192 lata temu, 5 lutego 1831 r., Moskale nie mogąc pogodzić się niewdzięcznością Polaków nie potrafiących docenić i pokochać ruskiego miru, wkroczyli z wojskiem na teren Królestwa Polskiego. Początkowe próby negocjacji podjęte przez rząd powstańczy nie dały rezultatu ponieważ car Mikołaj I ufny w siłę swojej armii żądał zdania się na jego łaskę. W odpowiedzi w dniu 25 stycznia 1831 r. Sejm Królestwa zdetronizował cara. Wyjścia nie było. Sprawę musiały rozstrzygnąć krew i żelazo.
Cały ówczesny świat wiedział, że Rosja, zwyciężczyni Napoleona, to największe mocarstwo lądowe świata. Wystarczyło porównać potencjały demograficzne – Rosja 45 mln mieszkańców a Królestwo Polskie 4 mln. Wynik starcia było oczywisty, podobnie jak starcia z Ukrainą przed 24 lutego 2022 r. Podobieństwa tych wojen są uderzające. W obydwu wypadkach zaatakowani nie przyjęli do wiadomości nieuchronności swojej klęski. I w obydwu wypadkach pokazali zaskakującą nieskuteczność Rosji.
Rosjanie wojnę rozpoczęli od marszu na Warszawę. Polacy odnieśli drobne sukcesy w działaniach opóźniających w bitwach pod Stoczkiem i Wawrem. Przekonało to feldmarszałka Iwana Dybicza, że może być kłopot. Wojska polskie skoncentrowały się na przedpolach Pragi. Pierwsze rosyjskie próby zdobycia Olszynki Grochowskiej, bez trudu udaremnione przez Polaków, miały miejsce już 20 lutego. W rezultacie Feldmarszałek Dybicz, doszedł do wniosku, że uderzeniem frontalnym na Warszawę nie uda się odnieść decydującego zwycięstwa. By wyjść z impasu postanowił zastosować manewr na lewe skrzydło Polaków, wiążąc jednocześnie od czoła wojska polskie w bitwie pod Grochowem. Wymagało to jednak skoordynowanego działania dwiema grupami rozciągniętymi w przestrzeni. Do ataku na lewe skrzydło wyznaczył on dwa korpusy, jeden konny a drugi grenadierów, dowodzone przez księcia Iwana Leontkiewicza Szachowskiego. Efektem była toczona równolegle do bitwy pod Grochowem bitwa pod wsią Białołęka w dniach 24-25 lutego. Ale główne walki toczyły się o Olszynkę Grochowską.
Ugrupowanie armii polskiej było następujące: centrum obsadzały dywizje piechoty, 2DP gen. Franciszka Żymirskiego i 3DP gen. Jana Skrzyneckiego, na prawym skrzydle stała 4 DP gen. Piotra Szmbeka, lewe skrzydło stanowiła 1 DP gen. Jana Krukowieckiego. Jazda gen. Jana Umińskiego zabezpieczała ugrupowanie od strony Ząbek, a Korpus Kawalerii gen. Tomasza Łubieńskiego ubezpieczał tyły. Po trzech kwadransach przygotowania artyleryjskiego, około godz. 10, pięć batalionów piechoty natarło na Olszynkę, lecz zostały odrzucone przez dywizje generałów Żymirskiego i Skrzyneckiego. Dodatkowe 6 batalionów też nie przyniosło efektu. Świetnie walczyła dywizja Żymirskiego lecz pod naciskiem osiemnastu batalionów rosyjskich i wobec śmiertelnej rany gen. Żymirskiego, Polacy cofnęli się.
Formalnie wodzem naczelnym wojsk polskich był książę Michał Radziwiłł, ale gdy w trakcie bitwy przybył do Olszynki ubrany po cywilnemu gen. Chłopicki, powierzył mu dowodzenie.
Olszynka przechodziła z rąk do rąk i bitwa zamieniała się w rzeź po obu stronach. Chłopicki nakazał kolejne przeciwnatarcie do którego miał być użyty oddziały Łubieńskiego i Krukowieckiego. Obaj odmówili wykonania rozkazów Chłopickiego nie potwierdzonych przez Radziwiłła. Spór rozstrzygnął rosyjski granat, który wybuchł w brzuchu konia Chłopickiego raniąc ciężko generała i lżej Ignacego Prądzyńskiego. Zastępujący go Skrzynecki jednak nie zdecydował się na pewną rzeź i wydał rozkaż odwrotu do Warszawy. Feldmarszałek Dybicz licząc na pogrom oddziałów polskich rzucił do szarży 10 tysięcy konnicy. Jednak cofająca się armia polska wykazała się zdumiewającą odpornością. Dodatkowo uderzenie Krukowieckiego od strony Białołęki pomogło. Jednak decydujące okazało się użycie artylerii rakietowej utworzonej przez generała Józefa Bema. Salwy „rac kongrewskich” baterii rakietników kapitana Skalskiego uderzyły w szarżujących Moskali. Tu widziałem po raz pierwszy użycie rac kongrewskich, ten ryk przy wylocie z koziołka, szelest głośny i dym gęsty w całym dalszym ich locie może trwożyć i łamać konnicę przeciwnika – zapisał w swoich wspomnieniach Henryk Janko. I rzeczywiście, rakiety spowodowały panikę w szeregach konnicy i powstrzymała ich uderzenie.
Polacy – pisał nazajutrz po bitwie jakiś nieznany oficer rosyjski – walczyli jak Francuzi za najlepszych czasów. Kule padały jak grad w Olszynie, nieustanne gwizdały kartacze. Nie było tam ani jednego drzewka nieuszkodzonego. Po czwartym, nieudanym szturmie Olszynki, feldmarszałek Dybicz grzmiał z gniewu: Małej garstki Polaków przełamać nie możemy, więc naszym życiem musimy zapłacić! O godzinie 18.00 feldmarszałek Dybicz wstrzymał wszystkie ruchy wojsk rosyjskich. Tylko artyleria od czasu do czasu strzelała do 21.00.
W oficjalnej kronice rosyjskiego regimentu nowoingermanladzkiego zapisano: Tam przy tej kępie - górze lodowej – roztrzaskał swój dziób okręt rosyjski. Parę metrów od niej, niczym rozbitek, leżał pewien oficer z pułku nowoingermanlandzkiego. Szablę trzymał w swej skrwawionej dłoni wskazując kierunek ataku - jakby żył i miał zaraz wydać komendy swym ludziom do ataku. Rozkaz wykonał wbrew wszystkiemu, życiem niestety jemu i jego ludziom zapłacić kazano. Czwartacy stojąc w Olszynie bez pardonu strzelając i dźgając bagnetem, żadnemu Moskalowi nie odpuścili. Straty były kolosalne, w owym regimencie naliczono po bitwie 200 żywych, prowadzący natarcie pułk Księcia Alberta Pruskiego stracił 80% stanu.
Największe straty z pułków polskich walczących pod Grochowem, poniósł pułk grenadierów (1043 ludzi), 7 pułk piechoty liniowej (832 ludzi ok. 40%), 3 pułk piechoty liniowej (31%), 4 pułk strzelców pieszych (42%), 4 pułk piechoty liniowej (26%), pułk weteranów czynnych (18%), 2 pułk strzelców pieszych (16%).
7 marca armia rosyjska wycofywała się spod Pragi. Obie strony miały poczucie przegranej, ale operacyjnie byliśmy lepsi i inicjatywa przeszła w ręce polskie. Nie mogę ukrywać, że uważam za stracone wszystkie wyniki naszej ciężkiej kampanii zimowej. Jestem zrozpaczony zwrotem, który przybrała ta wojna, podjęta przy pomocy tak znacznych środków, od której - powiedzmy wyraźnie - zależy polityczne istnienie Rosji, tak pisał Dybicz do cara Mikołaja I. Odpowiedź cesarza była surowa. Niech mi wolno będzie wyrazić Panu moje zdziwienie i mój żal, że w tej nieszczęśliwej wojnie donosisz mi częściej o klęskach, niż o zwycięstwach, że w 189 000 nie możemy nic zrobić 80 tysiącom.
Jak widać z pobieżnego opisu podobieństwa początków obu wojen są duże. Po podejściu pod stolicę zaatakowanych krajów Moskale ponieśli klęski, następnie walki toczyły się ze zmiennym powodzeniem. Ostatecznie o rezultacie wojny zadecydowała różnica potencjałów.
Mobilizacja i utrzymanie armii kosztowało ok. 25 mln złotych. W kasie Królestwa było ok. 6 mln, dodatkowo wyemitowano nieco ponad 11 mln zł. To się nijak nie spina, a jednak przez cały czas wojsko było zaopatrzone, dobrze odżywione. Niestety nie można tego powiedzieć o ludności wiejskiej. Tam żywności brakowało. Po nieurodzaju lat poprzednich w roku 1830 zebraliśmy ok. miliona korców nadwyżki zboża, ale też do wybuchu powstania tyle zdążyliśmy wyeksportować. Wprawdzie Królestwo posiadało duże rezerwy walutowe, ale były one zdeponowane w bankach w Petersburgu i Berlinie. Oczywiście przepadły. Reszta braków finansowych pokryta została prawdopodobnie z kas miejskich i ofiarności społeczeństwa.
Dlaczego więc Królestwo skapitulowało, a Ukraina ciągle jeszcze walczy? Ukraina jako zaplecze ma Polskę, USA i Wielką Brytanię o mniejszych krajach nie wspominając. A zapleczem Królestwa było ono samo. Żadnego wsparcia z zagranicy nie było, a nasi najbliżsi sąsiedzi formalnie neutralni dobrze wiedzieli, że niepodległa Polska wcześniej czy później upomni się o Wielkopolskę, Pomorze i Galicję.
Prusy już w grudniu 1830 r. rozciągnęły kordon wojskowy pomiędzy Prusami i Kongresówką. Sekwestrem objęły gotówkę Banku Polskiego zdeponowaną w bankach pruskich. Wydano zakaz wysyłania do Królestwa amunicji, broni, żywności, lekarstw i środków opatrunkowych. Według ustaleń Banku Polskiego Prusy wraz z innymi państwami niemieckimi zatrzymały bądź skonfiskowały 50 tysięcy karabinów, 3 tysiące par pistoletów, 4 tysiące szabel, 40 tysięcy luf karabinowych, 22 tysiące zamków, 51 tysięcy funtów prochu, 355 tysięcy funtów saletry zakupione we Francji i Wielkiej Brytanii na potrzeby wojenne. Oddziały polskie zmuszone do przekroczenia granicy pruskiej były natychmiast rozbrajane i internowane.
Władze austriackie wydały zakaz wywozu broni i amunicji do Królestwa, konfiskując 20 tysięcy karabinów i 8 tysięcy szabel zamówionych w Wiedniu. Z drugiej strony jednak Austriacy sprzedawali powstańcom stare karabiny i patrzyli przez palce na napływające z Galicji zaopatrzenie. Gubernator Galicji książę August Longin von Lobkowitz utrzymywał kontakty z przedstawicielem Polski Izydorem Pietruskim.
Natomiast ciekawe są reakcje społeczeństwa rosyjskiego. Okazuje się, że na pewne zrozumienie mogliśmy liczyć ze strony cara Aleksandra I, nawet Mikołaja I, który po powstaniu ograniczył wprawdzie autonomię Królestwa, ale jej całkiem nie zlikwidował. Za to wielki rosyjski poeta, orędownik wolności rosyjskiej, Aleksander Puszkin o Polakach wyrażał się jasno. Należy ich zdusić, powolność nasza jest męcząca. Dla nas bunt Polski to sprawa domowa, prastara, dziedziczna rozterka. W sierpniu 1831 r. napisał wiersz Oszczercom Rosji, a po upadku Warszawy we wrześniu wiersz Rocznica Borodino.
Adam Kowalczyk
Publicysta, felietonista, w latach dziewięćdziesiątych wydawca tygodnika „Gazeta Warmińska”, członek Stowarzyszenia „Święta Warmia”
Skomentuj
Komentuj jako gość