O PRL-owskim języku wiele już napisano (polecam „Marcowe gadanie” Michała Głowińskiego), bo też jest on prawdziwym ewenementem, istną kopalnią do dywagacji dla historyka, socjologa, językoznawcy, psychologa wreszcie. Poniższy zestaw jest dość wybiórczą, ale chyba znamienną, kompilacją terminów ukutych tyleż w ogniu ideologicznego żaru, co w biurokratycznej mitrędze. Terminów i pojęć zawsze autentycznych.
Akcja „H” – kryptonim akcji dot. kontraktacji trzody chlewnej. Czas: 1949 r. Jej przeciwnikami byli „wiejscy kułacy i bogaci chłopi”, którzy zwierząt zdawać nie chcieli, co groziło załamaniem się operacji. Wobec powyższego „aktyw powiatowy, pojechał na teren, by zbadać przyczyn[y] zdawania [właść: rezygnacji z] umów [...] musiał wytężyć wszystkie swe siły by przekonać chłopów którzy nieświadomie słuchali podszeptów reakcji”. „Aktyw powiatowy i gminny propagował o doniosłym znaczeniu kontraktacji trzody chlewnej, która ma odegrać dużą rolę w podniesieniu warunków bytu mas pracujących […] pomimo dużego zrozumienia chłopstwa i dobrego zastosowania się do kontraktacji trzody chlewnej plan nie został zrealizowany”. W powiecie pasłęckim (woj. olsztyńskie) akcja natknęła na nieoczekiwaną przeszkodę: chłopi obawiali się hodować większą ilość trzody chlewnej, bo „ich będą nazywać kułakami”; dopiero po wyjaśnieniu w cyklu zebrań kwestii kułactwa, opór rolników został przełamany.
Akcja „P” – kryptonim z roku 1952. W roku następnym, w meldunku Komitetu Powiatowego PZPR w Węgorzewie, czytamy: „dziś o godzinie 10-tej w zawężonym składzie egzekutywa KP odbyła posiedzenie na którym powołano Zespół Kierowniczy w składzie 5 osób zgodnie z instrukcją. Następnie powołano Powiatową Komisję Remanentową w składzie 9 osób. Punktualnie o godz. 14-tej odbyto odprawę aktywu grup remanentowych w ilości 75 osób”. W wyniku działalności grup stwierdzono m.in. „brak cen na soki owocowe”, a także niedobory kawy, herbaty, pudru i szminki. Zanotowano również przypadki otwierania sklepów z opóźnieniem. Inaczej mówiąc akcja „P” to odmiana wczesnej IRCH-y.
Akcja „R” – kryptonim akcji społecznej kontroli sklepów związanej ze zniesieniem „bonów”, czyli kartek na żywność. Rok: 1953. Jak tłumaczono: „[...] utrzymywanie systemu bonowego i obecnego stosunku cen artykułów rolnych i przemysłowych wprowadzały coraz większe rozpiętości między cenami państwowymi a cenami wolnorynkowymi, do rozwydrzenia spekulacji i bogacenia się elementów kułackich kosztem klasy robotniczej, do szkodliwych wypaczeń w podziale dochodu narodowego na korzyść elementów kapitalistycznych i na niekorzyść klasy robotniczej [..] co musiałoby w rezultacie doprowadzić do zahamowania dalszego pomyślnego biegu budownictwa socjalistycznego”, dlatego też na posiedzeniu egzekutywy KP PZPR w Olsztynie powołano siedmioosobową komisję, która nadzorowała i koordynowała pracę 95 grup, mających przeprowadzenie remanentów w placówkach handlowych. Składy grup konstruowano „od strony politycznej i fachowej”, co miało oznaczać, że wchodzili doń specjaliści z zakresu handlu, jak i specjaliści z zakresu ideologii. 160-ciu z nich posiadało legitymacje PZPR a 101 było bezpartyjnych. W składzie grup znalazło się 87 kobiet.
