„Pod artykułem znajduje się oświadczenie PBKM oraz Instytutu Terapii Komórkowych prezentujące ich stanowisko dot. terapii komórkami macierzystymi oraz wskazujące w ich opinii rozbieżności między artykułem a stanem faktycznym oraz uwagi dot. samego artykułu.”
W Internecie jest pełno apeli chorych na straszną, śmiertelną chorobę, stwardnienie zanikowe boczne (ALS) o wpłaty na leczenie tzw. „terapią komórkową” w Instytucie Terapii Komórkowych S.A. w Olsztynie, w którym Uniwersytet Warmińsko-Mazurski ma 10% udziałów. ALS to nieuleczalna choroba, która trwale uszkadza neurony w mózgu i rdzeniu kręgowym, odpowiedzialne za kontrolowanie ruchu kończyn, przełykanie, oddychanie. Stopniowo prowadzi do całkowitego paraliżu. Oszczędza przy tym świadomość, emocje i zdolności umysłowe. Zgon następuje w ciągu 2-5 lat na skutek uduszenia. Nie ma lekarstwa na ALS.
Akademie nauk państw Unii Europejskiej ostrzegają przed „cudownymi” terapiami komórkami macierzystymi. „Medycyna regeneracyjna daje nadzieję na leczenie wielu poważnych chorób. Jednak dotąd jej skuteczność potwierdzono w niewielu przypadkach. Mimo to prywatne kliniki – kierując się chęcią zysku – oferują terapie komórkowe i genowe o niesprawdzonym działaniu. Takie nieetyczne praktyki niosą ryzyko dla pacjentów” - czytamy w Raporcie EASAC zrzeszającym 28 europejskich akademii nauk (w tym Polską Akademię Nauk) i FEAM, czyli Federacji Europejskich Akademii Medycznych, pt. „Wyzwania i możliwości medycyny regeneracyjnej”, który ukazał się 2 czerwca 2020 roku na stronie PAN (TUTAJ.
Z treści apeli chorych na ALS w Internecie wynika, że często mieli oni najpierw jedno do trzech podań „komórek” bezpłatnie w Klinice Neurochirurgii i Neurologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, kierowanej przez prof. Wojciecha Maksymowicza, a na kolejne, płatne podania, byli kierowani do ITK, albo neurolodzy z tej Kliniki od razu kierowali chorych do ITK.
Lekarze ci nie mieli dowodu naukowego, iż „terapia komórkowa” działa, poza efektem „złudzenia terapeutycznego”. Ulega mu chory, który zapłacił ogromne pieniądze i mocno wierzy w skuteczność terapii. Nikomu z tych chorych, do których dotarłem, „terapia komórkowa” nie pomogła. Ci, którzy zapłacili ITK nawet ponad 100 tys. złotych za 6-8 podań, albo zmarli, albo są dzisiaj „roślinkami”. Przy życiu podtrzymują ich respiratory i całodobowa opieka najbliższych.
Jak wynika z wpisów chorych w Internecie, na nich i ich najbliższych, wpływ na decyzję, by zapłacić ITK miał autorytet prof. Wojciecha Maksymowicza i szyld kliniki uniwersyteckiej. Ponadto wiarygodność ITK wzmacniało objęcie przez UWM 10% udziałów w ITK. Instytut znajduje się na terenie Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, oddalony jest o 100 metrów od Kliniki. Lekarze-neurolodzy do południa pracują w Klinice, a po południu podają odpłatnie „komórki” w ITK.
Udało mi się porozmawiać telefonicznie z mężami dwóch pań chorych na SLA, pacjentek ITK.
„Joanna Jakubiel z Kielc choruje na SLA. Jest lek – pomóżmy!”
W Internecie znalazłem artykuł z kieleckiej gazety „Echo Dnia” z 6 czerwca 2017 roku, pt. „Joanna Jakubiel z Kielc choruje na stwardnienie zanikowe boczne. Jest lek – pomóżmy!”. Dowiedziałem się z niego, że pani Joanna trafiła w 2016 roku do Olsztyna.
„W celu zatrzymania dalszego postępu choroby pani Joanny, lekarze w ramach eksperymentu, jednorazowo podali jej komórki macierzyste. Wszystko wykonane zostało za darmo, w ramach grantu i choroba zatrzymała się” – przeczytałem. Jednak „tylko pierwszy zabieg był darmowy, za kolejne trzeba było już płacić i to dużo”. „W 2016 roku zapożyczyliśmy się u całej rodziny na 49 tysięcy złotych – mówił reporterce Mirosław Jakubiel - i Joasi trzy razy podano komórki macierzyste. Zabiegi także tym razem pomogły, ale żeby utrzymać efekty trzeba kolejny raz podać ten cudotwórczy lek. Moja żona bardzo chce żyć. Musimy jej pomóc - mówi pan Mirosław. - Każdy kolejny zabieg podania komórek macierzystych w olsztyńskim szpitalu kosztuje ponad 15 tysięcy złotych. Niestety rodziny nie stać już na pokrywanie tak olbrzymich kosztów leczenia, a kobieta powinna dostać komórki lada dzień. - Bardzo proszę o pomoc, dla nas liczy się każdy grosz - apeluje pan Mirosław. - SLA to naprawdę nie wyrok śmierci, bo komórki macierzyste są cudotwórcze i w Asi przypadku działają po prostu rewelacyjnie. Niektórzy mówią, że stwardnienie zanikowe boczne jest nieuleczalne, ale po kuracji mięśnie mojej żony znowu zaczynają działać, wzmocniła się także jej głowa i wierzę, że wszystko będzie dobrze. Musi być, a ja będę walczył - podkreśla”.
Joanna i Mirosław Jakubiel, zdjęcie z 2017 roku, Echo Dnia
Pod artykułem podano numer telefonu do Mirosława Jakubiela. Zadzwoniłem 30 kwietnia 2020 roku, a więc prawie 3 lata od ukazania się artykułu. Gdy pan Mirosław odebrał, zapytałem, czy olsztyńska terapia komórkowa pomogła? Usłyszałem, że z panią Joanną jest bardzo źle. Leży bezwładna, nie porusza żadnym mięśniem, saturacja spadła (wskaźnik nasycenia hemoglobiny krwi obwodowej tlenem – przypis A.Socha), żyje tylko dzięki respiratorowi, teraz jeszcze wdała się infekcja płuc, jest na antybiotykach.
- Jak państwo dowiedzieliście się o istnieniu kliniki w Olsztynie, która „leczy” SLA?
Mirosław Jakubiel: Z telewizji, profesor Maksymowicz mówił o programie grantowym, że może pomóc chorym na SLA.
- W jakim stanie była wówczas pani Joanna?
Mirosław Jakubiel: Choroba u żony zaczęła się w 2010 roku, miała wtedy 48 lat. Nagle „opadła jej” lewa stopa i stała się zupełnie bezwładna. Chodziła od specjalisty do specjalisty. Początkowo stwierdzono, że bezwład stopy wziął się z jakiś problemów z kręgosłupem, ale ostateczna diagnoza była dramatyczna: stwardnienie zanikowe boczne. Początkowo nie chciała wierzyć. Po jakimś czasie opadła jej druga stopa. Nadal się łudziła, że to może nie być SLA. Robiła sobie nawet badania na boreliozę, bo daje podobne objawy, ale badania jednoznacznie wykluczyły tę chorobę.
- Zgłosiliście się państwo do prof. Maksymowicza i co zaproponował?
Mirosław Jakubiel: Było wielu chętnych do tego programu w Olsztynie. Żona musiała zrobić spirometrię (określenie rezerw wentylacyjnych układu oddechowego – przypis A.Socha) i na tej podstawie się zakwalifikowała. Dostała w Klinice prof. Maksymowicza jedno podanie komórek z galarety Whartona do rdzenia kręgowego.
- Dlaczego tylko jedno podanie? Rozmawiałem z chorymi na stwardnienie rozsiane, które uczestniczyły w tym eksperymencie w Klinice i był to bezpłatny program 2-letni. Część chorych dostawał na początku placebo. Później podawano im komórki co 2 miesiące, przez rok.
Mirosław Jakubiel: Moja żona miała tylko jedno podanie i tyle.
- Jak to tłumaczyli?
Mirosław Jakubiel: Ja w ogóle nie wiedziałem, ile tych podań grantowych mogą dać, od tego trzeba zacząć. Nikt mnie nie informował, ile tych podań ma być, czy trzy, czy pięć? Dostała żona tylko jedno podanie z programu i koniec.
- Po tym jednym podaniu, co się dalej działo?
Mirosław Jakubiel: Co 2 miesiące dzwonił z Kliniki dr Siwek i pytał o stan żony. Na 9 miesięcy choroba się zatrzymała, ale po 9 miesiącach zaczęły słabnąć żonie ręce. Zapytałem doktora Siwka, czy żona dostanie jeszcze te komórki? Odpowiedział, że w klinice nie, ale te komórki będą dostępne komercyjnie, bo otwiera się przychodnia Instytut Terapii Komórkowych, też przy Warszawskiej 30 w Olsztynie. Zapożyczyliśmy się u całej rodziny na 49 tysięcy złotych i Joasi trzy razy podano komórki macierzyste. Co 2 miesiące jechaliśmy z Kielc do Olsztyna, do ITK. Pieniądze trzeba było przelać przed podaniem. Tłumaczyli, że muszą kupić komórki w „Polskim Banku Komórek Macierzystych”. Ten sam doktor, który pracował w Klinice Neurochirurgii po południu przychodził do ITK i robił podania pacjentom komercyjnym. Potem żona musiała leżeć 12 godzin na obserwacji. Przyjmowali dziennie 3 pacjentów.
- I jak się żona czuła po tych podaniach komercyjnych?
Mirosław Jakubiel: Miała odczucie, że to pierwsze, grantowe podanie było super, a te późniejsze już nie. Te komercyjne podania też działały, ale już nie tak. Na pewno nie cofały choroby, jedynie hamowały rozwój. Jak przyjmowała regularnie co 2 miesiące, to żona się trzymała, choroba się nie posuwała, no może słabiutko się posuwała. W pewnym momencie skończyły się pieniądze. Zanim uzbierałem kolejne 15 tysięcy złotych, minęły 4 miesiące. Może z tego powodu, że była tak długa przerwa, stan żony się pogorszył? Może tylko one działają przez 2 miesiące? Przy ostatnim podaniu we wrześniu 2018 roku już z żoną było źle, pojawił się stan zapalny mięśni, zaczęła się dusić, zrobiono żonie tracheostomię i założono respirator. Może, gdyby dalej przyjmowała komórki, to dzisiaj nie leżałaby w łóżku jak roślinka? Ale już nie miałem skąd brać pieniędzy. Nie jesteśmy bogaci, wydałem wszystkie oszczędności, sprzedałem trochę rzeczy, trochę rodzina pomogła.
- Ile w sumie państwo zapłaciliście ITK?
Mirosław Jakubiel: Około 80 tys. złotych za 6 podań, w sumie było 7 podań, ale to pierwsze, grantowe, było bezpłatne.
- Co w ITK obiecywali?
Mirosław Jakubiel: Nie było gwarancji poprawy. Było jakieś pismo z Komisji Bioetyki, że to eksperymentalna terapia, że to nawet nie jest leczenie.
- Nie miał pan żadnej informacji, że podawanie komórek przy SLA jest bezcelowe?
Mirosław Jakubiel: Czytałem na forach internetowych chorych na SLA, że ta terapia komórkowa to pieniądze wyrzucone w błoto. Ale uwierzyłem prof. Maksymowiczowi, że ta galaretka Whartona regeneruje komórki nerwowe. Przecież to profesor medycyny. Teraz już nic nie czytam i nie chcę czytać, mam doła, wolę już o tym nie myśleć. Żyjemy w biedzie, utrzymujemy się tylko z renty żony, bo ja nie mogę pracować, muszę całą dobę być przy żonie. Nie stać nas na pielęgniarkę. Tyle co na godzinę wychodzę po zakupy.
„Walka o życie Mamy i Żony Irenki Czarnoty”.
U pani Ireny Czarnoty, nauczycielki gimnazjum z woj. pomorskiego, mamy trzech córek pierwsze objawy choroby wystąpiły w 2015 roku, w wieku 47 lat. „Lekarzem, który rozpoznał SLA w początkowej fazie niedowładu czterokończynowego był dr n. med. Andrzej Tutaj, ordynator oddziału neurologii Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie – opowiada Mirosław Czarnota, mąż pani Ireny. - „Zapytałem doktora, co sądzi o terapii komórkowej? Naczytałem się o niej w internecie, polecał ją profesor medycyny. „Niech pan uważa na ludzi z tytułem profesorskim, którzy będą obiecywali, że ta terapia pomoże” - odpowiedział mi dyplomatycznie doktor Tutaj. Radził, żebym zamiast zbierać pieniądze na terapię komórkową, odkładał je na opiekę nad żoną.
- Chciałem się wbić w jakiś bezpłatny grant. Poszedłem prywatnie do neurologa z Kliniki Neurochirurgii UWM, dra Siwka. Powiedział, że bezpłatny grant w Klinice się skończył i jedyna możliwość to terapia w ITK. Trzy podania to koszt 50 tys. złotych. Dla nas to była kwota kosmiczna, mimo że oboje pracowaliśmy. Ja myślę racjonalnie i wolałem wydać te pieniądze na opiekę nad żoną, bo wiedziałem z opisów na stronie internetowej założonej przez chorych na SLA, że w pewnym momencie żona zostanie całkowicie unieruchomiona. Jednak córki chwyciły się tej nadziei. Ogłosiły zbiórkę na fb „Walka o życie Mamy i Żony Irenki Czarnoty”.
Pani Irena była bardzo lubiana jako nauczycielka, toteż w zbiórkę, licytacje, koncerty charytatywne zaangażowało się dużo osób. Dzięki temu w ciągu 3 miesięcy zgromadzili wymaganą kwotę.
Pierwsze podanie komórek w ITK odbyło 11 stycznia 2017 roku. „- Żona twierdziła po podaniu, że może palcem ruszyć – opowiada pan Czarnota. - Wstąpiła w nas nadzieja. Po drugim podaniu, za 2 miesiące, przez tydzień cierpiała na bardzo silne bóle głowy. U innych pacjentów, których spotkaliśmy w tym czasie w ITK były dużo gorsze powikłania spowodowane mikrowyciekiem płynu rdzeniowego. Na trzecie, ostatnie podanie już żona nie chciała jechać, ale namówiliśmy ją. To co mnie zdziwiło, to sposób weryfikacji efektów leczniczych. Ograniczył się do telefonów dra Stanisława Maksymowicza (syn prof. Wojciecha Maksymowicza, pracownik ITK i Kliniki – przyp. A.Socha). Dzwonił po miesiącu od podania komórek i pytał, czy żona rusza nogą, czy kaszle? Ja żadnej poprawy u żony nie widziałem...”.
ITK na swojej stronie twierdzi natomiast: „Instytut wdrożył program oceny wyników leczenia obejmujący długotrwałe monitorowanie stanu zdrowia i jakości życia pacjentów zarówno w trakcie podań komórek, jak i po zakończeniu terapii”. Taką telefoniczną metodą weryfikacji efektów leczniczych była też zaskoczona prof. Hanna Drac z Warszawy, jedna z czołowych polskich neurologów, która całe życie zawodowe zajmuje się chorymi na SLA. „- Powiedziała, że to żadna obiektywna weryfikacja - wspomina pan Czarnota. - Pojechaliśmy do pani profesor poradzić się, czy kontynuować terapię? Powiedziała, że ta terapia jest zbyt droga dla pacjenta i nie wstrzymuje choroby. Zapytaliśmy, czy słyszała, żeby kogoś na świecie wyleczono z SLA? „Nie” - odpowiedziała krótko pani profesor. Zrezygnowaliśmy z dalszej terapii”..
Irena Czarnota po terapii w ITK, zdjęcie z fb
Taki sam był scenariusz u wielu innych chorych, których rodziny prowadziły zbiórkę pieniędzy na komórki w ITK.
Terapia w ITK nic pani Irenie nie dała. Choroba doprowadziła do całkowitego upośledzenia wszystkich mięśni ciała. „- Przeszedłem na emeryturę policyjną, gdyż żona wymagała całodobowej opieki – mówi dalej pan Czarnota. - Na założenie rurki tracheotomijnej (respiratora), zgodziła się tylko dlatego, żeby dożyć do matury najmłodszej córki. Po założeniu rurki, w marcu 2018 roku, straciła mowę. Obecnie porozumiewa się z nami mrugając oczami na litery pokazywane na tablicy. Żona w tej chwili jest roślinką. Karmiona jest przez tzw. PEG. Żyje tylko dzięki dobrej, całodobowej opiece. Jeśli mogę coś radzić rodzinom doświadczonym jak nasza, to nie wydawajcie pieniędzy na terapie komórkowe, tylko na opiekę nad chorym. Dlatego dalej z córkami prowadzę zbiórkę pieniędzy, które przeznaczam na pielęgnację żony”.
Taki sam był scenariusz u wielu innych chorych, których rodziny prowadziły zbiórkę pieniędzy na komórki w ITK.
Żona Sławomira Maciejewskiego z Czerwieńska, lubuskie, matka trójki dzieci dostała trzy podania bezpłatnie w Klinice. Po kolejne odesłano ją do ITK. Wystąpił efekt złudzenia terapeutycznego, więc jej mąż ogłosił w internecie zbiórkę pieniędzy.
Teresa Kosmacz, lat 52 z miejscowości Widzino, pomorskie, przez 14 lat prowadziła pogotowie opiekuńcze. Z apelu jej rodziny o wpłaty na terapie komórkową w ITK dowiadujemy się, że „według lekarzy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Olsztynie, to metoda, która aż u 70% chorych na SLA spowalnia postęp choroby w znacznym stopniu! Terapia polega na podawaniu komórek do płynu mózgowo–rdzeniowego - opóźnia paraliż mięśni”. Musieli uzbierać 100 tys. złotych.
Grażyna Andrzejewska zaapelowała w internecie: „Powstrzymaj moją śmierć”. Straszna choroba dopadła panią Grażynę w 2015 roku, przed ślubem córki. Uwierzyła, że: „Istnieje szansa na odparcie ataku. To terapia komórkami macierzystymi w Katedrze Neurologii i Neurochirurgii w Olsztynie, która nie jest refundowana przez NFZ”. Musiała uzbierać 50 tys. złotych.
30-letni Michał Łuczak z Poznania (na zdjęciu czołówkowym), jeszcze w 2016 roku mocno wierzył, że będzie „pierwszym pacjentem wyleczonym z SLA” - informował „Głos Wielkopolski”. Walczył o życie dla córeczki. Z artykułu wynika, że przeszedł terapię komórkową w Olsztynie (Głos nie podał, czy w Klinice czy w ITK), brał też udział we francuskim programie lekowym, przeszedł wielotygodniową eksperymentalną, francuską antybiotykoterapię. Gdy nie było efektu uwierzył w komórki embrionalne z ludzkich płodów podawane w Chinach. Uzbierał 130 tys. zł. Po powrocie z Pekinu był przekonany, że za pół roku będzie ponownie chodził.
Niestety, zdjęcie na fb unieruchomionego na łóżku pod respiratorem Michała, z grudnia 2019 roku i podpis mówi wszystko: „Michał omal się nie udusił. Żyje tylko dzięki szybkiej reakcji pielęgniarki i lekarki z hospicjum... Michałowi wykonano tracheotomię i podłączono respirator – to uratowało mu życie!”
Zastosowanie takiej metody jak w Chinach, podawanie komórek embrionalnych dla osób w śpiączce, tyle tylko, że z płodów poronionych, zapowiedział w 2019 roku także prof. Wojciech Maksymowicz.
Protesty i ostrzeżenia przed „terapiami komórkowymi”
Co najmniej od 2010 roku było oczywiste, że oferowanie chorym na neurodegeneracyjne choroby leku w postaci „terapii komórkowych” jest sprzedażą złudzeń. Wiedział o tym każdy neurolog na świecie. W Stanowisku Fundacji SMA powołanej przez rodziców dzieci chorych na rdzeniowy zanik mięśni, czytamy: „przy obecnym stanie wiedzy nie jest możliwe, aby podanie komórek macierzystych do kanału kręgowego lub krwi obwodowej spowodowało wygenerowanie nowych neuronów i unerwienie mięśni szkieletowych. Na dzień dzisiejszy nie istnieje bowiem metoda pozwalająca na dowolne kierowanie aksonów z rdzenia kręgowego lub krwi w określone miejsce organizmu".
W latach 2005–2010 prace nad opracowaniem skutecznego leku na rdzeniowy zanik mięśni na bazie komórek macierzystych prowadziła amerykańska firma biotechnologiczna California Stem Cell, przy znacznym wsparciu finansowym amerykańskiej społeczności osób chorych na SMA. W 2010 r. prace zostały zaniechane, gdy mimo wieloletnich wysiłków uzyskiwane wyniki nie pozwoliły na przejście do etapu badań klinicznych.
W 2012. r. lekarze M. Carozzi, A. Amaddeo, A. Biondi, C. Zanus, F. Monti i V. Alessandro wezwali do lepszej kontroli stosowania komórek macierzystych, opisując przypadek nakazanego przez sąd podania mezenchymalnych komórek macierzystych pięciorgu niemowląt z SMA, z których żadne nie doświadczyło poprawy, a dwoje zmarło. Ich apel poparli na łamach czasopism naukowych tacy wybitni neurolodzy, jak E. Mercuri i E. Bertini, R. Finkel oraz R. Cohn”.
Toteż Fundacja SMA od 2016 roku ostrzega przed firmami oferującymi zastrzyki z komórek macierzystych jako uniwersalny „lek” dla osób chorych na różne ciężkie choroby, w tym rdzeniowy zanik mięśni”. Fundacja informowała też, że kliniki, które wstrzykują komórki w ramach tzw. „Eksperymentów medycznych nie mogą wymagać odpłatności od uczestników”.
A właśnie w 2016 roku ITK w Olsztynie rozpoczął niemal seryjne podawanie chorym na ALS i SM, „produktu leczniczej terapii zaawansowanej zawierający mezenchymalne komórki macierzyste pochodzące z galarety Whartona, tkanki obecnej w sznurze pępowinowym”. W sprawozdaniu zarządu spółki ITK za 2017 rok, do którego dotarłem, czytamy:
„pierwsze podanie komórek u pacjentów z chorobą SLA odbyło się 25.04.2016 roku. Ogółem w 2017 roku odbyło się 226 podań. Spółka osiągnęła przychód 3.258.322 zł, zysk netto to 628.226 zł. Zdaniem Zarządu także kolejny rok obrotowy Spółka powinna zakończyć pozytywnym wynikiem. Publikacja medyczna potwierdzająca bezpieczeństwo stosowania terapii komórkowej u chorych z SLA zapewni wiarygodność oferowanej przez Instytut usługi, co przełoży się na coraz większą liczbę pacjentów”.
Jedyną osobą na UWM, która zaprotestowała publicznie przeciwko tej praktyce była dr hab. Joanna Wojtkiewicz, prof. UWM. Od początku brała udział w eksperymentach prof. Wojciecha Maksymowicza, które miały na celu wynalezienie leku na nieuleczalne choroby neurodegeneracyjne, w oparciu o komórki mezenchymalne. Nie widząc efektów stosowania „terapii komórkowych”, odmówiła prof. Maksymowiczowi, jako kierownik Banku Komórek Macierzystych na Wydziale Lekarskim, przyjmowania preparatów z koncernu „Polski Bank Komórek Macierzystych”, przepakowywania go i opłukania dla ITK. Została usunięta ze stanowiska kierowniczego,
Prof. Wojtkiewicz poparła też wystąpienie Komitetu Biotechnologii PAN do Ministra Zdrowia z września 2019 roku o o interwencję w sprawie oferowania przez prywatne kliniki odpłatnych terapii komórkowych jako „cudownego leku” na wszelkie możliwe choroby i schorzenia. Napisała (26.11.2019r.):
„Oświadczam, że opracowane wyniki i prace przygotowywane do publikacji w Katedrze Neurologii i Neurochirurgii we współpracy z Katedrą Patofizjologii UWM w Olsztynie w sposób jednoznaczny pokazały, że terapia z zastosowaniem komórek macierzystych izolowanych ze sznura pępowinowego, jak również z opuszki węchowej nie przyniosła zakładanych efektów terapeutycznych, a publikacja tych wyników została zablokowana przez Kierownika Katedry Neurologii i Neurochirurgii. Przyczyną nieujawnienia wyników prac może być fakt, że na terenie tego samego kampusa działa prywatny Instytut Terapii Komórkowych S.A., w którym zatrudnieni są ci sami Pracownicy Katedry. Jako członek społeczności akademickiej czuję się w obowiązku zwrócić uwagę Pracowników Uczelni na te działania. Pacjenci mogą nabrać mylnego przekonania, że Uczelnia firmuje prywatnej spółce oferowanie za 54 000 złotych trzech podań tak zwanego „produktu zITKwansowanej terapii komórkowej”, a w rzeczywistości sprzedawanie złudnej nadziei ludziom często nieuleczalnie chorym. Wszyscy Pacjenci zasługują na rzetelną, popartą badaniami opublikowanymi w renomowanych czasopismach aktualną wiedzę na temat zastosowania komórek”.
Kariera zawodowa i naukowa prof. Wojtkiewicz załamała się. Straciła kolejno stanowisko kierownika Banku, kierownika Katedry Patofizjologii na Wydziale Lekarskim, na wniosek prof. Maksymowicza zablokowano jej postępowanie profesorskie i od 3 lat toczy się przeciwko niej postępowanie dyscyplinarne na UWM pod zarzutem wykorzystania do analizy statystycznej listy pacjentów, którym w ramach NFZ wykonano rezonans magnetyczny.
Jeden z protegowanych przez prof. Maksymowicza lekarzy, który wykonywał w ramach swoich obowiązków lekarskich badania rezonansem magnetycznym, uznał iż ta lista z wynikami badań to jego praca naukowa. To dr n. med. Łukasz Grabarczyk, dyrektor ds medycznych Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie, neurochirurg, szef Kliniki „Budzik dla dorosłych”. nie odpowiedziała na moje pytanie: na czym polegała naukowość jego rutynowych badań rezonansem? Jednak Rzecznik Dyscyplinarny UWM prof. dr hab. Zbigniew Wieczorek z całą powagą potraktował ten zarzut i skierował sprawę do Komisji Dyscyplinarnej.
Zarzut Rzecznika za bezpodstawny i absurdalny uznał wybitny znawca prawa autorskiego prawnik dr Jan Piszczek, do którego zwróciłem się o opinię. Już trzeci rok prof. Wojtkiewicz jest w ten sposób „grillowana” i końca postępowania nie widać. Od 13 marca czekam na odpowiedzi rektora UWM w sprawie pani profesor. Zasłaniając się epidemią rektor przesunął datę liczenia biegu terminu na ich udzielenie od 25 maja. Natomiast prof. Wojciech Maksymowicz w ogóle nie zareagował na moje pytania i na mój list.
O tym, że prof. Wojtkiewicz napisała prawdę władze UWM wiedziały z pisma prof. dr hab. Marcina Jóźwika, członka Komisji Bioetycznej UWM do rektora UWM Ryszarda Góreckiego (list do wiadomości otrzymali: prorektor UWM Jerzy Jaroszewski, dziekan Wydziału Lekarskiego UWM prof. Andrzej Rynkiewicz i kierownik Biura Kontroli Wewnętrznej UWM Andrzej Góźdź). W piśmie tym z 30 sierpnia 2019 roku czytamy:
„Odnośnie wniosku złożonego 15 czerwca 2019 roku do Komisji Bioetycznej przy UWM w Olsztynie przez prof. Wojciecha Maksymowicza: Zastosowanie mezenchymalnych komórek macierzystych pozyskanych z galarety Whartona sznura pępowinowego niezgodnego dawcy allogenicznego, w leczeniu dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym lub w leczeniu dzieci z rozszczepem kręgosłupa przekazuję, co następuje:
2. Z opinii, którą przedłożył światowej sławy ekspert w dziedzinie komórek macierzystych prof. dr hab. Józef Dulak z Zakładu Biotechnologii Medycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie wynika, że „...Brak jest podstaw naukowych i medycznych do wykonywania zaproponowanych zabiegów”, a „odpłatne oferowanie tych nieuzasadnionych i potencjalnie niebezpiecznych zabiegów ciężko chorym dzieciom” uznano za „niedopuszczalne i wymagające oceny etycznej odpowiednich organów samorządu lekarskiego”.
3. Swoje liczne wątpliwości odnośnie wnioskowanej procedury przekazał wybitny neurochirurg prof. dr hab. Mirosław Ząbek, kierownik kliniki Neurochirurgii i Urazów Układu Nerwowego CMKP w Warszawie: „… jest to pewnego rodzaju akt miłosierdzia, za który rodzice dziecka będą musieli zapłacić. Przestaje to już być zatem miłosierdziem, a sprzedażą nadziei, dla której rodzice będą w stanie zrobić bardzo wiele”
4. Uzyskałem kopię z Departamentu Analiz i Strategii Ministerstwa Zdrowia z 8.07.2019 odnośnie oferty „terapii” komórkami macierzystymi dzieci z dystrofią mięśniową, cyt. „...wyrażenie zgody przez niezależna komisję bioetyczną na realizację badania eksperymentalnego z wykorzystaniem środków finansowych pacjenta byłoby działaniem skrajnie nieetycznym i niedopuszczalnym”.
5. Prof. dr hab. Ewa Bartnik, etyk oraz członek komisji CRISPR WHO zaznaczyła, że na dzień 20.07.2019 nie ma dowodów na działanie lecznicze podawania komórek macierzystych poza 3 zastosowaniami w innych dziedzinach (…) Żadne z tych wskazań nie występuje we wnioskach złożonych przez prof. W. Maksymowicza. Prof. Bartnik zwraca uwagę, że nie jest dopuszczalne, żeby dzieci lub ich opiekunowie płacili za takie „terapie”.
10. Ze względu na bezpieczeństwo ciężko chorych pacjentów oraz podobieństwo sytuacji leczniczej w poprzednich wnioskach złożonych przez prof. Wojciecha Maksymowicza istnieje bezwzględna konieczność dogłębnej analizy metodologicznej i etycznej wszystkich poprzednich wniosków dotyczących „terapii komórkowych” złożonych przez prof. Wojciecha Maksymowicza. Wnioskuję o zatrzymanie realizacji tych wniosków do czasu ponownej oceny ich rzetelności i poprawności metodologicznej. Wnoszę o wyznaczenie Komisji wspartej przez zewnętrznych ekspertów do ponownego przeanalizowania tych wniosków”.
Z kolejnego pisma prof. Jóźwika do rektora z 26.09.2019 roku dowiadujemy się, że prof. Kowalski zgłosił wniosek o odwołanie prof. Jóźwika ze składu komisji. Jako że nie można odwołać członka komisji w trakcie trwania kadencji, gdy ta wygasła nowy rektor Jerzy Przyborowski na miejsce prof. Jóźwika powołał dr Tomasza Waśniewskiego, ginekologa, partnera prof. Maksymowicza w projekcie badawczym, w którym miano pobrać komórki z mózgu martwego płodu ludzkiego.
„Europejska Agencja Leków (EMA) ostrzega przed stosowaniem niepotwierdzonych terapii komórkowych”
„Polski Bank Komórek Macierzystych (PBKM)”, który wchodzi w skład międzynarodowego koncernu FamiCord, zajmujący się produkcją „leków” z tzw. komórek i ich sprzedażą państwowym i prywatnym klinikom (m.in. ITK, którego jest głównym właścicielem), informuje na swojej stronie, że Główny Inspektor Farmaceutyczny dopuścił produkowany przez spółkę „produkt leczniczy – mezenchymalne komórki macierzyste (MSC) z galarety Whartona (WJ-MSC)”. Spółka twierdzi, że „Takie komórki mają potencjał do wywierania korzystnego efektu leczniczego, co udowodniono dopuszczając do obrotu leki oparte na mezenchymalnych komórkach macierzystych”.
Tymczasem na stronie GIF ukazało się ostrzeżenie Komitetu ds. Terapii Zaawansowanych (CAT) Europejskiej Agencji Leków (EMA) przed stosowaniem niepotwierdzonych terapii komórkowych” (TUTAJ): Czytamy w nim:
"Z uwagi na ogromy wzrost liczby terapii komórkowych reklamowanych jako leki stosowane w leczeniu wielu poważnych schorzeń, w tym nowotworów, chorób sercowo-naczyniowych, autyzmu, porażenia mózgowego, dystrofii mięśniowej i utraty wzroku, CAT ostrzega przed stosowaniem niepotwierdzonych terapii. Terapie takie mogą być nieskuteczne, zwiększać ryzyko poważnych działań niepożądanych, w tym infekcji, niepożądanych reakcji immunologicznych, powstawania nowotworów, utraty wzroku, krwotoków mózgowych, a nawet prowadzić do śmierci".
PBKM i ITK zamieściły na swojej stronie stanowisko w tej sprawie (TUTAJ). Czytamy w nim, że… „ITK akceptuje i popiera stanowisko Europejskiej Agencji Leków w kontekście stosowania niepotwierdzonych terapii komórkowych”. i stwierdza, że to ostrzeżenie nie odnosi się do nich (!), bo oni nie stosują „niepotwierdzonych terapii komórkowych”, a wykonują jedynie „lecznicze eksperymenty medyczne na zasadach wyjątku szpitalnego", które mają „cechy innowacji medycznych”. Zasłaniają się przy tym posiadaniem zezwolenia Komisji Bioetycznej UWM (w Komisji zasiada dwóch pracowników ITK i Kliniki Neurochirurgii).
„Z punktu widzenia standardów międzynarodowych, określenia „eksperyment leczniczy” oraz „naukowe badanie terapeutyczne” są zwodnicze i nie powinny być w ogóle stosowane – czytamy w artykule Marcina Waligóry, w czasopiśmie Uniwersytetu Jagiellońskiego „Filozofia w praktyce”, w którym odnosi się do oferowania pacjentom terapii komórkowych jako właśnie „leczniczego eksperymentu medycznego”. - (…) określenie to zostało wyeliminowane z Deklaracji Helsińskiej w 2000 roku”.
Wysłałem pytania do dziekana Wydziału Lekarskiego UWM dr hab. n. med. Leszka Gromadzińskiego, prof. UWM, przewodniczącej Komisji Bioetycznej, prof. dr hab. n. med. Elżbiety Bandurskiej-Stankiewicz, Przewodniczącego Rady Społecznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego prof. dr hab. n. med. Andrzeja Rynkiewicza, lekarzy zatrudnionych w ITK i Klinice Neurochirurgii USK: dr n. med. Moniki Barczewskiej dr n. med. Tomasza Siwka, lek. Mariusza Sowy (członka Komisji Bioetycznej). Zapytałem, czy Instytut miał pozwolenie Komisji Bioetycznej na oferowanie odpłatnych terapii komórkowej chorym na ALS i SM? Czy Klinika i ITK mieli pozwolenie na „eksperyment medyczny”, Prosiłem o listę pacjentów, którym podawano komórki oraz o umożliwienie kontaktu z tymi pacjentami, którym – zdaniem Kliniki i ITK, ta terapia wstrzymała rozwój SLA. Nie było żadnej reakcji na moje maile. Nie odpowiedział też Prezes Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, czy podawane przez ITK preparaty było zgłoszone do Centralnego Rejestru oraz czy uzyskały zgodę Prezesa Urzędu na zastosowanie odpłatne?
Jedyną reakcją na moje publikacje, jak dotąd, było pismo kancelarii prawniczej GESSEL z Warszawy, pełnomocnika ITK żądające sprostowania poprzednich artykułów, przeprosin i zadośćuczynienia w postaci wpłaty na wskazany cel 30 tys. złotych. Zresztą podobną taktykę PBKM zastosował wobec Komitetu Biotechnologii PAN i kierownictwa PAN, a ITK wobec prof. Joanny Wojtkiewicz.
„Terapie komórkowe” to biznes globalny. Według Grand View Research do 2025 roku wartość światowego rynku komórek macierzystych ma osiągnąć 15,6 mld dolarów.
Jakub Baran, współzałożyciel, istotny akcjonariusz i Prezes Zarządu PBKM, powiedział mediom: „potrafimy zaprząc komórki tłuszczowe do terapii” wielu chorób. Z PBKM współpracują prywatne kliniki medyczne w Krakowie, Lublinie, Częstochowie, Warszawie, Łodzi i Olsztynie.
Prof. Maksymowicz podzielił Klinikę Neurochirurgii i Neurologii UWM, sam dalej prowadzi Klinikę Neurochirurgii a nowo powołaną Klinikę Neurologii oddał prof. Krzysztofowi Selmajowi, który Łodzi ma prywatną klinikę, która oferuje odpłatne terapie komórkowe).
Stosują oni komórki, oprócz SLA i SM, także m.in. w autyzmie, w dziecięcym porażeniu mózgowym, czy w schorzeniach z dziedziny ortopedii.
PBKM uzyskał ponad 11 mln zł dofinansowania z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na badania nad lekiem z komórek na SLA (pozytywną opinię wystawił prof. Wojciech Maksymowicz). Bank wystartował też do konkursu InnoNeuroPharm na niemal 24 mln zł na zastosowanie komórek do leczenia chorób sercowo-naczyniowych.
Po wybuchu epidemii COVID-19 wiceminister nauki prof. Wojciech Maksymowicz ogłosił, iż terapia komórkowa zostanie zastosowania do leczenia chorych na koronawirusa z ostrą niewydolnością płuc. Przeciwko tej praktyce, jako nie mającej żadnych podstawy biologicznych i medycznych protest do Ministra Zdrowia wystosował Komitet Biotechnologii PAN. Minister zignorował go, a komórki zastosowano w szpitalu MSWiA w Warszawie. „Rozpoczęliśmy leczenie komórkami macierzystymi pacjentów z najcięższym przebiegiem infekcji wywołanej wirusem SARS CoV-2” – poinformował Radio dla Ciebie kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, dr Rafał Wójtowicz.
Ponadto powołana z inicjatywy ministra Łukasza Szumowskiego Państwowa Agencja Badań Medycznych ogłosiła konkurs na kwotę 50 mln złotych na przeprowadzenia niekomercyjnego badania klinicznego u pacjentów z zespołem ostrej niewydolności oddechowej (ARDS) w powikłaniu choroby COVID-19. Pieniądze z ABM otrzymał projekt badaczy Uniwersytetu Jagiellońskiego - Collegium Medicum, kierowany przez prof. Marcina Majkę. Profesor figuruje jako członek Zespołu Medycznego PBKM, pracuje także w prywatnej klinice RegenMed, zajmującej się odpłatnym „leczeniem komórkami macierzystymi”.
Jeszcze przed epidemią koronawirusa przewodniczący Rady Naukowej przy Ministrze Zdrowia prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż zwołał zebranie naukowców w związku z coraz większymi wątpliwościami świata nauki wobec komercyjnego oferowania terapii komórkowych. Minister Szumowski to spotkanie odwołał. W skład Rady wchodzi też wiceminister nauki, prof. Wojciech Maksymowicz. Przewodniczący Rady na znak protestu podał się do dymisji.
Czy teraz, gdy został ogłoszony Raport EASAC i FEAM ostrzegający przed „cudownymi” terapiami komórkami macierzystymi, minister zdrowia Łukasz Szumowski zajmie w końcu stanowisko w tej sprawie?
Adam Socha
PS. Tekst ukazał się w czerwcowym numerze miesięcznika "Debata". Do autora można pisać na: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
„Stanowisko Polskiego Banku Komórek Macierzystych (PBKM)
Komórki macierzyste są coraz szerzej stosowane w medycynie i z pewnością będą stanowić o przyszłości leczenia wielu nieuleczalnych aktualnie chorób. Od wielu lat standardowo stosuje się je w przeszczepianiu (komórki ze szpiku lub krwi pępowinowej) a ponadto dostępnych jest na świecie kilkanaście zarejestrowanych produktów/leków z komórek macierzystych, a ponad tysiąc prowadzonych badań klinicznych wskazuje na ich potencjał terapeutyczny. Pacjenci, którzy już teraz potrzebują niestandardowego leczenia, mogą je otrzymać w Polsce m.in. w procedurze medycznego eksperymentu leczniczego lub wyjeżdżać zagranicę. Obie opcje są nierefundowane a pacjenci muszą znaleźć środki na leczenie samodzielnie lub przez fundacje.
Polski Bank Komórek Macierzystych wytwarza produkt leczniczy terapii zaawansowanej o nazwie „Mezenchymalne komórki macierzyste z galarety Whartona”. Możliwość skorzystania z leczenia tym lekiem dawały pacjentom różne ośrodki medyczne , między innymi działający w Olsztynie Instytut Terapii Komórkowych. Skuteczność i bezpieczeństwo produktu w ramach medycznego eksperymentu leczniczego została opisana w kilku recenzowanych publikacjach naukowych1. Taka terapia kosztowała ok. 10-20 tys. zł za jedno podanie (zazwyczaj podawano lek co dwa miesiące). Podobne terapie zagranicą lub leki zagranicznych koncernów dostępne są za znacznie wyższe kwoty, nawet 60-100 tys. euro.
W ocenie Polskiego Banku Komórek Macierzystych niniejszy artykuł korzystając z wolności słowa krytykuje działalność PBKM poprzez:
• używanie wyrażenia komórki macierzyste w cudzysłowie,
• swobodne mieszanie cytatów, faktów i opinii,
• wybiórcze cytowanie krytycznych opinii towarzystw naukowych na temat terapii komórkowych, ale niedotyczących produktu PBKM,
• łączenie niezwiązanych ze sobą informacji,
• kreowanie na ekspertów osób krytycznych wobec stosowania komórek macierzystych,
• przedstawianie w złym świetle lekarzy stosujących terapie komórkowe,
i tym samym, w ocenie PBKM, buduje w czytelnikach fałszywy obraz rzeczywistości.
Zdaniem PBKM, w konsekwencji opublikowania przedmiotowych artykułów na portalu Debata pacjenci, którzy dotychczas rozważali skorzystanie z uprawnionej terapii komórkowej w Polsce zostali wprowadzeni w przekonanie ,że takie terapie w Polsce nie są możliwe i dlatego muszą szukać pomocy gdzie indziej.
1 https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7456414/
„Stanowisko Instytutu Terapii Komórkowych (ITK)
Komórki macierzyste są coraz szerzej stosowane w medycynie i z pewnością będą stanowić o przyszłości leczenia wielu nieuleczalnych aktualnie chorób. Już teraz dostępnych jest na świecie kilkanaście leków z komórek macierzystych, a ponad tysiąc badań klinicznych wskazuje na potencjał tej metody. Pacjenci, którzy już teraz potrzebują takiego leczenia, mogą je otrzymać w Polsce w procedurze medycznego eksperymentu leczniczego lub wyjeżdżać zagranicę. Obie opcje są nierefundowane, a pacjenci muszą znaleźć środki na leczenie samodzielnie lub przez fundacje.
Dotychczas możliwość skorzystania z takiego leczenia dawał pacjentom działający w Olsztynie Instytut Terapii Komórkowych. W leczeniu stosowano produkt leczniczy wytwarzany w wytwórni farmaceutycznej Polskiego Banku Komórek Macierzystych o nazwie „Mezenchymalne komórki macierzyste z galarety Whartona”. Skuteczność i bezpieczeństwo produktu w ramach medycznego eksperymentu leczniczego została opisana w recenzowanej publikacji naukowej, w renomowanym czasopiśmie z tzw. listy filadelfijskiej1. Terapia tymi komórkami kosztowała ok. 50 tys. zł (cena za 3 podania co 2 miesiące). Podobne terapie zagranicą lub leki zagranicznych koncernów dostępne są za około 60-100 tys. euro.
W ocenie Instytutu niniejszy artykuł korzystając z wolności słowa krytykuje działalność ITK poprzez:
• używanie wyrażenia komórki macierzyste w cudzysłowie,
• zamieszczenie dużej ilości cytatów, faktów i połączenie ich z opiniami,
• wybiórcze cytowanie krytycznych opinii towarzystw naukowych na temat terapii komórkowych, ale niedotyczących działalności ITK,
• łączenie niezwiązanych ze sobą informacji,
• kreowanie na ekspertów osób krytycznych wobec stosowania komórek macierzystych,
• przedstawianie w złym świetle lekarzy stosujących terapie komórkowe,
i tym samym, w ocenie ITK buduje w czytelnikach fałszywy obraz rzeczywistości.
Zdaniem ITK, w konsekwencji opublikowania przedmiotowych artykułów na portalu Debata pacjenci, którzy dotychczas przyjeżdżali do Olsztyna zrezygnowali z terapii eksperymentalnej i teraz muszą szukać pomocy gdzie indziej.
1 https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7456414/ ”
Skomentuj
Komentuj jako gość