Gazeta to świetne źródło wiedzy o epoce. Ukazująca się na gorąco, nawet przeczesana grzebieniem cenzury, była świadkiem aktualnych wydarzeń, i to niekoniecznie tych z najwyższej półki, które najczęściej były poddawane procedurom propagandowym.
(...) Zapraszam zatem na krótką przebieżkę po wybranych numerach „Głosu Olsztyńskiego", tzw. organu PZPR, z roku 1959 i 1960, poświęconych – na czymś trzeba było się skoncentrować – szeroko rozumianej konsumpcji. Zapewniam, że niektórzy z Państwa, zwłaszcza młodzi, przecierać będą oczy ze zdziwienia, a starsi może nawet się wzruszą, bo to przecież „ta nasza młodość, ten szczęsny czas....".
Zaczniemy od informacji, której nie da się wspominać ze 100-procentowym rozczuleniem. W wydaniu „Głosu Olsztyńskiego" z 1-2 sierpnia 1959 r. ukazała się jedna z ważniejszych informacji w czasach PRL. Sam tytuł był już wstrząsający: „Poniedziałek dniem bezmięsnym", a dalej: „W związku z trudnościami w pełne zaopatrzenie rynku w mięso, wynikającymi przede wszystkim z nadmiernie szybkiego spożycia (w I półroczu spożyto o 12, 3 proc więcej niż w pierwszym półroczu roku ub.) Ministerstwo Handlu Wewnętrznego wydało zarządzenie o wprowadzeniu, aż do odwołania, jednego dnia bezmięsnego w tygodniu. Dniem bezmięsnym będzie poniedziałek (...). W sieci detalicznej tego dnia sprzedawane będą jedynie podroby, salcesony, kaszanki, słonina i smalec".
Nic tak szybko nie prowadzi na barykady jak pusty żołądek. Postne poniedziałki z pewnością nie przypadły do gustu Polakom, ale co było robić. Pamięć nie tak dawnych wydarzeń w Poznaniu nadal była żywa i upłynie trochę czasu, zanim znów dojdzie do protestów.
Niemniej jednak nastroje w społeczeństwie nie były optymistyczne, czego wyrazem artykuł z 17 lutego 1960 r. Na str. 5 „GO" widzimy tytuł: „Chudy poniedziałek" i podtytuł „Nie ma pyzów, naleśników, placków ziemniaczanych", a żeby tylko tego, zabrakło także chleba i kaszanki! Po prostu dramat! Taką przerażającą wizję ukazał reporterski zwiad dokonany po olsztyńskich restauracjach. Zdegustowany dziennikarz napisał tak: „W menu papierowe oferowało 13 dań, ale jak przyszło do zamówień kelner jednym zgrabnym ruchem skreślał z karty kolejne potrawy. Zostały tylko jajka i makaron". Podobnie było w „Teatralnej", gdzie uchowały się jaja sadzone z ziemniakami i pomidorowa. Wyobrażacie to sobie młodzi konsumenci spod znaku McDonalda i Pizza Hut? Na pewno nie wyobrażacie.
Z deficytem na rynku spożywczym szedł w parze deficyt innych artykułów, co czasami doprowadzało do wypadków prawie rewolucyjnych. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację - 16 stycznia 1959: „Wczoraj w PDT przez dłuższy czas rozgrywały się dantejskie sceny, w których udział brały wyłącznie kobiety. Jak się okazało PDT zakupiło bluzki damskie, niezmiernie poszukiwane na rynku olsztyńskim (...) Stłuczono jedną szybę, potem drugą. Wytworzył się niesamowity krzyk. Na domiar złego w trakcie sprzedaży jednak ekspedientka zachorowała (...) Na pomoc wezwano milicjantów. Niestety, mimo że było ich czterech, nie zdołali zaprowadzić porządku". Sceny jak z Bułhakowa, jeśli ktoś sobie przypomina „Mistrza i Małgorzatę".
Jak strategiczny był to temat dowodzi kolejny tytuł z 3 kwietnia 1959 r. „Kury wyprzedziły swój plan o cały rok". Jak doniósł Główny Urząd Statystyczny produkcja jaj w kraju w 1957 r. nomen omen wyniosła ok. 4,5 mld sztuk. „Program rozwoju drobiarstwa zawarty w uchwale rządu przewidywał na br. osiągnięcie 4, 83 mld szt. Tymczasem zanosi się, że plan zostanie wysoko przekroczony. Ambitne kury zniosły 4,95 mld szt. jaj". Jak sami Państwo widzą, nawet drób zaprzęgnięto do rydwanu państwowej propagandy.
Problemy z zaopatrzeniem, z dostawami doprowadzały do sytuacji, kiedy obywatele, omijając opcję pójścia na barykady, brali los w swoje ręce, co miało swoje dobre i złe strony, jak pokazuje list gończy z kwietnia tego samego roku rozpisany przez Prokuraturę Wojewódzką w Warszawie za Janem Godlewskim i Stanisławem Zawistowskim. Wyżej wymieniony organ prowadził wówczas śledztwo w/s dokonanych nadużyć, jak „masowe sporządzanie i rozprowadzanie wśród rolników sfałszowanych kwitów wykonania obowiązkowych dostaw zboża i ziemniaków". Godlewski z Godlewa, powiat Ostrów Mazowiecka i Zawistowski z tegoż samego powiatu, „od dłuższego czasu uchylają się przed wymiarem sprawiedliwości. Wszelkie informacje dotyczące złodziei mienia społecznego należy przekazać do prokuratury lub komendy MO". Zauważcie drodzy Państwo, że nikt się wtedy nie bawił w dyskrecję i nazwiska leciały w całości, razem z adresami. GIODO obłożyłoby dzisiaj stosownym sztrafem i prokuraturę, i gazetę. Przypadek działających na Robin Hooda Godlewskiego i Zalewskiego – nie mam wiedzy jak się zakończył – ukazuje, co działo się w dziedzinie konsumpcji (szeroko rozumianej) na ówczesnej wsi, niekoniecznie pegeerowskiej. Nic dziwnego, że podczas narady aktywu PZPR i ZSL w Olsztynie ok. 30 czerwca 1959 „Towarzysz A. Romaniuk z Kętrzyna walnął prostu z mostu: GS-y nie przyjęły do wiadomości faktu istnienia kółek rolniczych na wsi. Jak to się odbija na zaopatrzeniu wsi, łatwo się domyśleć".
Oczywiście zdarzały się odstępstwa. W czerwcu 1959, kiedy nastały upały, plus 36, 5 stopni Celsjusza i nadeszły żniwa, sklep sportowy MHD w Olsztynie polecał na raty kajaki produkcji krajowej, rowery turystyczne, importowane, radzieckie, a nawet broń myśliwską w cenie 6 tys. zł. Z kolei w WHD ogłoszono przecenę na obuwie: czółenka damskie, z otwartą pięta ze 180 na 120 zł., a gdynki dziecięce na skórze z 20 zł. na 15 zł. (WPH). Inne ceny, to: chleb pszenny – 5 zł., ryż – 14 zł. za kg. Płaca realna w przemyśle: 1138 – 1168 zł., w administracji: 1032 – 1420 zł. Wódka zdrożała o 21 proc., masło o 22, 4 proc., warzywa aż o 34, 5 proc. A cóż tam! Wszak ludowej władzy inne, niźli masowa konsumpcja, przyświecały cele. Jak już samym tytułem zasygnalizował „Głos Olsztyński" z 23 lipca 1959 r. obszerny skrót przemówienia Władysława Gomułki z okazji XV-lecia PRL: „Drogowskazem jest nam marksizm i leninizm wielka idea socjalizmu – cel walki naszego pokolenia".
A czy wiedzą Państwo, że jakby nie kolejne polskie barykady, to obchodzilibyśmy w tym roku 70. rocznicę PRL? I w „GO", który z pewnością ukazywałby się nadal, bo przecież nadal to robi jako „Gazeta Olsztyńska" jak umie najładniej, moglibyśmy spotkać anons, jak ten z 3 kwietnia 1959: „Książka, z którą warto się zapoznać. Ostatnio ukazało się ciekawe wydawnictwo partyjne . Za kilka dni wspomniane wydawnictwo dotrze do komitetów powiatowych PZPR".
A swoją drogą, który to byłby zjazd? Może ktoś policzy? I jeszcze zgadywanka - ciekawe, kto, z osób znanych w dzisiejszym życiu publicznym, by w nich uczestniczył. Mam swoje typowania. A Państwo?
Bożena Ulewicz scripsit
(fragment tekstu pt. "Peerelowskie miscellanea", który ukazał się w czerwcowym miesięczniku "Debata")
Od redakcji "Deb@ty". Gdyby historyk chciał się oprzeć na "Gazecie Olsztyńskiej", jako jedynym źródle informacji, to na przykład nie dowiedziałby się, iż w Braniewie podczas kampanii prezydenckiej na spotkaniu z mieszkańcami był kandydat Andrzej Duda. Tygodnik "GO" w Braniewie "Ikat" nie poświęcił temu wydarzeniu ani jednej linijki informacji. A sala była nabita. Jak za PRL, obecni redaktorzy "GO" prowadzą tę samą politykę propagandową: o czym nie napiszemy, to nie istnieje. Podobnie było w PRL np. ze strajkiem w OZGRafie w sierpniu 1981 roku. Drukarnia mieściła się we wspólnym budynku z redakcją organu PZPR. Na Mszę za Ojczyznę przy bramie OZGRafu przychodziły tysiące olsztyniaków. W "Gazecie Olsztyńskiej" nie ma o tym ani jednej wzmianki.
Skomentuj
Komentuj jako gość