Aktyw – członkowie Partii nie będący jej pracownikami, odznaczający się za to czynnym udziałem w jej pracach; elita mas członkowskich PZPR. Działali społecznie w różnorodnych gremiach, byli członkami plenów, egzekutyw, komitetów, udzielali się jako agitatorzy, prelegenci lub lektorzy. Aktyw mobilizował masy (niekoniecznie członków PZPR) i czuwał nad ich prawomyślnością. Bez nich nie powiódłby się żaden z czynów społecznych, nie byłoby zakładowych „błyskawic”, pochody pierwszomajowe nie byłby tak tłumne, pomysłowe i barwne. Aktywiści kierowali tysiącami Podstawowych Organizacji Partyjnych, zakładali grupy partyjne, inicjowali kółka studiowania życiorysu tow. Stalina, zapełniali szeregi ORMO. Czynili to, co czynili z pobudek ideowych oraz w czasie wolnym od pracy. Aktyw uformowany był w ściśle ewidencjonowane i rozliczane grupy, np. we wsi Barciany grupa aktywu liczyła 20, a w Kobułtach 27 osób (1950 r.).
Aparat – etatowi pracownicy PZPR, zwani „pracownikami politycznymi”. Wbrew powszechnemu odczuciu nie byli grupą zbyt liczną: w skali kraju aparat składał się z ok. 9 tys. pracowników, co stanowiło od 0,5% do 1% członków Partii. Olsztyński Komitet Wojewódzki zatrudniał średnio 60–70 „politycznych” (maksymalnie i krótko było ich 118), w całym województwie – było ich nie więcej niż 350. Nie oszałamiały również zarobki: wprawdzie szeregowy sekretarz KW zarabiał 2,5 razy więcej niż przeciętny inżynier, ale instruktor „w województwie” miał pensję od niego tylko ok. 25% wyższą (1958 r.). Dochody aparatu powiatowego nie wytrzymywały konkurencji z pensjami urzędników rad narodowych. Nie da się natomiast uczciwie policzyć różnych przywilejów i immunitetów, którymi hojnie Edward Gierek obdarzył pracowników politycznych (wczasy, opieka zdrowotna, renty i emerytury, specjalne sklepy, itd.). No, ale wszak chodziło o ludzi „uczciwych, taktownych i skromnych [...]” stanowiący wzór etyczny i merytoryczny dla innych.
Białe plamy – na przełomie lat ’40-tych i ’50-tych oznaczały miejsca, gdzie nie istniały żadne ogniwa partyjne. Np. w listopadzie 1951 r., tow. Motacki zauważył, że „na terenie gminy i miasta [Kętrzyn] mamy 61 białych plam”. Dla organizacji, której ambicja nakazywała być wszędzie tam gdzie żyją, pracują, mieszkają ludzie podobna sytuacja była po prostu niedopuszczalna. Jak stwierdził I sekretarz KP PZPR w Kętrzynie, „sprawa białych plam jest poważna, bo tam, gdzie nie ma nas, jest wróg”. Stąd Partia podejmowała energiczne działania: wytypowano najlepszych agitatorów „mocnych, żeby nikt nie mógł ich złamać” z zadaniem założenia w miejsce „białych plam” grup kandydackich (swego rodzaju przedszkola dla POP). Jednocześnie zobligowano wszystkie „KG i KZ” do „rozpracowania planu likwidacji białych plam”.
Cud lubelski – 3. lipca 1949 r. podczas ingresu bp. Piotra Kałwy w katedrze lubelskiej grupa wiernych dostrzegła łzy na obrazie Matki Boskiej. Wieść, pomimo oficjalnej blokady, piorunem rozniosła się po kraju. Nie miałaby pewnie takiej nośności gdyby nie fakt, że Partia właśnie rozpoczęła otwartą batalię z religią, klerem i Kościołem. Skrupulatnie odnotowywano każdy objaw „propagandy kościelnej”, traktując jej odbiór społeczny jako probierz nastrojów: „krążąca plotka o cudzie lubelskim została całkowicie zbita przez członków Partii jak również osoby bezpartyjne, zdrowo myślące. Wyjątki jednak zdarzają się że tu lub ówdzie jednostki zacofane potrafią przekonywać, że plotka ta jest prawdziwa i o ile każdy byłby na miejscu w Lublinie to na pewno uwierzyłby w ten cud. Między innymi do takich szerzycieli plotki możemy zaliczyć nawet naszego towarzysza Krasowskiego Mariana zam. w gm. Węgielsztyn. Starsza wiekiem osoba klerykalnie zacofana powiedziała do sekretarza KP, że o ile byłby na miejscu cudu musiałby o takowym powiedzieć, a oprócz tego mówił, że biskup i paru księży zostało aresztowanych, że skoro zostaną powieszeni to ludność wywoła rewolucję. Dalej zaznaczył, że żołnierz radziecki również był w tej katedrze i miał oglądać dookoła ten obraz uznając to za prawdziwe. Żołnierz zaznaczył, że do tej chwili w Boga nie wierzył a teraz to wierzy, że jest jakaś moc boska. Krasowski Marian mówił, że tego żołnierza radzieckiego mieli władze radzieckie rozstrzelać, że to żołnierz uznał za cud, a kilkunastu żołnierzy aresztowano za to że tam w tej katedrze byli”.
Cukier – na długo przed rokiem 1976, kiedy to stał się on pierwszym (od ćwierćwiecza) artykułem reglamentowanym, cukier stanowił towar strategiczny. W piśmie ze stycznia 1948 r. kierowanym do komórek podległych, Państwowa Centrala Handlowa przypominała, że „Zarządzeniem nr 22 z dnia 23.10.47 r. nakazaliśmy wydawanie bezpłatnie cukru dla Urzędów Bezpieczeństwa na podstawie upoważnienia wystawianych przez te Urzędy wg wzoru nr 1 oraz wysyłania do CBH 2 kopii protokołów odbioru i każdego 15 i 30 dnia miesiąca obciążania CB Hurtu za wydany cukier. [...] Niezależnie od tego, wszystkie Hurtownie, które wydawały cukier dla UB na zasadzie wspomnianego zarządzenia winny przysłać jak najszybciej do CBH potwierdzenia z dokonanych z UB obrotów w miesiącach: październiku, listopadzie, grudniu 1947 r. Wydawanie cukru w roku bieżącym winno odbywać się zgodnie z zarządzeniem nr 22 z przestrzeganiem terminów wysyłania do CBH protokołów i obciążeń pod osobistą odpowiedzialnością Kierownika Hurtowni”.
Czujność polityczna – niezbędna u członka Partii spostrzegawczość, dzięki której nawet w zdarzeniach pozornie banalnych, dostrzegał on motyw ideowy: „mieszkaniec gromady Świętajno, ob. Rudnicki odprowadził na spęd jedyną posiadaną krowę, pozostawiając [sobie] dwa konie i nie oddaje w tej chwili mleka – dokonał tego na pewno przy pomocy wrogich podszeptów”.
Gospodarka partyjna – termin obejmujący głównie pojęcia z zakresu biurokracji partyjnej (ewidencja członkowska, protokolarze, zbiory uchwał), ale także np. sprawy rozliczeń składek, legitymacji, czy stanu majątku partyjnego i jego zabezpieczenia. Wieczny i nierozwiązywalny problem, bo Partia działała tu w klinczu logicznym: z jednej strony chciała siebie widzieć jako zbiorowisko ludzi aktywnych, wykonujących „konkretną robotę” pośród mas, z drugiej kostniała jako machina biurokratyczna. Dylemat doskonale oddaje głos tow. Januszkiewicza (Górowo Iławeckie): „jeżeli sekretarz nie umie czytać i pisać to nie jest przeszkodą, ponieważ sekretarz POP powinien umieć organizować, a pracą techniczną powinien zająć się ktoś, kto umie to robić”. Chyba jednak nie zawsze ktoś taki znajdował się na miejscu: „mamy różne papiery, a nie są one jeszcze pozałączane do właściwych teczek, bo nie są one po to, żeby się poniewierały po biurkach, a są w nich notowane różne sprawy i winno być wszystko pozałączane należycie [...] w szeregu naszych KG nie ma odpowiednich zamków, a można wchodzić za posługiwaniem się jakiegoś żelazka (tak jest w Różance i Barcianach) [...] jeżeli przyjrzymy się jak są dokumenty przechowywane, że dzieci się bawią [nimi], a gdy się [ich] żąda to sekretarz POP nie wie i dopiero się ich szuka [...].”Besztanie z centrali nie przekonywało jednak ludzi „terenu”: „wielka ilość pism napływających co dnia, które czynią z pracowników, ludzi terenu nie przywykłych do siedzenia za biurkiem, biurokratów, pismaków, psujących nie raz więcej papieru niż warte to pisania”.
Komitety rodzicielskie – uchwała Sekretariatu KC z 1949 r. ogłosiła szkołę polem bitwy o nową, materialistyczną świadomość. Funkcjonujące w każdej szkole komitety rodzicielskie stać się miały, jako „czynnik społeczny”, motorem zmian i ich nadzorcą jednocześnie. Obok tradycyjnych działań, komitety rodzicielskie zajęły się „eliminacją wrogich wpływów”, za których rozsadnik uznano przede wszystkim Kościół. Aby komitety mogły podołać zadaniu, należało zadbać o właściwą ich obsadę – wybory do komitetów Partia potraktowała jako poważną operację logistyczną. Przed oblicze egzekutyw wezwano dyrektorów szkół oraz tych rodziców uczniów podstawówek, którzy byli członkami PZPR. Tam pouczono ich jak i na kogo głosować. Każdej szkole przypisano z ramienia Partii dwóch opiekunów. Ponadto nad akcją czuwały specjalne zespoły partyjne. Partia odniosła bezapelacyjne zwycięstwo: „we wszystkich szkołach [Olsztyna] proponowane składy zostały przyjęte przez aklamację”. Na 159 członków obranych komitetów rodzicielskich, 113 należało do PZPR. Fakt, że komitety rodzicielskie rychło utknęły na mieliźnie, nie miał większego znaczenia. Liczyło się, że ciała te oczyszczono z „elementu obcego”.
Konferencja – w Polsce Ludowej słowo „konferencja” zrobiło zawrotną karierę, stając się z mało znanego, obcojęzycznego terminu, pojęciem używanym powszechnie, choć raczej w języku oficjalnym niż potocznym. Jego znaczenie pierwotne definiowało naradę, zebranie, ale specyficzne, bo grupujące osoby reprezentujące nie siebie, lecz większe grono ludzi. W praktyce, popularność terminu, doprowadziła do jego dewaluacji; w sensie ścisłym konferencja miała rangę organu, struktury samodzielnej, zaopatrzonej w moc decyzyjną, kompetencje i własne, wewnętrzne regulacje organizacyjne. Konferencja stanowiła władzę zwierzchnią każdego z partyjnych ogniw na każdym z partyjnych szczebli. Jej odpowiednikiem na szczeblu ogólnokrajowym był Zjazd Partii. W trakcie jej obrad zanikała władza komitetów, egzekutyw, sekretarzy. Na szczeblu wojewódzkim istniały trzy rodzaje konferencji: sprawozdawcza, przedzjazdowa, sprawozdawczo – wyborcza. Te ostatnie były najważniejsze, decydowały bowiem o składzie partyjnych władz. W województwie olsztyńskim między czerwcem 1949 r. a październikiem 1986 r. odbyło się 19 konferencji sprawozdawczo – wyborczych.
Legitymacja – “legitymacje partyjne wykonane są na papierze ze znakiem wodnym, numerowane, oprawione w płótno […] w legitymacji wpisuje się nst. dane: nazwisko, imię, datę urodzenia, datę wstąpienia do PZPR”. Legitymacja zaopatrzona była w fotografię właściciela oraz zapis o przynależności do POP. Niezwykle istotny był numer – im niższy, tym większy prestiż. Oficjalnie posiadanie legitymacji było „zaszczytem i obowiązkiem. Prawo do legitymacji partyjnej potwierdzić trzeba codziennie zaangażowaną postawą, konsekwentnym przestrzeganiem zasad ideowych i norm statutowych partii, jednością czynów ze słowami”. W praktyce, często traktowano ją jak wejściówkę lub glejt zapewniający jeżeli nie nietykalność, to na pewno specjalne traktowanie. To z kolei rodziło opór aparatu, który podkreślał, że „legitymacji nie można używać jako dowodu [osobistego]”. Jednocześnie bowiem legitymacja była czymś poufnym, wręcz na wpół tajnym, skoro nie wolno było np. ogłaszać jej utraty w prasie. Nieustannie powtarzano, że legitymacji partyjnej nie wolno powierzać osobom trzecim, brudzić ani niszczyć, a lekkomyślny stosunek do owego dokumentu jest jednoznaczny z lekkomyślnym stosunkiem do samej Partii. Chętnie cytowano słowa sekretarza KC, tow. Nowaka, że zagubioną legitymację traktować się będzie jako oddaną w ręce wroga. A informacje o jej zagubieniu miały posmak doniesień kryminalnych: „w OPZB wyryto dwóch towarzyszy, którzy zgubili legitymację partyjną”.
Plotka – wobec skrajnie scentralizowanego, zideologizowanego i ściśle nadzorowanego obiegu informacji publicznej, jedyne alternatywne źródło wiedzy społecznej; stałe utrapienie władz nie tylko z powodu „czarnej wołgi” i nieśmiertelnych pogłosek o kryminalnych przyczynach zgonu Bieruta na Kremlu. Partia musiała zmierzyć się np. ze zjawiskiem masowego uboju zwierząt, dokonywanego na wsi w reakcji na pogłoski o nadciągającej kolektywizacji, ale tematów „szeptanki” było znacznie więcej: „wśród ludności przesiedlonej z akcji ‘W’ krąży wersja że mają wszystką ludność z akcji ‘W’ wysiedlić do Związku Radzieckiego, a na ich miejsce mają być osiedleni Mazurzy i Warmiacy z terenów zachodnich Niemiec”.
„Chłopiec 12 lat zobaczył na niebie litery, starego dziadka, który przemawiał do chłopca, że przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Módlcie się. Chłopiec napisał 10 listów rozdał ludziom, kto list otrzyma niech głosi wszystkim chrześcijanom, kto wierzy w Boga, Bóg karze, tak jak jedną niewiastę w Chromkowie, która zatrzymała list boży, którzy prześladują wiarę chrystusową. Kto napisze 10 listów, niech się spodziewa za 2 dni radości, a nie napisze niech się spodziewa smutnych dni. O wymienionych wypadkach KP skierował doniesienie do UB w celu przeprowadzenia dochodzenia.”
„[…] w gminie Dobry, a w szczególności w gromadzie Tatary, jest rozsiewana propaganda o wojnie, puszcza ją ob. Łapiński Antoni, który jest kułakiem oraz ww. obywatel mówił, że zmieni się obecny ustrój, a pogadanki i referaty prowadzone przez partię to wszystko bujda i że w kołchozach, które partia chce zakładać to będzie nędza tak jak w ZSRR. Ww. obywatel oddany jest przez partię do rozpracowania i załatwienia z nim przez UBP w Pasłęku.”
„Tu i ówdzie szerzona jest propaganda jakoby brak pogody i deszczu które spowodowały przeszkodę sprzątnięcia zbóż czego przyczyną że ludzie się nie modlą a winą ponosi PZPR”.
Pryncypialna postawa – nie wiadomo co to jest, wiadomo natomiast, że to coś odróżniało dobrego członka Partii od zwykłego członka Partii, a już na pewno od kogoś, kto członkiem Partii nie był. Formuły używano jako zwrotu, który pozwalał pomijać konkrety, mówił bowiem sam za siebie: tow. Mariański Tadeusz, delegat Węzła PKP w Olsztynie, na konferencji miejsko – powiatowej (3 grudnia 1966 r.), tak zachwalał kandydatów do władz partyjnych: „wymienieni towarzysze są nam znani z ofiarnej działalności partyjnej na terenie miasta i powiatu. Swą aktywną i pryncypialną postawą i pracą zdaniem naszym w pełni zasłużyli aby ich kandydatury znalazły się na liście wyborczej do nowych władz KMiP”.
Ruch łączności miasta ze wsią – praktyczna strona sojuszu robotniczo-chłopskiego: „w całym kraju działa 3 tys. ekip robotniczych [ruchu łączności]. W wielu wypadkach wyjeżdżają na wieś ekipy lekarskie. Ekipy robotnicze okazały wsi poważną pomoc materialną i techniczną w remoncie maszyn i narzędzi, w urządzaniu świetlic i szkół wiejskich, organizowały masowe akcje polityczne na wsi, najczęściej z okazji rocznic i świąt. Praca ekip przyczyniła się do przełamania istniejącej jeszcze tu i ówdzie nieufności chłopów wobec klasy robotniczej”. Czasami nadmierny entuzjazm mieszczuchów wyrządzał jednak sojuszowi szkody, a to poprzez „próby organizowania spółdzielni produkcyjnych bez oparcia się na miejscowym aktywie chłopskim” oraz stosowania „środków nacisku wobec chłopów i naruszanie zasady dobrowolności”, tymczasem „zadaniem ruchu łączności jest przede wszystkim praca masowo-polityczna i agitacyjna: uświadomienie wsi o sytuacji międzynarodowej, zwalczanie reakcyjnych plotek i aktywizowanie chłopów wokół haseł walki o pokój [itd.]”. W ruchu brały udział te zakłady, które wyróżniały się posiadaniem silnej organizacji partyjnej, ale także np. wojskowi i studenci. Czasami to chłopów przywożono do miasta, aby „zaznajomić wieś z osiągnięciami fabryk, z urządzeniami socjalnymi i kulturalnymi”. W KC powstał nawet pomysł na miesięcznik „Poradnik ruchu łączności fabryk ze wsią”.
Szefostwo – określenie opieki, którą konkretne zakłady pracy, urzędy, fabryki otaczały poszczególne wsie, gromady, czy PGR-y. Opieka oznaczała pomoc w pracach polowych, porządkowych, itp. „Szefostwo” funkcjonowało w ramach ruchu łączności miasta ze wsią; dzisiaj: patronat.
Wysuwanie kadr – charakterystyczna dla lat ’40-tych i ’50-tych akcja awansowania na stanowiska kierownicze ludzi z poszkodowanych przez historię klas społecznych. Nie liczyły się kwalifikacje zawodowe, a jedynie – „właściwa postawa”. W każdym przypadku inicjatorem awansu było ogniwo PZPR: „od lipca br. [1950] na ogólny stan 3611 pracowników zatrudnionych na terenie całego okręgu [Dyrekcji Okręgu Poczt i Telekomunikacji w Olsztynie], wysunięto 209 pracowników. W samym Zarządzie Dyrekcji wysunięto 9 pracowników fizycznych i 10 umysłowych, partyjnych 8 i bezpartyjnych 11”; a np. w Lidzbarku Warmińskim KP „wysunął na stanowisko wójta chłopa biednego zaufanego towarzysza oddanego naszej sprawie”. Istniał, oczywiście, potężny problem z kompetencjami tak awansowanych ludzi, ale ruch uznano generalnie za sukces. Pozwalało to na snucie dalszych, śmiałych planów: „obecnie sytuacja dojrzała do tego, aby wysuwać robotników na kierownicze stanowiska w Zjednoczeniach, Centralnych Zarządach i Ministerstwach”.
Pisownia cytatów oryginalna.
Tekst opracowano m.in. na podstawie materiałów archiwalnych z zasobu AP Olsztyn: 42/494; 42/1141; 42/1155; 42/1156
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość