Nowe spojrzenie na olsztyńskie „szubienice", czyli pomnik Dunikowskiego, zaproponowane w „Deb@cie" przez Andrzeja Maciejewskiego, kandydata na prezydenta Olsztyna, podchwycił portal Tomasza Lisa Natemat. Na tym portalu ukazał się tekst Tomasza Molgi: „Kod daVinci wysiada. Rzeźbiarz PRL kpił ze Stalina i radzieckich żołnierzy. Zorientowano się po 50. latach".
Tomasz Molga porównał nowe odczytanie dzieła Dunikowskiego, jako próby przemycania treści, które urągały władzy, do tego, co Jezusem Chrystusem nawyczyniał autor „Kodu Leonarda da Vinci".
Molga Streszcza dekonstrukcję Maciewskiego:
„– Pomnik nawiązuje do idei łuku triumfalnego, którego Dunikowski nie zamyka, stąd jest on bardziej karykaturą łuku. Łuk triumfalny był stawiany zwycięzcom, zatem autor nie zgadzał się z nazwaniem Armii Radzieckiej bohaterami. Sowiecki żołnierz, ubrany raczej jak łachmyta, w walonkach, nie ma broni. To anty-bohater – interpretuje Andrzej Maciejewski, olsztyński polityk Kongresu Nowej Prawicy i fascynat historii.
Kod Dunikowskiego
Czy Ksawery Dunikowski projektując pomnik w 1949 roku mógł wiedzieć o zbrodniach i gwałtach, jakich dokonała Armia Radziecka w Olsztynie? - pyta Tomasz Molga i przypomina. - Pomimo poddania miasta, zostało ono splądrowane, a część budynków podpalona. Miotaczami płomieni wyzwoliciele podpalili szpital psychiatryczny z 500 pacjentami. Ofiary zakopali w zbiorowych mogiłach. Może dlatego radziecki żołnierz z pomnika wznosi wzrok w stronę pobliskiej wieży Kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa?
Jednak prof. Lechosław Lameński, kierownik Katedry Sztuki Nowoczesnej w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim powiedział dziennikarzowi Natemat:
– Kod Ksawerego Dunikowskiego istnieje i, co ciekawsze, nikt nie zabrał się na serio do jego zbadania i odszyfrowania. Choć uznawano go za artystę związanego z władzą, tak naprawdę nie tworzył ku chwale tylko robił tak jak uważał za sprawiedliwe.
Życiorys Ksawerego Dunikowskiego
Pasował do Polski Ludowej jak pięść do nosa – przypomina Molga. - Pochodził ze zubożałej szlachty. (...). Podczas okupacji był więźniem niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie trafił po aresztowaniu w 1940. Uczestniczył w tamtejszym ruchu oporu organizowanym przez Witolda Pileckiego. (...)
Po wojnie oficjalnie Dunikowski nie krytykował nowego ustroju. Wyraz swemu rozgoryczeniu dawał wyłącznie w osobistych notatkach i twórczości. I tak w 1949 roku „zrewanżował się" władzy popiersiem Lenina wysłanym na konkurs do Moskwy. – Wodzowi rewolucji nadał groźny, niemal demoniczny charakter, podkreślony nie tylko rysami twarzy, ale również chropowatą fakturą – opisuje prof. Lameński. Lenin-demon wzbudził polityczną konsternację i Dunikowski musiał tłumaczyć się z tego, co miał na myśli. – To był moment kiedy wódz pomyślał o rewolucji – miał odpowiedzieć artysta.
Karzeł z wielką łapą
To prawdopodobnie Dunikowskiemu zawdzięczamy fakt, że Polska jest jedynym krajem obozu socjalistycznego, gdzie nie powstał pomnik Stalina. W 1953 roku Bolesław Bierut zorganizował konkurs za kilkunastometrowy monument Stalina, mający stanąć u wejścia do Pałacu Kultury i Nauki. Wzięli w nim udział wybitni twórcy Alfons Karny, Marian Wnuk i Ksawery Dunikowski.
W zachowanym do dziś projekcie szczególne znaczenie odgrywały ręce wodza. Lewą dyktator trzymał pod bokiem. Prawa, z rozpostartą dłonią, miała spocząć na piersi. Ostatecznie, w gotowym projekcie, ręka znalazła się na piersi, ale dłoń zwinęła się w pięść.
Kiedy Dunikowski odsłonił swój projekt publika złożona z aparatczyków aż jęknęła z zawodu. – Co to za karzeł z wielką łapą!? – krzyczał Włodzimierz Sokorski, ówczesny minister kultury. Henryk Urbanowicz, uczestnik pokazu, wspominał to wydarzenie w Gazecie Polskiej: – Rzeźbiarze starali się pokazać Stalina jako nauczyciela, wielkiego wodza lub dobrotliwego ojca i myśliciela. Dunikowski przedstawił zupełnie odmienny projekt. Zbudowany z wielkich bloków granitu, grubo ciosanych. Wielkie nogi-buty deptały ziemię. Postać, która przeważnie była uchwycona na wydechu, tym razem nabrała pełną pierś powietrza, wydęła lekko policzki i obojętna, groźna - pluła, pluła na cały świat!
Prof. Lechosław Lameński: – Bierut miał osobiście zwrócić się do Dunikowskiego o przeprojektowanie swojej wizji. Jednak ten upierał się przy swoim. Wizja „karła z wielką łapą" nie mieściła się, na szczęście, w świadomości Bolesława Bieruta i członków Komitetu Centralnego PZPR, konkurs pozostał więc nierozstrzygnięty. Gdyby nie twarda postawa artysty, mielibyśmy w Polsce nie tylko monument Stalina w Warszawie, ale także w wielu innych miastach – mówi historyk sztuki.
CAŁY TEKST TOMASZA MOLGI TUTAJ:
Skomentuj
Komentuj jako gość