Radni zgodzili się na sprzedaż piekarni, teraz czekamy na ruch minister kultury
- Szczegóły
- Opublikowano: czwartek, 27 marzec 2025 11:47
Olsztyńscy radni przyjęli, w środę 26 marca, uchwałę w sprawie sprzedaży Instytutowi Północnemu budynku piekarni w Koszarach Dragonów, który Instytut chce zaadaptować na Muzeum Historii Prus Wschodnich oraz Warmii i Mazur w XX wieku, ze szczególnym uwzględnieniem historii Allenstein i Olsztyna.
Projekt uchwały wzbudził szereg pytań i wątpliwości ze strony radnych opozycji (PiS i radnego niezależnego Mirosława Arczaka). Wątpliwości te pojawiły się po wystąpieniu na sesji dyrektora Instytutu dr Jerzego Kiełbika, bowiem okazało się, że muzeum to w tej chwili jedynie idea, nie poparta studiami i opracowaniami. A co do sfinansowania tej inwestycji a następnie utrzymywania muzeum, to dyrektor ma w tej chwili jedynie ustne zapewnienie minister kultury.
Natomiast radni rządzącej miastem Koalicji Obywatelskiejprzekonywali do sprzedaży.
- My wiemy o tym, że nie było chętnych na zakup tej nieruchomości, więc należy się cieszyć, że wchodzi duża instytucja z finansowaniem zewnętrznym, której funkcjonowanie będzie finansowane przez państwo, a my jako miasto będziemy mogli z tego korzystać i dodatkowo jest to część szeroko pojętej rewitalizacji Koszar Dragonów – przekonywał Paweł Klonowski, przewodniczący klubu radnych KO.
Dyrektor Instytutu starał się rozwiać wątpliwości radnych opozycji.
Poinformował, że budżet instytucji na rok 2025 to 2,5 mln zł. Instytut zatrudnia 23 pracowników. W przypadku pozyskania nieruchomości, dyrektor będzie musiał wnioskować do ministerstwa o zwiększenie dotacji podmiotowej, nie tylko sam zakup nieruchomości, jej remont i adaptację, ale potem na jej utrzymanie i funkcjonowanie oraz zapewnienie odpowiedniej obsługi.
Dyrektor ma nadzieję, że instytucja wpisuje się w charakter rewitalizacji Koszar Dragonów i że nowe muzeum odniesie taki sam sukces, jak np. w Sopocie Muzeum Emigracji, które ożywiło sąsiedztwo i przyciągnęło nowych ludzi, więc ten teren koszar też stanie się bardziej atrakcyjny.
Dyrektor dalej powiedział, że w programie Instytutu, który jest na stronie internetowej, wpisali w 2023 roku budowę wystawy stałej, na której miasto Olsztyn będzie w jakiś sposób reprezentowane. Zobowiązał się, że wystawa będzie tworzona w porozumieniu z miastem i mieszkańcami.
- Będziemy starać się być wizytówką miasta i dlatego liczymy na wsparcie miasta działalności muzeum. - mówił dr Kiełbik. - Przestrzeń tego budynku, to jest około 1000 m², z tego 500 m² chcemy przeznaczyć na wystawę stałą, natomiast pozostałą część na działalność edukacyjną, więc nam będzie zależało na tym, żeby otoczenie było jak najbardziej zintegrowane z tym nowym miejscem kulturowym, żeby mieszkańcy Olsztyna czuli, że to jest ich instytucja, dlatego będziemy starali się, aby mieszkańcy Olsztyna też uczestniczyli w tworzeniu tego miejsca, aby utożsamiali się z nim.
- Pan radny Jarosław Babalski słusznie zauważył, że ministrowie i dyrektorzy się zmieniają, ale te decyzje, które dzisiaj podejmujemy, one w dalszym kolejności będą już zobowiązaniem nie osób a instytucji – przekonywał dyr. Kiełbik. - Dzisiaj dokładnego planu tej nowej placówki nie mogę przedstawić, o co prosił pan radny Babalski. Jesteśmy zainteresowani tym, żeby uzupełnić ofertę kulturalną Olsztyna, a nie wchodzić w konkurencję z istniejącymi już muzeami. Dlatego, że będziemy tylko i wyłącznie sobie odbierać i tak niezbyt dużą liczbę odwiedzających czy osób zainteresowanych.
Wiceprezydent: Piekarnia leży poza obszarem rewitalizacji
Opozycyjni radni dopytywali też wiceprezydent Justynę Sarnę-Pezowicz, dlaczego miasto sprzedaje obiekty z Koszar Dragonów zanim powstanie program ich rewitalizacji oraz dlaczego piekarnię wyłączono z tego programu, dlaczego w tak ekspresowym tempie przeprowadza się sprzedaż obiektu z 90% bonifikatą, bez gwarancji, że Instytut uzyska środki na remont i utrzymanie muzeum??
Wiceprezydent wyjaśnia na wstępie, dlaczego pewne obiekty na terenie szeroko rozumianych Koszar Dragonów, nie znalazły się w obszarze rewitalizacji .
- Taki obszar wyznaczany jest na podstawie ustawy o rewitalizacji. Jest to proces złożony, wieloetapowy, każdy etap akceptuje Rada Miasta i ten proces zakończył się w 2020 roku, przyjęciem gminnego programu rewitalizacji. Wcześniej była uchwała rozpoczynająca proces, następnie zatwierdzająca obszar rewitalizacji. Obszar rewitalizacji wyznaczany jest ściśle na podstawie wskaźników społecznych wskazanych m.in. w ustawie, a więc przede wszystkim na obszarze zamieszkałym. To ludzie będący mieszkańcami tego danego miejsca, generują nam granice obszaru. W przypadku Koszar Dragonów mamy do czynienia z obszarem niezamieszkałym i ten obszar, zgodnie z ustawą, mógł zostać dołączony do obszaru rewitalizacji, jako jednorodny, zwarty kompleks.
- Natomiast piekarnia nie leży w obszarze rewitalizacji m.in. dlatego, że nie jest jednorodnym obszarem, ponieważ jest przetkana obszarem zamkniętym. Obszar zamknięty to jest obszar terenów wojska. I my w tym momencie nie mieliśmy już tej ciągłości, w związku z tym piekarnia nie została włączona do obszaru rewitalizacji. My piekarni nie wyłączyliśmy specjalnie z obszaru, tylko po prostu ona nie została włączona. Mamy wiele takich obszarów w mieście, patrząc przez pryzmat tego, który podlega rewitalizacji, które nie zmieściły się w obszarze rewitalizacji, między innymi dlatego, że nie było ciągłości wskaźników.
- Takie są zasady. Miasto zostało podzielone na jednostki urbanistyczne i według tego został wyznaczony obszar rewitalizacji. W związku z tym trudno tutaj mówić o jakimś zaniechaniu, zaniedbaniu bądź specjalnych działaniach, żeby w jakikolwiek inny sposób pozbyć się tego budynku. Absolutnie nie zgodzę się, żeby tak do tego podchodzić.
- Z tego powodu budynek piekarni jest dużo trudniejszy do realizacji, ponieważ obszary rewitalizacji mają swoje specjalne źródła finansowania, chociażby w programie regionalnym i na to możemy starać się pozyskiwać środki, ale tylko wtedy, kiedy te obiekty leżą właśnie w wyznaczonym obszarze. W związku z tym, że nie jest to obszar, a jest to budynek, który jest zapisany w ewidencji zabytków, podlega ustaleniom z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, tym bardziej jest on wymagający i trudny w realizacji. Jest to dość duży budynek, przemysłowy. Wcześniej to była piekarnia i dostosowanie go do potrzeb instytucji kultury tej czy jakiejkolwiek innej będzie na pewno raz, że czasochłonne, a dwa, że kosztochłonne.
Rewitalizacja Koszar Dragonów
- Należy zwrócić uwagę również, że w 2015 roku prowadzone były konsultacje społeczne dotyczące całego tego obszaru koszar. Konsultacje prowadzone przez grupy społeczne i zostały one potraktowane jako wnioski do planu zagospodarowania, który został uchwalony na tym terenie - kontynuowała wiceprezydent Sarna-Pezowicz.
- I ten plan jest bardzo wymagający, ponieważ główne funkcje, które mogą się znajdować w koszarach, akurat plan obejmuje również piekarnię, to są funkcje kulturalne, społeczne, edukacyjne bądź biurowo-administracyjne. Jak sami Państwo słyszą, większość tych funkcji to są funkcje, które mogą być realizowane przez podmioty właśnie takie, które mają pieniądze publiczne. Nie wyobrażam sobie w tym momencie, żeby w naszym mieście, choćbym pewnie bardzo chciała, powstała prywatna instytucja kultury.
- Myślę, że nie jest to jeszcze czas dla nas, żeby taką instytucję tutaj lokować. Stąd też, jeżeli się pojawił wniosek pana dyrektora Instytutu w maju zeszłego roku, tak naprawdę na inny budynek, również w koszarach, zwróciliśmy uwagę, że być może ten budynek, właśnie piekarni, mógłby być bardziej interesujący dla Instytutu, biorąc pod uwagę również fakt, że Instytut, tak jak tutaj pan dyrektor powiedział, jest jednostką, która jest w naszej ocenie wiarygodnym podmiotem. Jest państwową jednostką działającą na terenie miasta od przeszło 60 lat, w związku z tym nie jest to ani organizacja, która jest finansowana na przykład ze składek ani członkowskich, ani podmiot inny, prywatny, który mógłby być może nie być na tyle wiarygodnym, jak właśnie instytucja państwowa.
- Ministerstwo Kultury było tutaj na wizji lokalnej, jest obiektem zainteresowane, bo jeżeli by takiego zainteresowania nie było, to myślę, że tej uchwały byśmy dalej nie procedowali, tylko być może szukali innego budynku. Myślę, że na za środki publiczne, które mogłyby być tutaj skierowane z poziomu krajowego, uzyskamy bardzo ciekawe miejsce, które będzie wpisywało się w plan zagospodarowania, przypomnę, funkcje kulturalne, które będzie służyło mieszkańcom miasta, również mieszkańcom, również turystom. I uratujemy budynek, który obecnie stoi pusty, wymaga dużych nakładów i z roku na rok podlega coraz większej niestety degradacji. (...)
Jeżeli nie instytut, to my jako miasto musielibyśmy podejmować prace ratunkowe, no bo jest obowiązek dbania o te zabytki, natomiast nie mielibyśmy na pewno pieniędzy w bliskiej perspektywie, żeby ten budynek wyremontować.
Rewitalizacja Koszar Dragonów to nie jest proces, który nastąpi w przeciągu dwóch, trzech lat. To jest proces, który będzie trwał. I również gdzieś w rozmowach było, że mogliśmy to wszystko sprzedać jednemu inwestorowi, który przyszedł by tu z pieniędzmi i to tam coś zrealizował. Nie sądzę, żeby było to zgodne z oczekiwaniami mieszkańców, żeby taka formuła była oczekiwana, ponieważ niestety mogłoby to też doprowadzić do takiej sytuacji, że stałaby to się enklawa dla bogatych, a chyba ma to służyć wszystkim mieszkańcom. (...)
Muzeum Nowoczesności nie stanie się Muzeum Olsztyna
Jeśli chodzi o przekształcenie Muzeum Nowoczesności w Muzeum Miasta. (…) Musimy mieć świadomość, że to powinna być oddzielna instytucja kultury, która znowu wiąże się z nakładami finansowymi, które na dzień dzisiejszy te środki finansowe są mocno ograniczone i dedykowane już innym przedsięwzięciom. Co nie znaczy, że nie należy rozmawiać o tym Muzeum Miasta, ale nie jest to tak, że na pewno Muzeum Nowoczesności zostanie przekształcone w Muzeum Olsztyna.
Padło jeszcze pytanie, czy władze miasta nie mogły wynegocjować mniejszą a
nie 90-procentową bonifikatą? Wiceprezydent wyjaśniła, że nie na wszystkie obiekty są udzielane bonifikaty. Regułą są bonifikaty 99% . Na tym poziomie bonifikatę uzyskał np. Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk. Była jedna bonifikata 50% na działalność sakralną, zbiór kościoła chrześcijan, baptystów w Olsztynie. Reszta bonifikat jest na poziomie 99% - odpowiedziała wiceprezydent Sarna-Pezowicz.
Ostatecznie za przyjęciem uchwały było 16 radnych koalicji rządzącej, 6 radnych wstrzymało się od głosu (radni PiS – poza radnym J. Babalskim, który głosował przeciw - oraz radny niezależny Mirosław Arczak).
Radni wyrazili zgodę na sprzedaż nieruchomości w trybie bezprzetargowym, przy ul. Dąbrowskiego 3 i 3a, (dawna piekarnia oraz dawny budynek gospodarczy Urzędu Prowiantowego, Instytutowi Północnemu w Olsztynie (d. OBN), na cele związane z niekomercyjną działalnością kulturalną. Obiekty są wpisane do gminnej ewidencji zabytków i wymagają remontu). Wartość terenu wraz z budynkami to ponad 2,4 mln zł. Cena uwzględniająca 90-procentową bonifikatę to 240,5 tys. zł. Instytut dostanie 8 lat na realizację projektu.
Dyrektor Instytutu: Takiej sali wystawienniczej w regionie nie było
Rozmowa, po sesji, z dyrektorem Instytutu Północnego dr Jerzym Kiełbikiem.
- Rozumiem, że Pan jest po rozmowie z panią minister kultury, panią Anną Wróblewską i pani minister dała gwarancję, że resort sfinansuje cały projekt a później utrzymanie obiektu?
Jerzy Kiełbik: Nie mogę podejmować tego typu decyzji decyzji czy żadnych kroków, bez konsultacji z Ministerstwem. Oczywiście Ministerstwo Kultury wie, że dzisiejsza rada podejmie uchwałę, dlatego jak już mówiłem też tutaj radnym, to się wiąże ze środkami, które Ministerstwo, jeżeli podejmie ostatecznie taką decyzję, musi dać mi także na funkcjonowanie, utrzymanie tego obiektu, a więc też na dodatkowe etaty, więc nie ma możliwości, żebym ja działał bez porozumienia z Ministerstwem.
- Pani minister widzi potrzebę powstania takiej placówki w Olsztynie?
Jerzy Kiełbik: Nie mamy sali wystawienniczej. Obecnie ratuje nas dyrektor MOK-u udostępniając swoje powierzchnie. Bez jego zgody miałbym duży problem z realizacją programu Instytutu.
- Nie musi Pani mnie przekonywać, że Instytut potrzebuje takiej przestrzeni, to jest oczywiste, tylko tu chodzi o gwarancje finansowania. Ministerstwo ma ograniczony budżet, ma na utrzymaniu ogromną ilość muzeów, teatry, instytuty. Na ile ta deklaracja pani minister jest taka werbalna, a na ile finansowanie rzeczywiście zostanie wpisane w plany budżetowe?
Jerzy Kiełbik: W momencie, kiedy zostanie podjęta taka decyzja, to Ministerstwo już ją podejmując, zdaje sobie sprawę, że to wiąże się z konsekwencjami na wiele lat. Samo wpisanie już w tym momencie do planów ministerstwa jest podejmowaniem decyzji i deklaracją, że to będzie finansowane. Za nami przemawia to, że takich inwestycji w tym regionie nie było.
- Uchwała została przyjęta, co teraz, jakie działania będziecie w związku z tym podejmować?
Jerzy Kiełbik: Teraz skieruję tę uchwałę do ministerstwa, żebyśmy przygotowali się do podpisania aktu notarialnego. Następnie musi powstać projekt adaptacji obiektu, bo wystawa stała jest dedykowana konkretnej przestrzeni, a ta przestrzeń musi najpierw powstać.
- Czy ma pan orientacja co do kosztu remontu tego budynku, jego adaptacji?
Jerzy Kiełbik: Według rzeczoznawcy, to są 4 miliony złotych. Wydaje mi się, że to jest koszt niedoszacowany, dlatego że on obejmuje przywrócenie budynku do funkcji, które on obecnie sprawuje, a nie do funkcji placówki kultury. Ogromną zaletą tego budynku jest to, że on jest pusty w środku. To są ogromne wolne przestrzenie, co mi pozwala na projektowanie odpowiedniej wystawy, bo nie mam tam niczego do wyburzania, tylko do wykorzystania to, co jest. To obniża koszty o dostosowanie tego wnętrza. Natomiast jeszcze trzeba będzie zagospodarować całe otoczenie. Także wydaje mi się, że ten koszt będzie na pewno większy niż 4 miliony złotych.
- Podczas dyskusji na sesji mówiono o potrzebie powołania Muzeum Olsztyna, natomiast pan w wypowiedzi dla Wyborczej mówił, że wystawa stałą będzie opowiadać o historii regionu XX wieku, a więc Prus Wschodnich i Warmii i Mazur.
Jerzy Kiełbik: Oczywiście opowieść chociażby o regionie bez opowieści o Olsztynie jako o mieście jest niemożliwa. Dlatego Olsztyn będzie na wystawie stałej elementem, jeżeli nie dominującym, to w znaczącym stopniu reprezentowanym. Będziemy starać się pokazać historię miasta w szerszym kontekście, bo bez tego kontekstu ta opowieść będzie niezrozumiała. Ta wystawa i cały scenariusz będzie powstała w drodze konsultacji. Będziemy publikować z nich komunikaty.
- Rozumiem, że jeszcze takiej dyskusji nie było w Państwa gronie, na temat szczegółów projektu wystawy, tylko na temat jej ram czasowych?
Jerzy Kiełbik: Ta wystawa stała będzie poświęcona zdecydowanie XX wiekowi. Zapraszam na naszą wystawę, na temat zmian krajobrazu kulturowego, która będzie dostępna we wrześniu tego roku w Miejskim Środku Kultury, w zajezdni trolejbusowej. Wydaje mi się, że ta wystawa będzie zapowiedzią tego, co zrobimy w piekarni. Wystawa jest finansowana ze środków Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego i opowiada o tym, jak w ciągu tych 80 lat przestrzeń tego regionu się zmieniła, a ważnym elementem tejże wystawy jest oczywiście opowieść o Olsztynie.
Bardzo dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za powodzenie projektu.
Rozmawiał
Adam Socha
Na zdjęciu dyrektor Instytutu Północnego dr Jerzy Kiełbik, obok wnętrze obiektu przy ul. Dąbrowskiego 3.
czytaj też:
Czy w Koszarach Dragonów powstanie Muzeum Historii Allenstein/Olsztyna?
Czytaj więcej: Radni zgodzili się na sprzedaż piekarni, teraz czekamy na ruch minister kultury
