
W tym samym ciągu logicznym, powiedziane zostało, że ludzie bez poczucia misji mogą sobie poszukać innych zajęć, bowiem służba nie potrzebuje ludzi, którzy zrobiwszy swoje „między ósmą a szesnastą, po prostu idą do domu”.
Do tej pory myślałem, że tak właśnie wygląda praca w administracji państwowej; że Kodeks Pracy narzuca mi ośmiogodzinny dzień pracy przy pięciodniowym tygodniu pracy. Że, jako urzędnik, realizować mam zapisy ustawowe, a moje kompetencje kończą się na ostatnim paragrafie ostatniego z rozporządzeń. Kiedy wyraziłem na głos swoje wątpliwości, dane mi było usłyszeć ciężkie westchnienie i diaboliczną przepowiednię, z której wynikało, że tacy jak ja na pewno nie ruszą palcem, kiedy już Ruscy wejdą.
Dzięki komunikacji masowej łączącej miasta wojewódzkie w państwie polskim, miałem wystarczająco dużo czasu, aby w drodze powrotnej poddać refleksji własną małość.
Wreszcie zrozumiałem, że wyłącznie prowincjonalny punkt widzenia, genetyczne ograniczenia umysłowe, ubóstwo duchowe i żelatynowy kręgosłup moralny, nie pozwalają mi dostrzegać rzeczy oczywistych. To nie logika, litera prawa, sens, ekonomia albo inne takie tam, stoją u podwalin mojego państwa. To poczucie misji wybrańców szczęśliwie kierujących nawą krajową spajają nas jako naród, czynią z nas radosne, bezkryzysowe społeczeństwo.
Jak to dobrze, że kierownictwu obecnemu udało się w tak krótkim czasie odnaleźć w przeżeranym płaskim konsumpcjonizmem społeczeństwie, tysiące ideowców, którzy nie bacząc na nic, obejmują kolejne stanowiska, zwalczając na sposób czynny bezrobocie. To oni bohatersko stymulują gospodarkę instalując w szczerym polu ekrany dźwiękoszczelne, rozkopują bez ładu i składu miasta (co się zmieniło po otwarciu remontowanego odcinka ul. Pstrowskiego ?), wyrzucają z roboty ekipę, która z zera uczyniła najpoczytniejszy tygodnik, to oni równoważą nastroje społeczne wymyślając Brunona Ka (teraz już każdy ma swój zamach).
I teraz już lepiej rozumiem, dlaczego – pomimo fenomenalnej góry wydanych pieniędzy, powołania kilku instytucji centralnych o pompatycznych nazwach („ ... i Cyfryzacji”; „Narodowe .... Cyfrowe”), sprokurowania setki projektów typu „Polska 2020” (lub podobnie), itp., itd. - cyfryzacją kraju zajmuje się grupka zapaleńców z ... Białegostoku. Tak: bez szumu i oklasków, elektroniczne zarządzanie dokumentacją w administracji państwowej to dzieło Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego, a w zasadzie kilku w nim zatrudnionych osób. Na razie to czternaście (na siedemnaście) urzędów wojewódzkich oraz m.in. Archiwum Państwowe w Olsztynie.
Ścieżka jest przetarta, może więc jakiś pastuch z Podhala uprości podatki, listonosz z Grójca zreformuje służbę zdrowia, a Pan Premier znajdzie brakujące ogniwo w ciągu ewolucyjnym (i moje klucze od piwnicy przy okazji). Nigdy nie wiadomo, co w kim drzemie i do jakiej misji poczuje się powołany.
Może jednak lepiej nich każdy zajmie się tym, czym powinien, a misje pozostawmy misjonarzom, braciom Misjonarzom z Pieniężna, na przykład.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość