To, oczywiście, nie jest felieton poświęcony obronie pana Małkowskiego. Jest to raczej tekst o skutkach i konsekwencjach, logice i naturze rzeczy. I jeszcze o tym posłaniu, które jest na tyle wygodne, na ile się je takim uczyni. Samemu.
Nie jestem w stanie orzec, na ile wyborczy wynik pana Małkowskiego jest efektem dobrej o nim pamięci jako gospodarzu miasta, a na ile np. chęci dokuczenia obecnemu prezydentowi Olsztyna. Wiem natomiast, że szokujące dla (tak jednak) nielicznych detale z biogramu pana Małkowskiego, nie muszą mieć najmniejszego znaczenia dla zdecydowanej większości wyborców. I wcale nie o ich niedoinformowanie tu idzie.
W miejsce gromów, oburzeń, tudzież śmichów – chichów (a tak właśnie znowu - po pierwszej turze wyborczej - pokazuje się Olsztyn w kraju), potrzeba jest dobrego zrozumienia mechanizmów, w imię których pan Małkowski cieszy się dużą popularnością, a także może być postrzegany jako ofiara sił nieczystych.
Jeśli zakuwa się człowieka w kajdany, wywleka w tych kajdanach w środku dnia, a czyni to wszystko w miejscu publicznym i pod okiem kamery; jeśli trzyma się go kilka miesięcy w więzieniu; oskarża głośno i wielokrotnie o czyny paskudne; upublicznia materiały najintymniejsze ... a następnie przez sześć długich lat nie ma wyroku, nie ma orzeczenia mówiącego o którymkolwiek z czynów zabronionych, to informacja, która idzie do ludzi, musi być właśnie taka: że pan Małkowski jest ofiarą, i to najpewniej - ofiarą chłopaków z ferajny. No, bo gdyby coś na niego było, to już by siedział. III RP nic do pana Małkowskiego nie ma, to tylko źli ludzie oblali go kubłem pomyj.
Również czepianie się wyborców o niepamięć wobec dawniejszych ról pana Małkowskiego jest bez sensu skoro w logice III RP absolucja posiada walor konstytutywny. W tym wymiarze przynależność pana Małkowskiego do tzw. aparatu nie może być obciążeniem: nie taki „aparat", i nie na takich stanowiskach, już mieliśmy: „aparat" skompletował kilka rządów w wolnej Polsce, „aparat" miał swojego prezydenta, i to dubeltowego. Że cenzor ? Co tu szturchać szarże pomniejsze, jeśli oberubekom włos z głowy nie spadł, generałom z WRON pagonów nikt nie zerwał, I-szym sekretarzom pomniki się stawia, robi się z nich patronów dla placów i ulic.
Permisywizm i konformizm mają swoją cenę. Woluntaryzm i indolencja również. Członkowie tzw. elity dzisiejszej (czyli dzierżawcy stołków, krzeseł i foteli), pociąganie do odpowiedzialności ludzi elit przeszłych, nawet bardzo przeszłych, stanowczo nie jest na rękę. Przecież pomysł, aby zakres władzy kojarzyć wprost proporcjonalnie do zakresu odpowiedzialności, zakorzeniony, jutro mógłby uderzyć w nich samych. Łatwo rozpoznać takich ludzi, bo pociąganie do odpowiedzialności nazywają rozliczaniem, grzebaniem w życiorysach. Tymczasem, o ile uprawianie ww. walorów na poletku domowym zawsze kończy się źle, o tyle jako zasada kierowania państwem musi skończyć się katastrofą.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość