Mamy kolejną odsłonę sprawy domu w Nartach wyprocesowanego przez Agnes Trawny. Sprawy dawno nie powinno być. Polski sąd na podstawie polskiego prawa uznał, że dom stanowi własność tej pani. Droga odwoławcza została wyczerpana, wyrok się uprawomocnił a obecni lokatorzy mieli wyprowadzić się do mieszkań przydzielonych przez gminę do 13 grudnia ubiegłego roku. To w normalnym kraju.
Ale nie w Polsce. Potrzebna eksmisja więc mamy nowy proces. I tu – jak w soczewce – widać nasz stosunek do prawa. Polak nie uzna sądu za organ rozstrzygający sprawę. Nie, sąd jest mu potrzebny tylko jako pała do rozwalenia łba wrogowi. Jeśli wyrok nie jest po myśli to mamy go gdzieś. I – niestety – nie jest to tylko cecha ludzi prostych. Biorą w tym udział ludzi z pozycją jak choćby pani senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk. Do Nart powspółczuć Głowackim i Moskalikom przyjechało kilku premierów i przywódców partyjnych oraz mnóstwo drobniejszego politycznego płazu. Wszyscy pokazali swe gęby w telewizji ale takiej sprawy np. ksiąg wieczystych nikt nawet nie ruszył. No ale to wymaga pracy rzetelnej i poza telewizją ,więc po co ją robić. Bardziej opłaca się powspółczuć i popyskować na wrednych Niemców. Na takim podejściu do prawa Polska stoi. A czemu Niemcy z nami wygrywają to mówi taka oto historyjka. W 1738 roku młynarz Grävenitz wybudował młyn pod Poczdamem. Dziesięć lat później w sąsiedztwie postawił swoją letnią rezydencję zwaną Sanssouci król Prus Fryderyk Wielki. Rezydencja zasłoniła wiatr i młyn przestał działać. Młynarz pozwał króla o odszkodowanie i po wyczerpaniu dróg odwołania Sąd Najwyższy nakazał królowi odkupić młyn i wypłacić odszkodowanie. Król wyrokowi się podporządkował a młynarz postawił nowy młyn. Fryderyk zamiast „przycisnąć” sąd sprawę rozgłosił i z dumą opowiadał jakie touczciwe państwo zbudował. A przypisywane młynarzowi powiedzenie „są jeszcze sądy w Berlinie” do dziś służy to za przykład niemieckiej praworządności. A my? A my gardłujemy jak możemy przeciwko Niemcom, gadamy o wojnie, Krzyżakach i Wandzie co nie chciała Niemca. Wyrok zapadł. Trzeba go wykonać i zadbać o ludzi, którzy mieszkania stracili. Ten wyrok i tak będziemy musieli wykonać a w świat idzie tylko informacja o polskiej nienawiści do Niemców. O nienawiści tak dużej, że ignorujemy wyroki własnych sądów byle tylko Niemców skrzywdzić. A przecież skoro sąd uznał prawa pani Trawny to dom trzeba jej zwrócić choćby to była córka Hitlera i Ewy Braun. To nie ma tu nic do rzeczy. Tu, w Polsce, prawa ludzi powinny być szanowane niezależnie od ich narodowości, rasy czy wyznania. Mamy do wyboru dwie postawy. Pierwsza to wynikająca z tysiąca lat chrześcijaństwa w Polsce. Postawa poszanowania ludzi niezależnie od tego skąd pochodzą. Św. Paweł w liście do Kolosan uczy „A tam już nie ma Greka ni Żyda, obrzezanego i nieobrzezanego, niewolnika ani wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Jezus Chrystus”. Tak też można powiedzieć, że przed Bogiem niem już Polaka ni Niemca, i tak powinno być przed prawem. To ciągłe odwoływanie się do niemieckości pani Trawny, do tego, że podobno nie chce w Niemczech gadać po polsku, czy o niemieckim zagrożeniu przy sprawie prywatnej świadczy o tych co to robią. Jest to dla mnie proste dziedzictwo Bismarcka. Jego zwycięstwo zza grobu polegające na wszczepieniu Polakom jego własnych poglądów. I pomyśleć – kamień Bismarcka przeszkadza ale wyznawanie jego poglądów uchodzi za polski patriotyzm.
Adam Kowalczyk
Skomentuj
Komentuj jako gość