Poseł Beata Bublewicz (PO) oskarża mieszkańców kamienicy przy Mickiewicza 27 w Olsztynie, w której ma biuro poselskie o „mowę nienawiści" Poseł przyznaje, iż to za jej wiedzą pracownik jej biura poselskiego ściągnął w nocy we wtorek 4 sierpnia policję do tej kamienicy, w której mieści się jej biuro poselskie oraz senatora Ryszarda Góreckiego (PO). Pracownik domagał się interwencji w związku z transparentami, które wywiesili na elewacji mieszkańcy. Zdaniem pani poseł napis nad jej biurem: „Tu urzędują szczury", to "mowa nienawiści" i "brudna kampania".
Mieszkańcy wyjaśnili policjantom, którzy przybyli około 22.30, iż nikt im nie chce pomóc w pozbyciu się plagi szczurów. Szczury nie ruszają trutek wyłożonych w piwnicy, nie boją się ludzi, wchodzą nawet do mieszkań, na klatkę schodową lokatorzy wychodzą z kijami, by się przed nimi bronić. Dlatego wywiesili transparenty, by zwrócić uwagę mediów i opinii publicznej na swój problem. Policjanci, po tych wyjaśnieniach, odmówili interwencji, gdyż nie stwierdzili łamania prawa. Jedynie spisali mieszkańców.
- Inwazja szczurów na naszą kamienicę zaczęła się miesiąc temu – tłumaczy „Deb@cie" mieszkanka spod 4 Lucyna Rynkiewicz. - Wprowadziły się do naszej kamienicy, gdyż tylko u nas administrator Zakład Budynków i Lokali Komunalnych nie wymienił w piwnicach okien.
- Pracownicy ZBLiK nie reagowali na nasze zgłoszenia – opowiada dalej pani Lucyna. - Błagaliśmy też o pomoc Sanepid. Próbowaliśmy zainteresować naszym problemem panią poseł Bublewicz. Problem w tym, że drzwi do biura są zamknięte, pracownicy nie wpuszczają ludzi do środka, jedynie przez domofon pytają, w jakiej sprawie i kto, więc przez domofon powiedziałam, że zjedzą nas szczury. Nie pomogli, więc jeszcze spróbowałam prosić o pomoc pracowników pana senatora Góreckiego, bo powiedziano mi, że on jest energiczny i potrafi pomóc. Ale też udało mi się tylko porozmawiać z pracownikiem przez domofon. W końcu zwróciłam się do swojego 21-letniego wnuka, może coś wymyśli. Wnuk przyprowadził pana Michała Wypija, który już w tamtym roku zorganizował w naszej sprawie konferencję prasową, wówczas chodziło o to, w jakich warunkach żyjemy, kamienica się sypie, wspólne ubikacje na kilka rodzin, a jeszcze podwyższyli nam czynsze, mnie za 71-metrowe mieszkanie każą płacić 1060 złotych. Pan Michał teraz też zaproponował, że zrobi konferencję prasową i podpowiedział, żeby wywiesić transparenty, że mamy problem ze szczurami, ale treści nam nie dyktował. Transparenty wykonaliśmy sami. No i wywiesiliśmy we wtorek po południu a po 22 zjawili się policjanci z pracownikiem biura pani poseł Bublewicz.
Poseł Beata Bublewicz nie zaprzecza, w rozmowie z „Deb@tą", iż spowodowała interwencję policji. - Otrzymałam telefony od mieszkańców ulicy Kościuszki, którzy akurat przechodzili Mickiewicza i zobaczyli te napisy – tłumaczy poseł Bublewicz powody, dla których ściągnięto policję. - Gdyby to był napis np. „Mamy szczury, a ZBK nie reaguje", to NIE BYŁOBY ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI O CO CHODZI (duże litery pochodzą od poseł Beaty Bublewicz, po autoryzacji tekstu - przypis sa), ale mieszkańcy z ul. Kościuszki, którzy mnie o tych napisach zawiadomili również mieli odczucie, że to jest wymierzone we mnie, jako posła, że to brudna kampania – wyjaśnia poseł Bublewicz. - Dlatego pracownik zawiadomił policję i wraz z policjantami udał się do kamienicy. Od mieszkańców dowiedział się, że mają problem ze szczurami, a ZBLiK nie reaguje i napisami chcieli zainteresować media, by te zmusiły ZBLiK do przeprowadzenia deratyzacji. Zaskoczyło nas to wyjaśnienie, gdyż mieszkańcy tej kamienicy zawsze do nas przychodzili z każdym, najmniejszym problemem, a na szczury się nie skarżyli.
Dzisiaj pracownik biura pani poseł miał interweniować w ZBK w sprawie deratyzacji . - Był zaskoczony uzyskaną informacja, że mieszkańcy wcześniej problemu szczurów nie zgłaszali - twierdzi poseł.
Jak się poseł dowiedziała dzisiaj, 5 sierpnia (jest w Warszawie na posiedzeniu Sejmu) mieszkańcy zdjęli napisy z elewacji.
- Nie może być mojej zgody na mowę nienawiści – skomentowała poseł Bublewicz sprawę napisu, - a ten napis to bez wątpienia była mowa nienawiści.
Pani poseł miała otrzymać nieoficjalną informacje, iż za tą akcją miał stać prezes Polski Razem Zjednoczona Prawica Michał Wypij.
Michał Wypij potwierdził, iż to on zorganizował konferencję prasową i podsunął pomysł z transparentami, jednak nie dyktował ich treści. Do zarzutu poseł Bublewicz, iż to „brudna kampania" i „mowa nienawiści" odniesie się we własnym komentarzu, gdy tekst się ukaże na portalu „Deb@ty".
Prezes Polski razem przypomniał jeszcze, że warunkami bytowymi mieszkańców kamienicy przy Mickiewicza 27 interesuje się od roku, gdyż mieszka po sąsiedzku.
W ubiegłym roku zorganizował konferencję, gdy mieszkańcom – biednym ludziom - drastycznie podwyższone czynsze od 1000 do nawet 1800 złotych, nie licząc opłat za media, które też wzrosły, po tym, jak ZBLiK zainstalował w kamienicy ogrzewanie gazowe, ale w nieocieplonym budynku ze starymi nieszczelnymi oknami rachunki za ogrzewanie wyniosły nawet po kilka tysięcy złotych w minionym sezonie grzewczym, chociaż zima była bardzo łagodna.
Stan techniczny kamienicy jest fatalny. Mieszkańcy nie mogą wychodzić na własne balkony, gdyż te grożą zawaleniem. Remontu wymaga elewacja, z której tynk odpada całymi płatami, co jest niebezpieczne dla przechodniów. Gdyby ta zabytkowa kamienica została wyremontowana, jak inne na tej ulicy, byłaby architektoniczną perłą. Jednak przy tych czynszach i w tym stanie technicznymi nie ma chętnych, by zamienić się z mieszkańcami, którzy chętnie oddaliby swoje mieszkania za mniejszy metraż i mniejszy czynsz.
(sa)
Poseł Beata Bublewicz autoryzowała swoje wypowiedzi.
zdjęcia: Michał Wypij
KOMENTARZ
Ta historia ma wymowę symboliczną. Na parterze kamienicy od lat biura mają parlamentarzyści: poseł Beata Bublewicz i senator Ryszard Górecki. Trzeba być ślepym, by przez tyle lat nie zobaczyć, jak ta piękna kiedyś i zabytkowa kamienica popada w ruinę i w jakich warunkach żyją w niej ludzie. Okazuje się, że parlamentarzyści odgrodzili się od mieszkańców, instalując domofon i rozmawiają z interesantami tylko w ten sposób. Trudno o bardziej wymowne odgrodzenie się parlamentarzystów od mieszkańców. Jak trzeba być zaślepionym ideologicznie i nafaszerowanym politgramotą politycznej poprawności, jak trzeba być oderwanym od realiów życia zwykłych ludzi, by prostych, biednych ludzi, których nie stać na ogromne czynsze w zrujnowanej kamienicy, posądzać o walkę polityczną i szerzenie mowy nienawiści.
Kilkaset metrów dalej, na ul. Kopernika jest biuro poselskie poseł PO Lidii Staroń. Gdyby jej biuro było w kamienicy przy Mickiewicza 27 jestem pewien, że poruszyłaby niebo i ziemię, by skutecznie pomóc jej mieszkańcom. Dowiodła tego dziesiątki jeśli nie setki razy. Ale to poseł Staroń, miejscowy baron Platformy Jacek Protas, kazał wykreślić z listy wyborczej, natomiast Beata Bublewicz dostanie miejsce w czubie listy, a Ryszard Górecki ponownie będzie nr 1 na liście do senatu.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość