Olsztyńska pomnikowa wańka-wstańka znów się podniosła. Tym razem w formie listu otwartego postulującego przeniesienie Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej, popularnie zwanego „szubienicami”, który wystosowali „przedstawiciele środowisk naukowych i twórczych Olsztyna”. Powracających cyklicznie do sprawy przeniesienia lub zburzenia pomnika polityków PiS rozgrzeszają w jakimś sensie utylitarne, polityczne intencje.
Nie słuchają, bo nikogo poza sobą usłyszeć nie chcą. Sygnatariusze listu, ludzie z tyloma naukowymi tytułami i osobistymi osiągnięciami stawiający publicznie na szali swój autorytet z takiej ulgowej taryfy korzystać nie mogą. Nie wystarczy bowiem, nawet jeśli przyświecają temu szlachetne intencje, zaproponować przeniesienie pomnika „w inne mniej eksponowane miejsce” nie przejmując się związanymi z tym problemami prawnymi. Autorzy listu wspominają wprawdzie o wpisie pomnika do rejestru zabytków, ale nie wyciągają z tego żadnych wniosków. Nie obchodzi ich (a może o tym nie wiedzą?) że pomnik jest przypisany do placu w decyzji o wpisie do rejestru zabytków, a w planie zagospodarowania przestrzennego Centrum 2003 pomnik i plac przed nim objęte są ochroną konserwatorską.
Adresując list do prezydenta Grzymowicza można oczywiście zwalić ten pasztet prawny na niego ograniczając się do świętego, patriotycznego oburzenia. Tylko czy tak postępują ludzie odpowiedzialni? Czy „szlachectwo” wynikające z pozycji społecznej sygnatariuszy listu do niczego poza oczekiwaniami nie zobowiązuje? „Nie opowiadamy się też za jakimkolwiek konkretnym projektem zagospodarowania terenu po tzw. Pomniku Wdzięczności. Jesteśmy zdania, że decyzja w tej sprawie należy do władz miasta” – piszą autorzy listu. Tyle że ostatnim i jedynym pomysłem „miasta” na opuszczony przez pomnik plac był projekt Tomasza Głażewskiego, p.o. prezydenta, mówiący o powiększeniu parkingu. Tomasz Głażewski również chciał pomnik przenieść. Jego projekt skierowany do Komitetu Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa przewidywał odcięcie pylonów od postumentu i umieszczenie na płocie cmentarza żołnierzy Armii Czerwonej.
Mam nadzieję, że autorzy listu, będący przy większej przytomności umysłu i świadomości tego co oznacza ochrona konserwatorska, podobnego rozwiązania na myśli nie mają. Z wysokości swoich moralnych racji nie zajmują się w ogóle kwestią możliwości przeniesienia takiego monumentu na cmentarz. Trudne i niezwykle skomplikowane przeszkody proceduralne i techniczne nie wyczerpują dyskusji nad samą ideą przeniesienia pomnika. Wręcz przeciwnie. Nikt, a rozmawiałem o tym z kilkoma sygnatariuszami listu, nie jest w stanie określić, o jaki procent, po przeniesieniu w bardziej ustronne miejsce, spadnie siła ideologicznego rażenia pomnika. Pewne jest natomiast, że obecni pomysłodawcy przeprowadzki pomnika będą musieli go bronić i tłumaczyć się przed tymi, którzy w przyszłości zechcą ich swoim patriotyzmem przelicytować. Jedynym bowiem odpowiednim w czasie i formie rozwiązaniem było zburzenie Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej przy okazji zamiany demokracji socjalistycznej na liberalną, przed wpisaniem go do rejestru zabytków w 1993r. Na ten temat jednak trwa w Olsztynie kłopotliwe milczenie. Także wśród sygnatariuszy listu, chociaż dwaj z nich, jako byli parlamentarzyści pierwszego sejmu III RP, ponoszą za jego przetrwanie szczególną odpowiedzialność.
Stowarzyszenie ‘Święta Warmia” przedkładając prezydentowi Piotrowi Grzymowiczowi i olsztyńskim radnym projekt stworzenia wokół pomnika „muzeum miejsca” nie kierowało się wobec niego uczuciami atencji. Chodziło nam o wyrwanie pomnika z zaklętego, beznadziejnego kręgu powtarzających się autoprezentacji partii, osób i pobożnych życzeń. Biorąc pod uwagę realia prawne zaproponowaliśmy zamianę symboli i wykorzystania aktualnych bogatych możliwości technicznych do ukazania prawdziwej, związanej z udziałem Armii Czerwonej, historii tej ziemi. Byłaby to świetnie promująca miasto lekcja historii i patriotyzmu, będąca nowatorską w skali kraju propozycją zagospodarowania wielu podobnych pokomunistycznych pamiątek. W połączeniu z przyszłym Parkiem Centralnym w zakolu Łyny, tzw. nową starówką i umieszczonym w dawnym Tartaku Raphaelsohnów Muzeum Techniki miała tworzyć atrakcyjny trakt rekreacyjno-turystyczny.
Propozycja spotkała się z zainteresowaniem prezydenta Grzymowicza, radnych i pozytywnym odzewem mieszkańców Olsztyna. Nikt, także spośród sygnatariuszy listu otwartego, nie wystąpił publicznie przeciwko naszej propozycji. Pojawiły się za to kolejne pomysły zburzenia bądź przeniesienia pomnika. Nie wykluczam, znając osobiście kilku sygnatariuszy listu, ich szczerej wiary w możliwość osiągnięcia celu. Ale szlachetne intencje niewiedzy nie rozgrzeszają. Brak współpracy i skupienia na tym co w tej sprawie realnie możliwe konserwuje i przedłuża w nieskończoność obecny stan rzeczy. Za dziesięć lat, gdy kolejni „szlachetni idioci” wystosują kolejny apel, albo zrobią następną konferencję prasową, można już będzie wręczać medale za zasługi w utrwalaniu symboli władzy radzieckiej.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość