Na mocy uchwalonej przez socjalistów premiera Zapatero ustawy o pamięci historycznej w całej Hiszpanii muszą zniknąć pomniki, emblematy i tablice upamiętniające Francisco Franco i jego rządy.
Europejska lewica, od socjaldemokratów po komunistów, nigdy nie zapomniała batów, jakie im sprawił gen. Franco w wojnie domowej 1936-1938. Ze względu na nieskrywaną niechęć do demokracji, także pozostała część europejskich demokratycznych elit skazała generała na otoczoną złą legendą niepamięć.
A jednak, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało w uszach pokoleń wychowanych na komunistycznych kłamstwach i demokratycznej poprawności, gen. Franco był bodaj największym politykiem europejskim XX wieku. Nie tylko dlatego, że uratował ojczyznę przed zalewem czerwonego barbarzyństwa, zapobiegając planom Stalina wzięcia Europy w komunistyczne kleszcze. Przystępując do paktu antykominternowskiego, wygrywając sprzeczności pomiędzy Hitlerem i Mussolinim, uratował kraj przed wojenną pożogą nic w zamian Hitlerowi nie dając. Nawet pomocy w zaopatrzeniu niemieckich łodzi podwodnych. Z Hitlerem spotkał się dwa razy. Wódz III Rzeszy wspominał później, iż zęby go bolą na myśl o spotkaniu z „tym człowiekiem”. Franco był wrogiem komunizmu, stąd bohaterski udział dywizji hiszpańskiej, obok wojsk niemieckich, w kampanii przeciwko sowieckiej Rosji. W 1962 r. nie dopuścił do pucharowego meczu pomiędzy Realem Madryt a Dynamo Moskwa. Na hiszpańskiej ziemi nie było miejsca nawet dla komunistów grających w piłkę nożną.
Z nieufnością i niechęcią odnosił się do wpływów żydowskiego lobby na politykę, zwłaszcza amerykańską. Jednak, jako chrześcijanin, postępowanie Hitlera wobec Żydów uważał za objaw szaleństwa. Ilu z nas, edukowanych przez komunistyczne i demokratyczne szkoły oraz media wie o dziesiątkach tysięcy uratowanych przez gen. Franco Żydach? O hiszpańskich paszportach, jakie mimo wielokrotnych interwencji Hitlera, uzyskiwali Żydzi w hiszpańskich placówkach dyplomatycznych, pozwalających im na przejazd do Hiszpanii (gdzie Żydzi byli bezpieczni) lub emigrację do USA (którą Amerykanie zresztą utrudniali). Gen. Franco, niosący pomoc Żydom antydemokrata i monarchista, to zbyt wiele dla sumienia milczącej lub współpracującej z Hitlerem w zagładzie Żydów demokratycznej Europy.
Wątków nieprzystających do dziedzictwa postępowych europejskich demokracji jest w życiorysie gen. Franco znacznie więcej. Był wiernym, przywiązanym do wartości chrześcijańskich synem Kościoła, dbającym o zachowanie jego szczególnej roli w państwie. Nie wahał się jednak przed twardymi i nieustępliwymi negocjacjami z jego hierarchami, zachowując wpływ na nominacje kościelnych dostojników. Był wrogiem demokracji. Kpił z systemu, gdzie „pozostawiono ludowi decyzję o losie wielkich ludzi”. A jednak, obawiając się dalszej izolacji Hiszpanii, zezwolił na utworzenie w 1942 r. Kortezów, hiszpańskiego parlamentu, dając początek pełnej demokratyzacji Hiszpanii. Z nieufnością i obawą traktował też Franco liberalną gospodarkę i wolny rynek. W rywalizacji, pogoni za ekonomicznym sukcesem, widział zagrożenie dla wartości najważniejszych dla ludzkiej kondycji. Jednak dostrzegając sukcesy liberalnych gospodarek w budowaniu potęg swoich państw, zdecydował się na wprowadzenie do rządu w 1957 r. technokratów o przekonaniach liberalnych, wywodzących się z kręgów Opus Dei. Ten największy wysiłek gen Franco w dostosowaniu się do otaczającej rzeczywistości zaowocował w latach 1960 – 1966 hiszpańskim „cudem gospodarczym” z największym na świecie wzrostem PKB! Dzisiaj jednak mamy wierzyć, że dopiero akces Hiszpanii do UE wyprowadził ją z ekonomicznych mroków frankizmu.
Gen. Franco, jako dyktator, nigdy nie musiał zabiegać o demokratyczne poparcie Hiszpanów. Może właśnie dlatego, osądzany przez rodaków po czynach, a nie czczych obietnicach, cieszył się autorytetem i miłością hiszpańskiego ludu, jakiej zazdrościł mu nawet zaprzyjaźniony gen. de Gaulle. Był nielicznym pośród dyktatorów, który wiedział, jak się swoją wielką władzą dla dobra kraju posłużyć. Był monarchistą, dlatego skrupulatnie przygotował przyszłe panowanie Juana Carlosa.
Nazwanie gen. Franco największym politykiem europejskim XX wieku może być dla większości mieszkańców demokratycznych państw szokujące. Od kilkudziesięciu lat przepustką do takiego rankingu jest jedynie demokratyczny rodowód. Gdzie jednak, po odrzuceniu kryterium ideologicznego, znaleźć kogoś, kto równie skutecznie i bezpiecznie obronił swój kraj przed dwoma totalitaryzmami dwudziestego wieku? Kto z równie wielką zdolnością przewidywania potrafił przygotować państwo na przyszłe wyzwania? Dla dzisiejszych demokratycznych karłów, wyznawców zasady „po nas i po partii choćby potop”, gen. Franco to nieosiągalne antypody. Burzenie pomników i niszczenie symboli przypominających jego rządy nie powinno zatem dziwić. Takiej właśnie Hiszpanii, dokonującej rewolucji na trupie własnej tradycji Franco się obawiał. Z takimi ludźmi jak Zapatero walczył, starając się ogniem i żelazem oczyścić z nich swoją ojczyznę. I tacy ludzie dokonują dziś pośmiertnej na nim zemsty. Dokonująca się w Hiszpanii obyczajowa i cywilizacyjna rewolucja nie wywołuje sprzeciwu demokratycznej Europy. Jej narody, choć z różnymi prędkościami, zmierzają w tym samym kierunku. Zamiast aksjologicznych i moralnych uzasadnień, wystarczy wola demokratycznej większości. Karol Marks z radością twierdził, iż „do tego, aby w jakimś kraju wprowadzić socjalizm, wystarczy wprowadzić w nim demokrację”. Podobnie uważał Gen. Franco, robiąc wszystko, aby do tego nie dopuścić. I między innymi dlatego zasłużył na naszą modlitwę.
Słuchaj audycji Łukasza Adamskiego o Hiszpani Franco.
Zaproszenie:
18 listopada o godz. 18:00 w Sanktuarium Krzyża Świętego w Klebarku Wielkim zostanie odprawiona Msza święta za duszę ś.p. gen. Francisco Franco w 35 rocznicę Jego śmierci.
Zapraszamy: Stowarzyszenie Święta Warmia
Fundacja Debata
Portal Debata
Adres parafii: Parafia rzymskokatolicka. Sanktuarium Krzyża Świętego.11-020 Klebark Wielki, 32,
woj: Warmińsko-mazurskie, pow. Olsztyński, gm. Purda
Skomentuj
Komentuj jako gość