Pylony z „szubienic” przenieść na Cmentarz Żołnierzy Radzieckich w Olsztynie, a na postumencie postawić Pomnik Ofiar Katastrofy Smoleńskiej autorstwa Andrzeja Pityńskiego – proponuje olsztyński architekt Stanisław Sosak.
Architekt był przewodniczącym komisji konkursowej na Pomnik Ofiar Katastrofy Smoleńskiej. Komisję zachwycił projekt słynnego rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego, m.in. autora Pomnika Katyńskiego w Jersey City w USA.
- Początkowo optowałem za pozostawieniem pomnika, jako ciekawego założenia architektonicznego – tłumaczy „Debacie” Stanisław Sosak. - Pod warunkiem, że staną tam odpowiednie gabloty informujące, dlaczego ten pomnik stanął, w jakich okolicznościach i co miał symbolizować. Miały też pojawić się w gablotach informacje na temat zbrodni dokonanych na ludności cywilnej w Prusach Wschodnich przez żołnierzy Armii Czerwonej oraz planowym niszczeniu zajmowanych bez walk miast, w tym Olsztyna, wraz z dokumentacją fotograficzną. Nic takiego się nie stało. Przeciwnie, prezydent Olsztyna postanowił zamienić to miejsce w „cyrk”, miejsce rekreacji i zabaw. Ponadto prezydent zablokował budowę Pomnika Ofiar Katastrofy Smoleńskiej przy rondzie Ofiar, więc wybór tej lokalizacji narzucił się sam.
Architekt jest za tym, żeby na Cmentarz Żołnierzy Radzieckich przy ul. Szarych Szeregów przenieść tylko pylony. Na pozostawionym postumencie stanąłby pomnik autorstwa Andrzeja Pityńskiego.
Adam Socha
Na zdjęciu u góry nieudolna, zrobiona na szybko, wizualizacja Pomnika Ofiar Katastrofy Smoleńskiej na postumencie, po zdjęciu pylonów.
Poniżej rzeżba Andrzeja Pityńskiego Pamięci Ofiar Katynia w New Jersey. Zdjęcie: Paul Stein/wikimedia
A. Pityński urodził się w roku 1947 w Ulanowie. Dzieciństwo w miasteczku było dla niego trudną lekcją historii, która działa się na jego oczach. Rodzice: Aleksander i Stefania (którzy poznali się w partyzantce NOW-AK) po wojnie nie złożyli broni. Jako dziecko pamiętał ciągłe rewizje i prześladowania. Jak mi opowiadał: Zanim obława otoczyła dom, ojciec zdążył uciec przez okno. Wywiązała się strzelanina w czasie której ranna została moja babka. Od tego czasu zacząłem się jąkać. Jąkanie przeszło mi dopiero po latach. Milicjanci w poszukiwaniu ukrytej broni przetrząsnęli każdy kąt. Rozebrali nawet piec kaflowy. Wiele lat później: w 1967 UB-ecy zorganizowali prowokację, a później pokazową rozprawę kolegium do spraw wykroczeń. Do sali miejscowego kina spędzili ludność miasteczka. Milicjanci z psami przyprowadzili obwinionych: Andrzeja i Aleksandra Pityńskich. Był to jedyny „proces pokazowy” w Ulanowie.
Życie nauczyło mnie patriotyzmu - podkreśla artysta.
Brat matki – Michał Krupa walczył z bronią w ręku aż do roku 1959. Ukrywał się w lasach, gdzie Andrzej wraz z ojcem - który przywoził dla oddziału zaopatrzenie - odwiedził go dwukrotnie: Pamiętam nastrój tego zimowego dnia. Partyzanci na koniach, ich długie cienie na śniegu... - wspominał. Obraz z dzieciństwa zainspirował jego pierwszą rzeźbę plenerową: „Partyzantów” ustawionych w 1979 r. w Bostonie. Przedstawia ona pięciu zmęczonych żołnierzy, którzy na wynędzniałych koniach z trudem posuwają się naprzód. Statyczne postacie jeźdźców z pochylonymi głowami, wysoko sterczące w górę ułańskie lance, nieruchome sylwetki zwierząt kontrastują z powolnym ruchem końskich nóg. W dwadzieścia lat później artysta opracował drugą wersję „Partyzantów”. To dumni jeźdźcy, którzy konno, z flagą narodową defilują przed widzem (kompozycja stoi w amerykańskim Hamilton).
Cały artykuł o życiu twórczości Andrzeja Pityńskiego, z portalu bizneistyl.pl TUTAJ
Skomentuj
Komentuj jako gość