Jest coś dziwacznego w fakcie, że obrońcy KON-STY-TU-CJI manifestują przeciw następstwom stosowania tejże konstytucji; jest coś dziwacznego w fakcie, że obóz władzy, mając tyleż realnych problemów, wciąż samotrzeć stwarza nowe, dorzucając paliwa do miernych ogników opozycji. Bez wątpienia mamy nową falę mody na rebelie, co widać i za oceanem i u nas, począwszy od wiosenno-wczesnoletniego wzmożenia antyhomofobicznego, późniejszych protestów różnej maści płaskoziemców, aż po masówki wzburzonych Polek.
Być może ludziom nudzi się w domach, bardziej jednak prawdopodobne, że są po prostu wściekli, z różnych powodów, większości raczej wydumanych, aczkolwiek wściekłość niewątpliwie jest autentyczna.
Dlaczego wydumanych ? Ano dlatego, że żadne prawa tzw. mniejszości seksualnych zagrożone nie są - nie bardziej niż prawa całej reszty tubylców; ano dlatego, że największe nawet fale zamieszek nie unieważnią pandemii; ano w końcu dlatego, że aborcja, a tym bardziej jej drastyczny wariant (bo nim się właśnie zajął Trybunał Konstytucyjny), dotyczą, i to jedynie potencjalnie, wąskiego doprawdy grona obywateli RP.
Można by, rzecz jasna, upierać się, że problem istnieje, że jest realny, a nawet, że jest szczególnie palący. Podobny upór nie miałby jednak szans obronić się wobec prostego stwierdzenia, że każdy jeden z rzeczonych obywateli RP z łatwością wyrecytowałby tuzin, kilka tuzinów, spraw które jego samego dotykają o wiele bardziej bezpośrednio, wpływają na jego życie w o wiele dotkliwszy sposób, pętają nogi realnie i na co dzień. A jednak obywatel ów wychodzi na ulicę raczej dla obrony idei dalekich, mgławicowych, nieomal abstrakcyjnych.
Odpowiedzią na pytanie, dlaczego jest tak, jak jest, może być tylko: obłuda. Uzmysłowiona lub nieuzmysłowiona. Bo przecież tak na prawdę nie chodzi o obronę KON-STY-TU-CJI, nie chodzi o COVID, nie chodzi o aborcję, nie chodzi o prawa homoseksualistów, od lat chodzi tylko i wyłącznie o prezesa partii Prawo i Sprawiedliwość.
Odpowiedź ta jest smutna, bynajmniej nie dlatego, że obóz rządzący zasługuje na obronę, że prezes partii Prawo i Sprawiedliwość zasługuje na obronę, bo zasługuje na nią coraz mniej, ale dlatego, że chciałoby się widzieć w opozycji siłę czystą, ożywczą, siłę dającą nadzieję na przyszłość, siłę, której motorem napędowym są wartości, słowa, zachowania o walorze kontrapunktu względem owego - tak postponowanego - obozu rządowego.
Wniosek może być tylko jeden: po co obstawiać opozycję, skoro jej walory jawią się równie ponuro, może nawet jeszcze mroczniej, niż te, którymi obmalowuje się aktualnie rządzących? Bo jeśli objawem - bardzo delikatnie rzecz definiując - dojmującego zidiocenia jest odmawianie polskości demonstrantom, to jeszcze gorzej wygląda nazywanie "prawem" nawoływanie do swobody w mordowaniu.
Mariusz T. Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość