Czego by nie mówić o lewicy wszelkiej maści, są konsekwentni - i raz osiągniętych zdobyczy nie oddadzą nigdy: dać im palec, to wezmą całą rękę (co dowodzi słuszności ich ideowego praszczura Cyrankiewicza, który sugerował odrąbywanie rąk podniesionych w niewłaściwym kierunku - w końcu ogień trzeba zwalczać ogniem).
Nie wystarczy im wywalczenie prawa do aborcji w znacznie większej liczbie przypadków niż kiedyś, teraz trzeba jeszcze zmienić sposób myślenia tzw. opinii publicznej. I nie chodzi tu bynajmniej o przepełnione kobiecością babochłopy z jednej strony czy ziejących miłosierdziem obrońców życia z drugiej - najważniejszy cel tej walki to milcząca większość, której zasadniczo wszystko zwisa kalafiorem. Nie musi akceptować, wystarczy że nie będzie protestować. Dość dobrze nadają się do tego celu wyroki sądowe: w końcu kto zaryzykuje przeczołganie przed niezawisłym sądem za jakiegoś potencjalnego dzieciaka, z którym nie ma nic wspólnego?
Wbrew nadziejom lewactwa, można oszukać i zawrzeszczeć na tym świecie parę rzeczy: zdrowy rozsądek, sumienie, demokratyczne procedury... Nie da się jednak, na szczęście, oszukać praw fizyki - jak świat światem, trzecia zasada dynamiki wciąż obowiązuje. Nic więc dziwnego, że podniesienie aborcji do rangi lewicowego sakramentu musiało w końcu wywołać reakcję: w zlaicyzowanej doszczętnie Holandii uaktywniła się w ostatnich latach organizacja "Schreuw om Leven" (krzyk o życie w tłumaczeniu moim - KPB). O ile w poprzednich latach był to raczej marginalny szum, o tyle w przyszłą sobotę SOL i CFT ("Chrześcijanie na rzecz prawdy") wyruszą z marszem życia w centrum Amsterdamu.
No ale jak to tak: w demokratycznym, tolerancyjnym kraju mogą być promowane poglądy typu "aborcja krzywdzi kobiety"? Nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji! Na takie podnoszenie łba przez konserwatywną hydrę, ma się rozumieć, lewica pozwolić nie może - więc organizuje kontrdemonstrację. Nikt na razie nie próbuje zmieniać prawa, ograniczać czegokolwiek - ale feminazistkom, sprzymierzonym z antynazistami (co jest o tyle zabawne, że III Rzesza popierała szeroki dostęp do aborcji w krajach okupowanych) przeszkadza sam fakt, że ktoś ośmiela się głosić poglądy odmienne od obowiązujących. Cóż, typowa tolerancja w lewicowym wydaniu...
Pozytyw całej sytuacji jest jeden: holenderscy obrońcy życia wyszli wreszcie z głębokiej defensywy, do której dali się zepchnąć od czasu "rewolucji" '68. To piewcy lewicowych wynaturzeń muszą reagować - a nie od dziś wiadomo, że najlepszą obroną jest atak. Miejmy nadzieję, że tendencja się utrzyma.
Skomentuj
Komentuj jako gość