Jak wiemy, prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz zadecydował, iż Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej zostaje tam gdzie stoi, w centrum miasta. Taką decyzję podjął po zapoznaniu się z wynikami zleconej przez niego sondy, z której wynika, że 46% mieszkańców chce pozostawienia pomnika, a 43% jego przeniesienia.
Pomnik zostanie, ale zostanie doraźnie opatrzony specjalną, informacyjną tablicą – dodał prezydent Grzymowicz i wyjaśnił, że treść tablicy w „minionych latach została wydyskutowana z różnymi środowiskami oraz zaakceptowana przez Instytut Pamięci Narodowej”.
Przyszłościowo prezydent planuje umieszczenie więcej plansz edukacyjnych „zgodnie z ustaleniami grupy roboczej pracującej nad wypracowaniem treści”.
Rad bym poznać skład tej grupy roboczej, która będzie pracować „nad wypracowaniem treści”, bowiem wiem, że czeka nas kolejna batalia, właśnie o treść tych tablic edukacyjnych. Treść tych, które na zlecenie prezydenta Olsztyna powstały do tej pory została oprotestowana przez różne środowiska.
Przypomnijmy zatem po kolei te treści.
W 2010 roku treść tablicy informacyjnej, na zlecenie prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza zredagował 10-osobowy komitet, na którego czele stał prof. Stanisław Achremczyk.
Pomysł, by pod pomnikiem stanęła tak zdawkowa tablica, na której zbrodnie jednego z najpotworniejszych totalitaryzmów w historii ludzkości skwitowano eufemistycznym zdaniem o „bolesnej i skomplikowanej historii Warmii i Mazur”.
Na następną treść czekaliśmy 8 lat, do 2018 roku, gdyż wówczas uchwalono ustawę dekomunizacyjną nakazującą usunięcie z przestrzeni publicznej nazw, symboli i pomników gloryfikujących komunizm. Niestety, ustawa wyjęła spod działania ustawy ustawodawcy wyjęli obiekty wpisane do rejestru zabytków. Wobec tego środowiska patriotyczne ponownie zaapelowały do prezydenta, żeby chociaż pod „szubienicami” postawić tablicę informacyjną. Tym razem prezydent zGrzymowicz zamówił zredagowanie treści tablicy w Instytucie Pamięci Narodowej. Oto jej najistotniejszy fragment.
„Pomnik wzniesiony jako element komunistycznej propagandy, realizowanej w niesuwerennej i opartej na przemocy Polsce Ludowej. Monument dłuta Dunikowskiego był jednym z elementów budowy mitu o „wyzwolicielskiej roli Armii Czerwonej”, która walcząc z Niemcami nie przynosiła wyzwolenia Polsce. Wręcz przeciwnie. Oddziały Armii Czerwonej wspierały sowieckie organy bezpieczeństwa w eksterminacji Armii Krajowej i innych formacji niepodległościowych, dopuszczając się przy tym do szeregu zbrodni m.in. na ludności cywilnej. Ponadto jednostki tej formacji prowadziły na terenie Warmii i Mazur niczym nie uzasadnione niszczenie budynków oraz dokonywały masowych grabieży.
Stacjonujące w Polsce od 1944 roku oddziały Armii Czerwonej były gwarantem utrzymania zbrodniczego systemu komunistycznego, którego symbolem pozostaje monument autorstwa Dunikowskiego”.
Wówczas jej treść oprotestowali na łamach „Wyborczej” historyk prof. Robert Traba, z Instytutu Studiów Politycznych PAN, który obawiał się, że umieszczenie takiego napisu utnie wszelkie możliwości dyskusji o wydarzeniach kończących II wojnę światową: „- Nie ma szans na dialog o historii, proponowany napis potwierdza przestrogę Krystyny Kersten przed czarnym scenariuszem, czyli manipulowanie historią w imię ideologicznych celów rządzącej partii”.
Prezesa Towarzystwa Miłośników Olsztyna, dr Marcin Wakar przypomniał, że gdyby nie Armia Czerwona, to nie byłoby Warmii i Mazur.
Wiktor Knercer: „Nie powinniśmy rozpamiętywać naszych krzywd, bo Rosjanie to nasi sąsiedzi, z którymi musimy wspólnie żyć i współpracować”.
Pisarz Tomasz Białkowski twierdził, że taka treść będzie szkodliwa – Jej walor edukacyjny jest wątpliwy – powiedział Wyborczej. - Wiedzę o II wojnie światowej uczniowie podstawówki czerpią z podręczników, a tłumaczenie mechanizmów socjalistycznej propagandy nie jest potrzebne ludziom pamiętającym PRL. Wg pisarza, „nie ma żadnego racjonalnego powodu, by taką tablicę umieszczać”.
Wobec tego prezydent Grzymowicz przeredagował tekst zaproponowany przez IPN i wysłał nowy tekst do Instytutu:
„Lata po II wojnie światowej to bolesny okres historii Polski. Olsztyński pomnik Dunikowskiego był elementem komunistycznej propagandy, realizowanej w niesuwerennej i opartej na przemocy Polsce Ludowej. Jego budowa była częścią tworzenia mitu o wyzwolicielskiej roli Armii Czerwonej, która walcząc z Niemcami przyniosła wprawdzie Polsce wyzwolenie spod okupacji niemieckiej, ale też wspierała sowieckie organy bezpieczeństwa w eksterminacji żołnierzy Armii Krajowej i innych formacji niepodległościowych, dopuszczając się również zbrodni na ludności cywilnej”.
Prezydentowi Piotrowi Grzymowiczowi zależało wówczas, żeby informacje na temat działalności Armii Czerwonej na Warmii i Mazurach nie zdominowały postaci autora pomnika oraz kompozycji pomnika i placu
- Pomnik, wzniesiony jako wyraz wdzięczności dla Armii Czerwonej, po transformacji ustrojowej Polski wywołuje skrajne emocje. Nie można zapomnieć o uwarunkowaniach politycznych i powodach przyświecających jego powstaniu. Ale nie można pominąć jego rangi artystycznej oraz osoby twórcy – Xawerego Dunikowskiego, artysty niezależnego, realizującego własne wizje artystyczne, nie zaś nadwornego rzeźbiarza na usługach systemu komunistycznego” - napisał do IPN prezydent Piotr Grzymowicz.
IPN nie zgodził się na zmianę treści. Wobec tego prezydent nie postawił żadnej tablicy.
Kolejną próbę podjął Instytut Północny w OLsztynie organizując na placu X. Dunikowskiego w Olsztynie wystawę plenerową w czerwcu 2021 roku pt. „Pomnik wdzięczności. Mitologizacja pamięci”. Wystawa byłą zaproszeniem do dyskusji nad kształtem stałej wystawy w tym miejscu, prezentującej wiedzę na temat zajęcia Warmii i Mazur przez Armię Czerwoną w 1945 roku.
Tę wystawę też ostro skrytykował prof. Traba apelując: „Nie zastępujcie mitologizacji komunistycznej inna mitologizacją” i tłumacząc, że żołnierze każdej armii gwałcili kobiety, także armii amerykańskiej w 1945 roku w Niemczech.
Ponownie dyskusja na temat tego jak interpretować to co się wydarzyło w 1945 roku w Prusach Wschodnich i w Allenstein, po wkroczeniu Armii Czerwonej, rozgorzała po napaści wojsk rosyjskich na Ukrainę 24 lutego 2022 roku. Po tej napaści i bestialskich mordach i gwałtach na ludności cywilnej dokonywanych przez żołnierzy armii bezpośrednio nawiązującej do tradycji Armii Czerwonej i jej symboliki organizacje patriotyczne ponownie zaapelowały do prezydenta o usunięcie pomnika i po raz pierwszy prezydent, poruszony obrazami z Ukrainy gwałtów i morderstw dokonywanych przez rosyjskich żołdaków na cywilach, wyraził zgodę i wydał w tej sprawie 2 marca Oświadczenie:
"Ponieważ dzisiejsza, zbrodnicza, putinowska Rosja odwołuje się do tradycji Armii Czerwonej, której brutalności mieszkańcy Warmii i Mazur doświadczyli w 1945 r., podjąłem decyzję o wystąpieniu do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z wnioskiem o zdjęcie ochrony konserwatorskiej z pomnika (...). Zdjęcie ochrony konserwatorskiej pomnika pozwoli na jego rozbiórkę" – napisał Piotr Grzymowicz.
Na te słowo gwałtownie zareagował prof. Robert Traba Listem otwartym do prezydenta, opublikowanym w „Wyborczej”, w ktorym zacytował list prof. Jerzego Jedlickiego do prezesa IPN z 2016 roku:
„Niechże się Pan przez chwilę zastanowi. O ile ja pamiętam ten czas, to Armia Radziecka walczyła w koalicji z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi, i wspólnie z nimi pokonała morderczą Rzeszę niemiecką. Czyżby pamięć ‘narodowa’ o tym zapomniała? Czy nie zdaje Pan sobie sprawy, że gdyby nie ofensywa radziecka, to Niemcy najprawdopodobniej wygrałyby wojnę i bylibyśmy do dzisiaj upodloną, niewolniczą prowincją hitlerowskiego Reichu? Czy nie wie Pan, że w tej wojnie Armia Czerwona poniosła największe, wprost niewyobrażalne straty w ludziach, w tym wiele na obszarze Polski? Czy zapomniał Pan, że w składzie tej armii szło i także płaciło daninę krwi Wojsko Polskie?"
Z kolei ja polemizując z Robertem Trabą, zacytowałem pośmiertny apel rosyjskiego dysydenta Władimira Bukowskiego:
„Komunizm nie upadł wraz z murem berlińskim, potrzebne jest jego osądzenie - głosił Apel. - Ta ideologia jest wciąż żywa na świecie, w państwach i partiach, które są otwarcie komunistyczne oraz w politycznej i kulturalnej myśli, która minimalizuje zbrodnie komunizmu i próbuje je wymazać z pamięci”.
W apelu przypomniano, że procesy norymberskie z lat 1945–1946 osądziły zbrodnie narodowego socjalizmu i jego przywódców, dzięki czemu ostatecznie wydano nie tylko sądowy, ale także moralny i polityczny wyrok na ten rodzaj totalitaryzmu. Takiego samego osądzenia domaga się komunizm, który od 1917 r. przyniósł śmierć ponad 100 mln osób".
„Zbrodnie komunizmu - jak dodano w apelu Bukowski - muszą być nie tylko ujawniane, a wiedza o nich upowszechniana, ale także karane”.
Ciekawy byłby wynik sondażu wśród mieszkańców Olsztyna, w którym zapytano by, czy Armia Czerwona nas „wyzwoliła” czy „zniewoliła”? Wynik też mógłby być prawie „fifty-fifty”, jak w przypadku sondażu IBRIS na temat tego czy przenieść pomnik czy pozostawić.
Ostatnio komentowano wypowiedż na ten temat szefa PO Donalda Tuska (historyka z wykształcenia), który temat „wyzwolenia” poruszył podczas niedawnego spotkania ze studentami UMCS w Lublinie. Powiedział tam:
„W moim mieście, Gdańsku, 60 proc. kobiet zostało zgwałconych. W Lęborku 90 proc. wszystkich kobiet zostało zgwałconych. I to byli wyzwoliciele. No w jakimś sensie tak, bo uwalniali nas od nazizmu”
Po chwili milczenia, jakie zapadło po jego słowach, dodał:
„Ale nie przynieśli nam wolności. Może dlatego, że sami nigdy tej wolności nie doświadczyli”.
Po decyzji prezydenta Grzymowicza o pozostawieniu pomnika działącz opozycji antykomunistycznej, więziony w stanie wojennym, który od lat prowadzi akcje mające doprowadzić do usunięcia pomnika, domaga się podstawienia tablicy o treści:
„Pomnik jest wyrazem trwałości i nierozerwalności przyjaźni polsko-rosyjskiej. Władze Olsztyna".
Proponuję, żeby uniknąć kolejnej walki na treść tablicy i zamazywania jej sprayem przez przeciwników postawić dorażnie dwie tablice. Jedna zredagowaną przez IPN i podpisaną przez IPN, drugą zredagowaną przez Urząd Miasta i podpisaną przez Urząd Miasta (albo przez autora, który na zlecenie prezydenta ją zredaguje).
Natomiast docelowo proponuję uwzględnienie wszystkich treści, od lewa do prawa, z tym, że ich autorzy muszą się pod nimi imiennie podpisać. To chyba powinno spełnić postulat prof. Traby, by to miejsce służyło „dialogiczności”?
W obecnie tak podzielonym społeczeństwie jak nasze, nie widzę możliwości „wydialogowania” wspólnej wersji historii najnowszej. Dla którzy, którzy byli beneficjentami komunizmu i ich potomków, to będzie "wyzwolenie", dla tych, których członkowie rodziny zginęli w katowniach UB/NKWD będzie to "zniewolenie". Nie ma możliwości wypracowania wspólnej wersji historii pomiędzy katami i ich ofiarami.
Proponuję też, żeby uruchomiono archiwum (mógłby je prowadzić np. Instytut Północny), w którym gromadzono by wszelkie materiały, publikacje i książki, które ukazały się do tej na temat Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej, a także zdjęcia akcji oraz wydarzeń związanych z pomnikiem.
Na koniec postuluję, by wrócić do pierwotnej i prawdziwej nazwy pomnika ”Pomnik Wdzięczności Armii Czewrwonej” (przypomnę, że obecnie obowiązuje dziwaczna nazwa, do której autorstwa nikt nie chce się przyznać „Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej”. Skończmy z fałszowaniem historii naszego miasta!
Mamy już w Olsztynie „Pomnik Bohaterów Walk o Wyzwolenie Narodowe i Społeczne Warmii i Mazur”. Stoi w Parku Jakubowo i nikt go nie kontestuje.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość