Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, by uzasadnić swoją decyzje o pozostawieniu Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej powoływał się na przeprowadzone konsultacje z różnymi środowiskami, m.in. z organizacjami kombatanckimi. W komunikacie opublikowanym na stronie Urzędu Miasta Olsztyna na temat tych konsultacji napisano:
„Podobnego zdania była także większość kombatantów, którzy uczestniczyli w drugim spotkaniu konsultacyjnym z prezydentem miasta.
- Podobny pomnik Dunikowskiego stoi na Górze Św. Anny, na Śląsku i tam nikt nie zamierza niczego burzyć - mówił Jarosław Wolski ze Związku Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej. - Na całym świecie mamy mnóstwo przykładów pomników, które świadczą o bolesnej przeszłości ale to najlepsza lekcja historii.
- Jeśli wymażemy fragment historii to jakbyśmy wymazali pojęcie gorącego żelazka - mówił wiceprezes oddziału Związku Sybiraków w Olsztynie, Maciej Jasiński. - A przecież musimy uczyć nasze dzieci o tym co trudne i bolesne. Takie działania mogą doprowadzić do tego, że kiedyś zapomnimy o naszej historii i ona będzie mogła się powtórzyć”.
Czy cytowani kombatanci wyrażali stanowisko swoich organizacji, czy prywatne? Do prezydenta Olsztyna wpłynęło 2 czerwca pismo od Warmińsko-Mazurskiej Rady Kombatantów w Olsztynie, zrzeszającej cztery największe organizacje kombatanckie woj. warmińsko-mazurskiego. Rada domaga się w nim usunięcia z przestrzeni publicznej miasta „tego reliktu przeszłości nieszczęsnej przyjaźni polsko-radzieckiej”.
W związku z twierdzeniem prezydenta Grzymowicza, iż „większość kombatantów” jest za pozostawieniem pomnika radna Edyta Markowicz wystosowała do prezydenta Olsztyna zapytanie:
„Kto reprezentował środowiska kombatanckie w przeprowadzonych przez Pana konsultacjach. Czy były to osoby prywatne? Jesli tak, to jakie miały uprawnienia do reprezentowania całego środowiska?”
(sa)
Skomentuj
Komentuj jako gość