Wydawałoby się, że z kanonizacji Jana Pawła II będą dumni wszyscy Polacy. Oto światu został przypomniany człowiek, który przez 27 lat kierował Kościołem katolickim. Odwiedził w tym czasie wiele państw, wygłaszając homilie, orędzia oraz odbywając spotkania z wielkimi tego świata, walczył o wolność religijną i społeczną, o sprawiedliwy podział dóbr, o podmiotowe traktowanie każdego człowieka.
Okazało się jednak, że nawet osoba Jana Pawła II nie potrafi wyciszyć sporów i swarów w naszym polskim piekiełku. Chodzi mi przede wszystkim o polityków i dziennikarzy, którzy nadają ton publicznemu dyskursowi. Przyjęta przez sejm uchwała w sprawie kanonizacji Jana Pawła II nie została przyjęta przez aklamację, bo członkowie Twojego Ruchu wykorzystali okazję aby popisać się swymi antykatolickimi fobiami. Członkowie SLD w ogóle nie głosowali, tym samym wybierając gest Piłata. Można zrozumieć, że niektórzy politycy na antyklerykalizmie chcą zrobić karierę, ale są granice których przekraczać nie można. Taką granicą jest posługiwanie się kłamstwem i pomówieniem w oczernianiu osoby, której przeważająca część polskiego społeczeństwa oddaje cześć i hołd. Nie chodzi mi o kabotyńskie „wrzutki" do Internetu jednego z posłów Twojego Ruchu, który w czasie trwania Mszy św. kanonizacyjnej wyczyniał głupkowate ruchy ubrany w żółte majtki - świadczy to tylko o infantylizmie tego posła i braku elementarnej kultury. Gorszych rzeczy dokonał aktywista tej samej partii, kandydat na europosła, Jarosław Milewczyk, twórca antykatolickiego portalu, który na Twitterze odsyła do anonimowego tekstu zamieszczonego na portalu forum gazeta.pl, gdzie wymyślono nowy życiorys Karola Wojtyły. Oczywiście pełen kłamstw i absurdalnych zarzutów.
„Gazeta Wyborcza" dołączyła do steku pomówień i w portalowym wydaniu opublikowała tekst zatytułowany „Czy zabójca może zostać świętym?" Gazeta przytacza rewelacje jednego z włoskich dziennikarzy, który w opublikowanej książce w roku 2007 sugeruje, że Karol Wojtyła mógł mieć jakiś udział w śmierci dwóch niemieckich agentów, którzy go śledzili. Po tym incydencie Karol miał się schronić w seminarium. Czy można w tytule sugerować tak poważne zarzuty bez poparcia żadnym dowodem? Rewelacje włoskiego dziennikarza, przytaczającego niby dokument z Gestapo zostały już dawno wyjaśnione i zdemistyfikowane. Niemieccy historycy stwierdzili autorytatywnie, że dokument na który powołuje się dziennikarz to nieudolny falsyfikat. Po cóż powtarzać kłamstwa, a sugerującym tytułem utrwalać nieprawdę?
To, co zrobiła „Gazeta Wyborcza", przypomina kampanię wymierzoną onegdaj w czasach PRL-u przeciwko abp. Ignacemu Tokarczukowi. Oto komunistyczne władze w prasie i ulotkach zaatakowały Ignacego Tokarczuka oskarżając go o współpracę w czasie wojny z Niemcami. Jako źródło informacji podawano jedną z zachodnich gazet. Dopiero po czasie okazało się, że tej gazety nigdzie nie można kupić w żadnym kiosku, bo wydawana jest przez lewaków finansowanych przez służby specjalne. Polskie organa sfinansowały gazetę, wydrukowały tam pomówienia, aby w ten sposób mieć źródło oskarżeń. „Gazeta Wyborcza" powtórzyła precedens ubeckiej prowokacji, choć w artykule napisano, że oskarżenie Wojtyły jest oparte na fałszywym dokumencie. Więc po co tuż przed kanonizacją zamieszczono ten artykuł?
Internetowy portal Tomasza Lisa „Na temat" nie oparł się, aby nie przeprowadzić wywiadu z byłym jezuitą Stanisławem Obirkiem, który onegdaj, gdy był jeszcze w zakonie, udzielił wywiadu duńskiej gazecie, gdzie Jana Pawła II określił mało wybrednymi porównaniami. Wtedy otrzymał zakonną karę obejmującą zakaz prasowych wypowiedzi. Dziś może otwarcie głosić, że Jan Paweł był skostniałym dogmatykiem i tłumił wolność w Kościele. Nie dziwię się tezom Obirka, musi znaleźć jakieś wytłumaczenie swojej decyzji porzucenia kapłaństwa, dziwię się tylko tym, którzy takie niedorzeczności upowszechniają. Na szczęście o. Dariusz Kowalczyk, jezuita, trafnie potrafi przeanalizować i wykazać niespójność argumentacji i populizm poglądów głoszonych przez Stanisława Obirka
Dzień po kanonizacji w publicznej telewizji w programie Tomasz Lisa wystąpiło czworo polityków: Joanna Senyszyn, Andrzej Rozenek, Stefan Niesiołowski i Jacek Kurski. Dyskutowali o uchwale, którą przyjął sejm w sprawie kanonizacji Jana Pawła II. Senyszyn i Rozenek, oczywiście przeciwnicy uchwały, popisywali się swoją wiedzą o Kościele w sposób wiadomy. Joanna Senyszn jest felietonistką skandalizującego i antyklerykalnego tygodnika „Fakty i Mity", Andrzej Rozenek był dziennikarzem Urbanowego „Nie". Czy tak reprezentowani goście w programie to oddanie rzeczywistych politycznych opcji polskiego sejmu? Oczywiście nie. Tomasz Lis jakby dzielił po równo: oto połowa jest przeciwko osobie i nauczaniu Jana Pawła II i to zagorzali ateiści, a połowa polityków jest za. I to jest sugerowanie, że tak dzieli się polskie społeczeństwo. To miała być dyskusja o decyzjach polskiego sejmu, dlaczego więc zaproszono Senyszyn i Kurskiego, którzy są europarlamentarzystami? Tylko po to, aby prowadzili wyborczą kampanię.
W drugiej części programu Lisa wystąpili ojcowie dominikanie: Paweł Gużyński, stały tu bywalec i Maciej Zięba oraz ex-dominikanin Tomasz Bartoś, a także polityk Jarosław Gowin. Tomasz Lis zareklamował przy okazji książkę Bartosia, wydaną kilka lat temu, krytyczną wobec Jana Pawła II, a rozmowa miała dotyczyć kanonizacji. Nie mówiono o dorobku świętego Papieża i o jego pontyfikacie, a skoncentrowano się na marginaliach. Oczywiście Lis i Obirek zarzucili Janowi Pawłowi II, że ukrywał zjawisko pedofilii w Kościele, co jest wielkim, a ciągle powtarzanym kłamstwem, bo właśnie Jan Paweł II niezmiernie stanowczo uczynił rachunek sumienia Kościoła powszechnego i podjął administracyjne działania mające na celu wyplenienie negatywnych zjawisk. Zdziwiło mnie jeszcze jedno w tym programie - oto z Bartosiem polemizował tylko Gowin, dwaj dominikanie milczeli, nawet gdy Bartoś wygłaszał poglądy absurdalne. Nigdy dominikanie nie odcięli się od wypowiadanych poglądów Bartosia i często razem z nim występują w telewizyjnych programach. Zdumiewa taka postawa. Konstrukcja programu, w którym uczestniczyli dwaj dominikanie ani nie przybliżyła osoby Jana Pawła II, czy jego nauczania, ani nie dotknęła faktu kanonizacji i związanych z tym wydarzeniem opinii.
Przedziwnie zachowują się też czołowi politycy, a faktycznie pokazują, że nie potrafią się zachować. Donald Tusk zapowiedział, że nie będzie brał udziału w uroczystościach kanonizacyjnych, co oznajmiła PAP rzecznik rządu Małgorzata Kidawa – Błońska. Rząd miał reprezentować szef kancelarii premiera Jacek Cichocki, więc raczej niskiej rangi urzędnik. Gdy notowania sondażowe wykazały, że wielu Polaków porusza to wydarzenie, premier zmienił zdanie i na kanonizację pojechał Czy to zachowanie nie najlepiej pokazuje, jak koniunkturalnie zachowuje się nasz premier? Przedziwnie zachowuje się Aleksander Kwaśniewski. Poleciał na kanonizację, ale patronuje Twojemu Ruchowi, jego twarz zdobi bilbordy kandydatów tej partii do europarlamentu. Jak zwykle siedzi okrakiem na barykadzie, W jednym ręku świeczka, a w drugim ogarek. Tylko komu świeczkę, a komu ogarek?
Przeżywaliśmy 27 kwietnia wielkie święto narodowe i religijne. Szkoda, że w życiu publicznym ujawniają się nurty i są szczególnie nagłaśniane, które nie tylko nie cenią naszych symboli i tradycji, ale je ośmieszają i postponują. Liderami w walce z polska tradycją narodową, z katolicyzmem i patriotyzmem są członkowie Twojego Ruchu. Są przywódcami przemysłu pogardy, który nawet w dniu epokowego wydarzenia dla Polski, został z całą siłą uruchomiony. Ten przemysł ma swoich liderów i pomagierów. Ale jest nadzieja, że polski naród potrafi dobrze wybierać i docenić to, co jest prawdziwą wartością w życiu prywatnym, społecznym i politycznym. Dla większości z nas, i wierzę że tak jest, nauczanie Jana Pawła II jest jasnym kierunkiem i wskazaniem, co mamy robić, aby ocalić nasz naród, jego dorobek i tradycję, a także wybrać taką przyszłość, która zaowocuje rozwojem naszego kraju, a jednostkom zapewni poczucie bezpieczeństwa, godności i wolności społecznej, ekonomicznej i religijnej. Tego nas uczył Jan Paweł II. Pozostańmy Mu wierni.
Ks. Jan Rosłan
(tekst ukazał się w majowym wydaniu miesięcznika „Debata")
Skomentuj
Komentuj jako gość