Z okrągłymi rocznicami zawsze jest tak samo: niby człowiek wie, że się zbliżają, ale ich nadejście zawsze jakoś zaskakuje. Dlatego trudno uwierzyć, że pierwszy numer „Debaty” ukazał się 10 lat temu.
Zaczęliśmy więcej niż skromnie. Garstka zapaleńców: Darek Jarosiński, Adam Kowalczyk, Rafał Bętkowski i Wojtek Grotecki wymyśliła, że zrobimy wolne pismo. Planów na dalszą przyszłość nie mieliśmy żadnych. Przetrwać rok wydawało się wtedy sukcesem.
Powody, dla których podjęliśmy to wyzwanie można odnaleźć w moim wstępniaku z października 2007 r. Ocenę, na ile sprostaliśmy postawionym sobie zadaniom zostawiam czytelnikom.
To, co się nam niewątpliwie udało, to zachowanie statusu pisma wolnego. Wolnego od wpływu władzy i komercji. Mało? Każdemu kto tak uważa, polecam własną przygodę z wolnością słowa w demokracji.
Los chciał, że 10-lecie „Debaty” zbiegło się z zapowiedzią wydania ostatniego numeru pisma „Borussia”. To smutna wiadomość, ponieważ 25 lat ukazywania się „Borussi” zaowocowało wielkim i cennym dorobkiem. Ale koniec tego pisma to także znak czasu i systemu w którym przyszło dzisiaj wydawać czasopisma. Nie jest przecież żadną tajemnicą, że „Borussia” ukazywała się dzięki finansowej kroplówce władzy centralnej i regionalnej. Z wypowiedzi udzielonej „Gazecie Olsztyńskiej” przez Kazimierza Brakonieckiego, współredaktora naczelnego „Borussi” wynika, że ta kroplówka została odcięta. Padają więc ostre słowa o żebraniu u władz, które nie doceniają ich pracy, o chłopcach do bicia i proszenia. - Coraz trudniej jest nam wydawać niezależne czasopismo – mówi Kazimierz Brakoniecki. Moje pytanie brzmi: czy w ogóle można wydawać niezależne pismo za pieniądze jakiejkolwiek władzy? Czy autorzy „Borussi” nie ulegali przez długie lata złudzeniu wywołanemu unikaniu tematów dla władzy niewygodnych? Nie chodzi mi oczywiście o krytykę „Borussi”, bo ich przypadek nie jest bynajmniej wyjątkiem. Chodzi o warunki zachowania wolności słowa w systemie w którym żyjemy, a który nazywa się liberalną demokracją, i jest powszechnie uważany za najbardziej sprzyjający wolności słowa. Skoro więc z wolnością słowa jest tak dobrze, to dlaczego od dziennikarskiej kuchni, której czytelnicy rzadko są świadomi, jest tak źle?
Piotr Legutko w książce Jad medialny tak pisze o relacjach władzy z mediami: politycy grają mediami, media wykorzystują polityków. Trwa pasjonująca gra, w której obie, skazane na siebie strony, wykorzystują słabości przeciwnika. Politycy – upodobanie mediów do widowisk, media - niechęć swoich odbiorców do klasy politycznej.
Ale nie tylko o teatr wolnego słowa chodzi i jego aktorów, odgrywających niezbędne dla trwania tego przedstawienia, właściwe sobie role. Bo choć wciąga miliony, to jednak tylko przedstawienie. Jak na ścianie platonowskiej jaskini, to jedynie teatr cieni – rzeczywistość wtórna. Prawdziwy obraz mass mediów określa system, któremu na imię liberalna demokracja.
Prof. Zbigniew Stawrowski w książce Niemoralna demokracja zauważył, że jeśli w liberalnym państwie celem władzy jest wolność, to w państwie demokratycznym celem wolności jest władza. To niezmiernie ważne spostrzeżenie, bo tłumaczy ciągłe napięcie towarzyszące liberalno-demokratycznej, ustrojowej hybrydzie. Z jednej bowiem strony władza, poprzez odpowiednie gwarancje prawne, staje w obronie wolności słowa. Jednak jej druga, demokratyczna natura, której istotą jest nieustająca walka o władzę, nakazuje traktowanie mediów jako narzędzia osiągania celów politycznych. Problem w tym, że nie liberalny, lecz właśnie demokratyczny czynnik wziął górę we współczesnych organizmach państwowych. Stąd nieustająca, wymykająca się wszelkiej kontroli wojna wszystkich ze wszystkimi i jej pierwsza ofiara w postaci wolnych mediów.
Gdy dziesięć lat temu startowaliśmy z „Debatą”, postępy polskiej demokracji już trwały w najlepsze. Choć prawdziwa presja na opowiedzenie się po którejś ze stron wojny polsko-polskiej dopiero miała nastąpić, to krótki, romantyczny okres wolnego słowa w III RP dawno mieliśmy za sobą. Znaleźliśmy się w demokratycznym, medialnym teatrze, z którego kilka wymienionych powyżej osób zaplanowało w marcu 2007 r., w kawiarni Staromiejska, próbę ucieczki. Tak właśnie rozumiem sens istnienia „Debaty”. Jako ucieczkę kilku niepoprawnych romantyków przed pułapką teatralizacji mediów, podporządkowaniu celom, którym media służyć nie powinny.
Oczywiście nasza ucieczka nie byłaby możliwa, gdyby nie dołączyła do nas spora grupa podobnych „wariatów”. Nie tyko tych znanych z łamów „Debaty”, ale wspierających nas wielu, często bezimiennych osób, bez których dotarcie do szerszego grona czytelników byłoby niemożliwe. A przede wszystkim bez naszych czytelników, których często różni ocena naszej pracy, ale łączy zapotrzebowanie na wolne słowo. To najlepsza okazja, aby wszystkim za 10-letnią wspólnotę wolnego słowa podziękować.
Na koniec słowo o przyszłości „Debaty”. Zwłaszcza że ostatnio, może z powodu okrągłej rocznicy, znów pojawiły się głosy o naszym końcu. Odpowiadam więc słowami klasyka: wiadomości o naszej śmierci są grubo przesadzone. Nie mam natomiast odpowiedzi na pytanie, jak długo jeszcze wytrwamy. Wiem jedynie od czego to zależy. Od zachowania tego, co nami kierowało na początku: wiary w sens tego co robimy, od przewagi tego, co łączy nad tym, co dzieli i od zasobu sił na dalszą ucieczkę z teatru „wolność”.
Bogdan Bachmura
Prezes Stowarzyszenia „Święta Warmia” i „Fundacji Debata”, politolog, publicysta
Bogdan Bachmura
Nasza ucieczka z teatru wolność
- Szczegóły
- Bogdan Bachmura
Komentarze (8)
-
Gość - Bolek
Odnośnik bezpośredniW zdaje się 2009 roku zostałem "obdarowany" planem miasta Allenstein oczywiście z wydrukiem "A.D. 2009 r". Darczyńcą i wydawcą tego "meistersticku" była oczywiście Borussa. Jestem absolutnie przekonany o słuszności "zejścia" tego tworu ze sceny społecznej Olsztyna. Czas owocnego podlizywania się za cudze marki (obecnie euro) po prostu minął.
0 Lubię -
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniLiberalne państwo, którego celem jest spreparowana wolność (ab libertas condita stałe jej ograniczenia) i państwo demokratyczne, które pozwala podeptać zasady w drodze do władzy to już chyba tylko podręcznik akademicki dla politologów. W praktyce szansę ma jakaś hybryda, która podgryza jedno i drugie zachowując sztandary wyprowadzone bądź z jednego, bądź z drugiego. To jest tak jak z komunizmem, który mógł zwyciężyć tylko w kapitalizmie, bo czegóż miałby szukać w socjalizmie. Ideał komunistyczny nie miał czego szukać w ugruntowanym socjalizmie, a jeśli pojawiała się potrzeba społeczna (socjalizm tak, ale wypaczenia nie) to łatwiej było modyfikować ideał. I tak się ostało i to Pan pominął w swojej analizie. Mamy do czynienia z jakąś hybrydą, która ustawicznie próbuje, co jeszcze można społeczeństwu odebrać. W pierwszej kolejności odbierze się to, co hybrydzie przeszkadza, a więc wcale nie chodzi o interes społeczny a o interes władzy lub „układu” władzy (np. PiS plus Kościół). Władza zaś, ze względu na represyjny sposób ochrony swoich interesów staje w kontrze z naszymi oczekiwaniami od państwa, niezależnie od tego czy liberalnego, czy demokratycznego. Jeśli zaś chodzi o rolę mediów to generalnie są one zniewolone albo przez stosunki właścicielskie, albo przez „michę”. Nie dopracowaliśmy się mediów niezależnych ani tym bardziej niezależnych (szczególnie ekonomicznie) ich twórców (np.. dziennikarzy). „Niewidzialna ręka rynku” została zastąpiona przez pieniądz, a w takiej sytuacji zarówno państwo liberalne jak i demokratyczne to fikcja. Realna władza, dla której poszukuje się nowego określenia, staje się bolesną rzeczywistością. Oczywiście, bolesną nie dla wszystkich – zawsze ktoś się przy tym ogrzeje i to dany system trzyma przy życiu.
Panie BB, łudzi się Pan, że gdzieś uciekliście. Dla ludzi, którzy wzięli „zmiany” na poważnie, dalej pozostajecie w teatrze i „chodząc” (o uczestniczeniu to raczej mowy nie ma) na wsze spektakle zgadujemy lub nie, kto wam pisze didaskalia… Niech Pan pamięta, że ta strzelba, która pojawiła się w pierwszym akcie, w którymś z następnych musi wystrzelić. I to jest ta nasza myśliwska hybryda – raz mamy ochotę zapolować na grubego zwierza a raz tylko na kaczki… Czy jeszcze jakiś bażant lub paw szykuje się pod społeczną lu(p,f)ę. Wybory blisko – посмотрим, увидим - сказал слепой глухoмy.
PS. Szychta PO-PSL od szychty PiS+ tym się różni, czym wyzyskiwacze od odzyskiwaczy (potocznie „czyścicieli”). Obie szychty mają swój plan czteroletni i bardzo garną się do swojej zmiany, z tym że koncepcja jednych i drugich mieści się na poziomie „ciepłej wody w kranie”, którą można zmyć „brudy” powstałe w trakcie szychty, jak kłamstwa, pychę, cichy zamordyzm, itp. A ten teatr jest ogromny (Wyspiański) i nie ma gdzie uciec i niech Pan tylko nie mówi, że "Deabata" albo walczy, albo wskazuje drogę ucieczki. Bądź Pan poważny!0 Lubię -
-
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniRedakcjo! To już teraz możecie otworzyć okno. Po pierwsze, zobaczycie, jak wygląda ta Polska, gdzie nawet diabeł powiedział „dobranoc” i sobie poszedł, zostawiając swoich dobrych i oddanych przedstawicieli. Po drugie, przewietrzycie ten smog, który sami wytwarzacie „trując” maluczkich. Po trzecie, jak widać na obrazku, ostatni orzeł (ŁA?) już wyleciał. A może to jest kondor wielki (padlinożerca!) – ten który doradzał każdej juncie w Ameryce Łacińskiej (od Wenezueli po Przylądek Horn), a którego co jakiś czas wzywa pobożny lud? Suweren, powiedzmy, żeby to było możliwe do zrozumienia, bo na rozum tego wziąć się nie da.
0 Lubię -
Gość - czytelnik
Odnośnik bezpośredni"Nie interesuje nas wyniszczająca wewnętrznie i odbierająca energię walka z kimkolwiek. Chcemy kształtować i wpływać na bieg spraw naszej małej i dużej ojczyzny poprzez budowania środowiska opiniotwórczego i stworzenie przestrzeni rzeczywistej debaty intelektualnej" Polecam powrót do źródeł: https://www.olsztyn24.com/news/795-nowy-miesiecznik-bdquodebatardquo.html
0 Lubię -
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniA Katalończyków ucieczka z teatru wolność?
Matką śmierdzącego hiszpańskiego impasu jest Kosowo. Zamiast więc powiedzieć „Smacznego” tym co teraz skonsumują Katalonię powiem „Endavant Europa!”. Europo, zachowaj się godnie! Pamiętaj również o Kurdach!
Czy nie byłaby tu przydatna doktryna Breżniewa o „ograniczonej suwerenności”, stwierdzająca ograniczenie suwerenności państw członkowskich na rzecz interesów wspólnoty. Sądzę, że Merkel ukształtowana we właściwym ustroju coś tu wymyśli...0 Lubię -
Gość - Gość
Odnośnik bezpośredniWiem! Chcecie spier… z tego teatru, bo wyznaczono wam rolę halabardzistów, a to uwłacza, szczególnie gdy ma się zbawczą wizję z wysokości białego konia...
Tak szczególnie to ja nie przejmuję się propagandą i kłamstwami polityków, ale także ich halabardzistów (np. dziennikarzy). Brzydzę się tym genetycznie, bo jestem przez rodziców negatywnie doświadczonych w komunie zaszczepiony przeciw wszelkiej propagandzie, kłamstwu i takim tam czarowaniom biednego ludu, który podobno „wszystko kupi”. Sądzę, że i lud powoli staje się ostrożny, bo „demokracja” już wykorzystała te triki aż do granic zwrotu. Wiele osób ma dosyć nie tylko fałszywych proroków (o. Dyrektor) jak i „przyjaciół ludu” (tu wg alfabetu, ale częściej wg analfabetu).
Szanowni Państwo! Nie mam żadnych złudzeń, że rządziły, rządzą i rządzić będą mafie, loże, tajne służby, itp. Czasem dodaje się dwa uzupełnienia, że także Kościół, czego mamy dowód, a Żydzi, jak chrześcijański Bóg, są wszędzie… Takie organizacje i tacy specjaliści nie obejdą się bez propagandy, kłamstw i wszelkich niegodnych a uwłaczających społeczeństwu metod. Czytajcie więc ostrożnie i nie zapomnijcie, że na wiarę niczego się nie bierze. Odrobina rozumu nadaje życiu smak...0 Lubię -
Gość - lenio
Odnośnik bezpośrednini i masz ,polskie piekło wypisz wymaluj , jak mawiał poeta" róbmy swoje ...." albo "od przyjaciół Boze strzeż z wrogami sobie poradzę"
0 Lubię
Skomentuj
Komentuj jako gość