Do ratusza wpłynął, zapowiadany wcześniej, wniosek o zmianę nazwy placu Roosevelta na Narodowych Sił Zbrojnych. Pomysłodawcą jest Jaszczur – Społeczna Inicjatywa Mieszkańców Olsztyna. Co do jednego wnioskodawcy niewątpliwie mają rację: F.D. Roosevelt nigdy patronem czegokolwiek w Polsce być nie powinien.
Dług wdzięczności, jaki komuniści mieli wobec niego za oddanie im Polski we władanie pozwalał zapomnieć systemową wrogość do wszystkiego co amerykańskie. Dzisiaj nie mamy żadnego powodu, aby patronem miejsc publicznych był człowiek, którego naiwna uległość wobec Stalina wpakowała na kilkadziesiąt lat Polskę w czarną dziurę komunistycznego zniewolenia. Wniosek Jaszczura jest szczególny, ponieważ tym razem nie mamy do czynienia z próbą wyrugowania symbolu komunistycznej przeszłości, lecz zamachem na pamięć prezydenta naszego najważniejszego dziś sojusznika politycznego i dla Amerykanów jednego z największych prezydentów: twórcy tzw. Nowego Ładu, który według amerykańskiej mitologii gospodarczej miał wyprowadzić ten kraj z Wielkiego Kryzysu i zwycięscy II wojny światowej. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić, aby olsztyńska Rada Miasta miała odwagę zmierzyć się z amerykańskim mitem wielkiego prezydenta i przeciwstawić mu nasze polskie, nawet dobrze uzasadnione racje. Oczywiście prezydentowi Rooseveltowi można wytknąć nie tylko grzech zaniechania, naiwności i głupoty wobec dyktatu Stalina. Choć sam Roosevelt faszystą nie był, jego polityka Nowego Ładu nosiła wszelkie znamiona faszyzmu i to nie tylko w kwestiach gospodarczych, ale podobnej gloryfikacji wojny. Nie bez powodu Mussolini recenzując książkę Roosevelta Looking Forward stwierdził: „ten facet jest jednym z nas". Zaś Hitler w prywatnym liście do Roosevelta gratulował mu „bohaterskich wysiłków podejmowanych w interesie narodu amerykańskiego. Skuteczną walkę Pana Prezydenta z trudnościami gospodarczymi cały naród śledzi z zainteresowaniem i podziwem". Zresztą sam Roosevelt nie pozostawał dłużny nazywając Mussoliniego „godnym podziwu włoskim dżentelmenem" i wyznając, że jest „pod głębokim wrażeniem jego dokonań". Ale nie wydaje mi się, aby i tu można było liczyć na zrozumienie naszych amerykańskich sojuszników. Gdyby jednak duch prawdy historycznej w naszych radnych wstąpił to podpowiadałbym raczej wersję zamiany placu Roosevelta na plac Reagana. Taki właśnie wniosek, złożony przed laty przez Grażynę Langowską i Józefa Lubienieckiego pozwala na zminimalizowanie nieuniknionego, dyplomatycznego zgrzytu, jaki będzie nieuchronnie towarzyszył próbie wymazania z mapy Olsztyna amerykańskiego patrona placu. Pomysł z Reaganem pozwoliłby uniknąć zarzutu o antyamerykańskie przesłanie zmiany nazwy placu, ponieważ alternatywą byłby prezydent uważany za jednego z najznamienitszych w historii USA. Prezydent, którego polityka wobec Związku Radzieckiego, jakże odmienna od polityki Roosevelta oraz jej pozytywne skutki dla Polski, pozwalają wyjaśnić nasze intencje zmiany obecnego patrona placu. Nie kwestionuję rzecz jasna potrzeby upamiętnienia żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Gęba faszystowskich zbrodniarzy i zdrajców, jaką przez dziesiątki lat przyprawiali im komuniści dla wielu Polaków do dzisiaj nie zmieniła swojego oblicza i czas najwyższy to zmienić. Obawiam się jednak, że metoda przyjęta przez wnioskodawców do takiego rezultatu nie prowadzi. Podobnie jak pomysł porzucenia Roosevelta na rzecz przywrócenia pamięci powojennych przybyszów z Wileńszczyzny, którzy mogą czuć się nie usatysfakcjonowani istniejącą mało eksponowaną uliczką na Osiedlu Mazurskim, ale, prawdę powiedziawszy, także wielki potencjał kulturowy jaki ze sobą tutaj przywieźli, z powodów których teraz nie sposób roztrząsać, stosunkowo skromnie wpłynął na kształtowanie się tożsamości ich nowej małej ojczyzny. Wracając do inicjatywy Jaszczura, sądzę, że wojna z Rooseveltem przy pomocy Narodowych Sił Zbrojnych skazana jest na porażkę. Wiedziony nadzieją, że nie chodzi tylko o medialną zadymę, lecz rzeczywistą chęć przywrócenia pamięci NSZ doradzałbym poparcie bardziej realistycznego wniosku ś.p. Grażyny Langowskiej i Józefa Lubienieckiego z jednoczesnym wnioskiem do Rady Miasta o „użycie" Narodowych Sił Zbrojnych do zakończenia wstydliwego patronatu Hanny Sawickiej (właściwe nazwisko Szapiro) nad jedną ulic olsztyńskiego Zatorza. W centrum Olsztyna Ronald Reagan contra Franklin Delano Roosevelt, a na Zatorzu bezkompromisowe w walce o niepodległość Polski Narodowe Siły Zbrojne przeciwko walczącej o polską republikę sowiecką Hance Szapiro! Dwie takie jednocześnie przeprowadzone batalie o pamięć historyczną w naszym mieście z pewnością nie pozostałyby bez echa i trwałych śladów w świadomości jego mieszkańców. O takich sprawach dyskutować oraz je prostować warto i trzeba. Choć, jak zawsze, będzie larum, że najważniejsza jest gospodarka, walka z bezrobociem i dowody osobiste do wymiany. To normalne, że tylko nielicznym zależy na czymś więcej niż pełna micha. Dlatego od porządkowania m.in. takich spraw mamy radnych. Jednak, aby to wszystko miało sens, główni aktorzy tej batalii muszą odrobić lekcję realnego, a przez to skutecznego działania.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość