Sąd Okręgowy w Olsztynie (7.05.) oddalił w całości powództwo Piotra Obarka przeciwko Małgorzacie Chomicz. B. dziekan Wydziału Sztuki UWM żądał przeprosin i 30 tys. zł odszkodowania. Sąd nakazał powodowi zapłatę na rzecz pozwanej kwoty 3777 zł z tytułu zwrotu kosztów pocesu oraz ściągnięcie z powoda kwoty 594 zł z tytułu poniesionych kosztów przez Skarb Państwa.
Sąd uznał, iż zawiadomienie przez dr. hab. Małgorzatę Chomicz prof. UWM Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów o podejrzeniu popełnienia plagiatu pracy doktorskiej przez Piotra Obarka było działaniem prawnym. Sąd za niedorzeczne uznał podejrzenie powoda, iż Małgorzata Chomicz spreparowała jego pracę doktorską, którą dostała od prof. Adolfa Gwozdka. Takiemu postępowaniu przeczy logika i doświadczenie życiowe. Wyrok nie jest prawomocny. (as)
Fragment uzasadnienia ustnego wyroku sędziego Wojciecha Wacława
W pierwszej kolejności należało rozważyć, czy pozwana działała bezprawnie, czy też, jak utrzymywała, jej działaniu takich cech bezprawia nie można przypisać. W ocenie sądu, w toku postępowania zostało udowodnione, iż działała tak jak wskazała, nie kierowała nią chęć zawiści czy chęć "wykończenia" powoda. Działała zgodnie z zasadami etyki, dobrego obyczaju, który m.in. wskazano w Uchwale nr 520 Senatu UWM z 26 listopada 2010 roku. Takie zasady można też wyprowadzić z ogólnych zasad dobrych obyczajów, którym powinno cechować się postępowanie m.in. nauczycieli akademickich czy naukowców.
Niewątpliwie w ocenie sądu nie zostało udowodnione, iż pozwana działała bezprawnie. Bezprawność jest uchylona m.in. wtedy, gdy działanie podjęto w granicach prawa i w uzasadnionym interesie społecznym. Tutaj ta przesłanka – działanie w interesie społecznym – zaszła. Pozwana wyłącznie zawiadomiła kompetentny organ, który zajął się sprawą. Zostało dowiedzione, iż pozwana kierowała się zasadami dobrych obyczajów akademickich.
Co do tego, że była przekonana, iż ten egzemplarz pracy jest autentyczny. Okoliczności ujawnione w toku niniejszego postępowania i materiał dowodowy bezspornie wskazują, iż pozwana otrzymała ten egzemplarz pracy od Adolfa Gwozdka, czyli od osoby, która bezpośrednio pracowała na tym wydziale i była na emeryturze. Sposób pozyskania tej pracy nie mógł nasuwać wątpliwości, że jest to praca autentyczna. Inaczej trzeba by uznać, że osoba trzecia podrobiła tę pracę, ingerowała w jej treść, by nadać jej cechy nieautentyczne.
Nie sposób przyjąć, rozumując zgodnie z zasadami logiki i doświadczenia życiowego, że to pozwana w jakiś sposób wypreparowała tę pracę bądź ingerowała w oryginał pracy w taki sposób, by nadać jej cechy autentyczności, a jednocześnie zmienić tę autentyczność. Nie sposób uznać, by czyniła to pozwana mając świadomość, że taka praca istnieje, powinna istnieć w zasobach bibliotek, czyli że wysłała pracę niezgodną z treścią autentyczną. Z drugiej strony nie sposób przyjąć, żeby przy swojej pozycji zawodowej narażała się na odpowiedzialność co najmniej dyscyplinarną, ale i prawdopodobnie karną. Taki tok rozumowania nie wytrzymuje krytyki zarówno z punktu widzenia logiki jak i doświadczenia życiowego. Stąd należało przyjąć, iż pozwana działała w dobrej wierze.
Co do samej autentyczności pracy, którą pozwana posiadała. W toku postępowania dopuszczone zostały dowody, zarówno co do pierwszej i drugiej pracy. Obie opinie nie dały podstaw do jednoznacznego stwierdzenia, która praca jest autentyczna, która z nich pochodzi konkretnie z roku 1996. Niemniej jednak sam ogląd pracy i jej analiza, która wynika z opinii wskazują, że ocena pozwanej co do tej pracy była prawidłowa, tzn., że mogły wskazywać na jej wiek, na jej źródło, na jej autentyczność.
Na dobrą wiarę pozwanej wskazuje też jej postawa w toku postępowania w kontekście art. 233 par. 2 kc. Pozwana konsekwentnie deklarowała poddanie pracy ekspertyzie metodą niszczącą, zgadzając się, by została wykonana opinia, która mogła by zweryfikować autentyczność tejże pracy. Ta postawa też podlega ocenie sądu.
Skomentuj
Komentuj jako gość