Widać nie ma takiej siły, która zdjęłaby z porządku dziennego sprawę ks. prof. Cypriana Rogowskiego (TW Kamil), byłego dziekana wydziału teologii UW-M, uznanego orzeczeniem sądów dwóch instancji kłamcą lustracyjnym. Tym razem swój pogląd na tą sprawę wyraził prof. Józef Górniewicz, rektor UW-M, osoba istotna, bo zobowiązana do wyegzekwowania od zatrudnionego na uczelni ks. prof. Rogowskiego zakazu sprawowania przewidzianych ustawą funkcji i prowadzenia zajęć dydaktycznych.
Zdaniem rektora Górniewicza „Ktoś, kto próbuje walczyć o swoje dobre imię jest karany, a krzywda nie dzieje się tym, którzy przyznają się do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa” (GW z 9.06.2010). Takie wypowiedzi można pominąć wstydliwym milczeniem, gdy emocje wywołane żalem za „krzywdę” kumpla pozbawiają zdolności trzeźwego myślenia. Ale nie wtedy, gdy padają z ust profesora i rektora w jednej osobie, autorytetu dla kilkudziesięciu tysięcy studentów i mieszkańców Olsztyna. Dlatego trzeba wyjaśnić rzecz podstawową: sądy nie odsuwają od sprawowania pewnych funkcji dawnych kolaborantów i donosicieli za walkę o swoje dobre imię, lecz za złożenie niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego, co dotyczy ks. prof. Rogowskiego. Jeśli zaś chodzi o pryncypialny pogląd prof. Górniewicza na tych, którzy dobrowolnie przyznają się do współpracy, to ustawodawca nie podzielił zdania Pana rektora w tej sprawie, dając szansę byłym tajnym współpracownikom na skruchę i widząc interes państwa w pozbawieniu możliwości wpływania i szantażu byłych agentów.
Tak elementarna wiedza rektorowi wyższej uczelni nie powinna być obca. Chociaż ‘krzywda im się nie dzieje”, z szansy tej skorzystało w Polsce ledwie kilka osób. Reszta idzie w zaparte licząc na wystarczający do przywrócenia dobrego imienia stopień zniszczenia akt SB. Pan rektor znał jeszcze przed rozprawą przebieg i motywy niechlubnej współpracy ks. Rogowskiego z SB. Mimo to dzisiaj, nawet po wyroku sądu, mówi o jakiejś walce o dobre imię. Trudno wiarygodnie wytłumaczyć tak daleko posuniętą prawną ignorancję i moralny relatywizm. Jedyne co się nasuwa, to źle pojęta solidarność i dość powszechny na polskich wyższych uczelniach skrajnie nieprzychylny stosunek do jakichkolwiek rozliczeń z przeszłością. Trzymanie się śmierdzącej kupy to już nikogo nie dziwiąca codzienność zawodowych korporacji. Natomiast antylustracyjne nastroje na uczelniach to dopiero nadzieja i fundament na którym Platforma Obywatelska zbudowała nową ustawę o IPN.
Nową Radę IPN ( zastąpi Kolegium IPN), wyłonią środowiska naukowe, a ta z kolei wskaże kandydata na prezesa, którego będzie można odwołać w każdej chwili zwykłą większością głosów. Esbecy i ich agenci dostaną swoje akta, aby oświadczenia lustracyjne nie spędzały im snu z powiek. Wypowiedź prof. Górniewicza przytoczona przez GW wskazuje, że rachuby Platformy nie były bezpodstawne i jest poważna szansa na to, że nikt nie będzie nękany niekontrolowanymi publikacjami i zmuszony w ciemno oczyszczać własne dobre imię przed sądem. Może nawet znajdzie się kara na tych, co myślą o ujawnieniu swojej przeszłości, aby bezczelnie okazać swoją moralną wyższość nad szanowanymi dziś obywatelami, elitą III RP, którzy w trudnych do przeżycia dla ludzi ambitnych realiach poprzedniego systemu wykazali się życiową zaradnością i realizmem. Mam nadzieję, że rektor Górniewicz będzie zadowolony.
Skomentuj
Komentuj jako gość