Nie pamiętam, aby Piotr Grzymowicz w kampanii wyborczej obiecywał Olsztynowi buspasy. Nie przypominam sobie ani jednej ulotki wyborczej premiera Tuska wspominającej o planach podniesienia o 300 % stawki VAT-owskiej na ubrania dla nieletnich. Nie pamiętam też ani jednego programu partyjnego mówiącego o dorżnięciu obywateli za pomocą opłaty śmieciowej.
Sporo było, przy różnych wyborach, dywagacji o zniesieniu / ograniczeniu immunitetu parlamentarnego, coś tam o jednomandatowych okręgach wyborczych; jakiś model napisał nawet, że uda mu się zapewnić miejsce w przedszkolach dla każdego dziecka (!) Nie warto wspominać nawet o obietnicach „zintegrowania systemów informatycznych administracji”, zapewnienia obywatelom prawa wyboru, komu składkę emerytalną powierzyć, czy innych duperelach („radykalnie ograniczymy dostęp służb specjalnych i policyjnych do billingów obywateli oraz zwiększymy kontrolę nad wykorzystywaniem podsłuchów”). Kwiczałem z radości (turlając się po podłodze), przypominając sobie zapewnienia że odtąd „projekty ustaw będą procedowane wyłącznie po przejściu rygorystycznego badania ich przydatności dla obywateli i przedsiębiorców”. Prawdę mówiąc, można by tak w nieskończoność.
A gdyby zmienić zasady gry ? A gdyby ukonkretnić sławetny ustrój demokracji przedstawicielskiej ? Pan głosował, pani głosowała, to niech pani teraz pożera owoce twórczości swojego przedstawiciela. Podwyżka cen MPK? Proszę bardzo: każdy kto wybrał radnego, co to wiadomą łapkę podniósł, niech płaci nową cenę za bilecik.
Donalda Franciszka Tuska obrało do parlamentu RP circa 375 000 osób. Sporo. Ok, niech dla owych – a co tam, zaokrąglę ! – niech dla tego właśnie pół miliona radary działają. Niech im zdjęcia robią. Dlaczego mi mają robić ? Ja Tuska nie chciałem ! Niech owe pół bańki da się okraść ze składek rentowych, niech oni stoją pod lekarskimi drzwiami, niech oni opłacają najdroższy gaz nowoczesnej Europy i najdroższe autostrady tegoż kontynentu, nich czekają latami na rozprawę sądową i to dla nich, tylko dla nich, niech będzie zamknięta ta i owa gazeta.
Poszedłbym nawet dalej: publikować imienne listy wyborców. Kto na kogo głosował. Z adresem i telefonem, peselem i nipem – jak w skarbówce. Żeby było wiadomo, które to dzieci, których z owych 17 tys. wyborców Roberta Biedronia, objąć edukacją sexualną już od czwartego roku życia. Chciałbym też poznać – z imienia i nazwiska – wszystkich wyborców Tadeusza prof. Iwińskiego; zawszeć to lepiej wiedzieć, który z sąsiadów uważa, że zabijanie w majestacie prawa jest OK.
Moje pomysły są bęcwalskie ? Pewnie, i to do kwadratu. Tylko, że ja nikogo, poza samym sobą, nie reprezentuję. Ergo: szkodzić mogę wyłącznie sobie. I sam za własne kretynizmy płacę.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość