Rozmowa z prof. dr hab. Józefem Górniewiczem, prof. zw. Z Wydziału Nauk Społecznych, Instytut Nauk Pedagogicznych, Katedra Pedagogiki Ogólnej i Opiekuńczej UWM, byłym rektorem UWM (2008-2012). Rozmawia Adam Socha.
- Panie Profesorze, czy wybory rektora UWM będą demokratyczne, czy umożliwiają wybór najlepszego kandydata, czy też został stworzony mechanizm, który z góry przesądza jego wynik?
Prof. Józef Górniewicz: - Nie ma dzisiaj warunków do demokratycznych wyborów rektora. Nie trzeba się spieszyć z tym wyborem, chociaż jest to zapisane w ustawie. Powinno się poczekać, bo cała procedura wyborcza odbywa się w warunkach epidemii, zaburzenia funkcjonowania uczelni. Został przerwany proces opiniodawczy. Przez to nałożyły się dwa porządki wybierania elektorów, normalny i elektroniczny. Powinno się odłożyć wybory na lepsze czasy. Dzisiaj po prostu nie ma warunków do podejmowania decyzji przez większą część środowiska akademickiego. I jak się wydaje nie jest to w tej chwili najważniejsza rzecz. Najpierw powinno się przywrócić normalne funkcjonowanie uczelni. Skoro minister Gowin jedną decyzją przesunął o rok np. ocenę parametryczną jednostek naukowych, to mógł również jedną decyzją przesunąć wybory rektora, np. do końca roku, do czasu, aż ustabilizuje się sytuacja. Nic by się nie stało.
- Mówiąc, że „nie ma warunków do demokratycznych wyborów” ma Pan na myśli tylko trudności wynikające z pandemii, czy ordynację wyborczą?
Prof. Józef Górniewicz: - Pamiętam wprowadzenie ustawy z września 1990 roku, tak zwanej pierwszej niekomunistycznej. W okresie komunizmu były też 3-letnie kadencje i ten cykl został zachowany. Jednak ówczesny demokratycznie wybrany przez parlament minister prof. Henryk Samsonowicz decyzją administracyjną, a nie ustawą, przesunął termin wyborów rektorów. Ci nowi rozpoczęli kadencję nie we wrześniu ale dopiero w grudniu. W okresie przejściowym stworzono warunki do prawdziwie demokratycznych wyborów rektora, żeby nie było kandydatów z łapanki, jeszcze z poprzedniej epoki. I dopiero po tej decyzji ministra pojawili się autentyczni kandydaci i wtedy np. na UMK, bo tam wówczas pracowałem, rektorem został wybrany prof. Sławomir Kalembka. Z woli społeczności akademickiej.
Obecna ustawa daje ustępującej władzy za dużo możliwości konstruowania systemów wyborczych. Tego nie powinno być. W poprzedniej ustawie były jasne, czytelne kryteria i warunki, że np. kolegium elektorów wynosi tyle, określono proporcje poszczególnych grup. Teraz w istocie „stary senat” wybiera nowego rektora. Członkowie tego gremium stanowią 2/3 składu kolegium elektorskiego. To jak może wygrać ktoś nowy?. To jest w założeniu stan nienaturalny. Jak można było ustawowo dopuścić do sytuacji, że nie da się wybrać nowego rektora, bo o wyborze kandydata decyduje „de facto” stary skład elektorski. Nie ma demokratycznego mechanizmu umożliwiającego zmianę. Gdy kończyła się moja kadencja zwiększyłem liczbę elektorów z 200 do 400, żeby była jak najszersza pula głosów ze środowiska uniwersyteckiego. O tej liczbie decydowała sytuacja kadrowa uczelnia. Zapisano w statucie 400 elektorów, żeby co drugi profesor brał w nich udział. Im więcej było profesorów i doktorów habilitowanych w uniwersytecie, tym większa mogła być liczba elektorów, bo profesorowie i doktorzy habilitowani nie mogli przekraczać 50 procent składu kolegium elektorów określonego w ustawie. A dzisiaj zredukowano tę liczbę z 400 do 120 elektorów. Rektora wybierze zatem bardzo wąska grupa osób.
- A jak Pan Profesor ocenia zakres władzy, który ustawa skupiła w ręku rektora? Czy to dobrze, że rektorzy obecnie dostali władzę praktycznie dyktatorską
Prof. Józef Górniewicz: - Uważam, że w nowej ustawie rektor dostał za dużo władzy. Powinno być jak najwięcej mechanizmów kontrolnych, jak najwięcej decyzji kolegialnych. Teraz praktycznie rektor wybiera prorektorów i dziekanów, decyduje o nominacjach profesorów na stanowiska dyrektorów instytutów. Na uniwersytetach w Poznaniu czy Toruniu jednak zostawiono poprzedni mechanizm, mimo nowej ustawy. Tam nadal rektor akceptuję wolę członków społeczności wydziału. W Toruniu, nawet jeśli rektor nie zgodzi się na wybranego przez społeczność wydziału dziekana, to odbywają się drugie wybory. W kalendarzu wyborczych znalazł się taki mechanizm uzgadniania ze społecznością wydziału kandydata na dziekana.
W demokratycznym świecie musi być jak najwięcej kontroli społecznej. Władza jednostki nie może być absolutna. A tu niestety tak w przypadku środowiska akademickiego ustawodawca wymyślił. Nie jest to wina żadnego akademika, ale polityków, którzy bez zastrzeżeń zaakceptowali te zmiany legislacyjne.
- Środowisko humanistów bardzo krytycznie odebrało ustawę wicepremiera Jarosława Gowina, i to zarówno z prawej jak i z lewej strony. Dlaczego właśnie humaniści protestują?
Prof. Józef Górniewicz: - Kolejny element w ustawie, który wzburza ludzi nauki dotyczy oceny parametrycznej jednostek naukowych. Z jednej strony zaktywizowano środowisko naukowe. Bo osoby wchodzące do minimum kadrowego danej dyscypliny wiedzy muszą wszyscy wykazać się aktywnością publikacyjną. Każdy członek tej społeczności przedkłada do oceny trzy najwyżej punktowane własne prace naukowe. Niegdyś liderzy nauki zamieszczali w ankiecie ewaluacyjnej po kilkanaście najwyżej punktowanych prac, a inni nie przedkładali żadnej. Teraz muszą wykazać się osiągnięciami badawczymi wszyscy pracownicy wliczani do danej dyscypliny naukowej w uczelni. Pojawił się jednak nowy problem zwany „punktozą”. Mechanizm ten polega na tym, że Resort nauki po konsultacji ze środowiskiem akademickim przygotował listę wydawnictw i czasopism z arbitralnie przypisaną liczbą punktów za opublikowanie w tymże wydawnictwie lub czasopiśmie publikacji naukowej. Nie liczy się jakość tekstu, tam przedstawiona idea, jakaś nowa przesłanka do organizacji badań. Istotne jest tylko miejsce wydania. Pojawiły się naturalnie nowe zjawiska, wątpliwe moralnie, jak na przykład żądanie opłaty od autorów za publikowanie prac w tym czasopiśmie. No bo jest wysoko punktowane. Nieważna jest zawartość tekstu, tylko to, że znalazł się on w tym czasopiśmie i za to autor otrzymuje punkty za swoją aktywność naukową. Specjalnie ukazuję możliwe mechanizmy patologiczne, bo jednak w tych pismach zachowane są zasady recenzowania prac i inne mechanizmy zabezpieczające prawa autorskie. Ale sama istota sprawy została uwypuklona. Nie ważne jest co tekst zawiera, istotne jest miejsce wydania.
Sprawa oceny parametrycznej jest o tyle ważna, że od 2021 roku ma być nowa kategoryzacja jednostek naukowych. Została wszak nieco przesunięta, ale w wyniku oceny niektóre uczelnie zachowają dotychczasowe przywileje związane z promocją kadry naukowej, a inne ją stracą. Także nasza uczelnia znajduje się pod przemożnym wpływem działań zmierzających do utrzymania, albo powiększenia liczby uprawnień do nadawania stopnia doktora habilitowanego i doktora. I ten aspekt jest niezwykle ważny w działaniach przyszłego rektora.
- Generalnie, czy ta ustawa zwana pompatycznie Konstytucją Nauki, zdaniem Pana Profesora, ma więcej plusów czy minusów?
Prof. Józef Górniewicz: - W mojej ocenie obecna ustawa jest najgorsza z dotychczasowych. A pracuję w systemie szkolnictwa wyższego od 1981 roku. Przetrwałem dwie ustawy w okresie w latach osiemdziesiątych i cztery w wolnej ojczyźnie. Najlepsza była ta pierwsza niekomunistyczna z 1990 roku, która stworzyła warunki do demokratyzacji, do dużej wolności środowiska akademickiego. Tyle tylko, że była zbyt idealistyczna. Nie przewidziała tego, że środowisko akademickie nie składa się z samych świętych uczonych, że pojawią się oszuści i hochsztaplerzy wykorzystujący luki w prawie, albo miejsca dotąd uświęcone tradycją i etyką, ale nie zapisane w regułach prawnych. Nie wprowadzono mechanizmów kontroli, eliminowania takich osób ze środowiska akademickiego. To był jedyny błąd tej bardzo dobrej ustawy z 1990 roku. Jej kolejne zmiany tylko ją pogarszały. Obecnie niemal wszystko jest opisane w ustawie. Każda drobna sprawa wymagająca decyzji rektora, czy dziekana dzisiaj urasta do rangi wpisu ustawowego. Jeśli kiedyś w ustawie było 200 punktów, to dzisiaj jest ich 600, drobiazgowych przepisów, z których w żaden sposób nie można się wycofać. Po co to? Ustawa jest przegadana i restrykcyjna. Można nawet powiedzieć, że w pewnym sensie zabija klimat wolności akademickiej.
- Sytuacja polskich uczelni przez te 5 lat rządów wicepremiera Jarosława Gowina radykalnie się nie poprawiła. Tak jak najlepsze polskie uczelnie były pomiędzy czwartą a piątką setką w Rankingu Szanghajskim, tak pozostały w tym miejscu do dzisiaj. A przecież celem reformy była między innymi poprawa pozycji polskich uczelni na mapie świata. Tylko czy temu powinna służyć reforma, czy raczej stworzeniu klimatu wolności, do tworzenia czegoś nowego, do funkcjonowania w świecie wartości? No bo przecież nauka, obok sztuki konstruuje w najwyższym stopniu nasz ludzki świat i tylko temu powinna służyć, poprawie życia człowieka w bezpiecznym świecie społecznym i funkcjonowaniu w zgodzie z porządkiem natury.
CZYTAJ TEŻ TEKST: CZY REKTOR UWM ZOSTAŁ JUŻ WYBRANY PRZED WYBORAMI?
Prof. Józef Górniewicz: polski pedagog, prof. dr hab., drugi rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie (od 1 września 2008 do 31 sierpnia 2012). Autor ponad 200 prac naukowych z dziedziny pedagogiki.
Studia z zakresu pedagogiki kulturalno–oświatowej ukończył w 1981 na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tam też rozpoczął pracę na stanowisku asystenta-stażysty. W latach 1982–1983 odbywał zasadniczą służbę wojskową, a następnie wrócił do pracy w UMK.
W 1987 r. obronił doktorat (UMK), a w styczniu 1994 uzyskał habilitację na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu rozprawą Pedagogiczna problematyka wyobraźni i samorealizacji (cykl prac z tego zakresu). W styczniu 2001 r. otrzymał tytuł profesora nauk humanistycznych o specjalności pedagogika ogólna, studia nad szkolnictwem wyższym, teorie wychowania.
Ojciec piosenkarki Julii Marcell.
Skomentuj
Komentuj jako gość