Pięć zarzutów usłyszał od prokuratora były dyrektor olsztyńskiej polikliniki Janusz Ch. Według śledczych, szpital stracił przez niego co najmniej 760 tys. zł. Janusz Ch. został odwołany ze stanowisko szefa polikliniki w Olsztynie w 2014 r. po dziesięciu latach pełnienia funkcji, dopiero wtedy, gdy zadłużył placówkę na 90 milionów złotych (sama obsługa długu to 9 mln złotych). Absolutny rekord na Warmii i Mazurach oraz wśród placówek MSWiA, Niedługo później w szpitalu zaczęła się kontrola Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
O sprawie Janusza Ch. pisałem w "Debacie" w styczniu 2016 roku w artykule pt. "Janusz Ch. - znakomity przywódca czy...?" TUTAJ. Janusz Ch. nadal jest prorektorem Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie.
CBA chodziło głównie o sprawdzenie niektórych dziedzin działalności szpitala. Między innymi o to, czy przy otwieraniu ośrodka radioterapii w Ełku nie doszło do nieprawidłowości. Kontrola zakończyła się w 2015 r. i wtedy też funkcjonariusze CBA powiadomili prokuraturę o tym, że, ich zdaniem, w poliklinice mogło zostać popełnione przestępstwo.
W środę prokurator przedstawił zarzuty byłemu dyrektorowi polikliniki.
— Były dyrektor Janusz Ch. złożył wyjaśnienia, nie przyznał się do zarzucanych czynów. Prokurator zastosował wobec niego poręcznie majątkowe — mówi Cezary Fiertek, szef Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Zarzuty dotyczą nadużycia zaufania, przekroczenia uprawnień i przywłaszczenia mienia. Według funkcjonariuszy CBA i prokuratury, pobierał wynagrodzenie za pracę dla Polikliniki w tym samym czasie kiedy prowadził zajęcia w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie.
Tyle prokuratura. Przyznam, że już zwątpiłem w to, że Janusza Ch. dosięgnie ręka sprawiedliwości. Wydawał się człowiekiem, którego chroni jakiegoś szczególnego rodzaju immunitet. Jeśli w państwie Tuska, którego dewizą było "kradnij i daj kraść swoim", było czymś naturalnym, że działacz jego partii - Platformy - zadłuża Poliklinikę na 90 milionów złotych i w nagrodę dostaję stołek prorektora Wyższej Szkole Policji, to tolerowanie takiego człowieka na takim stanowisku przez "Dobrą zmianę" wprawiało w osłupienie. Tym bardziej, że wiem, iż mój artykuł dotarł do wiceministra spraw wewnętrznych Jarosława Zielińskiego.
Janusz Ch. nadal jest na stanowisku prorektora mimo niedawnego odwołania komendanta-rektora.
Na stronie internetowej WSPol Janusz Ch. taką napisał o sobie "laurkę":
"Janusz Stanisław Chełchowski absolwent Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Gdańskiej. W 2002 r. uzyskał stopień doktora nauk ekonomicznych z zakresu nauk o zarządzaniu na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. W 2013 roku uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk społecznych w zakresie nauki o bezpieczeństwie nadany uchwałą Rady Wydziału Dowodzenia i Operacji Morskich Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Z resortem Spraw Wewnętrznych związany od 1991 roku. Od 2007 roku pracownik naukowo-dydaktyczny Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Doświadczony praktyk w zarządzaniu dużymi organizacjami, co zostało potwierdzone nadaniem tytułu „Znakomity Przywódca” w XVI edycji Polskiej Nagrody Jakości w 2010 roku. Praca na rzecz służb mundurowych została doceniona na szczeblu kilku resortów poprzez nadanie wielu odznaczeń między innymi; „Za zasługi dla obronności kraju”, „Za zasługi dla Policji”, „Za zasługi w pracy penitencjarnej” jak również „Srebrny Krzyż Zasługi” nadany przez Prezydenta RP. Jest autorem i współautorem wielu publikacji z zakresu nauk o zarządzaniu, nauk ekonomicznych jak również nauk o bezpieczeństwie".
Jak robił karierę, jak zrobił habilitację, jakim jest w rzeczywistości menadżerem i naukowcem można dowiedzieć się z mojego tekstu TUTAJ.
Przypomnijmy, iż Janusz Ch. działał w duecie ze swoją prawą ręką, zastępcą dyrektora Polikliniki Brygidą Kondracką, która po odwołaniu swojego protektora pełniła obowiązki dyrektora szpitala MSW w Olsztynie od czerwca do grudnia 2014 roku. Jej reforma polikliniki w tym czasie to rozwiązanie sztucznie powołanej przez Janusza Ch. sekcji organizacyjno-prawnej, której kierownikiem uczynił młodą, atrakcyjną ratowniczkę z SOR, bez wyższego wykształcenia. Dla personelu Polikliniki było tajemnicą poliszynela, iż tłem decyzji Brygidy Kondrackiej nie było likwidacja absurdu i zachcianki Janusza Ch. a zazdrość pań na tle "alfa samca".
Ówczesny minister spraw wewnętrznych miał tylko wyjścia dwa wyjścia: ogłosić upadłość Polikliniki albo ściągnąć kogoś z zewnątrz, by ratować co się da. Ściągnięto z Wrocławia Mariana Stempniaka. Gdy nowy dyrektor zaczął zadawać Kondrackiej podstawowe pytania dotyczące gospodarki finansowej i zarządzania szpitalem, Kondracka dostała rozstroju nerwowego. Poszła na długie zwolnienie lekarskie i oskarżyła nowego dyrektora o mobbing. Mobbing wyrażał się w tym, że podczas rozmowy z Kondracką stukał długopisem w biurko i przerywał wypowiedzi. To miało ją doprowadzić do rozstroju zdrowia, bezsenności i ciągłego stresu, dlatego domagała się od szpitala, którym przez pół roku kierowała, 50 tysięcy złotych odszkodowania.
Sąd nie dał jednak wiary jej słowom. Opierając się na zgromadzonych dokumentach sędzia Barbara Kokoryn podkreślała, że krytyka byłej dyrektor była uzasadniona.
Kondracka bowiem podjęła szereg czynności, które nie były zgodne z interesem zakładu pracy - stwierdził sąd. Dotyczyły między innymi zatrudnienia jej syna, a później umożliwienia mu skorzystania ze szkoleń, za które nie płacił, mimo że był osobą nieuprawnioną. Sędzia Kokoryn podczas uzasadniania wyroku dodała, że była dyrektor sama nie zachowywała się odpowiednio wobec podwładnych. Nie zachowała zasad współżycia społecznego, sama podejmując czynności naruszające dobra osobiste innych osób, czynności bliskie mobbingowi. Sąd przypominał też, że była dyrektor zwolniła swojego pracownika. W tej sprawie toczył się proces, który wykazał, że zwolnienie było bezprawne. Wyrok nie jest prawomocny.
Na posiedzeniu sejmu 02-12-2015 pytania w sprawie praktycznie bankructwa Polikliniki zadała poseł PiS Iwona Arent. Poseł Ipowiedziała m.in.: "z informacji uzyskanych od pracowników polikliniki wynika, iż sytuacja ekonomiczna w Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Warmińsko-Mazurskim Centrum Onkologii w Olsztynie jest bardzo trudna i ciągle się pogarsza. Same koszty obsługi zadłużenia placówki od początku 2010 r. do czerwca 2014 r. wyniosły 9 237 601,88 zł.". To co mnie w tym pytaniu poseł Arent zaskoczyło, to atak na dyrektora Stempniaka przy całkowitym pominięciu roli Janusza Ch. i Brygidy Kondrackiej, którzy doprowadzili do zapaści finansowej Polikliniki, a Stempniak tylko próbował ratować bankruta - udolnie lub nieudolnie, tego nie wiem. Poseł Arent w ogóle nie poruszyła sprawy, iż po doprowadzeniu Polikliniki praktycznie do upadku finansowego Janusz Ch. jest do dzisiaj prorektorem WSPol i wychowuje kadry dla Policji.
Jak mi poseł Arent wyjaśniła 10 lipca 2017 roku, zadając pytanie w sejmie nie wiedziała, że Janusz Ch. jest prorektorem WSPol w Szczytnie. Obecnie mając tę wiedzę złoży zapytanie w tej sprawie do ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość