"Propaganda powinna odwoływać się przede wszystkim do emocji i tylko w bardzo ograniczonym stopniu do tak zwanego intelektu. Musimy unikać wygórowanych żądań intelektualnych. Zdolność przyjmowania przez masy treści politycznych jest bardzo ograniczona , a możliwości zrozumienia ich niewielkie; z drugiej strony masy mają pewną zdolność zapamiętywania. Dlatego skuteczna propaganda musi się ograniczać do niewielu punktów, które z kolei muszą być lansowane w formie sloganów tak długo, aż każdy zrozumie, co przez ten slogan chce się powiedzieć”.
Te słowa pochodzą z zakazanego dzieła Adolfa Hitlera „Mein Kampf”. Czy trzeba Goebbelsa, ministra propagandy III Rzeszy, aby skutecznie wprowadzić w życie zalecenia fuhrera?
Kilka dni temu biskup Tadeusz Pieronek przekonał się, że demokratyczni propagandziści także radzą sobie niezgorzej. Jedno zdanie: „Szoah to żydowski wymysł” z wywiadu udzielonego włoskiemu katolickiemu portalowi Pontifex.Roma, odpowiednio „lansowane w formie sloganu”, uczyniło z biskupa Pieronka kłamcę oświęcimskiego. Ponieważ, jak to ujął Hitler, „masy mają pewną zdolność zapamiętywania (…) ograniczoną do niewielu punktów”, reszta wywiadu była w zasadzie zbędna.
Choć ubaw polityków i dziennikarzy z powodu wrobienia biskupa w zastępczą medialną awanturę był zapewne wielki, ostatecznie to właśnie on miał rację. Holokaust (po hebrajsku Szoah) wymyślili amerykańscy Żydzi. Nie holokaust historyczny, hitlerowski, którego ofiarą padły miliony ludzkich istnień, lecz holokaust jako oręż ideologiczny i dogmat służący celom politycznym i biznesowym. Biskup Pieronek nie odmówił Żydom prawa do holokaustu jako idei służącej zjednoczeniu społeczności żydowskiej, będącej, obok słabnącej religijności, coraz ważniejszym składnikiem żydowskiej tożsamości. Zażądał jedynie prawa gojów do mówienia o tym bez pochopnych i instrumentalnych oskarżeń o antysemityzm.
Holokaust jako oręż ideologiczny wymyślono w latach ’60 XX wieku. Późno, ale może wcześniej zbyt uwierała pamięć o zdradzie, milczeniu i bierności wpływowych amerykańskich organizacji żydowskich wobec Zagłady ich europejskich rodaków. Ponadto wcześniejsze grzebanie się w przeszłości w sytuacji zimnowojennej Europy, gdy Niemcy zachodnie stały się sojusznikiem Ameryki przeciwko ZSRR, było raczej nie na czasie. Przeciwko temu przymierzu protestowała przecież żydowska lewica, więc pamięć o holokauście mogłaby uchodzić za przejaw komunizowania. Sytuacja zmieniła się diametralnie po wojnie sześciodniowej 1967r., od kiedy Izrael stał się dla USA trwałym strategicznym nabytkiem.
„Nie wolno zawłaszczać tej tragedii, by uprawiać propagandę” – mówi biskup Pieronek. Jednak obsesyjnie pilnowana przez Żydów wyłączność na holokaust to dla ich interesów i celów absolutna konieczność. Niepowtarzalność holokaustu jako zbrodni motywowanej kryterium rasowym mąci choćby podobieństwo do ofiary Cyganów. Jednak apele o włączenie ich przedstawicieli do Rady Muzeum Holokaustu jego dyrektor wykonawczy rabin Seymour Siegel określił jako „śmiechu warte”, powątpiewając czy Cyganie w ogóle „istnieli” jako naród.
Według biskupa Pieronka pamięć o holokauście „wykorzystywana jest instrumentalnie jako broń propagandowa i to w celu osiągnięcia nieuzasadnionych często korzyści”.
Norman Finkelstein, amerykański Żyd, syn rodziców ocalałych z warszawskiego getta, więźniów Majdanka i Auschwitz, opisał ten proceder w głośnej książce „Przedsiębiorstwo Holokaust”. „Zanim jeszcze hitlerowskie ludobójstwo stało się holokaustem – pisze Finkelstein – opublikowano na ten temat zaledwie kilka prac naukowych”.
- „Oprócz rodzinnych wspomnień nie pamiętam, by hitlerowski holokaust kiedykolwiek zakłócał moje dzieciństwo (…) I naprawdę nie przypominam sobie, żeby ktokolwiek z moich przyjaciół lub ich rodziców zadał choćby jedno pytanie o przejścia mojej matki i ojca. To nie było pełne szacunku milczenie. To była zwykła obojętność”.
Przeżywający codziennie od nowa swoją tragedię rodzice Finkelsteina stracili zupełnie zainteresowanie publicznym spektaklem pod tytułem „Holokaust”. Tymczasem proceder polegający na wyłudzaniu przez żydowskie organizacje perswazją, groźbą lub szantażem odszkodowań od kolejnych państw europejskich w imieniu „potrzebujących ofiar holokaustu” rozwijał się w najlepsze. Odszkodowań, które tylko w drobnej części trafiają, mimo licznych protestów, na ręce ocalałych z Zagłady i ich spadkobierców. Reszta zasila fundusze przeznaczone dla żydowskich społeczności w świecie arabskim, kulturalne projekty związane z edukacją i propagowaniem holokaustu oraz cele dobroczynne, choć, jak mówi jeden z adwokatów reprezentujących rzeczywiste ofiary „wprawdzie dobroczynność to szlachetna sprawa, ale nie powinno się na nią przeznaczać cudzych pieniędzy”. Polski udział w „przedsiębiorstwie holokaust” wyceniono na 40 mld dolarów z możliwością spłaty w ratach. Spełnienie podobnych żądań ma być dla nowych demokracji Europy Wschodniej „współmierne z ich przejściem od totalitaryzmu do demokracji”.
„Kampania obliczona na wyłudzenie pieniędzy od Europy sprowadziła moralny wymiar męczeństwa ofiar holokaustu do rozmiarów kasyna w Monte Carlo” – twierdzi Norman Finkelstein. Ma rację biskup Tadeusz Pieronek, że „arogancja z jaką jest realizowany, przy wsparciu USA, projekt holokaust, jest trudna do zniesienia”. Najlepszą obroną jest otwarta na ten temat rozmowa. Nawet za cenę oskarżeń o antysemityzm i manipulacji wzorowanych na Mein Kampf.
Czytaj rozmowę z bp. Pieronkiem
Skomentuj
Komentuj jako gość