Z Jarosławem Gowinem rozmawia Adam Socha (rozmowa miała miejsce w Olsztynie 1 grudnia 2013r., z okazji przyjazdu posła na konwencję organizowanej partii). 7.12. Jarosław Gowin, Paweł Kowal (PJN) i Przemysław Wipler (Republikanie) powołali nową partię "Polska Razem".
- Czy jeździ pan po Polsce i organizuje partię, by powstrzymać powrót do władzy Jarosława Kaczyńskiego?
Jarosław Gowin: - Jeżdżę przede wszystkim po to, żeby zbudować nowy obóz polityczny, który przywróci nadzieję Polakom na to, że Polska może być państwem uczciwie i kompetentnie rządzonym. W Polsce dzieje się wiele rzeczy dobrych, ale i wiele rzeczy złych. Od lipca przejechałem prawie 25 tys. km i wszędzie spotykam się z oczekiwaniem na zmianę.
- Czego Polacy, którzy przychodzą na spotkania z panem oczekują, co uważają za najważniejsze zagrożenie dla Polski?
Jarosław Gowin: - Głównym problemem Polaków dzisiaj jest brak miejsc pracy. Poziom bezrobocia jest bardzo wysoki, gdyż jest też ogromne ukryte bezrobocie. Ponad 2 miliony głównie młodych ludzi wyjechało za granicę, za pracą. Problemem jest, jak pobudzić do rozwoju polską gospodarkę, co zrobić, żeby małe i średnie przedsiębiorstwa, które są kołem zamachowym polskiej gospodarki, miały lepsze warunki do funkcjonowania. Słyszę, że instytucje państwowe zamiast wspierać przedsiębiorców, rzucają kłody, a czasami niszczą dobrze prosperujące, uczciwe firmy. Drugi poważny problem, to kryzys demograficzny. W ciągu godziny z mapy Polski znika jedna klasa szkolna, w ciągu roku znika miasto wielkości Rzeszowa, Torunia czy Olsztyna. Trzeba spowodować takie zmiany, żeby młodzi Polacy nie bali się zakładać rodziny i mieć dzieci.
- Czyli według pana głównym zagrożeniem dla Polski nie jest Jarosław Kaczyński, jak twierdzi premier Donald Tusk, TVN i „Gazeta Wyborcza"?
Jarosław Gowin: - Dużo bardziej boję się koalicji PO-SLD, m.in. dlatego odszedłem, bo nie chciałem swoim nazwiskiem firmować takiej koalicji z postkomunistami.
- Co taka koalicja oznacza dla Polski?
Jarosław Gowin: - Zmarnowany czas i utrwalenie tych złych standardów na styku polityki i biznesu, o których mogliśmy się przekonać przy okazji wyborów na Dolnym Śląsku, gdzie miało miejsce kupowanie głosów w zamian za stanowiska w KGHM. Dzisiaj to nie jest sytuacja tak powszechna, gdyby jednak do władzy powrócił Leszek Miller i jego młodsi, „wygłodniali" lewicowi kamraci, to powszechnym zjawiskiem byłoby upartyjnienie państwa.
- Jak na skale zagrożeń przed jakimi stanęła Polska pana program wydaje się bardzo minimalistyczny: podatki, polityka prorodzinna, oddanie obywatelom większego wpływu na państwo i samorząd. Np. nic nie ma w pana programie o energetyce, o gazie. A przecież Gazprom niedawno potrafił obalić rząd w Bułgarii.
Jarosław Gowin: - Ja na razie zaproponowałem garść konkretów, bo chciałbym, aby polityka, którą uprawiam była oparta na konkretach a nie na pustych obietnicach, ale ma pan racje, jest cały szereg dodatkowych wyzwań i energetyka do nich należy. Ja nie wiem dlaczego polski rząd od kilku lat nie jest w stanie przyjąć przepisów dotyczących wydobywania gazu łupkowego. Gaz łupkowy to też jest szansa dla takiego regionu jak WiM, bo tu prawdopodobnie są złoża. Tymczasem kolejni potencjalni inwestorzy wycofują się z powodu braku przepisów. Jestem ogromnym zwolennikiem wydobywania gazu łupkowego, uważam to za cywilizacyjną szansę Polski, ale uważam, że również warto inwestować w energetykę jądrową. Skoro mówimy o energetyce, to trzeba jednoznacznie sprzeciwiać się szaleństwu ekologicznemu. Cały ten tzw. pakiet klimatyczny wprowadzony w życie byłby zabójczy dla polskiej gospodarki, która jeszcze długo będzie się opierać na węglu. Realizacja takich wyśrubowanych norm ekologicznych kosztowałaby nas setki miliardów złotych.
- Prof. Witold Kieżun stwierdził, że Polska jest pod okupacja ekonomiczną, gdyż 90% kapitału finansowego i handlowego jest w obcych rękach. Czy podziela pan tę opinię?
Jarosław Gowin: - Pewnie słowa pana profesora są przesadzone, ale problem istnieje. Jak mają się rozwijać małe i średnie polskie sklepy, jest polscy handlowcy płacą podatki, a muszą konkurować z wielkimi sieciami międzynarodowymi, które nie płacą podatków. Nierówne szanse konkurencji powodują uwiąd polskiego handlu, a międzynarodowe sieci zdobywają pozycje monopolistyczną, co dzieje się także w wielu krajach postkomunistycznych. Sieci te narzucają zaniżone ceny polskim producentom, rolnikom czy przemysłowcom, więc najpierw więdnie polski handel, potem upada polski przemysł. Powinniśmy kierować się w gospodarce zasadą patriotyzmu gospodarczego. Trzeba promować polskie towary i firmy, każdej wizycie polskiego premiera powinna towarzyszyć delegacja polskich przedsiębiorców. Trzeba też zmienić ustawę o zamówieniach publicznych, tak żeby wygrywały polskie, a nie zagraniczne firmy, które po wygraniu przetargu podzlecają wykonanie polskim firmom, a cały zysk wyprowadzają do swoich państw.
- Jako swój sukces, jako ministra sprawiedliwości, wymienia pan deregulację zawodów oraz reformę małych sądów. Co do deregulacji się zgodzę, ale reforma małych sądów zamieniła się w klęskę, sądy nie orzekają, nie wiadomo czy wyroki są ważne?
Jarosław Gowin: - Niewielka część sędziów próbuje sabotować ustawę. To jeden wielki skandal, że wykorzystują jako pretekst, to że ustawę podpisał wiceminister odpowiedzialny za sądownictwo, ale od 1997 roku wszystkie decyzje o przeniesieniu sędziów były podpisywane nie przez ministra, a przez wiceministra. Póki były to decyzje w interesie sędziów, nikt nie protestował, ale gdy po raz pierwszy minister sprawiedliwości ustawą uderzył w interesy korporacji sędziowskiej, więc to co przez paręnaście lat było zgodne z prawem, teraz jest z tym prawem sprzeczne.
- Ale czy nie wydaje się panu, że główną chorobą polskich sądów jest ich stopień demoralizacji spowodowany brakiem dekomunizacji? Ani jeden sędzia, który wydawał haniebne wyroki na zlecenie SB i PZPR, nie odszedł z wymiaru sprawiedliwości. Ci skompromitowani sędziowie następnie reprodukowali swoich następców.
Jarosław Gowin: - Ale tego nie da się już zmienić.
- Ale chociaż mógł pan w wymiarze symbolicznym, jako minister tego resortu, nazwać zło po imieniu.
Jarosław Gowin: - W wymiarze symbolicznym podjąłem takie działanie. Z mojej inicjatywy wysokimi orderami odznaczono grupę sędziów, którzy w stanie wojennym stracili pracę, ponieważ wydawali sprawiedliwe wyroki w procesach opozycjonistów antykomunistycznych. Dekomunizację należało przeprowadzić po roku 1989. Tego nie zrobiono. Efekt jest taki, że dzisiaj w salach sądowych zasiada ciągle jeszcze wielu sędziów skompromitowanych w stanie wojennym, jest ciągłość nawyków i oportunizmu, ale tego nie da się zmienić decyzjami ministra sprawiedliwości. Dodam jeszcze do swoich dokonań, że jako minister sprawiedliwości doprowadziłem do uchwalenia rewolucyjnej zmiany kodeksu postępowania karnego, żeby sprawy karne toczyły się szybko jak w Anglii czy w USA.
- Rzeczywiście, jak to źle dzisiaj funkcjonuje doświadczamy jako mieszkańcy Olsztyna. Od kilku lat trwa proces o gwałt i molestowanie podległych urzędniczek przez byłego prezydenta Olsztyna, który już raz startował w wyborach i prawdopodobnie znów wystartuje, gdyż końca procesu nie widać. To parodia sprawiedliwości.
Jarosław Gowin: - Jest wiele przykładów ogromnej opieszałości sądów, stąd wprowadziłem procedurę wzorowaną na procedurach anglosaskich, gdzie sprawy karne są rozstrzygane bardzo szybko. Wspomnę też, że zmierzyłem się ze sprawą seryjnych zabójców, którzy od początku 2014 roku mają opuszczać polskie więzienia. To ludzie, których skazano na karę śmierci, a następnie zamieniono im wyroki nie na dożywocie, a na 25 lat wiezienia. Żaden z ministrów sprawiedliwości tego problemu nie rozwiązał, natomiast ja wprowadziłem ustawę pozwalającą na leczenie takich osób.
- Jest pan doktorem filozofii. Czy pana mistrzem w filozofii jest Arystoteles?
Jarosław Gowin: - Ciekawe pytanie. Moim mistrzem jest rzeczywiście Arystoteles i św. Tomasz z Akwinu, którzy kładli nacisk na realizm, którzy rozumieli politykę, jako służbę, jako rozwiązywanie konkretnych problemów obywateli.
- Pana życie i działalność publiczna wskazuje, że jest pan ucieleśnieniem zasady Arystotelesa, który zalecał w życiu „złoty środek". I pan w życiu unikał skrajności, zaczynał pan karierę w ugrupowaniu Aleksandra Halla, potem była UW, PO, ale po tym, jak pan rzucił wyzwanie Donaldowi Tuskowi, ten złoty środek przesunął się. Czy uznał pan, że akt założycielski III RP był obarczony błędami?
Jarosław Gowin: - Bardzo szybko zrozumiałem, że wielkim błędem był brak dekomunizacji i lustracji. Ustawę lustracyjną z opóźnieniem, ale udało się uchwalić. Działa na tyle skutecznie, na ile skutecznie IPN jest w stanie wychwytywać agentów poprzez badanie bardzo przetrzebionych akt dawnej bezpieki. Natomiast dekomunizacji nie było i to jest poważna słabość III RP.
- A czy Arystoteles pochwaliłby przyjęcie przez pana stanowiska ministra sprawiedliwości? Przecież to celowa polityka kadrowa premiera Donalda Tuska obsadzania resortów niekompetentnymi ministrami. Psychiatrę zrobił ministrem obrony. Czysty montypythonizm.
Jarosław Gowin: - Arystoteles kładł ogromny nacisk na doświadczenie życiowe i na wiedzę, a nie tylko na przygotowanie ściśle teoretyczne. Przychyliłby się więc do zdania, że na czele resortu sprawiedliwości nie musi stać prawnik, na czele resortu zdrowia - lekarz, a szkolnictwem zarządzać profesor. Bowiem przedstawiciele danego zawodu mają świadomą lub nieuświadomioną skłonność do reprezentowania interesu nie ogółu obywateli, a własnej korporacji zawodowej. Po drugie, w polityce liczy się nie wąska wiedza ekspercka, ona jest ważna, ale od tego ma się grupę kompetentnych zastępców, ekspertów. W polityce minister to ktoś, kto podejmuje decyzje, ktoś kto w oparciu o swoje doświadczenie życiowe i dzięki swojej pozycji politycznej zdolny jest realizować politykę zgodną z interesem ogółu społeczeństwa albo przynajmniej większości. W bardziej doświadczonych krajach, jak Wielka Brytania czy USA ten sam polityk może być ministrem transportu i spraw zagranicznych i nikogo nie dziwi, bo wszyscy wiedzą, że za nim stoi pewna mądrość życiowa wynikająca z długoletniej działalności publicznej.
- A czym kierował się premier Tusk, jakie były jego intencje, przy mianowaniu pana?
Jarosław Gowin: - Powszechnie interpretowano decyzję premiera, jako próbę zamknięcia mi ust, jako swojemu głównemu krytykowi, gdyż w poprzedniej kadencji wielokrotnie krytykowałem politykę rządu, jako bierne administrowanie państwem. Jak się okazało, premier się przeliczył, jeśli liczył na zamknięcie mi ust.
- Połączył pan siły z mikroskopijnym PJN i Republikanami Wiplera, do tego ten ostatni szybko się skompromitował i zbłaźnił. Czyli tak naprawdę zaczyna pan niemal od zera. Jakie pan sobie stawia cele: ile mandatów w eurowyborach, jaki procent poparcia w wyborach samorządowych, a następnie parlamentarnych?
Jarosław Gowin: - Przez 4 miesiące przejechałem ponad 25 tys. kilometrów, spotkałem się z tysiącami Polaków, odbyłem setki rozmów i wiem na czym polegają problemy Polaków. W polskiej polityce potrzebna jest nowa jakość, a jej się nie stworzy w oparciu o polityków zasiadających w Sejmie. Dlatego szukam nowych ludzi, w Olsztynie też, tutaj znalazłem prof. Maksymowicza...
- Ale to polityk z odzysku, był w AWS, teraz odszedł z PO.
Jarosław Gowin: - Jest politykiem z ogromnym doświadczeniem zawodowym, znakomitym lekarzem, naukowcem. Jako były minister zdrowia udowodnił, że nie boi się odważnych decyzji. To przecież on był głównym autorem reformy systemu zdrowia wprowadzonej przez rząd AWS. Gdyby ta reforma nie została zniszczona przez rząd postkomunistyczny, to dzisiaj byśmy tak długo nie czekali w kolejkach do lekarza i szpitala. Do mojego ruchu akces zgłaszają tysiące ludzi, w Olsztynie odbędzie się dzisiaj 13 z kolei konwencja, do tej pory udział w nich wzięło ponad 3 tys. ludzi. Jest duże oczekiwanie na pojawienie się nowego obozu w polityce.
- Sondaż przeprowadzony przez „GW" pokazał, że prof. Wojciech Maksymowicz, gdyby się zaangażował, miałby szansę w walce o prezydenturę Olsztyna, co pan na to?
Jarosław Gowin: - Będę profesora namawiał. Olsztyn miałby bardzo dobrego prezydenta.
- Jak pokazał przykład pana siostrzeńca, który z PO nie odszedł za panem, tylko do ruchu Palikota, najtrudniej przekonać do swojej wizji rodzinę?
Jarosław Gowin: - Nie ukrywam, że bardzo mnie to zabolało. Ze wszystkich partii na scenie politycznej, Ruch Palikota jest mi najbardziej odległą partią, mimo tego, że w sprawach gospodarczych część Twojego Ruchu głosi hasła wolnorynkowe. No, ale generalnie jest to ugrupowanie nihilistyczne, które niszczy polskie tradycje, najprostsze wartości bliskie wielu pokoleniom Polaków.
- A wracając do planów politycznych, czy pana ruch wystartuje w najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego i czy pan sam zamierza kandydować?
Jarosław Gowin: - 7 grudnia w Warszawie na ogólnopolskim zjeździe przedstawimy nasz program oparty na wielu konkretnych propozycjach i tam ogłosimy decyzję. Wszystko wskazuje na to, że zdecydujemy się wystartować w wyborach do PE, a w wyborach samorządowych we współpracy ze środowiskami samorządowymi.
- A osobiście, w których wyborach pan wystartuje, czy np. na prezydenta Krakowa?
Jarosław Gowin: - Za wcześnie byłoby przesądzać. Na pewno moje środowisko wystawi kandydata w wyborach na prezydenta Krakowa. W ostatnim sondażu wypadam całkiem nieźle, na 2 miejscu, mam o 60 procent więcej głosów niż tandem kandydatów PO, ale decyzję podejmę wiosną.
- Kto w budowaniu partii wspiera pana finansowo?
Jarosław Gowin: - Finansujemy to sami, ze składek własnych i sympatyków. Moim zdaniem finansowanie partii z budżetu jest źródłem wielu patologii. Popieram te postulaty, żeby albo zlikwidować finansowanie partii z budżetu, albo ograniczyć i poddać ścisłej kontroli. Każda faktura powinna zostać ujawniona w internecie, aby obywatele mogli sprawdzić, na co idą ich podatki.
- Ale jest duże ryzyko, że miejsca w Sejmie kupią sobie oligarchowie z rodowodem postkomunistycznym lub ich marionetki, bo to w ich rękach jest kapitał. Dzięki kasie nihilista Palikot znalazł się w Sejmie wraz z grupą innych nihilistów, a wpłacali na niego „emeryci i studenci"...
Jarosław Gowin: - Rzeczywiście do tej pory tylko J. Palikotowi udało się przełamać monopol partii finansowanych z budżetu państwa. Uważam, że rola pieniędzy w polityce jest mocno przesadzona. Można zrekompensować brak pieniądze z budżetu jakością ludzi, którzy się angażują. Palikot miał bardzo duże środki na kampanię, ale ludzie, którymi się otoczył powodują, że dzisiaj to ugrupowanie ma notowanie 2-3 razy niższe niż w wyborach parlamentarnych. Wierzę że brak środków nadrobimy jakością i zaangażowaniem ludzi. W Olsztynie nasi wolontariusze poświęcili setki godzin, by przygotować konwencję.
- Jest pan autorem rozprawy doktorskiej: „Kościół w czasach wolności 1989-1999". Jak pan ocenia przygotowanie Kościoła hierarchicznego wobec ofensywy ideologii gender?
Jarosław Gowin: - Kościół słusznie sprzeciwia się tej ideologii. Będąc ministrem sprawiedliwości też to robiłem, sprzeciwiając się przyjęciu konwencji o przemocy wobec kobiet, która obok postulatów słusznych przesiąknięta jest ideologią genderyzmu i promowania homoseksualizmu. Mam wrażenie, że Kościół hierarchiczny ma problem ze znalezieniem odpowiedniego języka polemiki. Badania socjologiczne wskazują od lat, że podatność dzieci na laicyzację nie ma związku ani z zamożnością rodziców, ani z miejscem zamieszkania, a z poziomem wykształcenia matki. Im wyższy poziom, tym większa podatność dziecka na laicyzację. To oznacza, że Kościół musi wypracować jakąś ofertę dla wykształconych, chcących się rozwijać zawodowo kobiet. Dzisiaj to one są głównym obiektem indoktrynacji skrajnych środowisk feministycznych.
- Czy wysyłając samolot z prezydentem i 95 najważniejszymi osobami w państwie na lotnisko Siewiernyj, państwo polskie zdało egzamin?
Jarosław Gowin: - Nie zdało egzaminu. Ten samolot nie powinien tam lądować, tak jak 3 dni wcześniej nie powinien lądować z premierem na pokładzie. Służby zawiodły, bo to lotnisko nie było przystosowane do lądowania samolotów.
- A oddając śledztwo stronie rosyjskiej?
Jarosław Gowin: - Widać wyraźnie, że dajemy się ogrywać Rosjanom. Jestem daleki od teorii spiskowej, mówiącej, że w Smoleńsku doszło do zamachu , ale niewątpliwie Rosjanom brak dobrej woli żeby wyjaśnić przyczyny tej katastrofy. Więcej, wykorzystują ją do dzielenia Polaków.
- Co należałoby zrobić, by tragedia smoleńska przestała dzielić Polaków, a zaczęła łączyć?
Jarosław Gowin: - To jest chyba niemożliwe przez długie lata, a nawet pokolenia, bo wokół tej tragedii rozegrał się spór polityczny, który głęboko poranił i podzielił naród, i coraz częściej zamiast być jednym narodem przypominamy zwalczające się plemiona.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość