W najbliższą noc sylwestrową mieszkańcy Olsztyna będą świadkami drugiego w tym roku „odczarowania”. Na pierwszy ogień poszedł wielki astronom Mikołaj Kopernik, któremu nałożono na głowę czapkę Che Guevary, kubańskiego komunisty, rewolucjonisty i zbrodniarza.
W noc sylwestrową urzędnicy z wydziału promocji Urzędu Miasta odczarują nam Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej. Czapkę Che Guevary zastąpią sylwestrowe harce na pomnikowym placu z pylonami jako sceną dla sobowtóra Michaela Jacksona. Dyrektor Maciej Rytczak, autor obu pomysłów „odczarowań” mówi, że tym razem chodzi o „martyrologiczną poetykę tego miejsca”. Zanim jednak zamienimy w żart ludzkie uczucia i pamięć, warto wiedzieć o czyją martyrologię chodzi – poległych w walce z niemieckim najeźdźcą żołnierzy Armii Czerwonej, czy ofiar zbrodni popełnionych na tutejszej ludności przez „wyzwalających” Prusy Wschodnie żołnierzy Armii Czerwonej?
Nie ulega wątpliwości, że ranią uczucia moralne i patriotyczne wielu mieszkańców naszego miasta pomnik wymaga „odczarowania” ideologiczno – totalitarnej symboliki. Dlatego stowarzyszenie Święta Warmia, biorąc pod uwagę brak prawnej możliwości przeniesienia pomnika, zaproponowało w październiku 2008 r. rozwiązanie będące swoistym sporem z jego pierwotnym przesłaniem. Stworzenie „muzeum miejsca” pokazującego prawdę o metodach i skutkach „wyzwolenia” tych ziem przez Armię Czerwoną. Byłaby to żywa lekcja patriotyzmu, wykorzystująca współczesne multimedialne, świetlne, laserowe i dźwiękowe metody przekazu oraz możliwości interaktywnego udziału mieszkańców i turystów. Celem projektu było nie tylko „odczarowanie” pierwotnej, ideologicznej symboliki monumentu, ale także promocja miasta poprzez pokazanie nowatorskiej w skali kraju metody rozwiązania problemu wielu podobnych pokomunistycznych symboli. Taki sposób zagospodarowania pomnika, połączonego naziemnym przejściem przez ul. 22 Stycznia do przyszłego Parku Centralnego, Muzeum Techniki w byłym Tartaku Raphaelsohnów i na tzw. małą starówkę, miałyby utworzyć w przyszłości przyjazny dla mieszkańców trakt.
Propozycja sylwestrowej zabawy na pomniku pojawiła się niespodziewanie i wzbudziła kontrowersje, które nie powinny być dla nikogo, zwłaszcza dla autorów pomysłu, zaskoczeniem. Zwycięscy zwykle bawią się na gruzach zniszczonych przez siebie pomników i symboli poprzedniej władzy, albo je oszczędzają, jako świadectwo minionej epoki. Tymczasem po dwudziestu latach od obalenia komunizmu dyrektor Rytczak wprowadza w Olsztynie nową świecką tradycję sylwestrowych zabaw. Nie trzeba wielkiej „potęgi smaku”, aby zrozumieć niestosowność wyboru na ten cel miejsca symbolizującego ofiarę żołnierzy. Jakichkolwiek żołnierzy. Użycie pomnika, po dwudziestu latach tolerowania jego obecności, jako sceny często mało wyszukanych sylwestrowych zabaw, to najlepszy sposób na okazanie kpiny i lekceważenia. Nie tylko wobec poległych, ale także wrażliwych na tym punkcie naszych wschodnich sąsiadów. Mam wątpliwości, czy takie gesty są naszemu miastu i jego władzom potrzebne. Oczywiście, ludziom przywiązanym do pierwotnej symboliki pomnika nie spodobają się jakiekolwiek propozycje ich zmian. Dużo łatwiej jednak uszanować cudze racje, gdy w grę wchodzi spór o prawdę, niż znosić ludowe harce w miejscu symbolicznej pamięci.
Nie podejrzewam, aby dyrektorowi Rytczakowi, a tym bardziej prezydentowi Grzymowiczowi o takie właśnie „odczarowanie” chodziło. Wywołanie skandalu do osiągnięcia jakiegoś celu (np. promocji miasta) to znak naszych czasów. Podobnie jak zanik wrażliwości i umiaru. Dlatego użyte środki coraz częściej biorą górę nad zamierzonymi celami. Sądzę, że pomysł sylwestrowego „odczarowania” pomnika jest właśnie takim niepotrzebnym, pozbawionym dobrego smaku przerostem formy nad treścią. Pozostaje nam zatem przełknąć tę żabę i liczyć na to, że w przyszłym roku uda się pomnik „zaczarować” na nowo - szanując zabytek, ludzką wrażliwość i ucząc prawdy o historii naszego miasta i regionu.
Skomentuj
Komentuj jako gość