Bożena Ulewicz próbuje ustalić, ile pieniędzy wydał zarząd województwa pod marszałkiem Jackiem Protasem na zagospodarowanie pól grunwaldzkich. Pierwotnie była mowa o 71 milionach złotych. W tej kwocie zawarta była budowa nowego muzeum. Nowe muzeum nie powstało. Ile więc z tych 71 mln zł faktycznie wydano i co stało się z resztą środków? „Deb@ta" pyta o to publicznie marszałka Jacka Protasa. Zapraszamy do lektury felietonu Bożeny Ulewicz.
Jak co roku pod Grunwaldem
Pewnego lipcowego, niedzielnego poranka zajrzałam na Pola Grunwaldu. Chcieliśmy zrobić trochę zdjęć i dlatego podjęliśmy decyzję, żeby wyruszyć tuż o świcie. Warto było. Gdy dojeżdżaliśmy do Stębarka, na linii horyzontu, po lewej stronie, wyłoniła się masywna sylwetka pomnika i strzeliste maszty doskonale widoczne na tle bladego błękitu nieba.
Nie było to najlepsze niebo do robienia plenerowych fotek, ale najważniejsze, że słoneczko unosiło się coraz wyżej, a na polach rzeczywiście nie było przysłowiowego żywego ducha. Zaparkowaliśmy, ruszyliśmy ku pomnikowi przez sucho szeleszczącą trawę, w asyście szczebioczących ptaków. Każde z nas próbowało, uruchomiając całą siłę wyobraźni, zobaczyć wydarzenia sprzed ponad 600 lat. Męża najbardziej interesowała ścieżka dźwiękowa, jaką wyemitowała ruszająca do boju wielotysięczna konnica. Tętent i jęk koni niosących na sobie co najmniej setkę kg każdy w postaci odzianego w ciężką zbroję rycerza. Chrzęst blach, szczęk wydobywanych mieczy i wielki wrzask dodających sobie męstwa mężów, wszystko to niosło się bez wątpienia na kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt kilometrów. Ziemia musiała zadygotać.
Mnie z kolei interesowała jakość inwestycji, którą na liście projektów współfinansowanych z EFRR w ramach RPO WiM 2007-2013 opatrzono nazwą: „Grunwald – zespół działań inwestycyjno - remontowo - konserwatorskich i muzealnych związanych z kompleksowym zagospodarowaniem Pól Grunwaldzkich". Wielkość dofinansowania: 19 135 457,99 zł.
Po powrocie zerknęłam do swoich dawnych interpelacji, kiedy w latach 2006-2010 miałam przyjemność (niewątpliwą) być radną sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego. Ponieważ na zbliżające się wówczas 600-lecie Bitwy pod Grunwaldem władze województwa rządzonego przez koalicję PO-PSL szykowały się nieledwie jak Jagiełło na Krzyżaków, co raz to jacyś radni, głównie opozycyjni (koalicyjni zwyczajowo nie zadają swoim kolegom trudnych pytań) usiłowali się dowiedzieć, jak tam idzie z realizacją wielkiej inwestycji szacowanej wówczas na.... 10 mln euro, jak mi odpisał w odpowiedzi na interpelację 24 maja 2007 r. marszałek Jacek Protas. Każdy, kto nawet nie ma kalkulatora potrafi łatwo przeliczyć tę sumę na złotówki. Dla ułatwienia podam przelicznik z 2006 roku – 3,860 zł za 1 euro. Za te pieniądze zamierzano zrewitalizować co się da – głównie amfiteatr, mieszczącą się w nim ekspozycję wystawienniczą i dodatkowo doprowadzić infrastrukturę techniczną (prąd, woda, kanalizacja) oraz wybudować parkingi i recepcje. Planowano również wznieść nowoczesne muzeum.
Rok później ( 16 maja 2008 r.) pan marszałek, na kolejne zapytanie, rozpisał się znacznie szerzej, z tą tylko różnicą, że zaczął operować złotówkami. „Koszt całego przedsięwzięcia wg. cen z III kwartału 2007 roku miał wynieść 58 770 000 zł netto, czyli 71 100 000 zł brutto. Początkowo szacowano inwestycję na kwotę 38 600 000 zł. Wzrost kosztów został spowodowany sytuacją na rynku budowlanym, a przede wszystkim zwyżką cen usług i materiałów budowlanych". W tym także piśmie pojawiła się informacja bardzo znamienna. Inwestycję podzielono na 2 etapy i jak poinformował Jacek Protas „ze względu na wysoki koszt projektu niemożliwe jest zrealizowanie całego zadania do 2010 r.". Co należało rozumieć, że w pierwszym etapie nie powstanie muzeum wielkie, jak słynna bitwa, nowoczesne jak drapacze chmur w Dubaju i interkatywne, bo przecież w dzisiejszych czasach „nieaktywne" muzuem to po prostu obciach i tyle.
Ale, jak na końcu pisma zaznaczył ówczesny marszałek: „W związku z powyższym Zarząd Województwa podtrzyma realizację przyjętego projektu inwestycyjnego, jednakże zostanie on wykonany po 2010 r, tj. budowa nowego Muzeum." Koszt oszacowano na 39 464 886, 76 zł. Jak widzimy, co do grosza.
Mamy rok 2015 i wiadomo, że muzeum z dużej, a nawet z małej litery nie powstało. Zrobiono jedną rzecz – placówkę grunwaldzką usamodzielniono, bo wcześniej było częścią Muzeum Warmii i Mazur. Poza tym bez większych zmian. Nadal funkcje wystawiennicze i eduakcyjne pełni pomieszczenie zapętlone na tyłach amfiteatru. „Obiekt ten, zbudowany z płyt granitowych, został rozebrany i – po wykonaniu izolacji przeciwwilgociowej – ponownie złożony. Wnętrze przeznaczone na ekspozycję, a także salka projekcyjna, zostały całkowicie zmodernizowane, otrzymały instalacje: grzewczą, pożarową, antywłamaniową i inne, niezbędne. Pod ziemią dobudowano pomieszczenie z sanitariatami i zapleczem technicznym. Konserwacji poddana też została naścienna mozaika przedstawiająca przemarsz wojsk." I jak co roku ok. 15 lipca ( z drobnymi przesunięciami ) na polach odbywa się wielka inscenizacja, na którą ściągają tłumy turystów i pasjonatów.
Dziwne są tylko te rachunki marszałkowskie. W roku 2010 po oddaniu I etapu pisano, że wartość inwestycji wyniosła ok. 30 mln zł. Cytuję: „Umowa dotycząca dofinansowania projektu została podpisana w lutym 2009 r. Wartość inwestycji to prawie 30 milionów złotych, a wkład z Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007 – 2013 wyniósł prawie 20 milionów złotych." Dwa lata wcześniej padła kwota nawet 71 mln zł. Pytanie: z muzeum, czy bez. Chyba razem z muzeum, z którego ostatecznie zrezygnowano. Zamiast niego mamy zrewitalizowany stary obiekt, wybudowano pawilon recepcyjny i drugi, recepcyjno- socjalny. Są porządne WC-ty. Powstały parkingi. No i ta infrastruktura techniczna, której gołym okiem nie widać, bo w ziemi pogrzebana. Ani się doliczyć.
Muzeum posiada bodajże pięć stałych ekspozycji mieszczących się w historycznym obiekcie wzniesionym za wczesnego Gomułki w ramach wielkiej akcji jubileuszu 550-lecia zwycięstwa polskiego oręża połączonego internacjonalistyczną więzią z bratnimi siłami Litwy, Czech i Rusi przeciwko niemczyźnie i krzyżactwu. Utworzony wówczas Fundusz Grunwaldzki uciułał 28 mln zł. Głównie z opodatkowania różnych instytucji i zakładów pracy. Podobnie jak cały naród budował Warszawę, tak znaczna część narodu dokładała się chcąc nie chcąc i do tej inwestycji. Ostatecznie jak podano na ostatnim posiedzeniu komisji koordynującej obchody grunwaldzkie, które odbyły się 18 lipca 1960 roku, wydano 15, 5 mln zł. Oszczędności mieli zagospodarować organizatorzy z innego komitetu - obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego. Z tych ponad 15 mln zbudowano pomnik z amfiteatrem i mini muzeum, tudzież zagospodarowano sąsiadujące z nimi tereny. Praktycznie ten stan rzeczy oglądamy do dzisiaj. Nie mam większej wiedzy na co zostały przeznaczone oszczędności wygospodarowane z niezrealizowanej do końca inwestycji z czasu III RP. II etapu przecież do tej pory nie uruchomiono.
A o wielkim, nowoczesnym, interaktywnym i ho,ho,ho Muzeum w Grunwaldzie może pomyślimy gdzieś tak przy okazji 650-lecia największej bitwy średniowiecznej Europy. To tylko 45 lat. Zleci, jak biczem strzeli. I na pewno jakiś marszałek X czy Y z dumą się pochwali jakiemuś upierdliwemu radnemu, że inwestycja „tj. budowa nowego Muzeum" ( dużą literą ) została wreszcie zrealizowana.
Bożena Ulewicz
Skomentuj
Komentuj jako gość