Właśnie marnujemy najlepszą od pokoleń koniunkturę. […]Władze polskie za grosz nie uczą się na własnych błędach i mkną w kierunku, który już został sprawdzony jako dla nas skrajnie niekorzystny. Hasło „pogłębiania integracji UE” bez jasno określonego kontekstu waży tyle, co slogan reklamowy pasty do zębów- pisze Mariusz Korejwo
Bardzo łatwo jest szydzić z władzy. Dlatego ciekawe, że u nas raczej się szydzi z opozycji. W obu przypadkach sprawą zasadniczą jest, po co się szpili złośliwości używa. W gruncie rzeczy, mało istotne pozostaje, ile jeszcze razy Pan Prezydent popełni ortografa, Pan Premier zażenuje gospodarską wizytą a Pan Prezes poprzysięgnie nie odróżniać kolorów.
Baty za popelinę należą się obu stronom po równo, bo szmatławy poziom „debaty” politycznej to dzieło zbiorowe. Nie byłoby go bez tuzów: bez bezgranicznego cynizmu Tuska, niewiarygodnej małości Kaczyńskiego, bezdennej obłudy Komorowskiego. To oni – dziś najważniejsi ludzie w Państwie nadają ton; ujadania Niesiołowskich, Kurskich, Kaliszów, etc nie miały znaczenia (a pewnie i nie miałyby miejsca), gdyby nie ten fetor padliny psującej się od łba.
Tylko, że nie o estetykę idzie, a o Rzeczy Najpierwsze. Właśnie marnujemy najlepszą od pokoleń koniunkturę. Polska zwija się demograficznie; wszechwładne gdzie indziej Państwo ucieka od szeroko pojętej prowincji (szpitale, apteki, kolej, szkoły, drogi, poczta, ośrodki kultury); nikt już nie wspomina o skoku cywilizacyjnym, który nam obiecywano najpierw przy okazji funduszy przedakcesyjnych, potem przy okazji funduszy poakcesyjnych, wreszcie – przy okazji mistrzostw w kopanej.
Wszelka modernizacja, która dokonała się w Polsce – vide: telefonia komórkowa, telewizja cyfrowa, internet - dokonała się pomimo Państwa i obok niego. Nie potrafimy nie tylko przyzwoicie budować podstaw u siebie, ale dokładamy się do dewastacji rudymentów: naszego bezpieczeństwa. Przesada ? Jako laik potrafię zebrać tylko oczywistości z pierwszych stron gazet: z Litwinami mamy kosę; Ukraińcy stracili do nas serce (z wzajemnością); Amerykanie nas ignorują. Przyjaciele z Najbliższego Wschodu i Jeszcze Bliższego Zachodu zbudowali sobie rurę, która nie tylko pogłębia nasze drogie (najdroższe!) uzależnienie energetyczne, ale i blokuje port, który miał być od tego uzależnienia ucieczką.
Faktyczne embargo na węgiel, które już nad nami wisi, szybujące ceny ropy plus montowana właśnie (m.in. przez kolejnych przyjaciół – Francuzów) koalicja antyłupkowa, gwarantują klincz, który będzie Lechitów trzymał za twarz bez potrzeby użycia tanków. Można jeszcze dołożyć fiasko kombinacji z Ignalinem i pewny jak w banku sabotaż tzw. „zielonych” wobec elektrowni atomowej, a obraz będzie, jeśli nie pełny, to na pewno wyrazisty.
Władze polskie za grosz nie uczą się na własnych błędach i mkną w kierunku, który już został sprawdzony jako dla nas skrajnie niekorzystny. Hasło „pogłębiania integracji UE” bez jasno określonego kontekstu waży tyle, co slogan reklamowy pasty do zębów. Ma się kojarzyć pozytywnie i zastępować myślenie. Pragnę przypomnieć, że posłuszeństwo brukselskie kosztowało nas stocznie – zakaz dofinansowywania przedsięwzięć państwowych został nad Wisłą zrealizowany posłusznie i kompleksowo. Niemcy nie mają takich dylematów – pompują euromarki w prywatne banki bez opamiętania.
Nie jest prawdą, że tylko wielcy i bogaci mogą omijać zasady. Duńczycy właśnie olali układ z Schengen, i kto im co zrobi ?Nie jestem przeciwnikiem Unii, przeciwnie. Wrogami jej głównymi są nie pohukujące małogrupki, lecz dyletanci na szczytach. Kretyńskie decyzje, chybione pomysły, kosztowne wygłupy – to, co tak często rodzą unijne konwentykle – to właśnie gubi Unię. Krótkowzroczność (pokłony dla Rosji), arogancja (dublowane referendum irlandzkie, obalenie rządu Papandreu ), wyobcowanie (euro diety!), zamordyzm (krzywizna banana).
Historia się nie skończyła, a mogło się tak wydawać, kiedy litościwy wiatr dziejów wreszcie pozwolił nam przybić do NATO i Europejskiej Wspólnoty. Ale dzisiaj Sojusz Północnoatlatycki wygląda jak akademik po weekendzie, a Unia żebrze o grosik u carów i mandarynów.
Los Polski jest zależny od obu instytucji, od ich spójności i siły. Nie pomożemy żadnej z nich nie dbając o własny fundament, popierając chimery, sabotując logikę i ekonomię. Nie wyleczy się alkoholika flaszką wódki. Chociaż, pozwalając mu chlać, na pewno zyska się trochę spokoju.
Mariusz Korejwo
Skomentuj
Komentuj jako gość