„Wieczne pytanie zawiedzionego ulepszacza – dlaczego ludzie wolą mieszkać w burżuazyjnych chałupkach z ogrodem, zamiast w rozsądnych blockhausach, piętrami na sobie ? Dlaczego wolą coraz przestronniejsze auta od komunikacji masowej ? Dlaczego, do diabła, muszą ciułać sprzęty i pieniądze (zamiast rozdawać postronnym urobek) ? Dlaczego bardziej dbają o dzieci (i emerytury) własne niż cudze ?”- pisze Mariusz Korejwo
Wyartykułowanie np. kontry dla postulatów równości, wolności i braterstwa jest zajęciem tyleż trudnym, co dramatycznie nieopłacalnym: samo otwarcie buzi robi tu z człowieka jaskiniowca, wroga ludzkości, ciemniaka. Bariera tkwi zresztą znacznie płycej – już wypowiedzenie słówka „ale” w sąsiedztwie jednego z wielkich humanitarnych kwantyfikatorów zagrożone jest sankcjami.
Logika ma więc swoje prawa i pozostają one niezłomne. Nawet w obliczu faktów, które – bywa - im przeczą. A przeczy cholerna rzeczywistość, która wciąż, nie wiadomo dlaczego, odstaje od cudownej prostoty równania – tego samego, które tak ładnie wygląda na papierze. No bo jednak ludzie nie są sobie równi, piękne nie góruje nad brzydkim, a realizacje humanitarnych paradygmatów kończyły się na ogół w potokach ludzkiej krwi. Więc: dlaczego to nie działa ?
Wieczne pytanie zawiedzionego ulepszacza – dlaczego ludzie wolą mieszkać w burżuazyjnych chałupkach z ogrodem, zamiast w rozsądnych blockhausach, piętrami na sobie ? Dlaczego wolą coraz przestronniejsze auta od komunikacji masowej ? Dlaczego, do diabła, muszą ciułać sprzęty i pieniądze (zamiast rozdawać postronnym urobek) ? Dlaczego bardziej dbają o dzieci (i emerytury) własne niż cudze ?
I dlaczego tak trudno obronić się przed logiką ulepszaczy ? Jak zaprzeczyć tezie o wyższości dobra wspólnego nad egocentrycznym uwielbieniem własnego pępka ? No, nie da się. Pomimo tego, kto może, to abonamentu nie płaci, kupuje usługi poza fakturą, tankuje, pali i pije bez akcyzy. Nepotyzm jest zły ? No pewnie ! A ilu oprze się protekcji „wuja” dla dobrej posady ?
I znowu logika: przecież okradamy samych siebie (wspólnotę) nie biorąc paragonu, unikając podatków; stoimy w tych samych korkach, które prokurujemy upierając się przy własnym aucie; psujemy umowę społeczną wpychając się bez kolejki, nie kasując biletów, śmiecąc na trawniku, wręczając łapówę. Nie ma logiki w poczynaniach kibiców demolujących własny stadion ani wyborców nie chodzących na wybory. Logika jest kluczem wytrychem, pozwalającym beznamiętnie (racjonalnie) oddzielić czyn zły i niepożądany od czynu dobrego i pożądanego.
Rozumieją to ludzie rozumni, światli, obyci, a więc i Kamil Sipowicz. Bo Kamil Sipowicz nie widzi logiki w systemie penalizującym marychę, ale już nie - wódę. Kamil Sipowicz widzi też logikę w działaniu, które poprzez wycięcie z KK sankcji karnych dla użytkowników narkotyków, pozwoli na uwolnienie statystyk od nadmiaru podsądnych. Kamil Sipowicz, umysł jasny i precyzyjny, potrafi też stosować proste zasady dzielenia, wykładane w szkołach powszechnych już na poziomie pierwszych roczników. Wystarczy podzielić rzeczone substancje, jakkolwiek, np. na miękkie i twarde, dzięki czemu – logicznie i naukowo – jesteśmy w stanie stwierdzić, że te pierwsze nikomu zaszkodzić nie mogą. Przecież sama nazwa na to wskazuje.
Kamil Sipowicz, jako człowiek oczytany (artysta przecież), zna niewątpliwie fundamentalną pracę prof. Cialdiniego „Wywieranie wpływu na ludzi”. A jeżeli tak, to znać też musi jedną z elementarnych cech konstrukcji mentalnej przeciętnego obywatela. Rządzi nią zasada konsekwencji, która sprawia, że każde wypowiedziane „a” wymusza na nas wymówienie i „b”, nawet w sytuacji wyboru ewidentnie niekorzystnego. Ryzyko mechanizmu zna każdy bystrzejszy facet, który umawiając się na randkę, wkalkulowuje w nią weselne dzwony.
Na poziomie politycznym zagrożenia wydają się być poważniejsze. Godząc się na niezbywalność praw człowieka, ryzykujemy np. przekształcenie więzień w kurorty; zrównując prawa heretyków z homozwiązkami, igramy z możliwością powierzania nieletnich w ręce tych ostatnich; przyznając rację Sipowiczowi, obudzić się możemy w kraju zaćpanym. I wolnym od więźniów: wystarczy zdepenalizować kradzież, zabójstwo i parę innych drobiazgów.
Mniejsza o pana artystę. Dorosły człowiek dlatego nazywa się dorosłym, że stać go na wyznaczenie granicy, nawet tam, gdzie rzekoma logika pozwala (nakazuje) na więcej. W konstrukcie politycznym rolę „dorosłego” odgrywa elita polityczna, ale tu nie mamy, niestety, najlepszych doświadczeń. Pan Premier wprawdzie całkiem niedawno pokrzykiwał, że „wszystkie narkotyki to zło” i że mowy nie ma o ich legalizacji, ale wiadomo też, że Pan Premier nie przywiązuje się nadmiernie do własnych słów.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość