Publikujemy artykuł Adama Sochy z miesięcznika „Debata” uzupełniony o najnowsze informacje, przede wszystkim o pismo rektora Akademii Sztuk Pięknych prof. Adama Myjaka z 17 października 2012r. Wynika z niego, że Piotr Obarek znalazł sposób, by nie dopuścić do podważenia jego tytułu „dr hab.” przed nazwiskiem.
Nie widać końca sprawy Piotra Obarka. Były dziekan nadal twierdzi, że to on jest dziekanem Wydziału Sztuki, kwestionuje decyzje Komisji Etyki UWM, zaprzecza, że popełnił plagiat.
Przed 1 października zostałem zaalarmowany, że Piotr Obarek jest nadal dziekanem. Zadzwoniłem do prof. Benedykta Błońskiego. Poinformował mnie, że 3 września odebrał nominację na dziekana i będzie krok po kroku wprowadzał w życie swój program zmian, przy zachowaniu pełnej przejrzystości swoich decyzji.
Prorektor ds. kadr, dr hab. Grzegorz Białuński, potwierdził, iż władze UWM nie mają wątpliwości, kto jest dziekanem Wydziału Sztuki, jest nim prof. Błoński i taką odpowiedź otrzymał Piotr Obarek, zatrudniony na wydziale jako profesor nadzwyczajny.
Byłem też alarmowany, że Piotr Obarek, jeszcze jako dziekan zatrudnia oddane sobie osoby, w tym zatrudnił Annę Maczugę, która publicznie wyznała mu swoje uwielbienie, podczas kampanii wyborczej, zapewniając, że studenci staną za nim murem. Prof. Błoński potwierdził, iż Piotr Obarek zatrudnił na etat stażowy Annę Maczugę.
Co z doktoratem Obarka?
Przypomnijmy. Prezydium Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów Naukowych w kwietniu br. wznowiło przewód artystyczny I stopnia (czyli doktorat w naukach artystycznych) dr. hab. Piotra Obarka, prof. UWM wobec pracy „Plakat przewrotnym obrazem rzeczywistości”, obronionej w 1996 r. na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, wysunięto zarzut niesamodzielności i naruszenia praw autorskich innych osób, a w szczególności 95-letniego prof. Szymona Bojko i jego tekstu w książce Polska sztuka plakatu (Warszawa 1971). Anonimowe (ale udokumentowane) zarzuty w lutym br. trafiły do Centralnej Komisji, która wstrzymała najpierw postępowanie profesorskie ówczesnego dziekana Obarka, które właśnie toczy się w Sekcji Sztuki, a w kilka tygodni później wydano postanowienie o wznowieniu przewodu” (podaję za „Forum Akademickim”, autor Marek Wroński).
Piotr Obarek twierdzi, że praca, którą CK uznała za niesamodzielną, nie jest jego pracą. Odmawia jednak okazania pracy, którą napisał. Dlatego w maju br. udałem się do Warszawy, do biblioteki ASP, by osobiście zapoznać się z tą pracą. Na miejscu okazało się, że praca ta... zniknęła. Wystąpiłem więc do rektora ASP prof. Ksawerego Piwockiego o udostępnienie mi tej pracy. Otrzymałem pisemną odpowiedź, że pracę dostanę w lipcu, po posiedzeniu Rady Wydziału Grafiki ASP. Ani w lipcu, ani w sierpniu, ani we wrześniu pracy nie dostałem. Dotarły natomiast do mnie plotki, od poważnych profesorów z UWM, iż praca dlatego zniknęła, gdyż zostanie podłożona nowa, która nie będzie plagiatem. Wydaje się to zbyt fantastyczne, bo w tym oszustwie musiałby uczestniczyć promotor, dwóch recenzentów i pracownik sekretariatu Wydziału Grafiki, ponadto trzeba by się włamać do posiadacza egzemplarza tej pracy, który zawiadomił o plagiacie CK. Ale w III RP wszystko jest możliwe...
Faktem jest, że pracy nie dostałem do dzisiaj. Zadzwoniłem 2 października do nowego dziekana Wydziału Grafiki, dr h. Błażej Ostoja Lniskiego, prof. ASP .
- Żadnych informacji nie udzielę, a propos Obarka, sprawa jest w toku, zajmują się tym nasi prawnicy – poinformował mnie nowy dziekan.
- Rektor zapewnił mnie w swoim piśmie, że w lipcu otrzymam pracę Piotra Obarka, Do dzisiaj jej nie dostałem...
- Nie odpowiem panu na to, bo to jest w gestii rektora i jego służb – odparł dziekan.
- Ale czy ta praca naukowa nie powinny być ogólnie dostępna? - zapytałem.
- W tej sprawie otrzymuję mnóstwo telefonów z różnych instytucji. Nie chciałbym się w żadnym sposób odnieść do tej sprawy, bo ona jest w toku – zakończył rozmowę dziekan.
Wobec tego, ponowiłem wniosek do rektora. Otrzymałem odpowiedź od nowego rektora ASP w Warszawie, prof. Adama Myjaka (nb. wybitnego rzeźbiarza, autora m.in. pomnika katyńskiego, do którego postawienia w 1983 roku nie dopuściły władze PRL). Nowy rektor odpowiedział, że Akademia obecnie dysponuje jedynie kopią tej pracy i tę kopię otrzymam pocztą. Jednocześnie rektor zarządził, 11 października, a więc po moim liście, przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego w sprawie zaginięcia oryginału teoretycznej pracy kwalifikacyjnej I stopnia Piotra Obarka i w tym celu powołał stosowną komisję.
Ale jest w liście rektora Myjaka jeszcze ważniejsza informacja. Otóż 26 września Rada Wydziału Grafiki ASP w Warszawie podjęła uchwałę o wszczęciu na nowo wznowionego postępowania kwalifikacyjnego Piotra Obarka i powołaniu reprezentantów w celu dokonania oceny pracy kwalifikacyjnej w części teoretycznej i wyjaśnienia czy uzasadnione jest podejrzenie, że praca ta jest pracą niesamodzielną, powstałą z naruszeniem prawa i dobrych obyczajów akademickich.
Gdy poinformowałem o tej odpowiedzi rektora na portalu „Debaty” („Przełom w sprawie doktoratu Obarka”), otrzymałem 17 października kolejny list od rektora prof. Adama Myjaka. Rektor zawiadamia mnie, że cofnął zgodę z 11.10. na udostępnienie mi kopii pracy p. P. Obarka. A to dlatego, że p. Piotr Obarek złożył wniosek, w którym zaprzeczył, aby przekazana ASP przez CK kopia pracy kwalifikacyjnej była jego pracą. „W sprawie zaginięcia oryginału pracy w Akademii toczy się postępowanie wyjaśniające a wg informacji Pana Obarka postępowanie prowadzi także Prokuratura Warszawa Śródmieście – Północ”.
Zapytałem więc rektora, czy Akademia zwróciła się wprost do Piotra Obarka o udostępnienie pracy oraz do jego promotora?
22 października br. uzyskałem odpowiedź podpisaną przez dziekana Wydziału Grafiki dr hab. Błażeja Ostoja Lniskiego, prof. ASP, iż zwracał się „do Pana Piotra Obarka z prośbą o przekazanie oryginału pracy lub jej autoryzowanej kopii. Pan Obarek w piśmie z 10 lipca 2012 uchylił się od dostarczenia pracy. Promotor pracy, prof. Stanisław Wieczorek złożył pisemne oświadczenie, że nie posiada pracy pisemnej Piotra Obarka”.
Co z decyzją Komisji Etyki w sprawie Obarka?
Do poprzedniego rektora prof. Józefa Górniewicza wysłałem list z szeregiem pytań dotyczących zarzutów stawianych dziekanowi Piotrowi Obarkowi przez byłych i obecnych pracowników Wydziału Sztuki. Do dzisiaj nie uzyskałem na nie odpowiedzi. Ponowiłem je więc do nowych władz UWM. Utajniona została też decyzja Komisji Etyki w sprawie Piotra Obarka.
Piotr Obarek odwołał się od decyzji Komisji Etyki UWM, która rozpatrywała skargę dr hab. Małgorzaty Chomicz na swojego zwierzchnika o mobbing. Jak powiedział mi prorektor Grzegorz Białuński, sprawa zostanie ponownie rozpoznana przez nowy skład Komisji Etyki.
Od kilku miesięcy usiłuję się dowiedzieć, jaką decyzję podjęła Komisji Etyki. 30 lipca otrzymałem maila od rektor Józef Górniewicz:
„Ponieważ Pan Prof. Piotr Obarek jest na urlopie wypoczynkowym do 26. 08. 2012, nie przekazałem Mu jeszcze tekstu wystąpienia Komisji Etycznej. Uczynię tak dopiero po Jego powrocie z urlopu. Dopiero po 27 sierpnia przekażę informację Panu Redaktorowi”. Kolejnego maila otrzymałem 14 września: „Stanowisko Komisji Etyki nie zostało dostarczone Panu Prof. Piotrowi Obarkowi w dniu 27 sierpnia 2012 r. ponieważ Pan Profesor przedstawił zwolnienie lekarskie. Stanowisko Komisji jest w dyspozycji nowego Rektora UWM Pana Prof. dr hab. Ryszarda Góreckiego”.
Wystąpiłem więc do nowego rektora. Otrzymałem odpowiedź odmowną, z powołaniem się na ustawę o ochronie danych osobowych.
Możemy tylko się domyślać, że decyzja Komisji Etyki była niekorzystna dla Piotra Obarka, skoro się od niej odwołuje, a na czerwcowym posiedzeniu Senatu UWM sam powiedział, iż był pytany przez przewodniczącego Komisji prof. Józefa Dębowskiego, czy przeprosi panią Małgorzatę Chomicz i Wiolettę Jaskólską?
Obarek oskarża o korupcję
Oprócz skargi o mobbing, Komisja Etyki otrzymała też do oceny sprawę oskarżenia przez Piotra Obarka kontrkandydatki do funkcji dziekana, dr hab. Wioletty Jaskólskiej, o korupcję. Oskarżenie to dziekan Piotr Obarek umieścił na witrynie internetowej Wydziału Sztuki. Twierdził w nim, iż Wioletta Jaskólska proponowała 3 studentom-elektorom, wymienionym przez Obarka z nazwiska, w zamian za głosy, etat na studiach doktoranckich.
Szybko się okazało, że to oszczerstwo. Dotarłem do tych 3 studentów, na których powoływał się dziekan Obarek. Zaprzeczyli, by dr hab. Wioletta Jaskólska miała im składać jakieś propozycje, tym bardziej, że wiedzą, iź przyjęcie na studia doktoranckie nie zależy od niej. Byli wstrząśnięci metodami dziekana w walce o reelekcję. Opowiedzieli mi, że to ludzie Obarka zabiegali o ich głosy. Jednym z tych zabiegających był jego syn, który zadzwonił do jednego ze studentów i gdy nie uzyskał zapewnienia, że zagłosuje na jego ojca, miał zagrozić studentowi, że „utonie w gównie”.
Również podczas prezentacji kandydatów na dziekana, 17 kwietnia, prof. Benedykt Błoński, na którego Piotr Obarek powołał się jako świadka złożenia korupcyjnej propozycji przez prof. Jaskólską, oświadczył, iż nie był świadkiem takiej rozmowy. Oświadczenie złożył również wymieniony w liście przez dziekana jeden ze student, Rafał. Powiedział, że jego nazwisko zostało w tym liście oczernione; nie uczestniczył w żadnych rozmowach korupcyjnych. Następnie ci trzej studenci złożyli do Komisji Etyki oświadczenia pisemne, iż oskarżenie Piotra Obarka, to kłamstwo.
Filozof w „Obarkowie”
Na tym zebraniu wyborczym 17 kwietnia wydarzyło się coś jeszcze. Dziekan Piotr Obarek odczytał list do rektora dr hab. Ewy Starzyńskiej-Kościuszko, dyrektorki Instytutu Filozofii UWM. Dyrektor Starzyńska-Kościuszko napisała, iż W. Jaskólska miała obiecać zatrudnienia na Wydziale Sztuki, nie wymienionemu w liście z nazwiska plastykowi, w zamian za dyskredytowanie dziekana Piotra Obarka.
Dr hab. Wioletta Jaskólska zaprzeczyła, iż miała taką propozycję składać. Wobec niemożliwości uzyskania dostępu do akt tej sprawy w Komisji Etyki, sam podjąłem próbę ustalenia prawdy. A to dlatego, że dr hab. Ewa Starzyńska-Kościuszko jeszcze raz zabrała publicznie głos w sprawie Piotra Obarka, po jego wystąpieniu na posiedzeniu Senatu UWM, 22 czerwca, na którym dziekan Obarek oskarżył prof. Rafała Strenta, członka Prezydium Centralnej Komisji, dr hab. Małgorzatę Chomicz, dr hab. Marka Wrońskiego, redaktora „Forum Akademickiego” o zawiązania związku przestępczego celem obalenia legalnego dziekana Wydziału Sztuki. Dziekan Obarek oskarżył również o bezprawne działanie Komisję Etyki i zanegował wynik wyborów na dziekana, które dwukrotnie przegrał.
Po jego wystąpieniu głos zabrało dwóch członków Senatu. Cytuję z protokołu:
„Prof. dr hab. n. med. Wojciech Maksymowicz (Dziekan Wydziału Nauk Medycznych) stwierdził, że słuchając prof. P. Obarka zauważył analogię między wystąpieniem, a obrazem Bruegela – „Ikar”. Ikar upada, świat się nie interesuje. Dziekan dodał także, że zna Marka Wrońskiego, któremu nie udała się kariera naukowa i od tego momentu Marek Wroński atakuje naukę polską, wskazując ją jako miejsce popełniania plagiatów. Zdaniem Dziekana to, co mówił prof. P. Obarek zasługuje na zastanowienie. Prof. W. Maksymowicz zakończył wystąpienie stwierdzeniem, że solidaryzuje się z prof. P. Obarkiem.
Dr hab. Ewa Starzyńska-Kościuszko, prof. UWM oznajmiła, że wysłuchała porażających informacji z ust prof. P. Obarka, mówiąc, że utożsamia się z opinią prof. W. Maksymowicza, a przedstawiony mechanizm działania jest porażający. Dziś, zdaniem Profesor, padło na profesora P. Obarka, ale wkrótce może to być ktoś inny”.
Filozoficzne rozmowy
Na początku października odbyłem z dr hab. Ewą Starzyńską-Kościuszko dwie rozmowy telefoniczne oraz wymieniłem kilka maili.Pierwsza rozmowa:
- W jaki sposób powstał pani list do rektora w sprawie Piotra Obarka?
Dr hab. Ewą Starzyńską-Kościuszko: - Z moim Instytutem współpracował plastyk, jak on się nazywał..., zaraz..., Wojciech K., on mi powiedział, to mało powiedziano, prawie wykrzyczał, że on teraz pracuje dla pani Jaskólskiej i tu chodzi o to, żeby zniszczyć Obarków, i pani Jaskólska obiecała, że jak on pomoże jej w tej kampanii wyborczej, to ona załatwi mu asystenturę w Instytucie Sztuk Plastycznych, będzie jej doktorantem. Ta rozmowa miała miejsce w kawiarni, tam było dużo osób z UWM. Nie wiem, jak treść tej rozmowy dotarła do rektora, ale pan rektor Górniewicz poprosił mnie, żebym opisała to zdarzenie. To był opis zdarzenia, a nie oskarżenie pani Jaskólskiej, której nie znam, tak jak nie znam innych pracowników Wydziału Sztuki. Dlatego zawiadomiłam o tej rozmowie rektora Górniewicza, gdyż przewodniczącej komisji wyborczej, a pani Jaskólska była tam przewodniczącą, nie wolno tak się zachowywać.
- Co z tym pismem zrobił rektor?
Prof. Ewa Starzyńska-Kościuszko: - Pismo trafiło do Komisji Etyki. Poproszono mnie tam. Jeszcze raz powtórzyłam tę rozmowę z panem K.
Rozmowa z Wojciechem K.
Zadzwoniłem do artysty plastyka, absolwenta Wydziału Sztuki UWM, Wojciecha K.
- Czy pani prof. Jaskólska składała panu jakąś propozycję, podczas kampanii wyborczej?
Wojciech K.: - Nie było żadnej propozycji. Była rozmowa dotycząca Obarka i tego, że jak Obarek nie będzie dziekanem, to będzie inna atmosfera, będą inne możliwości, będą inni ludzie na uniwersytecie, przecież wiadomo że Obarek tylko swoich ludzi zatrudnia. Pani Jaskólska nie ma w ogóle takich mocy sprawczych, żeby kogoś zatrudnić, to są bzdury.
- Kiedy ta rozmowa miała miejsce?
Wojciech K.: - Gdy te plakaty robiłem dla Instytutu Filozofii, chyba w kwietniu?
- A jak, wg pana, ta rozmowa z prof. Starzyńską-Kościuszko wyglądała?
Wojciech K.: - Z mojej strony poszło parę bluzgów w temacie Obarka. Pani Kościuszko ostrzegała mnie przed panią Jaskólską, powiedziała, żebym się z nią nie zadawał. Ona chyba w dobrej wierze mnie ostrzegała, chciała mnie ustrzec od polityki.
- Czy był pan w związku z tym proszony przez kogoś na UWM o potwierdzenie słów pani Starzyńskiej-Kościuszko?
Wojciech K.: - Ja tego pisma pani Kościuszko nie widziałem do dzisiaj i pan Endler (prof. Zbigniew Endler, Rzecznik Dyscyplinarny UWM – przyp. mój) poinformował mnie telefonicznie, że w tym piśmie nie było mojego nazwiska. Mimo to złożyłem na piśmie oświadczenie, w którym opisałem, jak ta moja rozmowa z panią Kościuszko przebiegała.
- Dlaczego, pana zdaniem, pani profesor Starzyńska-Kościuszko napisała ten list do rektora, powołując się na rozmowę z panem?
Wojciech K.: - Znam aż za dobrze panią Ewę Kościuszko, prywatnie z 10 lat, bywałem w jej domu, znam jej psa, córkę, syna. Poprosiła, żebym wziął jej syna do swojej firmy na praktykę. Powiedziałem, że jej syn się nie nadaje, jedynie mogę dać zlecenie na zrobienie projektu. Pani Kościuszko się zdenerwowała, zmieniła front i postanowiła wrócić w łaski Obarka, no co tu gadać.
- Jak to, w łaski Piotra Obarka? Dlaczego?
Wojciech K.: - Może chciała załatwić pracę synowi na wydziale sztuki?
Druga rozmowa z filozof, prof. Ewą Starzyńską-Kościuszko.
- Czy pani syn studiował na Wydziale Sztuki UWM?
Prof. Ewa Starzyńska-Kościuszko: - Ale kogo to może obchodzić?
- Bo pani powiedziała w pierwszej rozmowie ze mną, że nie zna ludzi z Wydziału Sztuki...
Prof. Ewa Starzyńska-Kościuszko: - Pana Obarka oczywiście znam, tak jak znam dziesiątki innych profesorów, z racji tego, że byłem członkiem senatu i pan Obarek też był. Pracuję sporo lat na uniwersytecie. Poznałam też pana Obarka, pytałam o postępy syna, znam twórczość pana Obarka i jego żony.
- Czy miała miejsca rozmowa pani z panem dziekanem Obarkiem o zatrudnienie pani syna?
Prof. Ewa Starzyńska-Kościuszko: - Absolutnie, to jakaś bzdura, nie było takich planów, dlatego poszedł po licencjacie (na Wydziale Sztuki UWM – przyp. mój) na studia artystyczne do Torunia, taka sugestia jest pozbawiona zupełnie sensu. Podejrzewam, że ta informacja pochodzi od pana K., który swoje niezrealizowane ambicje przerzuca teraz na innych. Nigdy taka rozmowa nie miała miejsca, syn ma swoje własne plany dotyczącego jego kariery artystycznej, jego zainteresowania nie wiążą się z pracą na uczelni. Absolutnie nie planował powrotu do Olsztyna.
- Czy pani wie, że pan Wojciech K złożył oświadczenie pisemne, w którym zaprzeczył, że pani prof. Jaskólska proponowała mu deal?
Prof. Ewa Starzyńska-Kościuszko: - W tej chwili jestem zaszokowana, podważył prawdziwość mojego oświadczenia, jestem zszokowana. Taka rozmowa miała miejsce, pan K. ma swój interes by temu zaprzeczać, słowo przeciwko słowu (nerwowy śmiech). Może pan K. chciał się zemścić, bo tej pracy nie dostał. Nie potrafię tego zweryfikować, gdyż za słabo go znam.
- Pan K. twierdzi, że zna panią bardzo dobrze, od wielu lat?
Prof. Ewa Starzyńska-Kościuszko: - Był naszym studentem, przychodził do nas na zajęcia z żoną, do Instytutu Politologii na Szrajbera. I stąd znam pana K. Zgłosił się i zaoferował pomoc przy promocji kierunku filozofii, zrobił fantastyczne plakaty, jesteśmy ze współpracy zadowoleni, jest naprawdę dobrym artystą.
- Dlaczego pani wzięła w obronę dziekana Obarka, po jego wystąpieniu na posiedzeniu Senatu 22 czerwca, w którym oskarżył szereg osób (prof. M. Chomicz, prof. R. Strent, red. M. Wroński) o zawiązanie związku przestępczego celem jego zniszczenia?
Prof. Ewa Starzyńska-Kościuszko: - Moje wystąpienie było rodzajem apelu do kolegów senatorów o to, aby uszanować zasadę domniemania niewinności i prawo do obrony, przysługujące, jak wiadomo wszystkim ludziom, bez względu na status społeczny i status (rangę) czynów, o które są oskarżani. Był to zwykły, ludzki odruch solidarności z profesorem Obarkiem wynikający z przekonania, że nie można ferować wyroków przed rozpatrzeniem sprawy przez powołane do tego organa (komisja etyczna). O solidarność z kolegą - profesorem, senatorem broniącym swego prawa do sprawiedliwego i obiektywnego osądu apelował też pan prof. W. Maksymowicz i ja ten apel poparłam.
- Gdyby pan prof. Maksymowicz tylko o to apelował, nie było w tym nic złego, ale pan profesor Maksymowicz po porównaniu sytuacji pana Obarka do sytuacji Ikara z obrazu Breugla „Upadek Ikara”, nie postawił kropki. Pan dziekan Maksymowicz następnie powiedział, cytuję z protokołu: „Dziekan dodał także, że zna Marka Wrońskiego, któremu nie udała się kariera naukowa i od tego momentu Marek Wroński atakuje naukę polską, wskazując ją jako miejsce popełniania plagiatów. Zdaniem dziekana to, co mówił prof. P. Obarek zasługuje na zastanowienie”. Jak pani widzi, prof. W. Maksymowicz zaatakował i zdezawuował pana Marka Wrońskiego, człowieka, który zasługuje na ogromny szacunek, gdyż walczy od lat o dobro nauki polskiej, naraża się, demaskując pospolitych złodziei, którzy wyłudzili tytuły naukowe, kradnąc cudzy dorobek naukowy. Dalej profesor Maksymowicz twierdzi, że pan Wroński „atakuje naukę polską”. Czy atakowanie złodziei, którzy drogą przestępczą dostali się do środowiska ludzi nauki i ją niszczą, można przedstawiać, jako atak na „naukę polską”? Chyba, że uznamy kradzież czyjegoś dorobku za normę, a uczciwie zdobyte tytułu drogą ciężkiej, wieloletniej pracy, pełnej wyrzeczeń, za frajerstwo?! Profesor Maksymowicza insynuuje, że pan redaktor Wroński działa z niskich pobudek, z powodu jakiś kompleksów, gdyż „nie udała mu się kariera naukowa”.
(Marek Wroński przysłał mi oświadczenie, w którym czytamy: „Porównanie naukowych publikacji biomedycznych, opublikowanych przez prof. dr hab. Wojciecha Maksymowicza w recenzowanych czasopismach naukowych oraz takich samych opublikowanych przez dr hab. Marka Wrońskiego – w okresie całości ich kariery naukowej. Wyliczono na podstawie publicznie dostępnego programu „Harzing’s Publish or Perish”, który użyto w dniu 8 lipca 2012 r. Prof. W. Maksymowicz do obecnej chwili jest tam autorem łącznie 50 prac, które były cytowane 172 razy; jego index Hirscha wynosi 6 (sześć). Dr hab. Marek Wroński do roku 2007 opublikował 54 prace, które do chwili obecnej były cytowane 1946 razy; jego index Hirscha wynosi 23 (dwadzieścia trzy).”.
Prof. Ewa Starzyńska-Kościuszko: - Znam pana prof. Wrońskiego , bo też mieliśmy w Instytucie osobę, którą posądzono o plagiat. Nie sądzę, że to miał na myśli profesor Maksymowicz.
- Też miałem taką nadzieję. Zaproponowałem panu profesorowi rozmowę na temat jego wystąpienia na posiedzeniu Senatu UWM, ale zignorował moją propozycję.
Kto tu kręci?
Jeszcze jedna sprawa w wypowiedzi pani prof. Ewy Starzyńskiej-Kościuszko byłaby niejasna. Rozmawia w kawiarni z plastykiem Wojciechem K. na temat pani prof. Jaskólskiej i prof. Obarka. O tej rozmowie dowiaduje się rektor, prof. Józef Górniewicz i wzywa panią profesor do siebie. Wydało mi się to nieprawdopodobne, by rektor miał czas na wysłuchiwanie, o czym rozmawiają po kawiarniach pracownicy UWM, a następnie na tej podstawie wzywał do siebie pracowników? Zapytałem więc mailem, jak doszła do niego wiadomość o tej kawiarnianej rozmowie?
Prof. Józef Górniewicza odpisał:
"Pan Prof. Obarek przyszedł do mnie z Panią prof. Ewą Kościuszko informując o tym, że ktoś opowiadał w restauracji o zachowaniu Pani Prof. Jaskólskiej w sprawie wyborów dziekana wydziału. Świadkiem tego wydarzenia była Pani profesor. Powiedziałem Pani Prof. Ewie Kościuszko, że jeśli zgłasza jakieś nieprawidłowości to musi to uczynić w formie pisemnej. I tak też się stało".
Wysłałem tę odpowiedź pani profesor Ewy Starzyńskiej-Kościuszko. Oto, co odpisała:
„Operowałam skrótem myślowym w nadziei, że zna pan procedury jakie obowiązują na uniwersytecie. Szczegóły w rodzaju kto i w jakiej kolejności wszedł do rektora uznałam za mało istotne. Jeśli to pana jednak interesuje wytężę pamięć. O tym, że pan rektor oczekuje na mnie w swoim gabinecie poinformował mnie po zakończeniu obrad senatu, pan prof. Obarek. I pewnie było tak, jak napisał pan rektor, że weszliśmy do niego razem (albo w niewielkim odstępie czasowym po sobie). Pan prof. Górniewicz poprosił, żebym opowiedziała treść rozmowy z W.K. Ja to zrobiłam i wtedy pan rektor wezwał sekretarkę i polecił jej sprowadzenie przewodniczącego komisji dyscyplinarnej, któremu raz jeszcze opowiedziałam, co mówił W.K. Ten stwierdził, że nie jest to sprawa dla komisji dyscyplinarnej, tylko dla komisji etyki. Następnie pan rektor powiedział, że mam to spisać i skierować do komisji etyki”.
Pani dr hab. Wioletta Jaskólska poinformowała mnie, że w sprawie jej skargi na dziekana Piotra Obarka Komisja Etyki nie wydała decyzji. - Jedynie zaprosił mnie do siebie pan rektor, prof. Górniewicz i do protokołu powiedział, że Komisja nie stwierdziła z mojej strony naruszenia prawa. - Jak to, zapytałam, pan dziekan Obarek oskarżył mnie publicznie o korupcję i nie poniesie żadnych konsekwencji? Rektor odparł, że mogę wnieść pozew do sądu.
Adam Socha
Uniwersytet Warmińsko-Mazurski im. Piotra Obarka?
(komentarz)
Trwająca 12 lat kariera pana Piotra Obarka nie byłaby możliwa w zdrowym środowisku. W dobrze funkcjonujących organizacjach, opartych na przejrzystych zasadach, eliminacja takich osób, jak Piotr Obarek, następuje szybko i niejako automatycznie. Tutaj tak się nie stało. Przeciwnie, profesorowie, którzy podnieśli protest, przegrali i musieli odejść. Świadczy to o tym, że organizm uniwersytecki pozbawiony jest przeciwciał, a system kreowania elity uniwersyteckiej spośród najlepszych merytorycznie i moralnie (cręme de la cręme), coraz bardziej szwankuje. Dotyczy to wszystkich uczelni, nawet tych najbardziej renomowanych. Ten proces upadku rozpoczął się po przekreśleniu idei, dla której przed wiekami powołano uniwersytety, a która polegała na poszukiwaniu prawdy. Obiektywna prawda, jej zdobywanie i krzewienie była nadrzędnym celem uniwersytetu. Dzisiaj tylko chodzi o kasę. Zarobki kadry nauczającej zostały uzależnione od liczby studentów, więc nabór sprowadza się wręcz do łapanki. Sprawiła to macdonaldyzacja nauki, nastawienie na masowy przerób, masową produkcję magistrów. By ten cel osiągnąć, obniżono wymagania. Jak niedawno na łamach „Rzeczpospolitej” ujawnił profesor filozofii Piotr Nowak, resort nauki i szkolnictwa wyższego właśnie wydał kolejne zarządzenie, aby poziom wymagań dostosować do największego tępaka na roku.
Przy takiej masowości studentów uczelnie na gwałt potrzebowały kadry z tytułami naukowymi, zwłaszcza te, które po 1989 roku zmieniły szyldy ze szkół zawodowych na dostojnie brzmiący szyld uniwersytetu i na siłę tworzyły kierunki i wydziały. Wyrywano więc sobie „naukowców” np. po rozwiązanej wyższej szkole przy KC PZPR. Hochsztaplerzy wyczuli zapotrzebowanie rynku i zaczęli zdobywać tytuły naukowe drogą kradzieży dorobku naukowego. Zdemaskowanych plagiatorów zaciekle bronią władze uczelni, gdyż pozbawienie tytułu naukowego, to często pozbawienie wymaganej liczby kadry naukowej dla istnienia kierunku.
Zadaniem uniwersytetu przestało być zdobywanie i przekazywania prawdy naukowej. Uniwersytety mają przygotowywać do wykonywania zawodu, dopasować się jak najściślej do potrzeb rynku pracy. Okazuje się jednak, że uniwersytet pozbawiony swojej naturalnej misji jest też kiepską szkołą zawodową, daje dyplomy bez pokrycie w rzetelnej wiedzy, więc grono bezrobotnych absolwentów lawinowo rośnie. To nastawienie uniwersytetów na zysk i masówkę zaowocowało wszelkimi możliwymi patologiami: plagiatami, nepotyzmem, kolesiostwem... Tę degrengoladę dodatkowo pogłębił brak rozliczenia środowiska akademickiego z totalitarną przeszłością, stąd dziekanami i rektorami zostają płatni konfidenci SB! To głównie z powodu doprowadzenia do upadku uniwersytetów, upada nasze państwo! Skoro na uniwersytecie niszczy się elitę niezależnych, światłych, mądrych i etycznych profesorów, a ich miejsce zajmują mierni, bierni, ale wierni władzy, to skąd naród ma mieć światła i mądrą elitę? Za elitę i nauczycieli narodu robią więc celebryci.
Tak naprawdę, to Piotr Obarek jest idealnym i wzorcowym produktem tego nowego „uniwersytetu”, dlatego tak długo i tak znakomicie jego kariera mogła się przez tyle lat rozwijać. Jak różnym ludziom jest ten człowiek potrzebny, niech świadczy chociażby obrona ze strony dr hab. Janusza Kijowskiego z Instytutu Dziennikarstwa UWM, dyrektora Teatru im. Jaracza, kandydata z listy SLD do sejmu, który na swoim facebooku porównał osoby protestujące przeciwko dziekanowi Obarkowi do moczarowców pałujących studentów na Krakowskim Przedmieściu, w marcu 68 roku, a Piotra Obarka postawił w jednym rzędzie z prof. Leszkiem Kołakowskim, którego moczarowcy usunęli z uniwersytetu.
O ważnej pozycji klanu Obarków w olsztyńskim układzie towarzysko-partyjnym świadczą lukratywne zlecenia na promocję i reklamę, jakie otrzymuje Firma Gravite należąca do syna Piotra z instytucji samorządowych: Urzędu Miasta, Urzędu Marszałkowskiego, Teatru im. Jaracza... (o druku albumów i kalendarzy na zlecenie UWM pisałem w innych tekstach).
Piotr Obarek znakomicie wyczuł ducha i literę nowego czasu, ogłaszając: „Moim celem jest swoisty rebrending w warstwie merytorycznej, treści nauczania, z wydziału sztuki w kierunku większego niż dotychczas otwarcia na potrzeby rynku pracy, jak też wyzwania nowoczesności”. Rebranding, a nie jak chciał prof. Geno Małkowski, (przeciwnik Obarka, a więc „moczarowiec” wg J. Kijowskiego), uczenia studentów odkrywania piękna . Wg Obarka rynek pracy wymaga jedynie od absolwentów Wydziału Sztuki umiejętności posługiwania się myszką komputerową. Rynek pracy nie potrzebuje artystów, a pracowników reklamy.
Przecież historia dr hab. Piotra Obarka, prof. nadzw. UWM nie jest na UWM odosobniona i kuriozalna. Oto „Rzeczpospolita” poinformowała, że „profesor podejrzany o przestępstwo umyślne odpowiada za kształcenie przyszłych sędziów i prokuratorów na uniwersytecie w Olsztynie”. Na prof. Andrzeju M., prodziekanie wydziału prawa i administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego ciążą dwa zarzuty karne – czytamy w tym artykule. Prof. Andrzej M. najpierw karierę robił w Wyższej Szkole Milicji, przekształconej po 1989 roku w „Policji” w Szczytnie. Białostocka Prokuratura Okręgowa, która bada nieprawidłowości związane z projektami dotyczące zwalczania terroryzmu na tej uczelni, postawiła mu zarzuty. Zdaniem śledczych prof. M. z trzema innymi osobami dopuścił się oszustwa przy organizowaniu szkoleń i miał poświadczyć nieprawdę w dokumentach. Gdy Andrzejowi M. zaczął się palić grunt pod nogami w Szczytnie, z otwartymi ramionami został przyjęty przez dziekana Wydziału Prawa prof. Bronisława Sitka i dostał stołek prodziekana.
Ani myśli ustąpić z funkcji, a władze uczelni bezradnie rozkładają ręce. Nic nie mogą zrobić, bo, jak powiedział prorektor UWM ds. kadr prof. Grzegorz Białuński „zwolnić pracownika naukowego można dopiero po wyroku skazującym”. Oczywiście prof. M., nie zgadza się z zarzutami, jakie stawia mu prokuratur i zapewnia, że jest niewinny. - Moim zdaniem prokuratura nie ma dowodów na mnie – tłumaczy.
Zdaniem dziekana wydziału prawa i administracji prof. Bronisława Sitka nie ma podstaw do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego. Czy to przypadek, że ścigany przez prokuraturę wpada pod opiekuńcze skrzydła prof. Sitka. Nie, jeśli się prześledzi karierę jego żony. W październiku 2006 roku dr hab. Marek Wroński (ten, który zdaniem prof. W. Maksymowicza „niszczy naukę polską”, ścigając plagiatorów) opisał w „Forum Akademickim („Cud przedawnienia”) umorzenie przedawnionego postępowania dyscyplinarnego wobec dr Magdaleny Sitek, byłej adiunkt Wydziału Prawa Uniwersytetu Szczecińskiego. „Obwiniono ją o plagiat w 160-stronicowym skrypcie jej autorstwa Prawo cywilne i gospodarcze dla ekonomistów, wydanego na początku 2000 roku przez Wydawnictwo WIT|GRAF w Toruniu. Okazało się, że to prawie dosłowny plagiat części dobrze znanego podręcznika doc. Wojciecha Siudy Elementy prawa dla ekonomistów oraz podręcznika prof. Jana Kufla i doc. Wojciecha Siudy „Prawo gospodarcze dla ekonomistów”. Obaj autorzy byli wykładowcami w Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Dr Magdalena Sitek odeszła ze Szczecina i znalazła zatrudnienie na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Z uwagi na częste choroby nie była w stanie przybywać na kolejne rozprawy dyscyplinarne w Szczecinie i po dwóch latach sprawa się przedawniła. Nie bez winy jest Uniwersytet Szczeciński, gdzie popełniono błędy proceduralne i nie odwołano się do sądu. Po kilku latach objęła też funkcję prorektora w prywatnej Wyższej Szkole Gospodarki Euroregionalnej im. Alcide de Gasperi w Józefowie, którą pełni do dzisiaj. Założycielem uczelni jest mgr inż. Jan Jakimowicz, długoletni kanclerz uczelni. Miło mi donieść, że dr Sitek (de domo Jakimowicz) 14 czerwca 2011 habilitowała się na Uniwersytecie w Bańskiej Bystrzycy na Słowacji. Recenzentami byli: prof. Witold Bednarek, były dziekan Wydziału Prawa UWM oraz były rektor WSGE w Józefowie, oraz prof. Zdislav Majkut z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, a oponentem – prof. Stanislav Mraz z Bańskiej Bystrzycy”. (cytat z art. Marka Wrońskiego „Uprawnienia poszkodowanych” z FA nr 12/2011)
Dlatego wcale nie będę zdziwiony, jeśli ostatecznie Piotr Obarek będzie triumfował, zostanie profesorem belwederskim i po 4 latach wróci na stanowisko dziekana.
Stanie się tak, jeśli nowe władze UWM nie uznają za sprawę pierwszorzędnej wagi wyjaśnienie do końca wszystkich aspektów władzy dziekana Piotra Obarka i nie ogłoszą raportu, w którym zostaną ujawnione wszystkie patologie.
24 kwietnia złożyłem rektorowi Józefowi Górniewiczowi długą listę zarzutów, zgłoszonych mi przez byłych i obecnych profesorów Wydziału Sztuki, pod adresem Piotra Obarka, jako dziekana, zarzutów dotyczących finansów wydziału oraz nepotyzmu i polityki kadrowej. Podałem konkretne przykłady. Rektor Górniewicz zawiadomił mnie, że zlecił kontrolę na Wydziale Sztuki. Do dzisiaj nie otrzymałem informacji, czy i w jakiej mierze zgłoszone zarzuty się potwierdziły, więc 4 października ponownie ten list wysłałem nowemu rektorowi.
Prof. Ryszard Górecki postawił sobie ambitny cel - wprowadzić Uniwersytet Warmińsko-Mazurski do czołówki polskich uniwersytetów. Jednak będzie to niemożliwe, jeśli pozwoli na zamiecenie tak sprawy Obarka, jak i Andrzeja M. pod dywan.
Jeśli nie zostaną stworzone transparentne zasady doboru kadr i awansu naukowego, to UWM może jeszcze pobudować następnych 10 imponujących rozmiarami budynków, jednak nie będzie to miało najmniejszego wpływu na jakość i poziom kształcenia, bo o tym nie decydują mury, tylko ludzie, którzy w tych murach pracują. Jeśli będą to karierowicze, plagiatorzy, hochsztaplerzy, agenci SB, a nawet przestępcy, to najpiękniejsza fasada tego nie przesłoni.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość