Prokuratura Okręgowa w Olsztynie umorzyła sprawę sprzedaży działek przez Uniwersytet Warmińsko-Mazurski. Śledczy uznali co prawda, że niektóre działki były sprzedawane z naruszeniem prawa, ale ściganie za to przedawniło się zanim wszczęto śledztwo. Przypomnijmy, iż sprawę nagłośnił dziennikarz śledczy Mariusz Kowalewski na swoim blogu. Twierdził, iż władze UWM uruchomiły sprzedaż działek "na słupa".
Prokuratura Okręgowa w Olsztynie badała sprzedaż działek przez Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie z lat 2003-2008. W tym czasie uczelnia sprzedała kilkadziesiąt działek zarówno deweloperom jak i osobom prywatnym, które nie były związane z uniwersytetem. W tym drugim przypadku osoby postronne kupowały działki razem z etatowymi pracownikami uczelni, przy czym udział pracownika w parceli wynosił często 1 proc, a osoby postronnej - 99 proc.
Jak powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Zbigniew Czerwiński sprawa była wielowątkowa, a przyczyny umorzenia są różne.
"Jeśli chodzi o sprzedaż działek z lat 2003-2006 prowadzący sprawę prokurator stwierdził, że uczelnia sprzedawała parcele bez wymaganej w tamtym okresie zgody ministra skarbu. Taką zgodę należało uzyskać, gdy wartość działki przekraczała 50 tys. euro i w kilku przypadkach z takimi transakcjami mieliśmy do czynienia" - powiedział prok. Czerwiński i dodał, że uczelnia bez zgody ministra sprzedała działki o wartości 67 tys. euro, 68 tys., euro i 84 tys. euro. Działki te w dwóch przypadkach kupiły przedsiębiorstwa zajmujące się budową bloków (wg. wiedzy "Deb@ty" chodzi o Arbet i firmę z Ostródy), jedną - osoby prywatne. Bez zgody ministra uczelnia sprzedała działkę także olsztyńskiemu ratuszowi, ponieważ w tym miejscu miała przebiegać droga.
"Mimo, że uczelnia parcelę pod drogę powinna miastu sprzedać, to zgoda ministra i tak była wymagana" - podkreślił Czerwiński i dodał, że za ten aspekt działalności uczelni odpowiadał najpierw dyrektor administracyjny, a następnie kanclerz uczelni.
Wątki dotyczące sprzedaży wartościowych parceli bez zgody ministra skarbu zostały umorzone, ponieważ przedawniły się, zanim w tej sprawie wszczęto śledztwo. Prok. Czerwiński wyjaśnił, że transakcje z 2003 r. przedawniły się w 2008 r., a z 2006 r. uległy przedawnieniu w 2011 r.
Kwestie dotyczące sprzedaży kilkudziesięciu działek w bezprzetargowym trybie po 2006 r. prokuratura także umorzyła. "Postawą umorzenia w tych przypadkach było to, że nie da się ustalić, czy uczelnia poniosła z tego tytułu jakieś szkody i ewentualnie jakie" - powiedział Czerwiński i wytłumaczył, że aspekt wyrządzenia szkody był niezbędny do zaistnienia przestępstwa. "Tymczasem przed sprzedażą każdej z działek uczelnia zlecała biegłym operaty szacunkowe, które ustalały wartość parceli na poziomie cen rynkowych panujących wówczas na rynku. I każda z tych działek była sprzedana za kwotę zgodną z tymi operatami" – dodał rzecznik.
Prokuratura badała także, czy naruszeniem prawa nie była bezprzetargowa sprzedaż tych działek. "Prowadzący sprawę uznał, że nie ma żadnych gwarancji, że gdyby parcele sprzedawano w przetargu byliby na nie chętni, i że na przetargach uzyskano by taką cenę, jak w operatach. Tych kwestii nie dało się przekuć na dowody" - przyznał rzecznik prokuratury.
Śledczy przesłuchał wszystkie osoby, które nabyły działki symbolicznie, a faktycznie u notariusza za 99% wartości działki płacił nabywca spoza UWM. Jednak żadna z tych osób nie potwierdziła, iż robiła "za słupa" za namową kogoś z władz uczelni. Jak nam powiedział kanclerz UWM Aleksander Socha, było odwrotnie, to nabywcy-pracownicy uczelni prosili go o zgodę, by od razu u notariusza mogli za działkę zapłacić docelowi nabywcy. Chodziło o to, by nie płacić dwukrotnie notariuszowi.
Gdyby sprawy sę nie przedawniły, to kanclerz UWM odpowiadałby z art. 231 par. 1 kk (Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3).
Rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego prof. Ryszard Górecki (jednocześnie b. senator PO) komentując sprawę umorzenia śledztwa, które obejmowało jego działania i działania kanclerza uczeni, powiedział, że "od początku był pewien, że nie złamał prawa".
"To całe postępowanie wynikało z tego, że grupa moich przeciwników na uczelni chciała mi dopiec" - powiedział Górecki i dodał, że uczelnia sprzedawała działki, by pozyskać pieniądze na wkład własny w unijne inwestycje. "Sprzedawaliśmy działki leżące daleko od kampusu, które były nam zbędne" - wyjaśnił i dodał, że uniwersytet nadal oferuje działki do sprzedaży i nie ma na nie chętnych.
Prof. Górecki przyznał, że "kwestia kupowania działek do spółki z pracownikami uczelni wygląda nieładnie" ale jak zapewnił, ani on, ani kanclerz uczelni o tym nie wiedzieli. Przyznał, że na tym etapie zawiódł system wewnętrznej kontroli uczelnianej i dodał, że po ujawnieniu sprawy został on uszczelniony. "Na uczelni pracuje 3,5 tys. ludzi, trudno o wszystkich działaniach wiedzieć" - powiedział rektor UWM.
Pytany o wyciągnięcie konsekwencji wobec kanclerza uczelni prof. Górecki powiedział, że "na pewno będzie pracował do końca kadencji tj. do końca sierpnia 2016 roku".
(pw)
KOMENTARZ
O sprawie napisałem w czerwcu 2014 roku TUTAJ, prezentując wyniki audytu wewnętrznego UWM w sprawie sprzedaży działek.
Audyt został wykonany w 2008 roku, na polecenie ówczesnego rektora Józefa Górniewicza. Wyniki audytu były miażdżące. Wynikało z niego, że "były poważne uchybienia". Dlaczego ówczesna ekipa nie zgłosiła wyników audytu prokuraturze? Dlaczego dopiero po przegranych wyborach na rektora z Ryszardem Góreckim podrzucono kwity Mariuszowi Kowalewskiemu? Gdyby poprzednia ekpia zgłosiła wyniki audytu prokuraturze w 2008 roku, nie byłoby przedawnienia. Mogła też zgłosić sprawę do Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość