Styl Pasikowskiego może gwarantować jasny przekaz Jacka Stronga. Paradoksalnie to zniweczy jego sukces w USA. „The New York Times" i „Los Angeles Times" umieściły "Pokłosie" na liście najlepszych zagranicznych filmów rozpowszechnianych w amerykańskich kinach w 2013 roku.
Tymczasem kolejny film Władysława Pasikowskiego „Jack Strong" z hollywoodzką gwiazdą na pokładzie czeka na premierę. Pierwsze reakcje dalekich od prawicy recenzentów pokazują jednak, że film nie zostanie odebrany tak entuzjastycznie jak „rozliczenie z polskim antysemityzmem".
Podczas podsumowania filmowego krytyk The New York Times, Jim Hoberman, wymieniając trzy najlepsze zagraniczne filmy na ekranach w USA, jako jeden z nich wskazał "Pokłosie". Podobną rzecz zrobił Kenneth Turan z LA Times, który umieścił film Pasikowskiego obok The Wind Rises" Hayao Mizyazaki, "Fill the Void" ("Wypełnić pustkę") Ramy Burshtein oraz nominowany do Oscara w 2013 roku "No." Pablo Lorrains. "Pokłosie" znalazło się także na liście TOP TEN uznanego krytyka filmowego Williama Wolfa z New York City, który już wcześniej pisał o filmie. „Rzeczpospolita" informuje, że film został znakomicie odebrany też przez krytyka "Huffington Post", który wymienił go obok "Lektora" Stephena Daldry'ego czy "Chłopca w pasiastej piżamie" Marka Hermana, nazywając je filmami, które zmieniają sposób patrzenia na Holocaust. Żaden polski film tak bardzo w tym roku nie spodobał się Amerykanom ( może poza „Idą"), choć paradoksalnie jest on zrealizowany ( pisząc zupełnie obiektywnie bez ideologicznego ciężaru) o wiele gorzej niż większość hitów naszej kinematografii ostatnich dwóch lat. Niemniej jednak słowa krytyków amerykańskich filmowych o takich nazwiskach są znamienne. Czy powracający do dużego kina Władysław Pasikowski kolejnym filmem potwierdzi więc, że ma dobrą passę?
Już 7 lutego premierę w polskich kinach ma „Jack Strong". Nie wiadomo czy film wejdzie do amerykańskich kin, jednak z punktu widzenia marketingu filmowego powinien on mieć taką szansę mocniej niż „Pokłosie". W filmie gra bowiem aktor wchodzący powoli do pierwszej ligi Hollywood. Czy jednak jawnie antykomunistyczne przesłanie, o którym w wywiadach mówi Władysław Pasikowski nie przeszkodzi w odbiorze filmu przez krytyków?
Wrogiem Kuklińskiego była tajna sowiecka doktryna wojenna, według której Sowieci, kiedy już zaatakują Zachód, stoczą decydującą bitwę na ziemiach polskich, przyczyniając się do ich całkowitego zniszczenia i eksterminacji narodu polskiego. Dla pana i dla mnie, a pewnie i dla większości czytelników, szczególnie dzisiaj, jest to jakaś zupełna abstrakcja, rodem z literatury apokaliptycznej s.f., ale w latach 70., zanim Sowietów wykończył Afganistan, śmierć Breżniewa i Czarnobyl, było to realne zagrożenie, a pułkownik miał z nim do czynienia na co dzień, bo on zawodowo zajmował się planowaniem wojny. Zanim wojna wybuchła, a szczęśliwie dla nas nie wybuchła, wiedział kto, gdzie i od czego zginie. W większości mieliśmy być to my, Polacy, i mieliśmy polec od amerykańskich bomb atomowych... Pułkownik podjął działania wywiadowcze, aby nas chronić, a nie aby zdradzać ojczyznę.
- mówił w niedawnym wywiadzie dla „Polityki" Pasikowski. Producentom „Jacka Stronga" udało się do jednej z głównych ról zaangażować bardzo ciekawego amerykańskiego aktora Patricka Wilsona. Mąż pochodzącej z Polski aktorki Dagmary Domińczyk ( również gra w filmie) wystąpił obok Ala Pacino w świetnym serialu „Anioły w Ameryce" czy takich hitach jak „Obecność", „Prometeusz" i „Małe dzieci" ( najlepsza rola w karierze). Bez wątpienia obecność w filmie tego aktora zwróci uwagę na sam film za Oceanem. Szczególnie, że będzie on pewnie reklamowany jako nowy obraz twórcy „Pokłosia". Czy to przełoży się na jego sukces? Niestety mamy powody by w to wątpić.
Choć obecność Wilsona w filmie może zaciekawić amerykańskich krytyków, to wydaje się, że czarno-białe antykomunistyczne przesłanie filmu zniechęci lewicowych autorów, którzy dziś chwalą „Pokłosie". Nie przez przypadek amerykańscy krytycy kilka lat temu zmasakrowali w recenzjach znakomity, antykomunistyczny film Andiego Garcia „Havana. Miasto Utracone", a łagodnie potraktowano ( choć film miał złe recenzje z powodów czysto warsztatowych) komunistyczną agitkę „Che" Stevena Soderbergha. Garcia jako pierwszy w Hollywood pokazał, że Che był nie romantycznym bojownikiem o prawa uciśnionych, a raczej stanowił przykład sadystycznego mordercy i psychopaty. Wielu amerykańskich krytyków jest nieznośnie łagodna dla komiksowego ujęcia czerwonego totalitaryzmu, i jednocześnie alergicznie reaguje na proste potępienie w kinie komunizmu. Nie jest to miejsce na rozstrzyganie dlaczego tak się dzieję, ale ma to swoje konsekwencje dla zbyt wielu znaczących filmów w Hollywood. „Jack Strong" Pasikowskiego wpisuje się podobno ( filmu jeszcze nie widziałem) w taki czarno-biały obraz zimnej wojny, znany z amerykańskiego kina lat 80-tych ( dekadę wcześniej filmowcy niuansowali niepotrzebnie wiele tez).
Czytając pierwsze opinie o filmie można wnioskować, że jest on niemal idealnym produktem ery reaganowskiej, gdy wielu filmowców wpisywało się w jednoznaczny obraz komunizmu. Czy właśnie z tego powodu film Pasikowskiego zostanie skrytykowany w kręgach lewicy? Tekst pisarza Krzysztofa Vargi w „Gazecie Wyborczej" pozwala na takie przypuszczenia.
Zatem ci, którzy niedawno walili w Pasikowskiego za niesłuszność polityczną "Pokłosia", zachłysną się wybitnością "Jacka Stronga", mimo iż to wciąż ten sam Pasikowski, a i film poniekąd podobny. W tym sensie podobny, że na warsztat także bierze najnowszą Polski historię i równie mocny jest w nim alpejski poziom patosu, mocny deficyt ironii oraz wyraźna gruba kreska między dobrem a złem.
Słusznie Piotr Skwieciński zauważył, iż znamienny jest fakt, że koledzy Vargi nie byli skłonni zauważyć podobnej do „Jacka Stronga" konstrukcji „Pokłosia".
Albo jeszcze gorzej – koledzy Vargi są tak opętani ideologicznie, że tych artystycznych minusów nie byli w stanie dostrzec, bo tak ich politycznie zachwyciła wizja polskiego ciemnego motłochu krzyżującego Macieja Stuhra za to, że był człowiekiem i litował się nad Żydami...?
- zauważył Skwieciński.
Obawiam się, że właśnie ideologiczne opętanie spowoduje krytykę „Jacka Stronga" również nad Wisłą. Jednocześnie mam nadzieję, że Pasikowski zrezygnuje z równie niedorzecznych scen jak ta opisana wyżej przez Piotra, i przypomni nam, że jako pierwszy w polskim kinie (również komiksowo) pokazał wchodzenie komunistycznych siepaczy z SB czy Stasi do systemu III RP. Przecież dziś „Psy" zostałyby przez „Gazetę Wyborczą" potraktowany jako „film pisowski". W końcu nawet bardzo wyważone „Uwikłanie" Jacka Bromskiego zostało w taki sposób krytykowane przez Adama Michnika. Czy Pasikowski znów zrobi niechący „przewrotkę" i niepokornie wymknie się z szufladki, w jaką wpadł na własne życzenie poprawnym politycznie, ale filmowy kiepskim „Pokłosiem"? Jest to prawdopodobne bo Pasikowski jest filmowcem unikającym półcieni i niuansów. Można się zgodzić z Vargą, że właśnie za to prawica film pochwali. Czy jednak w opowiadaniu o nazizmie i komunizmie brak niuansów nie jest niezbędny?
Łukasz Adamski, www.wsieci.pl
CZYTAJ TEŻ NA TEN TEMAT TEKST KRZYSZTOFA KŁOPOTOWSKIEGO
Skomentuj
Komentuj jako gość