Panie Inspektorze, dlaczego od tylu lat zarządca (właściciel) Manora może wpuszczać ścieki do jeziora Tyrsko? Cztery lata temu, po tym jak media opisywały duży zrzut nieczystości, dyrektor Wydziału Środowiska Urzędu Miasta Olsztyna Zdzisław Zdanowski powiedział „Wyborczej”, że „właściciel hotelu powinien wykonać przegląd ekologiczny. Jeżeli z przeglądu wynikałoby, że hotel zagraża środowisku, mogłoby to być nawet podstawą do zamknięcia obiektu”. Minęły 4 lata i mamy kolejne zanieczyszczenie jeziora zagrażające zdrowiu i życiu kąpiących się w nim. Jaki organ powinien położyć temu kres?
Aleksander Lachowicz: Jeśli obiekt zagraża życiu i zdrowiu to organ nadzoru budowlanego musi wszcząć postępowanie. Żeby wydać decyzję o zamknięciu obiektu, to muszą być ewidentne dowody, musimy się oprzeć na ekspertyzach. Inaczej może to skutkować odpowiedzialnością organów za spowodowanie strat. Mamy stały problem z tym inwestorem, nie tylko my, bo i Sanepid ma szeroką wiedzę na temat użytkowania basenów i związanej z tym kwestii higieny. Przyznam, że takiego podejścia inwestora do utrzymania obiektu jeszcze nie mieliśmy To wyjątkowy przypadek.
- Kto powinien zlecić wykonanie takiej ekspertyzy?
Aleksander Lachowicz: My nakazaliśmy jej wykonanie zarządcy, żeby udrożnił kanalizację. Ona ma 982 metry długości i leży nieszczęśliwie, na długim odcinku w lasku i tam nie wjedzie ciężki sprzęt by tę rurę przepłukać. Gdybyśmy mieli pieniądze, jako Inspektorat, byśmy zrobili raz dwa drugą ekspertyzę, ale nie mamy, ani sił, ani środków. Nałożymy na zarządcę obowiązek ponownego sprawdzenia sieci.
- Odnoszę wrażenie, że urzędnicy władni położyć temu kres z jakiegoś powodu boją się tego człowieka, bo miał Pan 4 lata, by tę sprawę zakończyć.
Aleksander Lachowicz: Ja nie jestem Johnem Waynem, nie przypnę sobie gwiazdy szeryfa, nie wpadnę do Manora, pif-paf i po sprawie. Muszę działać w granicach prawa budowlanego. Ten, co czyni szkody ma więcej możliwości obrony niż Inspektorat do jego dyscyplinowania. Za samo skażenie środowiska Inspektorat nie ma paragrafu, dlatego były już sprawy kierowane do prokuratury. My tylko możemy używać ścieżki administracyjnej, a to żmudna droga, dlatego że każdą decyzję można zaskarżyć i sprawy mogą ciągnąć się latami.
- Panie Inspektorze, mamy do czynienia z człowiekiem, który notorycznie i permanentnie lekceważy normy życia społecznego i prawo, lekceważy zdrowie i życie ludzkie. Przecież ja nie pójdę się z nim bić, bo pójdę do wiezienia. Mam od tego, jako obywatel odpowiednie organy państwa i samorządu. Co Pan może zrobić, jako Inspektor?
Aleksander Lachowicz: Nadzór budowlany w każdym momencie może wejść z kontrolą. Musi być zgromadzonych masa dowodów, że obiekt nie nadaje do użytku, bądź użytkownik stale stwarza zagrożenie, ale procedura pozwala się odwołać od naszych decyzji. Żeby tak po prostu zamknąć obiekt, bez narażenia się na skutki prawno-finansowe, to trzeba być dobrze przygotowanym.
- Dlaczego dochodzi do tych awarii kanalizacji i zrzutu nieczystości do jeziora?
Aleksander Lachowicz: Tam nie ma jednej przyczyny. Moim zdaniem główna przyczyna to nieprawidłowa eksploatacja przyłącza. Ono musi być regularnie czyszczone. Tym bardziej, że moim zdaniem kuchnia nie używa separatora przy zrzucie tłuszczów. Przy intensywnym używaniu kuchni jest go dużo i jeśli nie zostanie wyłapany przez separator, to osadza się w rurach. Do tłuszczu przyczepiają się inne frakcje, zmniejsza się przekrój rury i dochodzi do niedrożności.
Gdyby zarządca regularnie, powiedzmy co miesiąc, czyścił rury, to nawet gdyby separator nie działał, to rura byłaby drożna. W 1997 roku widocznie projektantowi wyszło, że na ówczesny poziom zrzutu ścieków, ta instalacja poradzi sobie. Może inny projektant przewidziałby przepompownię przy tak długiej sieci, prawie kilometr przez lasek, pod torami. Zwłaszcza gdyby wiedział, że przyłączą się do sieci także inni użytkownicy. Na długim odcinku przy kinetach są skosy, które wypełniają frakcje stałe. Trzeba je okresowo wybierać, jeśli tego się nie robi, to następuje spiętrzenie frakcji, zwłaszcza że dochodzą tłuszcze i od innych przyłączy.
W trakcie obecnej wizji lokalnej podnieśliśmy pokrywę przy jednej ze studni, nieczystości doszły na 10 centymetrów od pokrywy. Poinformowałem o tym zarządcę, pan P. zareagował inwektywami z grubej rury. Na moją uwagę, że musi odblokować i oczyścić kanalizę, odparł, żeby to miasto oczyściło. Ciekawa teoria.
Gdy wróciliśmy w to samo miejsce, po chwili, to ścieki w studzience były już równo z pokrywą. Procedura jest taka, że ktoś musi zawiadomić PWiK, ale pan P. się nie kwapił, więc wezwałem osobiście, nie mogłem dopuścić do kolejnego wycieku, skoro tam stałem i to widziałem. Mam nadzieję, że wodociągi nie obciążą mnie fakturą, bo oni nie mogą świadczyć bezpłatnych usług prywatnym właścicielom kanalizy. Chcę podziękować w tym miejscu PWiK za sprawne działanie.
Podczas wizji stwierdziliśmy i inne naruszenia prawa budowlanego. Zarządca (właściciel) otrzymał nakaz rozbiórki kotłowni, która jest samowolą budowlaną i nie wykonuje rozbiórki. Mamy opinię biegłego strażaka, że kotłownia potencjalnie stwarza zagrożenie.
Stoi tam oszklona sala taneczna, od strony jeziora, i wstawiony jest grill z otwartym ogniem. Sala jest z drewnopodobną podłogą. Na trzeźwo bym tego nie zrobił. Pod oknami kuchni postawił śmietniki, to nie jest zgodnie z przepisami sanitarnymi. Takich i innych elementów jest więcej. Zarządca (właściciel) ciągle nas zaskakuje swoimi pomysłami.
- Czy rzeczywiście jesteśmy bezradni wobec jego bezczelności, lekceważeniu wszelkich norm?
Aleksander Lachowicz: Nie, skierowaliśmy do prokuratury zawiadomienie za nie wykonywanie decyzji i stwarzanie zagrożenia. Sprawdzimy ponownie te studzienki. Jeśli stwierdzimy, że będzie realne zagrożenie, to trzeba będzie zaryzykować wstrzymanie użytkowania.
Rozmawiał Adam Socha
Czytaj też: Jezioro czy szambo - cz. 2
URUCHOMIŁEM PROFIL NA FB: RATUJ JEZIORO ŻBIK
Proszę tam zgłaszać sygnały o każdym zrzucie nieczystości do jeziora
Skomentuj
Komentuj jako gość