W skrajnie zideologizowanej formie, jak ją przedstawia Ryszard Legutko, demokracja staje się systemem uzurpatorskim i totalistycznym. Uzurpatorskim, bo przejawia skłonność do narzucania aproirycznych (więc bezdyskusyjnych) rozwiązań; totalistycznym, bo rozwiązania owe dotyczą sfer daleko pozaustrojowych.
Klucz ‘demokratyczności’ stanowić ma idealny probierz słuszności i celowości, a do ustalania hierachi rzeczy wystarczy samo orzeczenie o zgodności z przyjętym ideałem. Jak zawsze w ideologii, schemat (dogmat) zastępuje myślenie.
Stwierdzenie niepodważalności ‘demokratyczności’, czyni z myśli politycznej wyznanie i związane z tym uznanie świata za skończony i zakończony. Jeśli osiągnęliśmy wzorzec doskonałości, cóż nam pozostało do zrobienia?
Chyba tylko walka z odstępcami i tymi, którzy oświecenia nie zaznali. Dogmat jest bowiem niepodzielny: nie można uznawać go tylko troszeczkę, tak jak nie można kombinować, czy aby na pewno jest trafny. Podobnie, oświeceni nie mogą poprzestawać na konstatacji, że właśnie ich oświeciło. Ich obowiązkiem jest niesienie kaganka edukacyjnego; zaniechanie byłoby grzechem wobec błądzących.
I walka ta musi być krwawa, do krwi ostatniej, wszak chodzi o rzeczy ostateczne. Kto dywaguje, gdy płonie dom ? Kto wiary nie przyjmuje, ten postęp świata blokuje. Jest hamulcowym szczęścia. Stąd nie ma tolerancji dla wrogów tolerancji. A o tym, kto wrogiem, kto przyjacielem, decydować mogą wyłącznie demokraci. Wszak posiedli już wiedzy klucz.
I, w sumie nie wiadomo, kto gorszy: heretycy, którzy prawdę poznali, ale ją odrzucili; czy też poganie, do których z prawdą dotrzeć dopiero należy.
‘Demokratyczność’, od kiedy wyszła ze starych form opisu ustroju i tylko ustroju, nie może poprzestać na modelowaniu mechanizmów politycznych. Skoro jest doskonałością, trzeba z niej uczynić Panaceum – lek na świat. Dytyramby o ‘ustroju najlepszym z możliwych’ zaowocowały w parę pokoleń przekonaniem, że w zasadzie jest on ustrojem jedynym z możliwych. Jeśli nowa karta kredytowa przestała być tylko ścieżką dostępu do kolejnego kredytu, a stała się receptą na szczęście: mądre dzieci, ładną żonę, umyty samochód i białe zęby (popatrzcie na reklamy), to demokracja załatwi nam problem patologicznych rodzin, narkomanii, głodnych dzieci, przemocy w szkole, agresji na stadionach, przekupnych policjantów i czego tylko sobie życzycie. Jeśli tego jeszcze nie załatwiła, to wyłącznie przez niedobór demokracji. Trzeba jej więcej i więcej, bo dobrego nigdy dość.
Drogi są przetarte, już tyle pokoleń je przebyło. Kiedy chłopi nie chcieli iść do kołchozów, tłumaczono to brakiem uświadomienia. Im bardziej nie chcieli, tym bardziej ich uświadamiano. Im bardzie ich uświadamiano, tym bardziej nie chcieli. Wiec znowu ich uświadamiano. A w końcu skazywano (na śmierć głodową, na więzienie, na obozy pracy).
Demokratyczna ma być szkoła, kościół, sklep, fryzjer, ubranie i mowa ciała. O tą zwykłą już się nasi parlamentarzyści zatroskali. Reszta już idzie, już nadchodzi. Natomiast gotowych już mamy mędrców, którzy w każdej sytuacji gotowi są orzec, co jest, a co nie jest demokratyczne; co wystarczająco, a co jednak nie w pełni.
Ot, chociażby ‘niewłaściwe relacje w rodzinie’ wystarczają do tejże rodziny rozbicia. Demokratyczne są cmentarne rozmowy elit rządzących, tychże zmawianie się po nocy z biznesmenami od mediów. Demokratyczne jest zamykanie ludzi za transparent o treści niewłaściwej, demokratyczny jest sędzia pozujący w ustawce (‘czy często pan płakał ?’ – autentyczne pytanie dziennikarza do sędziego Tuleyi), demokratyczny jest poseł rzucający się na dziennikarzy i rzucający mięsem, demokratyczny jest minister od szkół wyższych wygrażający nieprawomyślnym naukowcom. Demokracja w działaniu.
A jednak, upatrywanie nadziei w powszechnym załamaniu, w jakiejś totalnej zapaści świata dzisiejszego, to aberracja. Więcej – to błąd. I już nawet nie myślenie magiczne, co można by od biedy wybaczyć (ale nie politykom !), ale myślenie zbrodnicze.
Nie wolno bowiem ślepnąć patrząc na ślepotę innych. Demoliberalizm ma swoje niezaprzeczalne sukcesy: nigdy w historii tak wielu nie zaznało takiego dobrobytu na takim poziomie. Nie można też przeoczyć owego, tak długiego, ‘bezwojnia’ europejskiego. Co więcej, z najbardziej podstawowych wartości, zaproponować można szeregowemu człowiekowi: spokojny dach i pełen talerz. Ja wiem, chciałoby się więcej. Ale czy to mało ? Poczytajcie podręczniki do historii, a okaże się, że całkiem sporo.
Dalej: kuszenie katastrofą to dowód na pozostawanie w okowach tego samego myślenia totalnego, który produkują ‘demokratywiści’ (nie chcę ich na serio nazywać demokratami). Swoisty maksymalizm, odpowiedzialny za wyrzucanie telewizora przez okno, kiedy naszym w kopaną nie idzie. Nie pomoże to ani telewizorowi, ani naszym orłom.
Bo problem jest w przywróceniu miary rzeczom, a nie całopaleniu. Demokracja to po prostu ustrój polityczny: tylko tyle i aż tyle. Ma obsługiwać mechanizmy polityczne, a nie tworzyć dogmaty myślowe i systemy etyczne.
Wysadzanie w powietrze gmachu na Wiejskiej przyniesie tylko ruiny, smród i trupy. Nic więcej.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość