„Błąd formalny pani redaktor sprawił, że zobrazowani zostaliśmy jako banda baranów, chociaż tak na prawdę, my – oglądacze i kibice – zachowaliśmy się racjonalnie, a wręcz inteligentnie. Podobnie elementarny błąd formalny dotyczył przekazu z Marszu Niepodległości.”
Błądzenie jest rzeczą ludzką, a nawet największy grzesznik ma prawo przestąpić próg Królestwa Niebieskiego. Myśli to słuszne i prawdziwe, ale nic z nich nie wynika bez dopełniacza. Rzeczą ludzką jest bowiem naprawianie błędów, które się popełnia, a obowiązkiem grzesznika pokuta i zadośćuczynienie. Człowiek bowiem, jako istota rozumna, uczy się poprzez wyciąganie wniosków z własnych porażek, ale aby tego dokonać, musi wpierw błąd rozpoznać. Metoda falsyfikacji, acz brzmi bardzo współcześnie, ma swoje źródła w Antyku. Grecy zdefiniowali najważniejsze typy błędów zanim komukolwiek przyszło do głowy wynalezienie kamery, telewizora i satelity.
Klasyczny błąd zastosowania zasady ‘pars pro toto’ popełniła pani reporterka z mendium misyjnego. Dzień po żałosnym widowisku parasportowym (Polska – Słowacja 0:2) ukazała na wizji kilka rozbawionych buzi fałszujących starszliwie przy wykonaniu narodowej pieśń „Polacy, nic się nie stało”. Miała to być puenta, tudzież ilustracja, przesłania zasadniczego: o niezakłóconym entuzjazmie niepoprawnych kibiców.
W naukach, również humanistycznych, istnieje metoda tzw. casy studies, polegająca na analizowaniu wybranego fragmentu w celu wyciągnięcia wniosków dot. całości. Bada się np. menu więzienia barczewskiego, aby poznać sposób karmienia osadzonych w Polsce. Metoda ma sens przy zachowaniu podstawowych i dość logicznych założeń, że badany fragment jest reprezentatywny; uczciwy badacz pilnuje również, aby wnioski nie wyprzedzały założeń. Inaczej mamy efekt w postaci ww. relacji telewizyjnej, chociaż każdy, kto patrzył to widział, że mniej więcej od 60. minuty meczu równe 40 tys. kibiców obecnych na stadionie żwawo ciągnęło łacha z reprezentacji, wygwizdywało ją, a nawet dopingowało Słowaków.
Błąd formalny pani redaktor sprawił, że zobrazowani zostaliśmy jako banda baranów, chociaż tak na prawdę, my – oglądacze i kibice – zachowaliśmy się racjonalnie, a wręcz inteligentnie.
Podobnie elementarny błąd formalny dotyczył przekazu z Marszu Niepodległości. Kilkusetosobowe grupki agresywnych idiotów posłużyły dla zilustrowania i zdefiniowania całości; tymczasem działanie poprawne polegałoby na potraktowaniu ich jako wyjątku dla celów wyrazistszego scharakteryzowania ogromnej większości uczestników Marszu – właśnie spokojnej, zdyscyplinowanej, umiarkowanej.
Zgodnie z prawdą, że wyjątek potwierdza regułę, odstępstwa zawsze podlegają szczegółowej analizie – ale właśnie dlatego, że ich rozpoznanie umacnia ową regułę ! (piłkarskie porażki Brazylii są ciekawsze niż jej zwycięstwa). I nie odwrotnie: z faktu, że Aleksander Kwaśniewski pojawił się gdzieś zupełnie trzeźwy, jeszcze nie wynika, że Aleksander Kwaśniewski jest osobą niepijącą. Branie odstępstwa od rzeczy za rzecz samą skutkuje powstaniem kolejnego błędu poznawczego zwanego sylogizmem: ponieważ w Marszu uczestniczyli bandyci, więc Marsz był bandycki. Albo: ponieważ w Marszu niesiono pochodnie, a naziści też nosili pochodnie, więc Marsz był nazistowski (tfu! – faszystowski).
Z kolei dziennikarz Kraśko popełnił błąd formalny myląc relację z inscenizacją. Być może w szkole do której uczęszczał, zajęcia z dziennikarstwa odbywały się na tym samym piętrze, co zajęcia z reżyserii i stąd pomyłka. Kupowanie zniczy, ich rozstawienie, zapalanie, w końcu sfilmowanie jako tło do głoszonych tez (z góry założonych) w zasadzie nie jest funkcją dziennikarską. Unikając twardych sądów, można powiedzieć że Kraśko uprawia bajkopisarstwo, w ww. opisanym przypadku – jakieś takie ruskie.
Dzięki podobnym zabiegom można było np., po ustawieniu pomnika Wdzięczności dla Armii Czerwonej, stwierdzić, że naród jest wdzięczny Armii Czerwonej. Jest to kolejny błąd formalny określany mianem projekcji, bądź jako błąd przeniesienia. Każdy złodzej widzi innych jako złodzieji, każdy zboczeniec koncentruje się na seksualności napotkanych ludzi. Platforma, znając siebie, boi się wygranej PiS, bo wie, ile władzy daje władza. I co z nią można zrobić.
Błędy formalne – bo o merytorycznych nawet nie ma co wspominać – skutkują błędami działania (np. zbędnym zakupem ładnie opakowanego towaru) oraz błędami osądu. W końcu z faktu, że ktoś jest rudy i pochodzi z Kaszub, nie musi jeszcze wynikać że jest złym premierem.
Ale może.
Pomoc dydaktyczna dla P. Kraśki: tak wyglądają znicze nie zapalone przez dziennikarzy w celu uzyskania lepszego efektu ‘przekazowego’. Warszawa, 14 kwietnia 2010 r.:
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość