Sąd Okręgowy w Olsztynie oddalił powództwo poseł Iwony Arent o naruszenie dóbr osobistych przez dziennikarza portalu debata.olsztyn.pl Adama Sochę w artykułach: pt. „Wojna o przywództwo w olsztyńskim PiS-ie” oraz „Poseł Arent atakuje olsztyńskich prokuratorów za Helpera”. Nakazał natomiast dziennikarzowi przeproszenie Iwony Arent za opublikowanie na portalu skanu pozwu zawierającego jej dane osobowe (adres i pesel). Sąd zniósł opłatę między stronami. Wyrok nie jest prawomocny.
Rozprawa rozpoczęła się dzisiaj (25.04) o 8.45 i trwała 1 godzinę i 4 minuty. Strony podtrzymały swoje stanowiska. Sędzia Przemysław Jagosz zadawał pytania stronom, mające wyjaśnić okoliczności naruszenia dóbr Iwony Arent.
W końcowych mowach, strony powiedziały między innymi:
Iwona Arent: Nieprawdą jest, że ja w jakikolwiek sposób wpływam na prokuratorów… od 10 lat… czwartą kadencję jestem posłem… było kilkadziesiąt spraw, w których prosiłam prokuraturę wyższą, także często Prokuratora Generalnego o nadzór nad niektórymi postępowaniami… aby były obiektywnie rozstrzygane… jeżeli chodzi o skutki tych artykułów… od kiedy pan Adam Socha… ja nie wiem, dlaczego akurat się na mnie uwziął… i pisze na mój temat, różne takie kłamliwe rzeczy, wręcz obrzydliwe… ja jestem przygotowana na krytykę… działam od 15 lat w polityce… i wiem o tym… że będę krytykowana… ale ten pierwszy artykuł “Wojna o przywództwie w PiS-ie” był tak obrzydliwy, że wszyscy do mnie przychodzili i mówili, że to jest tak obrzydliwe, że to jest nie do przyjęcia i nie do czytania… Ja byłam zmuszona żeby przerwać takie pisanie na mój temat tak obrzydliwych artykułów… Ciężko to przeżywa także moja rodzina… Adam Socha zdestabilizował sytuację w mojej rodzinie… Ja bardzo proszę, żeby przerwać to, co się dzieje w gazecie Debata i to co wyprawia pan Adam Socha… Proszę mnie krytykować za to co zrobiłam lub czego nie zrobiłam… ale żeby to było merytoryczne i prawdziwe…
Adam Socha: Chciałem się tylko odnieść do słów pani poseł, że się uwziąłem… Sąd osobiście wie, że w poprzedniej kadencji Sejmu, “uwziąłem się” na polityków wówczas rządzących partii… poddawałem krytyce decyzje funkcjonariuszy władzy, które uważałem za szkodliwe dla dobra wspólnego… ta krytyka również sprawiła, że trafiłem na salę sądową… Nigdy nie byłem i nie jestem dziennikarzem partyjnym. Uważam, że zadaniem dziennikarza, że po to istnieją media w systemie demokratycznym, jest kontrola władzy… dlatego moja uwaga teraz się skupia — między innymi — na pani Iwonie Arent. Pani poseł jest członkiem partii, która zdobyła bezwzględną większość w Sejmie. Jest wiceprezesem PiS w okręgu olsztyńskim. Dziennikarz jest zobowiązany… do patrzenia ludziom władzy na ręce.… nie ma to nic wspólnego z jakimiś tam… poza merytorycznymi pobudkami… nie ma żadnego “uwzięcia się”… żadnych uczuć negatywnych nie mam do pani poseł… jako do osoby. Jako osoba wcześniej wzbudzała moją sympatię… natomiast jako polityk wzbudza moją krytykę jej działalność publiczna. Od tego jestem dziennikarzem…
Strony zgłosiły wnioski o przesłuchanie świadków, po czym Wysoki Sąd w końcowym postanowieniu z rozprawy dopuścił dowód z dostarczonych dokumentów, za to odrzucił wnioski stron o przesłuchanie świadków i zdecydował, że wyrok zostanie ogłoszony tego samego dnia o godzinie 12.20.
W uzasadnieniu ustnym wyroku sędzia Przemysław Jagosz powiedział m.in.
Warunkiem uwzględnienia żądań pani powódki w niniejszej sprawie było uznanie, że kwestionowane w pozwie artykuły i zawarte w nich informacje były bezprawne.
Okoliczności niezbędne do rozstrzygnięcia w tej sprawie były bezsporne między stronami lub znajdowały potwierdzenie w złożonych dokumentach i pismach. Nie budziło wątpliwości sądu, że pani powódka od wielu lat pełni mandat posła i jej aktywność jako posła jest znana, wystarczy zobaczyć załączony do pozwu wykaz wystąpień na sesjach, w komisjach i podkomisjach sejmowych. Zbędne było więc sięganie po zeznania świadków, którzy mieli potwierdzić aktywność powódki jako posła, zbędne też było ustalanie jak postrzegają ją pracownicy i inni posłowie z tego samego kręgu politycznego, zwłaszcza że nie budzi zastrzeżeń jej aktywność, zwłaszcza na tle pracy innych posłów.
Odnosząc się do artykułu „Wojna o przywództwo w olsztyńskim PiS-ie” pani powódka kwestionuje opinię, że karierę polityczną zawdzięcza wdziękom, podnosi, że pozwany pominął jej aktywność poselską.
Natomiast w tekście „Poseł Arent atakuje olsztyńskich prokuratorów za Helpera” zdaniem pani powódki pozwany przedstawił własne i nieprawdziwe twierdzenia, że występuje ona w obronie przyjaciółki i chce wpłynąć na decyzje prokuratury. Dostrzec jednak muszę, że strona powodowa przytacza ten artykuł niedokładnie i pomija istotne jego fragmenty.
Uważna analiza obu tych artykułów pozwala stwierdzić, że są one publicystyką, zawierają więc opis wydarzeń, autor opisuje swoje rozmowy z uczestnikami tych wydarzeń oraz opisuje swoje działania podjęte dla wyjaśnienia tych wydarzeń oraz powiązania ich w jakiś ciąg. Jednocześnie przedstawia wnioski jakie z tego wysnuwa. Co istotne strona powodowa nie kwestionowała opisanych faktów, zarzuty dotyczą wyprowadzonych wniosków i ocen zwłaszcza wobec pani poseł.
Sąd musiał ustalić czy te opinie bezprawnie naruszały dobra osobiste pani powódki.
W tekście pt. „Wojna o przywództwo w olsztyńskim PiS-ie” pozwany opisywał walkę pomiędzy lokalnymi liderami partii o przywództwo. Oprócz relacji o faktach autor zaznacza, że formułuje własne opinie, np. poprzez użycie słów „wydawało się, że głównie zawdzięcza swoją pozycję”. Natomiast opisując przegrane wybory prezydenckie (na prezydenta Olsztyna – przyp. redakcji) przez panią powódkę użył sformułowanie „moim zdaniem, powódka chciała osiągnąć” a nie co w rzeczywistości chciała osiągnąć. Każdy czytelnik może na tej podstawie wyciągnąć własne wnioski, czy rozumowanie pana Adama Sochy jest logiczne, a jeśli tej logiki nie ma to powie: to nie ma sensu.
Wskazując natomiast jak powódka przedstawiała się w mediach w czasie sprawowania mandatu posła pozwany nie oceniał innych aspektów jej działalności. Skupił się tylko na tym, o jakich aspektach działalności pani powódki pisały media. Skonstatował przy tym, że media nie odnotowały jej aktywności na innych polach. Z tym stwierdzeniem strona powodowa nie polemizowała. Wizerunek pani powódki w mediach w latach 2009 – 2014 skupiał się na jej życiu prywatnym, jak jest postrzegane ze względu na swój wygląd, cechy zewnętrzne, na co, jak przyznała pani powódka, było jej przyzwolenie.
Jest takie powiedzenie, jak nas widzą, tak nas piszą. Jeśli tak media kolorowe przedstawiały powódkę i tak odnotowywały jej aktywność, to analiza dokonana przez pozwanego miała swoje uzasadnienie. Można się z nim nie zgadzać, ale co ważne pan pozwany, zaraz po tym fragmencie tekstu dotyczącym wizerunku pani poseł w mediach, akceptując przy tym, że był to wizerunek pozytywny, zawarł jednocześnie informację, że powódka z taką oceną się nie zgadza, zamieścił przy tym link do sprawozdania pani powódki z części jej działalności poselskiej. Popełnił tu błąd pisząc, że jest to działalność dotycząca całej kadencji. Później sprostował w sposób nieścisły, wykazał więc pewną niestaranność, żeby nie powiedzieć niechlujstwo, nie zmienia to jednak wymowy tego fragmentu tekstu, autor opierał się o pewne sprawdzalne fakty i wysnuwane przez niego na tej podstawie opinie są jego niezbywalnym prawem.
Sąd dostrzega mgliste pojęcie w zakresie terminów prawnych, postępowanie sprawdzające nie jest postępowaniem przygotowawczym, nie było zatem prowadzone śledztwo, tytuł „Poseł Arent atakuje olsztyńskich prokuratorów za śledztwo w sprawie Helpera” zawiera więc merytoryczny błąd. Jednak generalnie poziom wykształcenia prawniczego społeczeństwa jest niewielki, a media posługując się skrótem nie wchodzą w takie drobiazgi jak rozróżnienie pojęć „postępowanie” i „śledztwo”, używają skrótów myślowych. Jest to jednak okoliczność nieistotna dla rozstrzygnięcia sprawy.
W powództwie kwestionowano bowiem zadanie pytań o charakterze twierdzeń. Pozwany przedstawił o co wniosła poseł do Prokuratora Generalnego, wypowiedzi prokuratorów, wskazał również, że powódka nie odpowiedziała na pytania, podał też pytania jakie wysłał do Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego. Pozwany pytał powódkę, czy poprawnie formułuje swoje wnioski, że powódka wykorzystuje swoją pozycję polityczną do osiągnięcia partykularnych interesów, wpłynięcia na to, żeby postępowanie w sprawie stowarzyszenia prowadzonego przez znajomą pani powódki zostało przeniesione do innej prokuratury. W tym kontekście sąd może się zgodzić, że takie opinie mogą godzić w dobra osobiste powódki. Ocena pozwanego jej wizerunku w mediach powódka oceniła jako krzywdzącą w świetle jej aktywności poselskiej. To że media nie odnotowały jej aktywności poselskiej, nie znaczy że takiej aktywności nie było. Niemniej taki wizerunek w media częściowo za przyzwoleniem pani poseł był kreowany, obejmował wizerunek związany z jej wyglądem zewnętrznym. Mimo, że taka ocena jest krzywdząca, to pozostaje ona w granicach prawa. Każdy aspekt jej funkcjonowania publicznego podlega ocenie, nie tylko w kontekście jej aktywności poselskiej, ale także w jakim pojawia się w mediach, a autor zaznaczył, że to jego opinia, miał do niej prawo zgodnie z art. 1 Prawa Prasowego:
„ Prasa, zgodnie z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, korzysta z wolności wypowiedzi i urzeczywistnia prawo obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej”.
Osoby publiczne muszą znieść więcej niż zwykła osoba. Pozwany przedstawił swoje opinie i oceny i chciał zweryfikować swoje twierdzenia u pozwanej, chcąc uzyskać chociaż polemikę z tymi stwierdzeniami. Stanowi to więc wyraz krytyki prasowej w ramach art 1 Prawa Prasowego. Nawet jeżeli te oceny są dotkliwe, to na tle wypowiedzi obecnych już od dłuższego czasu w polityce, w odniesieniu do wszystkich polityków, wszystkich opcji, nawet jeśli naruszają one dobra osobiste, to stały się powszechne i są społecznie akceptowane, nad czym Sąd generalnie ubolewa konstatując obniżenie poziomu dyskursu publicznego, w czym uczestniczą wszystkie opcje polityczne. Odmiennie natomiast wyraża się kwestia ujawnienia danych osobowych powódki zawarte w skanie pozwu umieszczonego na portalu debata.olsztyn.pl Sąd uznał to za ewidentne naruszenie prawa do jej prywatności i w tym zakresie nakazał opublikowanie przeprosin, po uprawomocnieniu się wyroku.
Kończąc sędzia wezwał wszystkich uczestników debaty publicznej do umiaru zarówno przy formułowaniu opinii, jak i wniosków oraz staranności w doborze słów oraz środków jakimi zwalcza się negatywne wnioski czy opinie
- Bowiem w najbardziej skrajnych przypadkach można uznać, że walka z opiniami na temat osoby publicznej podjęta przez tę osobę publiczną może być odbierana w konkretnych okolicznościach, jako zakazane przez artykuł 6 prawa prasowego dążenie do tłumienia krytyki prasowej. Występowanie do sądu w takich sprawach może być odbierane jako chęć tłumienia tej krytyki prasowej, której to tłumienie jest zakazane – podsumował uzasadnienie sędzia Jagosz.
Adam Socha po rozprawie powiedział, że dla niego wyrok był oczywisty. Inny wyrok oznaczałby, że polska nie jest demokratycznym państwem prawnym. Gdy otrzyma uzasadnienie na piśmie zastanowi się ze swoim pełnomocnikiem nad apelacją. - Popełniliśmy jako portal ewidentny błąd zamieszczając skan pozwu powódki wraz z jej danymi osobowymi i za to należą się od redakcji pani poseł przeprosiny. Jednak sąd nakazał te przeprosiny mnie, gdy to nie ja zamieściłem pozew – powiedział Adam Socha.
Natomiast poseł Iwona Arent rozesłała mediom oświadczenie. Poseł manipuluje w nim uzasadnieniem ustnym wyroku, np. napisała, że sędzia miał powiedzieć, iż Adam Socha: "publikowane materiały przygotowuje niechlujnie i niestarannie". Tymczasem sędzia powiedział to tylko i wyłącznie odnośnie jednego sformułowania mówiącego, iż pod linkiem znajduje się sprawozdanie poseł z jej działalności poselskiej, a sprawozdanie to dotyczyło jedynie ostatniego etapu jej działalności. To tak, jakby napisać, na podstawie jednego zdjęcia pani poseł, na którym byłaby niechlujnie i niestarannie ubrana, iż jest w ogóle osobą niechlujną i niestaranną. Tymczasem z setek innych zdjęć pani poseł wiemy, że bardzo dba o swój wygląd.
We wtorek zamieścimy film Stanisława Olsztyna z ogłoszenia wyroku, wówczas każdy Czytelnik sam będzie mógł sobie wyrobić zdanie, kto tu manipuluje wyrokiem i uzasadnieniem wyroku: Adam Socha czy Iwona Arent?
Olsztyn, dnia 25 kwietnia 2016
Oświadczenie
W dniu 25 kwietnia 2016 roku odbyła się rozprawa przed Sądem Okręgowym w Olsztynie z mojego powództwa przeciwko Adamowi Socha o naruszenie przez niego dóbr osobistych w miesięczniku i portalu „Debata”. Wyrokiem Sądu Adam Socha zobowiązany jest do zamieszczenia przeprosin. W ustnym uzasadnieniu Sąd stwierdził, że Adam Socha naruszył dobra osobiste poprzez ujawnienie danych osobowych. Wskazał też, że w opinii Sądu nie ma wątpliwości, że moja działalność jest merytoryczna, aktywna i co więcej wyróżniająca się na tle innych posłów. Opinia Adama Sochy na temat mojej działalności poselskiej jest opinią subiektywną dziennikarza. Sąd stwierdził również, że Adam Socha jako dziennikarz śledczy nie wykazał się podstawową znajomością procedur prawnych, a zdarza się że publikowane materiały przygotowuje niechlujnie i niestarannie.
Realizując nałożony na mnie mandat poselski zawsze w sposób rzetelny, godny i z poświęceniem reprezentowałam i będę reprezentować interesy Polski, regionu i każdego wyborcy.
Iwona Arent
Poseł na Sejm RP
https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/olsztyn/5067-sad-oddalil-pozwy-posel-arent-w-sprawie-artykulow-red-sochy-najnowsze-slajd-kafelek.html#sigProId128116be62
Skomentuj
Komentuj jako gość