Do napisania tego teksu zainspirowała mnie Ada Romanowska, dziennikarka „Gazety Olsztyńskiej”. Jej artykuł „Jak przenieść Olsztyn na Warmię” (z 17/08/2021) to kolejny, zatroskany głos na temat wyparcia Warmii ze świadomości Polaków, kojarzonej, w jednym, turystycznym pakiecie z Mazurami.
Gdzie zatem popełniamy błąd, że Warmia jest trochę jak kwiatek przy mazurskim kożuchu? – pyta pani Romanowska. Przypomina także dotychczasowe próby promocji Warmii: Kopernika w czapce Che Guevary, ciasteczka „Warmiaczek” czy naklejki na samochody „Warmia jest miła”. I pyta czytelników, czy może mają jakieś inne pomysły na promocję Warmii.
W grudniu 1945 roku „Wiadomości Mazurskie” opublikowały wiersz warmińskiego poety Alojzego Śliwy Warmia czy Mazury: Gdym powrócił na Warmię / dziw mnie spotkał-jako żyję / na Warmię przyjechałem /a Mazury tu zastałem / Lecz gdzie wzrok mój rzucę-wszędzie / Czy w gazecie, czy w urzędzie / Wszystko głosi-nawet mury / że tu teraz są Mazury.
To nie przypadek, że taką właśnie, mazurską Warmię zastał po wojnie poeta. Takie przypadki wtedy się nie zdarzały. Gdy w 1772 roku urzędnicy protestanckich Prus wkraczali na Warmię, dokonując jej zaboru i likwidując autonomię, pierwszym ich zajęciem było zerwanie herbów kapituły i biskupa i zastąpienie ich pruskimi orłami. Później był „Kulturkampf”, a następnie hitleryzm, którym zawsze chodziło o to samo – o zniszczenie katolickiego oblicza Warmii. A mimo to, nie tylko w pamięci Śliwy, przedwojenna Warmia była tu, gdzie zawsze była.
Na dzisiejszej Warmii, podobnie jak w całej Polsce, obowiązuje nadzorowana przez państwo swoboda wyznania, a Kościół katolicki cieszy się szczególną pozycją. Skoro zatem zmieniło się tak wiele, to dlaczego wszystko pozostało jak w wierszu Alojzego Śliwy? Dlaczego kolejne próby powtórnego sklejenia warmińskości z jej historycznym terytorium przyjmują postać groteski?
Redaktor Romanowska zarzuca im przypadkową akcyjność i zaleca długoterminową strategię. Przydałaby się więc rewolucja w zmianie myślenia statystycznych Kowalskich - dodaje.
Trudno odmówić ogólnym radom red. Romanowskiej słuszności, choć są to racje z kategorii powszechnie akceptowanych. Więc jeśli pyta o pomysł na promocję Warmii, to odpowiedź jest prosta i powszechnie znana - red. Romanowskiej także.
Scenariusz na długoterminową strategię jest gotowy od dawna. Zawiera gotowe, chwytliwe hasło, niezbędne symbole i arcyciekawą, inspirującą narrację. Napisała go historia Warmii, a na wspólnym stole położyli lokalni (choć nie tylko) historycy, którzy ze swojej popularyzatorskiej powinności wywiązali się należycie.
To historia fascynująca, bowiem ustrój Warmii był tworem na wskroś unikalnym. Łączył w jednym ręku władzę świecką i duchowną, ale mieszkańcy Warmii mieli nad sobą dwóch panów: biskupa i kapitułę warmińską. Ta druga była w zakresie władzy świeckiej równorzędnym partnerem biskupa. Jego władzę ograniczały tzw. artykuły zaprzysiężone. Nie spotykane w innych polskich diecezjach, przywodzą na myśl obecną, fundamentalną dla demokracji równowagę władz.
Inny, fascynujący i pouczający dla współczesnych wątek historii Warmii to nieustająca walka o zachowanie autonomii. Pokaz najwyższego kunsztu dyplomacji ludzi pozbawionych militarnej siły, a pomimo to przez 529 lat (!) skutecznie rozpychających się pomiędzy potęgami Zakonu Krzyżackiego, Rzeczpospolitą, Rzymem i Prusami. Doprawdy, jest się dzisiaj od kogo uczyć!
No i długa, zbyt długa jak na objętość tego tekstu lista wielkich postaci. Wśród nich kanonik Mikołaj Kopernik to jedynie rodzynek wydłubany z ogromnego, pełnego nich ciasta.
Na pytanie skąd pochodzę, odpowiadam zawsze: z Olsztyna, ze Świętej Warmii. To wyklucza pytanie o który Olsztyn chodzi, za to powód owej świętości ciekawi zawsze, więc opowiadam... Logo także jest gotowe, mamy przecież historyczny herb Warmii. Symboli także nie trzeba odkrywać. Stoją od dawna przy warmińskich drogach, na szczęście w coraz lepszym stanie. No i to, co najważniejsze: lokalny Kościół, z jego biskupem (obecnie arcybiskupem) na czele i kapitułą warmińską, jako symbolami instytucjonalnej i historycznej ciągłości. Ducha Warmii, z jego głęboko wierzącym ludem i silnymi elitami władzy nagle nie przywrócimy. Brakuje nam ciągłości pokoleniowej, tożsamościowej nici zerwanej przez walec dwóch totalitaryzmów. Miejscowy lud wypchnęli stąd komuniści, a z wiarą i jakością elit nic tak sobie skutecznie nie radzi jak panująca nam liberalna demokracja.
Do skutecznej promocji takiego miejsca jak Warmia niezbędne są trzy rzeczy: historyczna wiedza, duma z jej twórców i odwaga przekazu. Gdy czegoś zabraknie, zaczyna się poszukiwanie bab pruskich. Warto się przy nich zatrzymać, bo to najlepsza ilustracja problemu przed którym stoimy. Stolicę Warmii miały promować wyciągnięte z kapelusza zamierzchłej i nieznanej historii pogańskie posągi. Skończyło się, jak się zakończyć musiało, bo ożywić wizerunkowo trupa można tylko raz i na krótko. Tylko że owa próba „wskrzeszenia” kamiennych posągów, nadania im nazwy i mitycznego znaczenia, nie była przypadkowa. Baby pruskie, zgodnie z duchem naszych czasów, były ucieczką w pogański mit, przed niewygodną, prawdziwą historią.
Przywrócenie polskiemu godłu narodowemu korony nie przywróciło monarchii. Także oparcie wizerunku Warmii na prawdzie o tradycji tej ziemi nie przywróci świeckiej władzy biskupa i kapituły. Masowych nawróceń na wiarę Kościoła też nie spowoduje. Ale innego sposobu na zerwanie z komunistyczną spuścizną wyparcia Warmii zwyczajnie nie ma.
Wiedza to podstawa i początek długiej drogi. Zanim turyści zaczną odróżniać jeziora mazurskie od warmińskich, Warmię trzeba przywrócić jej dzisiejszym mieszkańcom. Zwłaszcza młodzieży. Wlać w ich serca wiedzę i dumę z miejsca zamieszkania. Zrobić z nich ambasadorów warmińskości. Dlaczego, pomimo wielu apeli, nadal tego nie robimy? Na dobry początek proponuję wykorzystać lekcje religii. Jedną w tygodniu. Wszyscy na tym skorzystają. Lekcje religii chyba także.
Bogdan Bachmura
Prezes Stowarzyszenia „Święta Warmia” i „Fundacji Debata”, politolog, publicysta
Skomentuj
Komentuj jako gość