28 stycznia 1971 r. dziennik „Głos Elbląga” opublikował na pierwszej stronie informację o spotkaniach załóg stoczniowych z przedstawicielami władz. Wśród delegatów robotników, których dopuszczono do rozmów z towarzyszami Gierkiem, Szlachcicem i Jaroszewiczem, gazeta wymienia m.in. „L. Wałęsę”. Więcej niż pokolenie później, pewien sentymentalny solidarnościowiec, wykorzystując okazjonalne spotkanie z namaszczonym już przez Historię Lechem, podetknął mu strzęp cudem uchowanej gazety z prośbą o autograf. Został zbesztany i obsobaczony w sposób zarezerwowany, jak się potem okazało, dla Cenckiewiczów i Zyzaków maści wszelakiej.
Żeby nie było niedomówień: gest miał charakter kombatancki, nie rozliczeniowy, a dokonał go jeden z tych, którzy swego czasu zdolni byli np. do produkowania wizerunku Przewodniczącego za pomocą krwi własnej (dosłownie).
14 lipca 1789 r. niekoniecznie pracujący lud Paryża dokonał był częściowej dewastacji pustawej Bastylii. Tak rozpoczęła się rewolucja francuska. Pomimo upływu 222 lat, nad Sekwaną boje – nie tylko ideowe – pomiędzy zwolennikami białych lilii a wielbicielami Marsylianki wcale nie wygasły. Cóż dopiero nasze 30-to lecie stanu wojennego! „Większa” połowa narodu ocenia postępek generałów raczej dobrze niż źle i chyba już nie powinno wydawać się to takie niezrozumiałe. W tym samym, ’80 r., w którym wybuchła „Solidarność”, Partia osiągnęła swój szczyt liczony w liczbie 3 milionów członków. Nawet jeśli przyjąć na wiarę, że Panna „S” dochrapała się 10 milionów udziałowców, to i tak poza marginesem dziejowym pozostawała masa ludzi. W czasach rewolucji francuskiej ten nieokreślony środek nazywano „bagnem”. Mało kto zresztą pamięta, że dość długo, ani konfrontacja nie była przesądzona, ani podziały polityczne tak niezbywalne: wielu było takich, którzy nosili i związkową i partyjną legitymację równocześnie. W dobrej wierze.
Los pewnego elektryka, który zgasił słońce (made in Łysiak) jest bardziej symboliczny, niż na ogół się to przyznaje. Byłoby ładniej, gdyby zechciał go firmować osobiście miast tłuc kolejne autolaurki. Wyparcie jest znanym w psychologii mechanizmem obronnym, a profil ID, EGO, a zwłaszcza SUPEREGO byłego prezydenta powszechnie znany. Tylko dlaczego, do diabła, kucie łże – dziejów stało się produkcją masową ?
Czy jest coś bardziej polskiego, niż biogram prowincjonalnego łobuziaka, który idzie „do miasta” z marzeniami o lepszym życiu ? Co lepiej opisuje ten lud w środku paskudnej epoki, niż prosty facet, który tysiąc razy zbłądził, pogubił się, ale przecież stawał okoniem, nie zamknął się z telewizorem w czterech ścianach, którym woda sodowa i chłopski rozsądek rządziły naprzemiennie. Wąsiaty, krępy, zaczepny, wygadany, niegramatyczny, żonaty, dzieciaty, wierzący, prosty i naiwny, a cwany na sześć fajerek – bardziej archetypowego osobnika nad Wisłą znaleźć się nie da. Uwikłany i szczery jednocześnie; pewnie – można wymieniać kryształowe postaci. Ale to za nim poszli ludzie. Bo był jednym z nich.
Kurt Vonnegut, przybywszy do Polski w połowie dekady Jaruzelskiej, zazdrościł napotkanym literatom tutejszym: Boże, jak wy macie fajnie. Z góry wiadomo, co dobre, co złe. Gdzie wróg, gdzie nasz. Potem okazało się, że nie do końca. I nie każdy wybór da się obronić. Toteż z wysokości osobistej wielkości poniektórzy bohaterowie ówcześni nie krępują się odsądzać pokolenia następne: co wy tam wiecie, was przy tym nie było! Nie rozumiecie chwili dziejowej. Trudnego wyboru. Wallenrodyzmu. Chwiejności ludzkiej. No i na pewno jesteście z IPN-u. Dziś odwaga staniała.
Tak jakby dziś nie można by zgrzeszyć kabotyństwem, głupotą, zdradą, zaprzaństwem, kłamstwem, tchórzostwem. Albo i błędem, pomyłką. Od czasów pierwszego zejścia z drzewa warunkiem rozgrzeszenia pozostaje skrucha i pokuta. Wydaje się, że zasada dotyczy papistów i niepapistów po równo. I każde pokolenie, w każdych okolicznościach dziejowych.
Zamiast przepraszać za „Solidarność” trzeba przyjąć do wiadomości, że uczestnicy, świadkowie historii nie są jej właścicielami.
Król Jogaiła otarł pot z czoła, zmarszczył brew i dał odpór krytykom, cedząc słowa o łasce późnego urodzenia. Co wy tam wiecie, wy, których tam wtedy przy tym nie było. Tak właśnie wyglądałaby konferencja naukowa p.Ch.n 1445 i próba rozliczenia władcy za nieakcję pod Malborkiem.
„malarz skończył martwą naturę
wyjrzał przez okno
i widział jak jest”
Mariusz Korejwo
Pro domo sua: zapraszam do AP Olsztyn na wystawę poświęconą rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.
Skomentuj
Komentuj jako gość