Rok 2021 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia. Współcześni kronikarze wspominają, iż wiosną szarańcza w niesłychanej ilości wyroiła się w Rusi Białej i zniszczyła płoty i słupy graniczne, co było przepowiednią napadów Orków. W lutym Roku Pańskiego 2022 Orkowie ruszyli na południowo-wschodnie kresy Rzeczpospolitej. Tak można o tym pisać, bo to rozpoczęło ciąg wydarzeń, które na zawsze odmieniły los krajów niegdyś składających się na Rzeczpospolitą, a dzisiaj całkiem, lub formalnie jak Białoruś, niepodległych.
Gdy 24 lutego 2022 r. Rosjanie wkroczyli na wolne dotąd terytorium Ukrainy świat wyglądał inaczej. W naszej pamięci jeszcze nie całkiem zatarł się jego obraz, ale czy jeszcze pamiętają go Ukraińcy?
Tamten świat był całkowicie inny niż dzisiejszy. Wszystko zdawało się być ustalone „na zawsze”. Wprawdzie byli tacy co mówili o nadchodzących zmianach, jak np. Jacek Bartosiak, Marek Budzisz czy Bartłomiej Radziejewski, ale kto by ich tam słuchał. W końcu na Dzikich Polach zawsze się jakieś kupy zbrojne szarpały, a życie toczyło się swoim trybem.
Przypomnę jak ten świat wyglądał. Pierwszym supermocarstwem świata były Stany Zjednoczone, a drugim Chiny. Rosja uważała się, i wielu z tym się zgadzało, za drugą potęgę militarną świata choć o kulawej gospodarce. Złośliwie i nie bez racji nazywano ją stacją benzynową z bombą atomową. W Europie pierwsze skrzypce grały Niemcy nieformalnie stojące na czele Unii Europejskiej. Ich potęga gospodarcza była tak duża, że nikt ich roli nie kwestionował. Ukraina to był taki duży, ale lekceważony kraj, taka trochę inna Rosja, który miała zabawne ambicje wstąpienia do UE. Jeszcze bardziej zabawne były marzenia o wstąpieniu do NATO w sytuacji gdy na współczesnym odpowiedniku Dzikich Pół czyli w Donbasie, toczyła swoją wojnę z Moskwą. Polska to był taki irytujący kraj, który zamiast być potulnym wasalem Niemiec rozwijał się za szybko i jeszcze gadał coś reparacjach wojennych od Niemców, którzy przecież byli pierwszą ofiarą nazistów, a jeśli byli na wojnie to tylko w orkiestrze.
Duże rzeczy działy się na świecie. Stany Zjednoczone starły się gospodarczo z Chinami, bo te ostatnie urosły za bardzo. I pierwsze starcie przegrały. Okazało się, że w sferze produkcyjnej niekwestionowaną przewagę mają Chiny. Stany musiały odpuścić. Przystąpiły za to, dużo rozsądniej, do walki na polu innowacyjnych technologii czyli tam gdzie ani Chiny, ani nikt inny im nie podskoczy. Dotychczasowy porządek globalny zaczął się sypać. Na co dzień tego nie zauważaliśmy, co nie znaczy, że przegapiła to Rosja. Moskale widząc pokojową gnuśność Europy zachodniej, kłopoty Amerykanów z Chinami, postanowili wykorzystać okazję i przywrócić status quo z 1997 r., przed rozszerzeniem NATO na wschód. Tak wynikało z ultimatum jakie wystosowali do Zachodu w grudniu 2021 r. Wobec odmowy wojna stała się nieuchronna. Ostatnim elementem byłą oczywista wiedza, że Ukraina nie ma szans na obronę. Wprawdzie Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Polska szkoliły jej wojska od 2014 r., ale skutecznego oporu nikt sobie nie wyobrażał. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że Ukraina nie dostawała żadnej broni ciężkiej. Miała wprawdzie najlepszą obronę przeciwlotniczą w Europie ale to jeszcze spadek po ZSRR. Miała też silną broń przeciwpancerną, ale to zasługa własna. W końcu to Charków od czasów Sojuza był centrum broni pancernej. Wszelka broń jaką Zachód dostarczył Ukrainie, i dostarczał jeszcze długo po jego rozpoczęciu, to była broń lekkiej piechoty, broń jak znalazł dla partyzantów. Pamiętacie te wszystkie granatniki przeciwpancerne, te manpadsy (man-portable air- defense system) czyli naramienne wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych? Broń ciężką zaczęto dostarczać dużo później. Jaki harmider podniósł się w związku z pomysłem oddania Ukrainie Leopardów, raptem 14 sztuk. A tymczasem sama Polska w zeszłym roku dostarczyła 310 czołgów, więcej niż wszyscy inni razem wzięci. Do tego ok. 70 armatohaubic AHS KRAB. Już teraz wysyłamy kolejne 14 Leopardów 2A4 i 70 T72 i PT-91 Twardy.
Rosyjska agresja stałą się początkiem obnażania świata. Po pierwsze, uderzenie to pokazało, że zachodni system odstraszania okazał się nie być wystarczający. Po drugie i znacznie ważniejsze – skuteczna ukraińska obrona zweryfikowała mocarstwowość Rosji. Po roku działań nie wiemy jak się ta wojna skończy. Początkowe powodzenie Rosjan zamienione w ich spektakularną porażkę, teraz próba wojny materiałowej. Obecna obiecana pomoc materiałowa dla Ukrainy jest zdecydowanie spóźniona. Nie wiemy jakie będą koleje wojny. Wiemy za to jak bardzo różny jest świat obecny w porównaniu z tym przed rokiem.
Po pierwsze – na naszych oczach tworzy się nowy naród ukraiński. Naród twardy, zdecydowany na wszystko byle tylko nie dać się podbić przez Rosję. Rok temu byli nacjonaliści z Ukrainy zachodniej, Ukraińcy z centrum i jacyś dziwni ci mówią po rosyjsku. Kto dziś o tym pamięta?
Znany rosyjski turbopatriota i przestępca wojenny, odpowiedzialny m.in. za zestrzelenie samolotu pasażerskiego MH17, powiedział, że Ukraińcy nigdy Rosji nie pokochają dlatego należy Ukrainę i Ukraińców całkowicie zniszczyć.
Po drugie – wojna ta pokazała, że bez Polski nie ma mowy ani o wsparciu Ukrainy, ani o bezpieczeństwie Europy. Rosja przypomniała, że w momentach zawieruchy o pozycji państw i narodów decyduje, mówiąc Bismarckiem, krew i żelazo. Dlatego środek ciężkości Europy przeniósł się z Niemiec na wschód.
Po trzecie – Niemcy zrujnowały swój wizerunek w ciągu pierwszych kilku dni wojny. Będą potrzebowały lat na jego odbudowę. Być przywódcą znaczy też być dostarczycielem bezpieczeństwa. Doskonale widać to na przykładzie krajów bałtyckich. Litwini zapomnieli, że nie przepadają za Polakami. Teraz liczą na Warszawę, bo już wiedzą, że na Berlin nie mogą.
Po czwarte – pomimo federalistycznych działań Niemiec i Francji, los Unii Europejskiej wydaje się być przesądzony. Niemcy i Francja, zwłaszcza Niemcy, nie są zainteresowane klęską Rosji. Cały koncept polityki niemieckiej zasadzał się na tanich surowcach z Rosji, taniej sile roboczej w podporządkowanych krajach Europy wschodniej i niemieckiej technologii. Teraz to się zawaliło. Obecna wojna, niezależnie od jej rezultatu pokazała, że interesy Niemiec, Francji i reszty „starej” Unii są diametralnie różne od najbardziej żywotnych interesów krajów Europy wschodniej i północnej. W dodatku kraje takie jak Polska poczuły swoją siłę. Nie tylko militarną. W 2022 r. PKB Niemiec skurczyło się 1,3% a Polski wzrosło o 4,5% po wzroście w 2021 r. o 6,8%.
Po piąte – Rosja. Ukraińcy obnażyli słabość Rosji. No bo kto to słyszał, żeby była republika sowiecka, ci pogardzani przez Rosjan Ukraińcy, przez rok nie dali się podbić, a nawet łoili skórę „drugiej potędze militarnej świata”. I zaczęło się walić. Byłe republiki sowieckie, Kazachstan, Kirgistan, itd. przestały poczuwać się do lojalności w stosunku do Rosji. Armenia, dotychczasowy klient Rosji, zwraca się prośbą o litość do Turcji, bo bije ją proturecki Azerbejdżan. W Rosji pomału zaczynają odczuwać skutki sankcji. I społeczne skutki wojny. Wracający z frontu żołnierze kontraktowi dołączają do gangów. W takim np. obwodzie białogrodzkim, w ciągu roku przestępczość wzrosła o 700%!
Rosja ma też inne problemy. Sankcje gospodarcze cofają jej rozwój technologiczny, a kraje jeszcze z nią współpracujące słono każą sobie za to płacić. Nie znaczy to, że Rosja zaraz się rozleci, jakby chcieli niektórzy. Tak dobrze dla nas to nie będzie. Rosja próbuje się ratować omijając sankcje. I tak przypomniała sobie o szlaku handlowym z Morza Kaspijskiego przez Iran do portu Czabahan w Zatoce Omańskiej. Finansowo to jednak nie Rosja będzie najsilniejsza, a w dodatku Chinom niezbyt to się podoba. bo to konkurencja dla jedwabnego szlaku.
Reasumując, architektura gospodarcza świata zmienia się. W dodatku zawaliła się architektura bezpieczeństwa co rokuje wojny na całym globie, aż do powstania nowego porządku, który będzie zaakceptowany przez pokonanych.
Wyższy poziom to USA – Chiny. Nas interesuje poziom niższy czyli Europa wschodnia. Wojna na Ukrainie skończy się tylko wtedy, gdy zostanie stworzona nowa architektura bezpieczeństwa w Europie wschodniej. Aby to uczynić trzeba pamiętać, że Rosja będzie agresywna póki będzie myśleć o odbudowie swojej pozycji. Dlatego musimy, i to my musimy, stworzyć lokalny system bezpieczeństwa skupiając kraje, które „od zawsze” czują się przez Rosję zagrożone. Szwecja, Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa, Ukraina, Mołdawia i Rumunia, to są kraje czujące to samo zagrożenie. Jednocześnie razem jesteśmy wystarczająco silni, żeby wygrać starcie konwencjonalne z Rosją. Czyli do skutecznego tej Rosji odstraszania. I taki sojusz należy zbudować nie oglądając się na ratunek z Zachodu, bo ja jakoś nie widzę pomocy ze strony Niemiec gdybyśmy walczyli z Rosją. Z naszego, polskiego punktu widzenia, dla naszego bezpieczeństwa ważniejsza od Ukrainy jest Białoruś. Niestety, lata bezmyślnej polityki wspierania opozycji celem osłabiania Aleksandra Łukaszenki doprowadziły do pozbawienia go jakiejkolwiek swobody ruchów. Do wepchnięcia go łapy Rosji. Trzeba być inteligentnym inaczej, żeby sądzić iż demokratyczna rewolta może przekazać władzę siłom prozachodnim, a Rosja będzie się temu tylko przyglądać.
Po roku wojny nie wiemy jak się ona skończy, ani jak świat będzie wyglądał. Wiem jedno – nie da się już siedzieć pod miotłą. Ten nowy świat będzie taki jakim go my, nie sami, ale my, zbudujemy.
Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”
* Tytuł zapożyczony od Hanny Malewskiej
Skomentuj
Komentuj jako gość