„Ze smutkiem przyznaję, że Ronaldo był najlepszym piłkarzem turnieju. Dlaczego ze smutkiem ? Bo go nie lubię. Nikt go nie lubi. Jest wygwizdywany pod każdym niebem. W konkursie na najbardziej antypatyczną postać, miałby szansę przegrać chyba tylko z Jarosławem Kaczyńskim”- pisze Mariusz Korejwo
Komentowanie polityki jest nudne. Fizys jej polskiej wersji jest równie fascynująca co linia urbanistyczna ulicy Dworcowej. Z góry wiadomo, co kto powie; pokażcie mi Jońskiego, Hofmana, Olszewskiego, a podłożę pod nich precyzyjnie tekst pod dowolny temat.
Podobnie jest z państwem redaktorstwem. Od razu wiadomo, że red. Lis będzie pluł na Brudzińskiego, a red. Olejnik pochyli czoła przed Wałęsą. Treść gazetowych komentarzy odgaduję bez pudła, wystarczy rzut oka na winietę.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa z redaktorstwem sportowym. Tu obowiązuje raczej stygmat analityków rynkowych: nigdy nic się nie sprawdza. Przenikliwe analizy nadętych speców niechybnie chybiają. Przewidywania się nie sprawdzają. Pewniki się nie ziszczają, anonsowane głębie wiedzy zdają się ostatecznie psu na budę. Ilekroć słucham tych przemądrzałych telewizyjnych rozmów przedmeczowych, tylekroć mam wrażenie, że identyczną trafność ocen można by uzyskać puszczając na antenę dowolną rozmowę dowolnej grupy społecznej, wiekowej, zawodowej lub podatkowej na równie dowolny temat.
Jeden przykład. Mecz Polska – Grecja. Miało być zwycięstwo. Był remis. Wszystko miało się rozstrzygnąć „po 70. minucie”. W 70. minucie dawno było po wszystkim. Szczęsny miał być silnym punktem drużyny. Szczęsny narobił nam więcej kłopotów, niż jakikolwiek inny piłkarz na boisku. Grecy mieli zagrać zachowawczo. Grecy atakowali przez większość meczu. No i dach. Miał pomóc. Nie pomógł.
I teraz wreszcie o Ronaldo. Ciągle słyszałem, że ktośtam (Holandia, Hiszpania…) zagra przeciw Ronaldo. Czy będzie miał humor ? Czy uda mu się ? Czy zachwyci, czy da radę, czy pokaże, czy nie pokaże… Gdyby to jeszcze szło o okładki brukowców albo popiskiwania śniadaniowych reporterek. Ale dylemat jak zagra Ronaldo szatkowali na drobne „spece” (jeden Szczpłek przytomnie zawołał: „a dajcie już spokój!”). Tak jakby facet na boisku był sam. Tymczasem Portugalczycy mieli na mistrzostwach najlepszą, świetnie sobie radzącą DRUŻYNĘ. Co z tego, że przegrali ? Osiem lat temu wygrali Grecy. Kto twierdzi, że byli najlepsi ?
Ze smutkiem przyznaję, że Ronaldo był najlepszym piłkarzem turnieju. Dlaczego ze smutkiem ? Bo go nie lubię. Nikt go nie lubi. Jest wygwizdywany pod każdym niebem. W konkursie na najbardziej antypatyczną postać, miałby szansę przegrać chyba tylko z Jarosławem Kaczyńskim. Wiadomo, że jest arogantem, egoistą, narcyzem, słowem: burak. Wszyscy mu wypominają, że zawodzi w kadrze narodowej. Od portugalskich ME 2004 r. włącznie. Co innego Messi. Sympatyczny, skromny. Fenomenalny futbolista. Też go lubię. Tyle, że Messi podczas mundialu w Niemczech też nie spełnił wygórowanych oczekiwań. A Ronaldo w Portugalii był młodszy niż Messi w Niemczech. Chłopak miał osiemnaście lat.
Przyprawiony o gębę buca Cristiano miał do wyboru: zaszyć się w puszczy albo łasić do publiki i mediów. Wybrał trzecią opcję: chcecie mieć pyszałka, no to ja wam go dopiero odegram! Bo jest to pyszałek, który realizuje swoje groźby. Strzela bramki, rządzi na boisku, rywalom miękną kolana na jego widok. Piłkę traktuje cholernie poważnie, tyra po godzinach, do każdego rzutu wolnego dorabia odrębną choreografię. I drwiąc z wrzeszczących na niego tysięcy, lutuje celnie z trzydziestu metrów. Do tego, przyznajmy, trzeba mieć charakter.
I tylko szkoda, że tego złota Portugalii już nie zawiezie.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość