Pełna dramatycznych zwrotów akcji wojna na Ukrainie przywraca przeszłość, zdawałoby się, dawno minioną. Toczy się ona na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej. Przypomniała nazwy, których od nie wiadomo kiedy, nikt już nie używał. Tylko popatrzmy na mapę. Trwają zacięte walki ukraińsko-rosyjskie w obwodzie Chersońskim. Cały ten pocięty limanami, rozległy obszar ograniczony Dniestrem na zachodzie i Bohem na wschodzie, ziemia, na której leżą Odessa, Mikołajów i Chersoń, to dawny Jedysan. Ostatni raz te ziemie, konkretnie dzisiejsze Naddniestrze, widziały wojsko polskie w XX wieku. Na zachód od Jedysanu leżą terytoria hospodarstwa Mołdawskiego będącego lennem Królestwa Polskiego w XIV i XV wieku. Potem ta nieszczęsna ziemia stała się lennem tureckim ale jeszcze w XVII wieku Rzeczpospolita wracała tam próbując przywrócić swoje panowanie. Ostatnim polskim akordem była interwencja przeciw władzy komunistów w 1919 roku. Polska obecność wojskowa zakończyła się 29 grudnia 1920 r. Całkiem niedawno. Owocem naszych działań było wypędzenie czerwonych i sojusz polsko-rumuński.
Obok Mołdawii leżą Multany, to już Wołoszczyzna, dzisiaj część Rumunii. Wracając na Ukrainę trzeba wspomnieć o Podolu. Ta piękna ziemia to takie miasta jak Winnica, Tulczyn, Humań i, przede wszystkim, Kamieniec Podolski leżący przed II wojną światową tuż za granicą Polski. Ale największym obszarem objętym obecną wojną są dawne Dzikie Pola. To cały nadmorski obszar Ukrainy. Dzikie Pola zaczynały się od założonej w 1635 roku twierdzy Kudak, położonej na południe od Czekasów. Dalej na południe, za porohami, na dnieprowej wyspie leżała Sicz zaporoska. Sicz zburzyły w XVIII wieku wojska rosyjskie. Porohów na Dnieprze też już nie ma, zostały zalane przez wielki zbiornik wodny.
Co ciekawe, przeszłość wróciła również w charakterze prowadzonej wojny. Działania wojenne, sposób ich prowadzenia, okrucieństwo, mało przypominają wojny toczone na Zachodzie. Nie ma tu dużych zgrupowań wojsk, potężnych pięści pancernych czy mas piechoty. Odżyła sztuka wojenna dawnych wielkich hetmanów Rzeczpospolitej. Wielkie przestrzenie Ukrainy i relatywnie nie tak duże ilości wojska spowodowały odmienny sposób działania. Niewielkie ruchliwe grupy czołgów i transporterów opancerzonych szukają luk w obronie i korzystając z lokalnej przewagi dokonują dalekich zagonów. Jak kawaleria polska i litewska czy jazda kozacka albo Tatarzy w XVII wieku. A obrona terytorialna twardo broni miast jak piechota w tym samym XVII wieku. Dzisiejsze działania wojsk ukraińskich pod Charkowem czy Chersoniem przypominają tamte zmagania.
Przez te tereny szły zagony ruchliwych Tatarów walczących razem z Rzeczpospolitą lub, częściej, przeciwko niej. Walczono przeciwko Turcji – to w XVII wieku, i przeciwko Moskwie. Tu Już tak krótko nie było. Toczyliśmy z Moskwą dziewiętnaście wojen. Każda z nich poza toczyła się na Ukrainie albo przynajmniej zahaczała o nią. Po unii personalnej zawartej z Wielkim Księstwem Litewskim w 1386 roku wprawdzie nie mieliśmy granicy z Moskwą ale zaczęliśmy wspierać nowego sojusznika. Problem szybko zrobił się poważny bo chociaż wszystkie ziemie mające w nazwie Ruś tj. Ruś Czerwona, Ruś Białą i Ruś Czarna, należały do Królestwa Polskiego albo Litwy, to jednak potomkowie oprawców Rusi Kijowskiej podbitej przez Tatarów czyli książęta moskiewscy, uznali się za spadkobierców tej Rusi. Iwan Kalita rozpoczął „zbieranie ziem ruskich” a Iwan IV Groźny uznał się za cara Wszechrosji jednak jego carski tytuł nie został uznany przez Rzeczpospolitą aż do 1764 roku.
Pierwsze sześć wojen z Moskwą, począwszy od 1492 r., toczyliśmy jako sojusznik Litwy broniącej swojego terytorium przed kolejnymi najazdami. Po zawarciu Unii Lubelskiej i jednoczesnym odłączeniu Ukrainy (nazwa obecna bo wtedy znaczyło to co innego) od Litwy i włączeniu jej w skład Korony, wraz ziemiami ukraińskimi dostaliśmy granicę z Wielkim Księstwem Moskiewskim. Od tej pory, a konkretnie od 1577 roku, wojowaliśmy z Moskalami już we własnym interesie. Były to, niestety, wojny okrutne. Moskiewscy władcy mieli, delikatnie mówiąc, mordercze skłonności. I tak np. gdy za Iwana IV Groźnego Wielki Nowogród, podbity jeszcze przez Iwana III Srogiego, zaczął rozmowy z Rzeczpospolitą, Iwan ruszył na Nowogród zdobywając i paląc po drodze wszystkie miasta. Potem, począwszy od 9 stycznia 1570 r. codziennie w obecności jego i jego syna Iwana, torturowano i mordowano mieszkańców. Dzień w dzień aż do 12 lutego. Zamordował prawie wszystkich mieszkańców, ok. 35 tys. ludzi – niektórzy twierdzą, że nawet 60 tys.. 12 lutego zebrał pozostałych mieszkańców i ogłosił „łaskę”. Następnie „ułaskawionych” popędzono pieszo do Moskwy i tam ich publicznie zabito dołączając do nich tych, których podejrzewano o niechęć do poczynań tego pierwszego cara Moskwy. Jak widać po Buczy czy Irpieniu, ta tradycja w Rosji jest ciągle żywa. Nawiasem mówiąc syn nie zdążył objąć rządów po ojcu bo Iwan IV w listopadzie 1581 roku jego też zamordował. Dalej toczyliśmy samodzielnie 11 wojen i dwie w sojuszu. Te w sojusze to 1812 z Napoleonem i 1920 z Ukraińską Republiką Ludową Symona Petlury.
Teraz znowu toczy się kolejna wojna na Ukrainie. Znowu z Rosją. Tym razem mamy w niej udział tylko jako zaplecze. Nie sądziłem, że do tej wojny dojdzie. Zapomniałem o tym, że stałą cechą Rosji jest nienasycenie. Rosja nie ma stałych granic, Rosja musi je przesuwać. Na mocy podpisanego w Białowieży w 1991 r. porozumienia Rosja uznała niepodległość i integralność terytorialną Ukrainy. W porozumieniu podpisanym w 1999 w Stambule zobowiązała się do wycofania wojsk z Naddniestrza do 2003 r.
Niedawno miałem okazję wysłuchać wywiadu z rosyjskim intelektualistą. Dowiedziałem się ciekawych rzeczy. Np. tego, że Rosja musi odzyskać i odzyska stare rosyjskie ziemie jak państwa bałtyckie, Mołdawia, Donbas i konieczne połączenie lądowe z Mołdawią czyli południową Ukrainę. Intelektualista ten wyraził żal, że na razie nie można myśleć o odzyskaniu Polski, Finlandii i Alaski.
Coraz bardziej jestem przekonany, że jeśli Ukraina z pomocą Zachodu nie wybije teraz Rosji zębów to przyjdzie nam toczyć dwudziestą wojnę.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość