„Autor recenzji (a bardziej laurki) jak też i autor książki dostrzegają tylko to, co złego zaistniało w Kościele po Soborze Watykańskim II. Żadnych pozytywów Soboru nie chcą dostrzegać, a przecież to dzięki Soborowi nastąpiła odnowa Kościoła poprzez zaistnienie wielu ruchów i stowarzyszeń. […] Dziwię się, że tak znany historyk po prostu bezkrytycznie przyjął to dzieło i nawet tam, gdzie zauważalne są pewne niedociągnięcia, jakby ich nie zauważył”- odpowiada Sławomirowi Cenckiewiczowi, ks. Jan Rosłan.
fot:J.Strużyński
Dr hab. Sławomir Cenckiewicz, znany historyk napisał niby recenzję z książki Bernarda Tissier de Mallerais „Marcel Lefebvre. Życie” wydanej przed dwoma laty. Faktycznie nie jest to żadna recenzja, lecz apologia abp. Marcela Lefebvre’a, tak jak apologią jest cała książka. Bernard Tissier jest jednym z czterech biskupów wyświęconych przez abp. Lefebvre’a bez zgody Stolicy Apostolskiej i przez ten fakt sam popadł w karę kościelną, którą zdjął dopiero Benedykt XVI. Monografię, a faktycznie apologię abp. Lefebvre’a opublikował przed ośmioma laty we Francji. Dwa lata temu książka ukazała się w Polsce i mimo przyjazdu autora do naszego kraju w celu promocji tego działa, nie znalazła żadnego oddźwięku. Dlaczego? Bo jest to bezkrytyczna, hagiograficzna pozycja. Czytając nawet tekst Sławomira Cenckiewicza trudno się nie uśmiechnąć, bo czerpie z książki przykłady, których nie powstydziłby się żaden apologeta niezależnie od opisywanego bohatera. Gdybym jeszcze przeczytał, że ptaszki siadywały na ramionach rozmyślającego arcybiskupa, albo kwiaty pochylały się w ukłonach, gdy szedł przez ogród, to byłby te opisy bliskie niektórym fragmentom książki. Dziwię się, że tak znany historyk po prostu bezkrytycznie przyjął to dzieło i nawet tam, gdzie zauważalne są pewne niedociągnięcia, jakby ich nie zauważył. Przykładowo, Cenckiewicz powtarza za Tissierem, że ekspertami obrad Soboru Watykańskiego byli teolodzy, którzy mieli kary kościelne. Zapomina dodać, że rzeczywiście ci teolodzy mieli pewne perturbacje z Watykanem, ale będąc ekspertami, nie byli w żadnych karach!
Zastanawiałem się dlaczego to dzisiaj ten tekst się ukazał, a nie przed dwoma laty. Jedynym wyjaśnieniem jest wizyta w Polsce w dniach od 16 do 20 lutego br. przełożonego Bractwa św. Piusa X bp. Bernarda Fellaya. Rzeczywiście na początku roku na forach internetowych znów bardzo aktywnie zaczęli działać lefebryści, w prasie drukowanego raczej nikt już do tematu nie powraca (oprócz miesięcznika „Debata”). Trudno jest polemizować z ciągle powtarzanymi argumentami przytaczanymi przez lefebrystów, tym bardziej, że czasami dyskusja przypomina mi dialogi ze świadkami Jehowy, którzy po prostu zawsze mają rację.
Gloryfikowany przez Cenckiewicza autor był w Polsce w roku 2010 i wtedy udzielił wywiadu Ewie. K. Czaczkowskiej zamieszczonym w „Rzeczpospolitej” 20 grudnia 2010 r. Tytuł wywiadu mówi wszystko: „Oczekujemy nawrócenia Rzymu”. Toczony dialog z lefebrystami przez Watykan przez ich biskupa jest lekceważony. Sam wyklucza możliwość porozumienia z Watykanem. „Zresztą nie oczekujemy tego, bo wiem, że jest to nierealne. (…) Poza tym nie pragniemy reintegracji z czymś, co straciliśmy. Jesteśmy bowiem głęboko przekonani, że nigdy nie opuściliśmy Kościoła”.
Toczone od dwóch lat rozmowy z Watykanem poprzedzone zdjęciem ekskomuniki z czterech wyświęconych biskupów bez zgody papieża, są dziś w impasie. To nie znaczy, że wśród duchownych Bractwa jak i też wiernych nie ma chęci pojednania się z Rzymem, ale tych którzy pragną pojednania bp Tissier nie ceni: „to są najsłabsi członkowie bractwa. Pewnie do końca sami nie rozumieją, o co toczy się walka”. A walka toczy się o nawrócenie… Watykanu. No tak, wszyscy zbłądzili, a tylko jeden abp. Lefebvre i mianowani przez niego następcy mają poznanie pełnej prawdy. Wszyscy pozostali są w błędzie, łącznie z papieżem, choć przecież w oficjalnych wypowiedziach tak wielką wagę przywiązują lefebryści do prymatu papiestwa. A jak ocenia Benedykta XVI autor gloryfikowanej przez Cenckiewicza książki: „został modernistą. Jego teologia, jego myśl jest modernistyczna”.
W Bractwie dziś jest czterech biskupów, choć czasem przemawiają różnym głosem. Po wystąpieniach bp. Richarda Williamsona, który zanegował Holocaust, dość późno odciął się od jego poglądów przełożony Bractwa bp. Fellay, a jak ustosunkowuje się do poglądów swego kolegi bp. Tissier? „Rozważam sytuację bp. Williamsona w najgłębszym milczeniu”. A na pytanie dziennikarki: „Czy wielu duchownych, świeckich w bractwie myśli podobnie jak bp Williamson?”, odpowiedział: „Na to pytanie też odpowiem milczeniem”. Jednak bp Williamson ma chyba zwolenników w swym bractwie, skoro jeden z kapłanów, Floriano Abrahamowicz pracujący we Włoszech w wywiadzie prasowym też zanegował istnienie komór gazowych podczas eksterminacji Żydów.
Wspominam o tym dlatego, że niestety środowiska żydowskie zaatakowały Watykan i osobiście Benedykta XVI za zdjęcie ekskomuniki z lefebrystowskich biskupów jak i też prowadzeniem z Bractwem św. Piusa dialogu oskarżając ich o antysemityzm. Na szczęście Watykan nie uległ tej presji, bo trudno byłoby wytłumaczyć, dlaczego Żydzi mają decydować z kim Kościół katolicki ma toczyć dialog, tym bardziej że dotyczy to spraw wewnętrznych Kościoła.
Bp Richard Williamson był w Polsce i też udzielił wywiadu. Williamson był przyjęty przez Benedykta XVI w 2006 roku. I tak powiedział: „wewnątrz Watykanu, na bardzo ważnych stanowiskach są bez wątpienia członkowie lóż masońskich, których celem jest zachowanie nowej religii, którą wprowadzili do Kościoła i absolutnie wykluczenie z niego tradycyjnej wiary”, a Benedykt XVI „wierzy on w nową religię, która jest dokładnie tak, jak by sobie życzyła masoneria. Część wiary jaką wyznaje Benedykt XVI jest tożsama z tym, co wyznaje masoneria. (…) Benedykt XVI jest jednak modernistą, i niestety wierzy w modernistyczną wizję Kościoła”.
Przełożony Bractwa bp Fellay w wywiadzie dla „Der Spiegel” w roku 2009 zapowiedział, że wykluczy bp. Williamsona z Bractwa „jeżeli ponownie zaprzeczy Holocaustowi”.
Przełożony Bractwa bp Bernard Fellay jest chyba najbardziej umiarkowanym w wypowiedziach, przynajmniej w oficjalnych wywiadach, niż czynią to pozostali trzej biskupi Bractwa czy jego kapłani. To on 15 grudnia 2008 napisał w liście do Benedykta XVI, że wszyscy biskupi Bractwa wyrażają „wolę pozostawania w wierze katolickiej i oddania wszystkich sił w służbie Kościołowi Jezusa Chrystusa”. Podkreślił też, „że przyjmują nauczanie Kościoła i mocno wierzą w prymat papieża i jego prerogatywy”. Zdumiewa więc atak na Benedykta XVI pozostałych biskupów Bractwa.
Historykowi uznanemu, jakim jest Sławomir Cenckiewicz nie przystaje pisanie w stylu, co by było gdyby… A niestety uległ autorowi książki w sposób bezkrytyczny. Rozdział artykułu „Niedoszły kardynał” najlepiej świadczy, że i autor książki jak i artykułu opartego na książce faktycznie piszą w kategoriach pobożnych życzeń a nie faktów. Dziwi to bardzo. Trudno też godzić się ze stwierdzeniem kategorycznym, że dwadzieścia lat po śmierci abp. M. Lefebvre’a rzeczywistość przyznaje mu rację. A może jest wręcz przeciwnie?
Autor recenzji (a bardziej laurki) jak też i autor książki dostrzegają tylko to, co złego zaistniało w Kościele po Soborze Watykańskim II. Żadnych pozytywów Soboru nie chcą dostrzegać, a przecież to dzięki Soborowi nastąpiła odnowa Kościoła poprzez zaistnienie wielu ruchów i stowarzyszeń. Przede wszystkim nastąpiło wielkie ożywienie katolików świeckich. Nie wspominam tu o wielkim dziele misyjnym, czego efektem jest ciągle powiększająca się ilość katolików na kontynencie afrykańskim, w Azji, w Ameryce Południowej. Niewątpliwie Kościół katolicki przeżywa pewien kryzys, ale dotyczy on przede wszystkim Europy Zachodniej. Szybkie wprowadzenie reform Soboru Watykańskiego II doprowadziło przede wszystkim we Francji i Niemczech do zniszczenia tradycyjnych form pobożności, a w tym do zrezygnowania ze spowiedzi indywidualnej. Rzeczywiście można mówić o pewnym wpływie protestantyzmu, który wtargnął do Kościoła w tych krajach. Ale trzeba jasno rozróżnić co dobrego wniósł Sobór Watykański II w dynamizm Kościoła katolickiego, a co było błędnymi reformami wprowadzanymi często wbrew idei Soboru. Już Jan Paweł II dawał wskazania co do sprawowania liturgii, która czasami odstawała od kanonu, przypominając, że liturgia nie jest prywatnym dziełem celebransa, lecz formą wypracowaną przez cały Kościół. Benedykt XVI nawet poprzez swoje stroje liturgiczne powraca do tradycji. Uważam że Kościół katolicki pod względem form liturgicznych, obrządków, pewnych odrębności kulturowych może w swym bogactwie pomieścić i tradycjonalistów, za których uważają się lefebryści, jak też i neokatechumenat, dzieło powstało po Soborze Watykańskim II. Gorliwości apostolskiej członkom neokatechumenatu jak i lefebrystom odmówić nie można.
Do polemistów z obu stron: mniej emocji, więcej wzajemnego zrozumienia i życzliwości. Rozumiem i przyjmuje pewne argumenty lefebrystów, ale nie mogę przyjąć antypapieskiego nastawienia (przytoczona tu krytyka Benedykta XVI, o krytyce bł. Jana Pawła II już nie wspominam) jak też gloryfikacji zachowań abp Lefebvre’. Oto jeden z biskupów przez niego wyświęconych wspomina o łaskach i cudach, jakie dzieją się za wstawiennictwem abp. Lefebvre, a choć jak sam przyznaje, nie ma na to medycznych potwierdzeń, a w internecie na stronach lefebrystowskich (a jest ich sporo) nawet jest modlitwa o beatyfikację abp. Lefebvre’a. Tekst Sławomira Cenckiewicza jakby mieścił się w tym nurcie co z przykrością stwierdzam, choć tłumaczę to tylko bezkrytyczną fascynacją autora tym ruchem. Ale to można było napisać już we wstępie tej niby recenzji.
Ks. Jan Rosłan, publicystya, były red. nacz "Posłańca Warmińskiego"
Czytaj tekst dr.hab Sławomira Cenckiewicza "Przekazałem, co otrzymałem"
Skomentuj
Komentuj jako gość