Nie wiem w czyjej dyskotece gra DJ Stonoga, ale trzeba przyznać, że swoją dynamiczną mieszanką bitów i skreczy zrobił to, co od dawna zapowiadał, rozwalił niemal w drobny mak układ na Wiejskiej okopany regulacjami okrągłego stołu i zwyczajnym zasiedzeniem tzw. elit. „Po prostu przed wyborami sejmowymi ujawnię kwity – kto z polityki wziął łapówkę od Jędrucha i ile, i przekażę komu trzeba." - rzucił w sieć rok temu Zbigniew Stonoga. Jak powiedział, tak też i uczynił.
Reperkusje polityczne ujawnienia tzw. taśm prawdy są niewyobrażalne, zważywszy że zdążyliśmy się już oswoić z taktyką PO/PSL – iść w zaparte i trzymać się choćby najgłupszej wersji wydarzeń. W tym układzie jeden ubezpieczał dwóch pozostałych. Niestety, ktoś niespodziewanie wysunął klocek z tej piramidy. To, co się nie udało sejmowej opozycji, silnej łebskimi posłami z tytułami, doświadczeniem i determinacją zmiany władzy, udało się prostemu biznesmenowi z Zamościa.
Swoją drogą, cóż za płodna to ziemia, z której wyrósł Janusz Palikot, a którego podmieni teraz na scenie politycznej inny zdeterminowany przedsiębiorca, tylko niewielu znany z wojny, którą toczy od trzech lat z fiskusem m.in. poprzez wywieszanie na płocie swojej firmy interesujących banerów. Na ogrodzeniu „wisiały m.in. nazwiska Tuska ("Proszę nam pomóc, dziadek naszego prezesa też służył w Wehrmachcie"), Niesiołowskiego ("Zapraszamy na szczaw. U nas ma pan wypas dożywotni za friko") i Rostowskiego ("Proszę nam pomóc, nasz prezes też jest Żydem")". Ostatnio treść banerów znacznie się zradykalizowała. Stonoga „wyzywa urzędników od "pier***ców" i pisze, że mają "postkomunistyczno-żydowskie zacietrzewienie". Ostatnio umieścił nawet na transparencie nazwisko naczelnika Urzędu Skarbowego z podpisem "dawaj nierobie protokół z kontroli". Na temat swej „dramatycznej walki z bezdusznym aparatem państwowym" wyprodukował Stonoga film, który można obejrzeć w internecie również ze ścieżką językową angielską, rosyjską i białoruską. Wszystko to wróży mu szybką karierę ulubieńca publiczności, czyli wyborców. Oczywiście można się zastanowić, czy to zbieg okoliczności, że już pierwszy baner wywieszony przez Stonogę pokazał na FB Piotr Tymochowicz.
Nie wiem, czy do rozwikłania sprawy ( nie chcę użyć słowa „afera", bo to już wyświechtany termin) Zbigniewa Stonogi potrzebne są jakieś służby, pytanie zresztą, jakie? Wbrew powiedzeniu „nie ma rzeczy przypadkowych" życie pokazuje, że bardzo wiele jest właśnie kwestią zwykłego przypadku. Może przypadek sprawił, że skrzyżowały się życiowe ścieżki Stonogi, Tymochowicza i tajemniczego Marka Falenty. Myślę, że Tymochowicz uwielbia bawić się w wykreowywanie ludzi niby znikąd, a jednocześnie o dość szczególnych cechach charakteru. Jak reżyser, który od pierwszej chwili wie, że tylko ten aktor jest w stanie zrealizować jego wizję sztuki. To, co udało mu się zrobić z absolwenta Technikum Rolniczego, członka ZMW, prostego rolnika, przemieniając go w celebrytę i wytrawnego polityka, głównego bohatera chodzącego na youtubie filmiku „8 minut, które zabiło Andrzeja Leppera", to mistrzostwo świata.
Niewykluczone, że ma teraz nowe wyzwanie. Myślę, że mogły go zainspirować niekonwencjonalne działania zamojskiego biznesmena, (choć podobne banery można od dłuższego czasu oglądać na stacji diagnostycznej k. Szczęsnego, tuż za Olsztynem, gdzie właściciel wyraża się bez ogródek o pewnym sędzim okręgowym), co może jego nazwisko. Buńczuczny Stonoga zwalczający ośmiornicę polskiej polityki to czysty samograj, przy którym nawet naturszczyk Paweł Kukiz staje się mało wyrazisty.
Spektakularne gesty premier Kopacz odwołującej stadko ministrów ( choć nie wiem, co w tym gronie robią minister od fikołków i „zły doktor" , o których podobno nie ma mowy w „taśmach prawdy" ), to też pewnego rodzaju zagadka. Nie wątpię, że zanim to zrobiła musiała długo wisieć na słuchawce, by zyskać błogosławieństwo wygodnie usadowionego w Brukseli Tuska. Cóż to się stało, że PO-wskich ministrów po raz pierwszy w historii nie trzeba było odspawać od stołków, sami grzecznie poskładali rezygnacje, bądź ją zapowiedzieli, jak uczynił to marszałek Sikorski.
Te z dawno oczekiwane przesilenie wcale mnie jednak nie cieszy. Osobiście wolałabym, żeby polska scena polityczna kształtowała się poprzez obywatelską odpowiedzialność i czytelne procedury demokratyczne. Żeby była zagospodarowana przez ludzi mądrych i uczciwych, którym obca jest pazerność, skłonność do przekrętów, lizusostwo wobec możnych, życie na koszt społeczeństwa, które się lekceważy. Mimo wszystko nie chciałabym, żeby na straży polskiej demokracji stali ludzie pokroju DJ Zbigniewa Stonogi i „red." Sylwestra Latkowskiego. Preferuję zdecydowanie inny model bohatera narodowego. Chyba też wywieszę niedługo baner: „Polska stajnia Augiasza czeka na swego Herkulesa". Kto wie, może już nadciąga.
Bożena Ulewicz
* wydarzenia nabierają prędkości światła; dziś ( 11 .06 ) jest już rozpowszechniona informacja o treści rozmów ministra od fikołków z rodzimym oligarchą. Panowie niekoniecznie mówili o wyścigach. O czymś w końcu rozmawiać trzeba.
Skomentuj
Komentuj jako gość