Postawienie tego pytania uważam za zasadne wobec coraz głośniejszych zarzutów antysemityzmu wobec Polaków jako narodu i Polski jako państwa. Sytuacja jest paranoiczna i upokarzająca. Z jednej strony do Polski przez tysiąc bez mała lat uciekali Żydzi z całej Europy, a z drugiej, nie kto inny jak Żydzi i kraje z których Żydzi byli regularnie rugowani, zarzucają nam antysemityzm, pogromy i udział w holokauście. Do tego nasz największy sojusznik(?) czyli Stany Zjednoczone zobowiązał swojego prezydenta do wyciśnięcia z Polski ponad 300 mld $ mienia bezspadkowego dla organizacji Żydów amerykańskich, którzy nic wspólnego z Żydami polskimi nie mieli. Od czasu nagłośnienia tych żądań oraz wymuszenia przez Izrael upokarzającej nas zmiany polskiego prawa na podyktowane przez nich wyraźnie wzrosła w Polsce niechęć do Żydów. Oczywiście żadnych badań nie prowadziłem, ale oceniam to po rozmowach ze zwykłymi, często przypadkowymi, ludźmi.
Co to jest antysemityzm? Aby odpowiedzieć na to pytanie wpierw trzeba zdefiniować pojęcie antysemityzmu. Od razu zaznaczam, że całkowicie odrzucam powszechnie występujące w mediach, zwłaszcza na Zachodzie, uznanie za antysemityzm każdej niechęci do Żydów. Podobnie jak ironiczne stwierdzenie, będące reakcją na to pierwsze, że antysemitą nie jest ten kto nie lubi Żydów lecz ten, kogo Żydzi nie lubią. To są takie przepychanki słowne, dobre może jako dowcip na zakrapianej imprezie, ale nic do sprawy nie wnoszące.
Niechęć do innych ludzi, grupy etnicznej czy wyznaniowej, w tym przypadku do Żydów, może być dwojakiego rodzaju. Z jednej strony mogę czuć głęboką niechęć do kogoś, kto mnie zwyczajnie obraża, kto wyrządził mi jakąś krzywdę. Jest to reakcja na czyjeś działanie. Czy narodowość lub wyznanie tego człowieka ma wtedy jakieś znaczenie? Nie, ja czuję niechęć spowodowaną czynami i to czy dokuczył mi Żyd, Polak czy mieszkaniec Bora Bora nie ma tu nic do rzeczy. Podobnie ma się sprawa z krzywdami wyrządzanymi mi jako Polakowi przez inne grupy etniczne, wyznaniowe czy narody reprezentowane przez tłum, organizacje lub państwa – to bez znaczenia jak zorganizowane. Moja, nasza niechęć czy nawet wrogość w stosunku do nich jest niechęcią reaktywną na obiektywnie występujące działania. Dotyczy to oczywiście wszystkich, ale zawężając sprawę do Żydów, trudno wtedy mówić o antysemityzmie. Uzasadniona, czy choćby tylko usprawiedliwiona niechęć do Żydów nie jest jeszcze antysemityzmem.
Za antysemityzm można uznać tylko niechęć irracjonalną, nie mającą uzasadnienia w rzeczywistych działaniach czy wypowiedziach Żydów. Nie zamierzam tu zaprzeczać występowaniu takiego zjawiska. Osobiście znam dwie czy trzy takie osoby, które o wszystkie nieszczęścia spadające na świat i na nich samych obwiniają Żydów opierając się głównie w własnym przekonaniu. To rzeczywiście są antysemici. Ale to jest margines, taki folklor.
Podkreślam raz jeszcze, antysemityzm to nieuzasadniona, irracjonalna niechęć do Żydów. Nie jest to rzecz godna pochwały, ale też nie widzę w niej niczego gorszego od takiego np. antypolonizmu.
Moje oburzenie wywołują powszechne na Zachodzie głosy, często zresztą inspirowane przez takie polskie media jak np. „Gazeta Wyborcza”, oskarżające Polaków o prześladowania Żydów spowodowane rzekomo powszechnym w Polsce antysemityzmem. Jest to zwyczajnie podłe zwłaszcza, gdy takie głosy dochodzą z krajów, w których dzisiaj, w Roku Pańskim 2018, żydowskie synagogi ochraniane są przez policję uzbrojoną w broń automatyczną podczas, gdy w rzekomo antysemickiej Polsce, synagog nikt nie ochrania, bo nie ma takiej potrzeby.
Przykre i oburzające jest to, że rząd polski pośrednio wspiera narrację antypolską. Osławiona rejterada ze strachu przed Izraelem w sprawie ustawy o IPN jest tego najlepszym przykładem. Nowela tej ustawy rzeczywiście była bez sensu. Jednak nie powinniśmy byli cofać się pod presją. A jeśli już, to należało uchylić nie tylko art. 55a, o karaniu za szkalowanie Polski i Polaków, ale też pierwotny art. 55, ten o karaniu za negowanie holokaustu. Państwo polskie nie jest od ścigania ludzi za gadanie głupstw niemile widzianych przez inne państwo. W ogóle nie powinno się ścigać za gadanie głupstw, bo nasze więzienia zapełniliby politycy i celebryci.
Wstyd mi jest za arcybiskupa Grzegorza Rysia, który powiedział: Zagładę stworzyli w dużej mierze ludzie trzeba to powiedzieć, niestety z bólem serca, ludzie, których wychowywały Kościoły chrześcijańskie na swoich nabożeństwach, to oni stworzyli holokaust. Rafał Ziemkiewicz miał rację pytając czy abpowi przeszłoby przez gardło zdanie, że najbardziej zbrodniczą w dziejach ideologię komunistyczną stworzyli wychowankowie żydowskich chederów? A przecież to zdanie równie prawdziwe i równie „mądre”.
Takie właśnie rejterady ze strony rządu czy hierarchów Kościoła, wykorzystywane są do utwierdzania zachodniej opinii publicznej w przekonaniu o polskim antysemityzmie. O podłej roli wydawanej w Polsce, a będącej własnością zagranicznych koncernów prasy to już nawet pisać się nie chce.
Kończąc podkreślam, że Polacy, poza jakimś tam marginesem, nie są wcale antysemitami. Faktem jest wzrost w Polsce niechęci do Żydów, ale jest ona reakcją na wrogie Polsce i Polakom działania podyktowane polityką.
Kto sieje wiatr ten zbiera burzę.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość