Rosyjska Agencja Informacyjna TASS, centralna agencja prasowa ZSRR i Federacji Rosyjskiej, pochwaliła prezydenta Olsztyna za niedopuszczenie do zniszczenia lub przeniesienia Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Wcześniej prezydent Piotr Grzymowicz wyznał na Facebooku, że to była jedna z najtrudniejszych decyzji jaką musiał podjąć podczas sprawowania tego urzędu. Aż chciałoby się pogratulować, choć poprzestanę na przyznaniu, że na uznanie ze strony ludzi Putina w pełni zasłużył. Choć pochwała ze strony Rosjan należy się przede wszystkim za wytrwałość, za trwanie przy sprawie, której strażnikiem włodarz naszego miasta był od zawsze.
Do inwazji Rosji na Ukrainę sprawa była prosta. Żeby „szubienice” stały, wystarczyło nie podpisywać wniosku o relokację. Żeby stał samotnie, bez uszczerbku dla „ideowego przesłania pomnika”, należało podtrzymywać nadzieje o budowie wokół pomnika „muzeum miejsca” i rozkładać puste jak miejska kasa ręce. Tego paliwa wystarczyło na kilkanaście lat. Dopiero wojna na Ukrainie wymusiła nowy, znacznie trudniejszy scenariusz. Podczas pamiętnej konferencji prasowej 2 marca 2022 r. łamiącym się ze wzruszenia głosem prezydent oznajmił, że z powodu agresji Rosji na Ukrainę pomnik trzeba przenieść. Ale już kilkanaście godzin później w oświadczeniu dla Polskiej Agencji Prasowej ogłosił się „obrońcą ideowego przesłania i wartości pomnika”. To wtedy zaczęto mówić o „czerwonym prezydencie”. Gdy okazało się, że tragedia Ukraińców to tylko instrument w pokrętnej grze o zachowanie pomnika, ton komentarzy zaczął gęstnieć. Tłumaczenia, że to z powodów charakterologicznych, niechęci do PiS-u czy wpływu środowiska obrońców pomnika, nie wytrzymywały próby konfrontacji ze sposobem w jaki postanowił działać były członek PZPR.
Dlatego Piotrowi Grzymowiczowi należą się pochwały od Rosjan nie tylko za efekt końcowy, ale także za styl. Przecież wystarczyło nie podpisywać wniosku o relokację i ogłosić wolę trwania przy dotychczasowym zamiarze „uczytelnienia” pomnika. A jednak uznano, że lepszy będzie scenariusz z rosyjskiego arsenału kamuflażu i tworzenia fałszywych tropów.
W narracji Putina Ukraińcy to naród bliski Rosjanom, część „ruskiego mira”, który trzeba wyzwolić spod panowania grupy banderowców i nazistów. Jeśli ktoś postanowił stanąć po ich stronie, to sam sobie jest winny. U Grzymowicza podział na dobrych i złych, także jest jednoznaczny. Nie ma złudzeń, kto jest na tej wojnie ofiarą, a kto agresorem. Problem w tym, że efektem końcowym tej właściwej narracji nie jest działanie na szkodę Rosji, ale obrona post sowieckiego pomnika, na chwałę walczącej Ukrainy!
Komu taki scenariusz nie odpowiada, kto ma inny pomysł na demonstrowanie poparcia dla walczącej Ukrainy, tego spotykają z jego strony represje: doniesienia na policję i zawiadomienia do prokuratury.
Ale to nie jedyna broń z rosyjskiego arsenału. W świadomości Rosjan, budowanej od czasu wielkiej wojny ojczyźnianej, zagrażający Rosji i światu faszyści czają się wszędzie.
To pałka na każdego, kto próbuje władzy podskoczyć. Ta fiksacja na faszyzmie nie jest obca Piotrowi Grzymowiczowi. Po zdjęciu z pomnika banera o treści: sierp i młot + „zetka” = swastyka powiedział, że nie dopuści, aby w Olsztynie wisiała swastyka. Ale Prokuratura Rejonowa w Olsztynie w postanowieniu o odmowie wszczęcia dochodzenia wskazała, że nie każde prezentowanie faszystowskich (czy komunistycznych symboli można uznać za przestępstwo – karane jest bowiem nie samo w sobie umieszczenie takich symboli, albo posługiwanie się nimi, lecz istotne jest to w jakim kontekście są one umieszczone i jak się nimi ktoś posługuje – karane jest bowiem publiczne „propagowanie” faszystowskiego (lub innego totalitarnego) ustroju państwa.
Czy w momencie składania doniesienia Grzymowicz i jego prawnik o tym nie wiedzieli? To pytanie pierwsze. Drugie, dlaczego po postanowieniu prokuratury nasłano urzędników ZDZiT i policję celem zablokowania powieszenia banera o tej samej treści?
W systemie władzy Władimira Putina demokratyczne fasady, czyli ludzie lub organizacje, które mają legitymizować jego z góry podjęte zamierzenia pełnią istotną rolę. Piotr Grzymowicz zaprosił na konsultacje 20 osób, z których znakomita większość nie mogła sprawić niespodzianki. Powołał się także na stanowisko dwóch organizacji zrzeszającymi kombatantów, bo tylko tym mógł spojrzeć bez obaw w oczy. No i ten telefoniczny sondaż na „reprezentatywnej próbce”. Takie „ruskie referendum” za jedyne 6000 zł. Tutaj to może i Putin mógłby się czegoś nauczyć.
Powyższe analogie i skojarzenia można uznać za zupełnie przypadkowe. Ale fakty są takie, że wszystkie banery które za sprawą Grzymowicza zdjęto z pomnika, lub których nie udało się zawiesić, nawet ten, który miał wisieć, z krasnoarmiejcem duszącym Ukrainkę, wszystkie dotyczyły bezpośredniego wizerunku rosyjskiego agresora.
Pochwała Agencji TASS dotyczy nie tylko prezydenta Olsztyna. Także tych, którzy w imię nieustającej wiary w możliwość „uczytelnienia” pomnika, zgodzili się na rolę „pożytecznych idiotów”. Treść tablicy, która ma stanąć obok pomnika, to zapowiedź granic tego „uczytelnienia”.
Szczególne zdumienie budzi postawa radnych i lokalnych polityków Koalicji Obywatelskiej. Partii, której przywódca i liderzy niemal codziennie licytują się z rządzącymi na skalę sankcji wobec Rosji. Dzięki głosowaniu w Radzie Miasta już macie należny udział w depeszy Agencji TASS. Na co czekacie, aż Władimir Władimirowicz Putin przyśle waszemu koalicjantowi zasłużony order?
„Rząd zrobił swoje, a co z tego będzie, zobaczymy”. Te słowa Nikodema Dyzmy dedykuję Piotrowi Grzymowiczowi, który swoje zrobił, ale rozpętał konflikt, przed którym go ostrzegałem podczas tzw. konsultacji. Jego zakończeniem będzie przeniesienie, i to rychłe, „szubienic” z centrum Olsztyna. Naiwnością jest bowiem sądzić, że prezydent polskiego miasta, podczas wojny, która wstrząsnęła całą Europą, może utrzymać pomnik, który – jak sam napisał - „gloryfikuje Armię Czerwoną, której spadkobiercą poczuwa się obecna, agresywna armia Federacji Rosyjskiej”.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość