Zasada nieograniczonej nieufności w stosunku do rządzących, a ekipy aktualnej w szczególności, sprawdza się za każdym razem. Nie wiem jak Państwo, ale ja jestem pełen podziwu dla ludzi, których nie kusi żeby chociaż od czasu do czasu zrobić coś z sensem. Albo przyzwoicie.
Natomiast zupełnie nie dziwią mnie ani 'taśmy Belki', ani fakt, że ujrzały one światło dzienne. Dziwi mnie natomiast powszechne zdziwienie oraz oburzenie: wszak to nie pierwszy raz pokazuje się czarno na białym, że jest właśnie tak, jak myślimy. Albo nawet gorzej. Dla kogo, u diabła, jest jeszcze tajemnicą szemrany, dojutrkowy sposób rządzenia, nie liczenie się z niczym wobec interesu ściśle indywidualnego (lub klikowego), oligarchiczny de facto charakter władzy w III RP, autonomiczna wobec prawa pozycja wybranych?
Nie może być również złudzeń: publikacja nagrań to element systemu. Jedna podmafia załatwia własne geszefty kosztem innej, a publikatory – i my wszyscy, o tym piszący – grają tu rolę szpica buta w tej kopaninie na salonach. Nie będzie bowiem żadnego przełomu, ot - jak już było w przeszłości (patrz: Chlebowski, Drzewiecki, Sawicki) - jakiś pechowiec wypadnie z kolejki na krócej lub dłużej. Mechanizm pozostanie, nie zmiotą naszych gyurcsany'ch żadne tłumy na ulicach: za gorąco. A poza tym casus referendum HGW wzmacnia przekonanie, że rewolty w tym kraju nie będzie. Po prostu 'sienieda'.
Element kontry rośnie w oczach, ale ma charakter jałowy, dynamiki żadnej, modus działania czysto negatywny. Objawia się w odruchach elementarnych: ucieczki znad Wisły oraz np. absencją wyborczą. Potwierdza to ostatnia z akcji wyborczych, chociaż mam nadzieję, że jakaś część z owych 80% nieobecnych przy urnach to ludzie przytomni, co to nie chcieli przyłożyć ręki do nazbyt już cyrkowych igraszek demokracji europejskiej. (Że mam rację w jej ocenie poświadczają wyniki: 400 tysięcy ciemnogrodzian z Warmii, Mazur i Podlasia obrało jako swych reprezentantów faceta znanego z jazdy melexem oraz pewną panią rozwalającą uporczywie i skutecznie krajowe szkolnictwo wyższe).
Pogłoski o dymisji Tuska w kontekście 'taśm' trzeba uznać za idiotyczne: pisałem już tu nie raz, że parlament w obecnym układzie to niewiele więcej ponad departament rządowy, a przecież premier sam się nie odwoła. Do wyborów daleko, połowa zapomni, część ludzi jakoś sobie wszystko przetłumaczy (jak zawsze). Reszta – a mam nadzieję, że znowu będzie to minimum 80 % - posłucha referendalnego wezwania rezolutnej Dominiki Wielowiejskiej ('GW') z października 2013 r. i do urn nie pójdzie.
Mariusz Korejwo
Na zdj. tysiące mieszkańców Budapesztu wyszło na ulice domagając się ustąpienia rządu, po tym, jak 17 września 2006 roku, węgierskie radio publiczne zaprezentowało na antenie fragmenty nagrań, w których można usłyszeć jak urzędujący premier Węgier Ferenc Gyurcsány w sposób wulgarny przyznaje się, że jego rząd kłamał przez dwa lata, tylko po to, aby wygrać wybory i zdobyć władzę w kraju.
Skomentuj
Komentuj jako gość