Drastycznie spadają wpływy z abonamentu RTV. Dla KRRiT, TVP, Polskiego Radia i polityków to wiadomość zła. Latyfundium medialne się rozpada. Dlatego ich przedstawiciele, aby temu przeciwdziałać, utworzyli sztab kryzysowy. Dla pozostałych Polaków, nie związanych z tymi instytucjami żadnymi interesami, kurczące się koryto tzw. mediów publicznych, to wiadomość dobra.
Dwadzieścia lat kolejnych odsłon partyjno – politycznego burdelu, oszukującego widzów oraz deprawującego i skundlającego dziennikarzy, to czas wystarczający dla utraty wszelkiej nadziei. To coś, niesłusznie nazywane mediami publicznymi, samo się nie zmieni. Nie leży to w jego partyjno- politycznej naturze. Abonament pełni w tym organiźmie rolę pokarmu, podtrzymującego życie rakotwórczej, politycznej tkanki. Malejące wpływy z abonamentu, to wyraz rosnącego zniecierpliwienia Polaków. To rozszerzający się akt obywatelskiego nieposłuszeństwa, dokonujący się spontanicznie, bez żadnych wezwań i apeli. Wystarczy porozmawiać z ludźmi. Zwyczajnie mają dość partyjnej hucpy prezentowanej bez jakiegokolwiek zażenowania na oczach widzów i słuchaczy.
Zasada im gorzej, tym lepiej, to zawsze ostateczność.
Jednak w przypadku tzw. mediów publicznych nie można inaczej. Wzniesienie się polityków ponad zasadę: „racja jest bardziej mojsza, niż twojsza” nie wchodzi w rachubę. Produkty demokratycznej maszynki do głosowania takich racji nie przyswajają. Ich świat rządzi się odmiennymi regułami i inną racjonalnością. Tu liczy się kto kogo ogra: PiSowcy Platformersów, czy odwrotnie. Nie ważne, w sojuszu z SLD, czy może z samym diabłem. Liczy się zysk mierzony ilością kolesi – prezesów, partyjnych swojaków w radach nadzorczych i zarządach. Od warszawskiej TVP po rozgłośnie regionalne. Gorsząca karuzela intryg i podchodów nie omija nikogo. W Radio Olsztyn od roku mamy dwóch prezesów: zawieszoną Wiolettę Machniewską i p.o. Leszka Sobańskiego. Oboje otrzymują, zgodnie z prawem, po 19 tyś. zł. miesięcznego wynagrodzenia. Ta sytuacja to jeszcze spadek po poprzednim rozdaniu między PiS, a „przystawkami” z Samoobrony i LPR. Radio Olsztyn od dłuższego czasu kręci się już na nowej, politycznej karuzeli stanowisk, wokół nowych, polityczno – medialnych sojuszy: PiS-u z SLD, a może, dzięki sprytowi ministra Grada – SLD i PO.
W tym publicznym domu wariatów nikt już nie pamięta, za co tym ludziom w formie abonamentu płacimy. Podobnie jak za komuny, także w demokracji lokalne media publiczne to szkoła przetrwania i nie wychylania się. Z dziennikarzami w roli uchwytów do podstawianych politykom mikrofonów. Kontrolowanie władzy przez dziennikarzy, patrzenie jej na ręce w naszym, obywateli i płatników abonamentu imieniu, to niemal akt heroizmu. Dla nich rzeczywisty zleceniodawca to politycy, z kijem i marchewką w ręku, a nie anonimowa masa, także rozliczana, ale z posiadanych odbiorników.
Dlatego jedyną drogą aby politycy i dziennikarze poczuli, kto tu powinien dyktować warunki, jest bojkot abonamentu. Drogą bolesną, bo przecież szkoda radiowej „jedynki”, „dwójki” czy „trójki”. Rozgłośni, których produkt, w przeciwieństwie do telewizji, wyróżnia się zdecydowanie od komercyjnej papki rozgłośni prywatnych. Niestety, nie pozostawiono nam wyboru, na co przeznaczamy nasz abonament. Teraz utworzono sztab kryzysowy, abyśmy nie mogli uniknąć jego płacenia. Tak zawsze postępują ludzie, którzy postanowili realizować misję obrony własnych interesów.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość