Reżim platformerski błysnął geniuszem. Po raz kolejny. I tym razem przekonywać mnie nie trzeba. Pomysł przerzucenia rządowych zobowiązań finansowych Państwa wobec Kościoła bezpośrednio na płatników podatku dochodowego uważam za doskonały. Argumentacja stojąca za propagowanym rozwiązaniem jest prosta, przekonywująca, logiczna. I purytańsko wręcz wolnorynkowa. Jeśli chcesz klechów w kraju – płać. Jeśli nie chcesz – nie płać. Identycznie jak z pomidorami na targu. Do czego tu się przyczepić ?
Ponadto, system zapewnia automatycznie korzyści dodatkowe. To jak przy wyciskaniu cytryny: człowiek ma sok, a i nadgarstek sobie potrenuje. Zasada odpisu pozwoli Kościołowi „policzyć się”, a więc uzyskać wiarygodne dane na temat skali własnej potęgi. No i zmusi co leniwszych funkcjonariuszy w sutannach do aktywizacji, niezbędnej dla pozyskania przychylności wiernych. Tym samym Kościół zbliży się do ludu.
Właściwie nie widzę powodu aby ograniczać tak wspaniały mechanizm do jednego czy dwóch przypadków (patrz: 1% dla stowarzyszeń). Można by np. za jego pomocą raz wreszcie rozwiązać nierozwiązywalny od prawieków problem tzw. telewizji misyjnej. Kompletnie nie rozumiem dlaczego mam opłacać owo „państwowe” dziadostwo, ale nie wykluczam, że ma ono swoich amatorów. OK – niech płacą owe 0,30 % na moloch przy Woronicza.
Idźmy dalej: kto nie ma dzieci, nie odhaczy na PIT ułamka na szkolnictwo; kto postawił sobie żelbetowy płot wokół posesji, pominie rubrykę „policja”; kto natknął się na gburowatych, nieosiągalnych lekarzy machnie ręką przy odpisie na służbę zdrowia; kto przy zdrowych zmysłach przekaże własne pieniądze na kolejnictwo ?
Sam druk deklaracji podatkowej, niestety, musiałby się rozrosnąć niebotycznie i skomplikować, co i tak nie miałoby znaczenia, bo wskutek braku obywateli chętnych do przekazywania kasy na administrację rządową, szybko uległaby ona likwidacji. I nie miałby kto podatku rozliczać, a deklaracji kontrolować. Ale zadość stałoby się zasadzie naczelnej i generalnie słusznej: 0,30 % wg uznania.
Na koniec wreszcie koniecznie potrzebny jest odpis na polityków. Niech i oni „się policzą”, niech ujrzą z jaką werwą społeczeństwo wspiera finansowo ich działalność – wszak nie ma czego się obawiać, państwo wybrańcy narodu.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość